Historia

Śniący

Mroczny Wilk 17 9 lat temu 27 700 odsłon Czas czytania: ~10 minut

Był chłodny, niedzielny wieczór. Wracałem właśnie od mojej dziewczyny.Szedłem oświetloną niskimi lampami uliczką. Zauważyłem kosz na śmieci. Podbiegłem do niego i kopnąłem z całej siły. Przekoziołkował kilka metrów, a jego zawartość wysypała się na ulicę.

Byłem mocno zirytowany. Znowu się pokłóciliśmy. Ale najgorsze było to, że nawet nie wiedziałem do końca, o co. Zawsze znajdowała problem w niczym, jak to każda kobieta. Mówiła, że poświęcam jej zbyt mało czasu, że zajmuję się tylko robotą. Kiedy starałem się jej wytłumaczyć, iż praca jako doradca finansowy jest bardzo odpowiedzialna i absorbująca, odpowiedziała, że nigdy jej nie rozumiem i kazała mi iść.

Dotarłem do mojego bloku kilkanaście minut później. Wystukałem kod do drzwi i wszedłem do środka. Starałem się być w miarę cicho ze względu na późną porę. Tym bardziej, że miałem szczególnie upierdliwych sąsiadów. Byli gotowi zemścić się za każde uchybienie. Zapaliłem światło i wczłapałem na czwarte piętro.

Kiedy byłem już w mieszkaniu, od razu wskoczyłem pod prysznic. W takie dni cieszyłem się z mieszkania w bloku, gdyż zawsze miałem dostęp do ciepłej wody. Nie musiałem przejmować się żadnym paleniem w piecu. Umyłem zęby i usiadłem przed komputerem, żeby zobaczyć, czy nie działo się nic ciekawego w sieci. Odpisałem na kilka wiadomości i spojrzałem na godzinę. Była 23:10. Musiałem już iść spać, żeby następnego dnia, w miarę wyspany, pójść do pracy na 7:00. Zgasiłem światło i rzuciłem się na miękkie łóżko.

***

Nie wiedziałem, kim jestem, ani skąd się wziąłem na ulicy w środku nocy, ale nie zważałem na to. Czułem tylko silne pragnienie zabicia kogoś. Ale nie miała to być przypadkowa osoba. Dokładnie wiedziałem, gdzie znajduje się mój cel. Miałem pewność, że mógłbym w stanie go zlokalizować nawet na drugim końcu świata. Byłem z nim w jakiś sposób powiązany.

Odwróciłem się na północ i pobiegłem z nadludzką prędkością. Spojrzałem na swoje ręce. Aż przystanąłem, żeby przyjrzeć się im dokładniej. Przypominały one kształtem ludzkie, ale od razu można było zauważyć znaczne różnice. Nie były one stworzone z miękkiej tkanki, a z czarnego, ciągle poruszającego się płynu. Dosłownie roztaczały wokół siebie mrok. Nie uznałem tego za nienormalne. Wiedziałem, że jestem po prostu sobą.

Przebiegłem jeszcze co najmniej kilometr, zanim zatrzymałem się przed żółtym blokiem. To tutaj. W tym miejscu mieszkała moja przyszła ofiara. Skoczyłem w kierunku drzwi. Moje ciało dosłownie przepłynęło przez dziurkę od klucza. Zmaterializowałem się wewnątrz budynku. Nie miałem pojęcia, jak to zrobiłem. To było naturalne.

Zacząłem biec po schodach. Z każdym krokiem czułem coraz większe podniecenie. Nie mogłem się doczekać posmakowania krwi. Zatrzymałem się pod pierwszymi drzwiami na czwartym piętrze. „Tak, to musi być tutaj” - pomyślałem.

Czułem woń, z której mogłem dowiedzieć się paru rzeczy. Była młoda osoba, która w miarę ogranicza się w stosowaniu używek. Poza tym nie napycha się śmieciowym żarciem. Uradowała mnie możliwość wypicia czystej krwi. Nie mogłem się doczekać. Drżałem na myśl o wypełnieniu nią swojego ciała.

Prześlizgnąłem się pod progiem. Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę, było bogactwo wystroju. Wszystkie meble wyglądały na bardzo kosztowne. Na środku korytarza stała szeroka, ciemnobrązowa szafa z dużym lustrem. Otrząsnąłem się i skarciłem za niepotrzebne przyglądanie wszystkiemu i ruszyłem w kierunku drzwi od sypialni.

Wszedłem po cichu bezszelestnie. Ogarnąłem pomieszczenie wzrokiem i uśmiechnąłem się. Pod prawą ścianą stało dębowe łoże. Leżał na nim młody brunet. Uformowałem już swoją rękę w kształt ostrza z zamiarem rzucenia się na niego, ale nagle poczułem, że coś jest nie tak. Przez chwilę przyglądałem się mężczyźnie i dostałem oświecenia. „Przecież to ja!”- krzyknąłem w myślach. Wszystko sobie przypomniałem. Przecież położyłem się i…

***

Obudziłem się z wrzaskiem. Zauważyłem przed sobą stwora, którym byłem w moim śnie. Całe jego ciało było stworzone z takiego samego płynu jak ręce, którym się wcześniej przyglądałem. W niektórych miejscach miał coś wyglądającego na łuski. Zanim wyśliznął się przez okno, spojrzał na mnie swoimi jasnoszarymi oczami. Szybko zerwałem się z łóżka i spojrzałem przez okno. Po stworze nie pozostał żaden ślad.

Osunąłem się po ścianie. Zacząłem płakać załamany i przerażony. Cały się trząsłem. Minął dobry kwadrans, nim zacząłem spokojniej myśleć. Nie rozumiałem, jak to wszystko mogło być możliwe. „Czym było to coś!? Dlaczego to przydarzyło się akurat, kurwa, mnie!?” – krzyczałem w myślach. Najbardziej przerażała mnie jednak moja nieświadomość i poczucie normalności, kiedy znajdowałem się w ciele tego czegoś. Nieomal doszło do tego, że zabiłbym sam siebie.

Nie przespałem całej nocy, bojąc się znów zasnąć. Bojąc się, że to znów się powtórzy. Próbowałem wmówić sobie , iż to był tylko koszmar. Ale to nie była prawda. Nigdy nie byłem dobry w oszukiwaniu swojego umysłu.

Rano postanowiłem, że to wszystko po prostu zignoruję. Nieważne, co to było. Uciekło, a ja byłem cały. Poszedłem do łazienki i spojrzałem w lustro. Wyglądałem okropnie. Czerwone oczy sprawiały wrażenie, jakby zaraz miały wylecieć z orbit, a „wory” były wręcz ogromne.

Ogarnąłem się w miarę możliwości i poszedłem do kuchni zjeść cokolwiek. Nie byłem głodny, żołądek wręcz mi się zaciskał, ale potrzebowałem siły na przetrwanie tego dnia. Ubrałem się w garnitur i jakby nigdy nic, ruszyłem do pracy. Bank znajdował się niecały kilometr od mojego domu, więc jak zawsze poszedłem pieszo. Po drodze mijałem znajomych z osiedla. Spoglądali na mnie z zaciekawieniem, zapewne myśląc, że jestem skacowany po jakiejś imprezie.

Wyrobiłem się na czas. Dotarłem do pracy kilka minut przed siódmą. Na wejściu powitał mnie kumpel, Marek.

– Cześć, brachu. Tragicznie dzisiaj wyglądasz – stwierdził zaniepokojony. – Coś się stało?

– Nie… To nic takiego. Po prostu nie mogłem zasnąć . Znowu pokłóciłem się z Pauliną i byłem zdenerwowany.

– To chyba nie było aż takie nic takiego, skoro tak teraz wyglądasz. Pewnie nie przespałeś całej nocy. Ach, te baby! Ona kiedyś cię wykończy – prychnął.

Uśmiechnąłem się krzywo i ruszyłem dalej. Miałem już iść do mojego biurka, gdy zatrzymał mnie dyrektor banku.

– Dzień dobry, panie Kowalski. Coś marnie pan dzisiaj wygląda.

– Dzień dobry, szefie. Po prostu się nie wyspałem.

– Nie chcę być wścibski, ale wydaje mi się, że nie mówi mi pan całej prawdy. Może pan dzisiaj wyjść wcześniej z pracy. Zawsze widzę, gdy coś nie gra. A chcę, żeby moi pracownicy byli w jak najlepszej formie.

Dyrektor był wyjątkowo dobry dla swoich ludzi. Zawsze starał się im pomóc, gdy widział, że mają jakieś problemy. Wszyscy bardzo go za to cenili. Chociaż stał ponad nami, nadal zachowywał się jak człowiek.

– Dziękuję, szefie.

– Jeśli coś nadal będzie nie tak, to zadzwoń do mnie, Adamie. Dam ci kilka dni wolnego – zapewnił i mrugnął prawym okiem.

– Jeszcze raz bardzo dziękuję.

Na szczęście tego dnia nie było dużego ruchu. Dzięki szefowi wyrwałem się szybciej z pracy i poszedłem do domu. Byłem mu naprawdę wdzięczny.

Wróciłem i mimo zmęczenia ugotowałem sobie rosół. Zawsze tak robiłem, gdy byłem padnięty. Za każdym razem pomagał mi zregenerować siły.

Postanowiłem się położyć, mając nadzieję na to, że nie stanie się nic złego.

Spokojnie przespałem kilka godzin. Obudziłem się wypoczęty. Ale nie to dla mnie najbardziej się liczyło, cieszyło mnie to, że nie znalazłem się znowu w ciele potwora. Wyjrzałem za okno, niebawem słońce miało zniknąć za horyzontem. Postanowiłem jeszcze trochę odpocząć i spędzić resztę dnia na oglądaniu jakichś głupich komedii na poprawę humoru. Wszystko było dobrze do momentu, w którym znowu położyłem się spać.

***

Znów znalazłem się na środku ulicy. Już dobrze znałem drogę do mojego celu. Byłem wściekły, że nie udało mi się go zabić wcześniej. Największą złość powodowało u mnie to jednak to, iż nie pamiętałem wcale, dlaczego tak się stało.

Pobiegłem w kierunku znanego mi już bloku. Już miałem wejść do środka, kiedy zauważyłem jakiegoś mężczyznę za drzwiami. Było za późno na ukrycie się. Zauważył mnie. Mężczyzna przez chwilę stał skamieniały, patrząc mi prosto w oczy. Nagle na jego twarzy pojawiło się przerażenie. Zrobił szybki zwrot i krzycząc, zaczął uciekać po schodach. Nie mogłem mu na to pozwolić. Przepłynąłem przez zamek od drzwi i w jednej chwili dopadłem świadka. Próbował się wyrwać, ale skrępowałem całe jego ciało. Zasłoniłem mu usta, żeby nie robił zbędnego hałasu. Odwróciłem go twarzą w swoją stronę. Po jego policzkach spływały strumykami łzy. W piwnych oczach było widoczne błaganie o litość. Pokręciłem znacząco głową i chwyciłem go drugą ręką za głowę. Oderwałem ją szarpnięciem od reszty ciała i w mgnieniu oka wessałem całą krew, aby nie pozostawić po sobie śladów. Czułem się zadowolony, ale to nie była jednak krew, której potrzebowałem. Otworzyłem drzwi. Pozbawione już krwi ciało zgniotłem kilka razy, słysząc zadowalający dźwięk łamanych kości. Wyrzuciłem je beztrosko do pobliskiego kosza na śmieci.

Wróciłem do bloku i wbiegłem na czwarte piętro. Po raz kolejny wślizgnąłem się do mieszkania bruneta. Miałem już go zabić, gdy ponownie złapało mnie dziwne uczucie. Zacząłem sobie wszystko przypominać…

***

Obudziłem się zlany potem. Spojrzałem przerażony przed siebie. Mroczna postać znów znajdowała się w moim pokoju. Wyślizgnęła się przez okno jak poprzednim razem. Nie byłem w stanie nawet się podnieść. Leżałem i płakałem. Jedna rzecz mnie pocieszała: to, że stwór nie atakował mnie, kiedy już nie znajdowałem się w jego ciele.

Nie mogłem sobie wybaczyć tego, że nie otrząsnąłem się wcześniej. Zabiłem swojego sąsiada… Byłem pewien, że to nie jest moja wina. Ale to nie zmieniało niczego. Nadal leżałem załamany, trzęsąc się ze strachu. Wiedziałem, że To już mnie nie opuści.

Przeleżałem całą noc, starając się tylko nie zasnąć ponownie. Rano zadzwoniłem do szefa i poprosiłem go o tydzień urlopu. Zgodził się bez dociekliwych pytań. Powiedział, żebym tylko na siebie uważał.

Siedziałem w domu i nie miałem pojęcia, co z sobą począć. Nie mogłem nikomu powiedzieć o tym, co się dzieje. Miałem pewność, że nikt mi i tak nie uwierzy, a każdy dodatkowo weźmie mnie za jakiegoś psychola.

Moje przemyślenia przerwał sygnał policyjny. Wyjrzałem przez okno. Miejsce, w którym stał kosz, było już oddzielone taśmą. Znowu zalały mnie łzy. Położyłem się i dałem opaść metalowym kurtynom, którymi stały się moje powieki.

Obudziłem się wieczorem. Od niechcenia włączyłem telewizor. Prezenterka mówiła o tajemniczym mordercy, grasującym w mieście. Opowiedziała o zmasakrowanym, pozbawionym krwi ciele, znalezionym w koszu. Stwierdzała, że nie wiadomo, kto stoi za tym okrutnym morderstwem, ponieważ osiedle, w którym znaleziono ciało jednego z jego mieszkańców, było pozbawione kamer przez prace konserwacyjne.

Wyłączyłem telewizor. Wpadłem w depresję. Usiadłem na kanapie i siedziałem tak cały czas, myśląc o tym wszystkim. W końcu nie wytrzymałem. Otworzyłem chłodzoną szafkę, w której trzymałem alkohol, i wyciągnąłem kilka pierwszych lepszych butelek. Piłem do momentu, w którym przestałem myśleć i zasnąłem na podłodze w kuchni.

Tej nocy nie wydarzyło się nic. Widocznie gdy nie funkcjonowałem normalnie, to nie mogłem także działać w ciele stwora.

Następnego dnia znowu piłem. Paulina dzwoniła do mnie i pisała zmartwiona, ale nie mogłem odebrać ani odpisać. Nie po tym, co zrobiłem. Byłem potworem, ona nie zasłużyła sobie na takie nieszczęście.

Przyszła akurat wtedy, gdy sięgałem po kolejną butelkę. Słyszała hałas. Zaczęła nerwowo wciskać dzwonek. Słyszałem jej głos, ale nie rozumiałem już ani słowa. Za dużo wypiłem. Odpuściła dopiero po jakichś dziesięciu minutach, a ja mogłem spokojnie usnąć.

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Nie mogłem się ruszać, siedziałem poobijany i sparaliżowany w kuchni.

– Proszę otworzyć! Policja!

– Adam, wiem, że tam jesteś! – zawołała Paulina.

Normalnie ucieszyłbym się, że się o mnie martwi, ale nie wtedy. Chciałem, żeby była jak najdalej ode mnie.

– Proszę cię, otwórz – zawołała błagalnie.

– Wyważamy drzwi – krzyknął jeden z policjantów.

Jedno uderzenie. Drugie. Trzecie. Czwarte. Piąte. Drzwi uległy.

Dopadła do mnie Paulina. Nie chciałem, żeby znalazła mnie w takim stanie. Siedziałem na podłodze w kuchni, patrząc ślepo w przestrzeń, a dookoła mnie porozrzucane były puste butelki.

Mimo mojego stanu, klęknęła przy mnie i przytuliła, płacząc.

– Co się z tobą stało!? – wołała, próbując przebić się do mojego umysłu.

A ja siedziałem, jak siedziałem. Nie odwzajemniłem nawet uścisku. Tyko nadal patrzyłem pustymi oczyma.

Nie pamiętam dokładnie kolejnych zdarzeń. Policjanci wyprowadzili mnie i wsadzili do samochodu. Później znalazłem się w szpitalu. Paulina przyjechała za policją i cały czas przy mnie czuwała. A ja nadal patrzyłem się w przestrzeń, starając się tylko nie zasnąć.

Po jakimś czasie uznałem, że to koniec. Wiedziałem, że niedługo zasnę, a tym razem nie uda mi się otrząsnąć.

Spojrzałem na Paulinę. Poprosiłem ją, żeby pojechała do mojego mieszkania po laptopa. Dziewczyna była uradowana tym, że zacząłem znowu mówić. Była gotowa zrobić wszystko, żebym jak najszybciej wrócił do normalnego stanu. Gdyby tylko wiedziała, że tak się nie stanie…

Wróciła po jakiejś godzinie. Poprosiłem ją o trochę samotności. Zgodziła się.

Uruchomiłem Worda, żeby spisać całą historię i ostrzec innych nim opuszczę ten świat. Ja już się nie otrząsnę. Nie wiem, co się stanie ze stworem po mojej śmierci. Może dopadnie kogoś innego. Mam nadzieję, że ten tekst dotrze do tej ewentualnej, następnej osoby i będzie ona dzięki temu wiedziała, jak sobie z tym poradzić. Poproszę tylko Paulinę o to, żeby pojechała do domu. Nie chcę, żeby przeze mnie zginęła. Zrobię to i poddam się. Nie wytrzymam ani chwili dłużej.

Żegnajcie. Żegnaj ukochana.

Część druga: http://straszne-historie.pl/story/9487

Zapraszam wszystkich do komentowania, lajkowania i do polubienia mojej strony na facebooku, gdzie pojawiają się aktualności na temat mojej twórczości.

https://www.facebook.com/mrocznywilk.autor

Nie zajmuje to wiele czasu, ale cieszy i zachęca do dalszego działania. ;)

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Jedna poprawka, najpierw potwór wchodzi drzwiami, a potem informacja, że wszedł oknem jak poprzednio
Odpowiedz
dobre, nawet bardzo dobre tylko koncowka w sumie nie ma zakonczenia
Odpowiedz
Świetna historia.Tak jak większość "strasznych historii" nie rusza mnie,ale i tak jest świetna i strasznie wciągająca.
Odpowiedz
Genialne! Naprawdę. A wiedz, że mało past mi się podoba:)
Odpowiedz
Historia sama w sobie jest dobra. Masz naprawdę dużą wyobraźnię - co się przydaje. Lecz spodziewałam się czegoś więcej. Gdyby było bardziej rozpisane, byłoby wręcz idealnie. Na razie jest ode mnie ocena 9/10. :)
Odpowiedz
Jeju jak Ty na to wpadasz :d Albo masz dobre inspiracje albo niesamowitą wyobraźnię. Jak zawsze jestem pod wrażeniem :)
Odpowiedz
Jeju jak Ty na to wpadasz :d Albo masz dobre inspiracje albo niesamowitą wyobraźnię. Jak zawsze jestem pod wrażeniem :)
Odpowiedz
CO SIĘ STAŁO Z TĄ GŁOWĄ DO DIABŁA?!
Odpowiedz
Bartłomiej Krawczyk Sąsiada, tą co urwał.
Odpowiedz
Ta postać bankiera mi kogoś przypomina ;p Nie przepadam za takimi stronami i historyjkami ale czytając Twoje opowieści chyba zmienię zdanie na ten temat! Dajesz radę młody :)Pozdrawiam
Odpowiedz
więcej takich historii !
Odpowiedz
no nie doczytałem do końca, za bardzo mnie zmęczyło "zrobiłem to zrobiłem tamto potem zrobiłem to..." najchętniej to bym wyrzucił wszystko od połowy i streścił zakończenie. Zapowiadało sie ciekawie, niestety, moim zdaniem i według mojego gustu forma pozostawia wiele do życzenia. Pozdrawiam
Odpowiedz
Szczerze, nie podoba mi się. Bez wyjaśnienia, bez strasznych akcji, bez porządnej końcówki.
Odpowiedz
lepszego nie znam! coś...niesamowitego!
Odpowiedz
O kurcze to było to czego szukałam...Masz zarombistą wyobraźnie!!
Odpowiedz
Kocham Twój spaczony od chorych pomysłów umysł :D
Odpowiedz
Nic dodać nic ująć.Zarombiste
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje