Historia

Ukochany synek

ninka 5 9 lat temu 10 436 odsłon Czas czytania: ~7 minut

Karolina była dwudziestoletnią dziewczyną. Jej ojciec zmarł w wyniku nieszczęśliwego wypadku, kiedy była mała. Pracował w rzeźni, popychali się z kolegami dla zabawy, a on wpadł do ogromnej maszyny do mielenia odpadów mięsnych. Kości, chrzęści - maszyna była zaprojektowana, by zmiażdżyć wszystko. Jej matka była głęboko wierzącą kobietą i wychowywała swoją jedyną córkę na dobrą katoliczkę. Karolina poddała się temu procederowi. Obie kobiety mieszkały w niewielkiej wiosce w województwie małopolskim. Dziewczyna nigdy nie sprawiała kłopotów wychowawczych, zawsze wracała do domu o czasie, pomagała zmęczonej życiem matce, a mężczyźni... Cóż. Mogliby w ogóle nie istnieć. Czekała na tego jedynego, który szanowałby jej decyzję o współżyciu dopiero po ślubie.

Jak każdego wieczora, Karolina powiedziała matce dobranoc. Była już bardzo zmęczona. Po powrocie z uczelni pomagała matce w przygotowywaniu konfitur i innych przetworów. Zbliżał się koniec lata, a zebrane w sadzie owoce i warzywa trzeba było przechować. Wzięła szybki prysznic i stanęła przed lustrem. Była przeciętna. Jedyne, co ją wyróżniało spośród tłumu, to złociste blond włosy oraz intensywnie niebieski kolor oczu. Była bardzo szczupła, nie miała tych kobiecych krągłości, które cechowały inne dziewczęta z wioski. Założyła luźną piżamę i zgasiwszy światło, po omacku trafiła do łóżka. Zasnęła momentalnie, nie zastanawiając się nad niczym przed snem.

Rzadko miewała jakiekolwiek sny. Zawsze była zbyt zmęczona, by jej umysł zajmował się jeszcze pracą w nocy. Jednak tego wieczoru postanowił się zbuntować.

-Nie! - krzyczała. Doskonale wiedziała, że to sen, w końcu demony nie istnieją na Ziemi. Ale ten koszmar był taki realistyczny. Czuła obrzydliwy fetor, który kojarzyła ze smrodem samej Śmierci. Nie widziała jego twarzy, przez gigantyczny, ciemny kaptur. Zdawał się w ogóle jej nie mieć. Przygniótł ją całym ciężarem do łóżka, aż straciła oddech. Nie mogła już krzyczeć, nie mogła pozwolić, aby cenny tlen opuścił jej płuca. Spodziewała się śmierci. Zamiast niej, poczuła niewyobrażalny ból, jakby ktoś torturował jej kobiecość średniowiecznym narzędziem. Powietrze zniknęło z jej płuc, napędzając struny głosowe, rozdzierając atmosferę nieziemskim wrzaskiem. Nagle nastała ciemność.

Kiedy obudziła się rankiem, nie czuła bólu. Pobolewał ją lekko brzuch, jednak był to ból drugiego dnia miesiączki. Postanowiła zignorować koszmar, który jej się przyśnił.

Kilka miesięcy później Karolina gnała zaniepokojona wiejską drogą. Był ciemny, jesienny wieczór, deszcze przecinał powietrze grubymi kroplami, a wiatr jedynie potęgował jego moc i uczucie chłodu. Czuła, że coś było nie tak, nie czuła się ostatnio zbyt dobrze. Dotarła zdyszana na plebanię. Chciała skonsultować swoje obawy z kompetentną osobą, a proboszcz jej parafii zdawał się być najlepszym wyborem. Ganek, do którego się zbliżała, emanował ciepłym światłem starej żarówki. Po kilkunastu sekundach zapukała do drzwi. Stała pod drobnym daszkiem, ociekając deszczówką i trzęsąc się z zimna.

-Tak? O mój Boże, jesteś cała przemoczona Karolino! Wejdź, drogie dziecko, ogrzej się. - proboszcz zaprosił ją do środka i od razu podał koc oraz gorącą herbatę ze szklanego dzbana stojącego na kuchennym blacie. Podziękowała grzecznie.

-Proszę księdza... Proszę wybaczyć wieczorne najście - powiedziała zawstydzona. - Jednak mam pewien kłopot, a ksiądz zdaje się być jedyną osobą, która może mi pomóc... Chciałabym porozmawiać o tym spokojnie, tak, żeby nikt o tym nie wiedział.

-Oczywiście, to moja praca. - odparł proboszcz zaniepokojony. - Nie ma tu nikogo prócz mnie. Co cię dręczy, Karolino?

-Jest mi głupio o tym mówić. Może zacznę od sedna sprawy... Od dwóch miesięcy nie menstruowałam, proszę księdza... Jest mi niedobrze, zwłaszcza porankami. Wydaje mi się, że jestem w ciąży, jednak ja nigdy... - urwała wymownie. Proboszcz skinął głową i zastanawiał się chwilę w milczeniu.

-Moje dziecko, to może być ciąża urojona. Być może po prostu tak mocno pragniesz być matką...

-Nie. - przerwała mu. - Ja naprawdę... Myślę, że jestem w ciąży... Mam wrażenie, że czuję w sobie to dziecko... Po prostu... Wiem, że ono tam jest.

-W takim razie niepokalane poczęcie? - powiedział ksiądz, jakby do siebie. - Opowiedz, dziecino, czy miałaś wcześniej jakieś sny?

-Tak... Śnił mi się koszmar... W tym śnie był demon.

-Ach! - zawołał proboszcz. - To znak od Boga! Ten sen był dla ciebie próbą! Proszę, pojedź jutro do apteki i zrób próby ciążowe. Przyjdź do mnie prędko.

-Robiłam je już. - szepnęła Karolina, przerażona. - Wszystkie wyszły pozytywnie.

-Mój Boże, to cud! Moje dziecko, dbaj o siebie, będę się modlił za ciebie.

-Dobrze. Pójdę już. Czy mógłby ksiądz wyjaśnić wszystko mojej mamie? Z pewnością mi nie uwierzy. Ja muszę już iść.

-Oczywiście. Do widzenia, Karolino.

Ponad pół roku później Karolina urodziła syna. W międzyczasie proboszcz nagłośnił całą sytuację we wsi, bardziej wierzący ludzie przychodzili do Karoliny po błogosławieństwo. Czuła się skrępowana i oszukana - w końcu miał zostawić to wszystko dla siebie. Nie miała mu jednak tego za złe. Historię z Biblii znał cały świat.

Syn Karoliny był... Dziwny. Nie miał normalnej twarzy. Jego oczy miały ciemne tęczówki, co nadawało im pustki, jak oczy lalki. Owszem, był ładnym chłopcem, jednak od dzieciństwa jego twarz nie przejawiała żadnych emocji. Początkowe uwielbienie ze strony mieszkańców wioski i księdza zmieniło się w obrzydzenie na widok pustej twarzyczki malca. Miał na imię Łukasz. Karolina wyprowadziła się do dużego miasta. Żyła wraz z synem w niewielkim, jednopokojowym mieszkanku, ledwie wiążąc koniec z końcem. Matka odwróciła się od niej, a Karolina coraz mocniej wierzyła, że jej syn jest dzieckiem demona, który zjawił się wtedy w jej śnie. Kochała go jednak. Chłopiec był niezwykle grzeczny, nie sprawiał Karolinie kłopotów. Z biegiem czasu na jego twarzy zaczynały się pojawiać ślady jego odczuć, jednak było to głównie zasmucenie lub złość. Rzadko kiedy się odzywał, co było dużą przeszkodą w jego kontaktach z rówieśnikami.

Zbliżały się siódme urodziny Łukasza. Karolina chciała spędzić je z nim w samotności. Wieczór przed urodzinami zabrała się za pieczenie tortu. Wstawiła biszkopt do piekarnika i odwróciła się do synka, siedzącego sztywno na starym krześle kuchennym. Jego chude nogi zwisały bezwładnie z siedzenia. Uśmiechnęła się do Łukasza.

-Co będziemy jutro robić, mamo? - spytał chłopiec.

-Zaplanowałam wspaniały dzień. Wzięłam wolne w pracy, żeby móc spędzić cały dzień z tobą. - powiedziała z szerokim uśmiechem. Ujrzała na twarzy chłopca cień zadowolenia. Pochyliła się, by poczochrać pieszczotliwie jego ciemną czuprynkę i zobaczyła kątem oka jakąś postać za oknem. Odwróciła głowę, jednak nic tam nie było. "Pewnie mi się zdawało", pomyślała.

Rankiem obudziła synka, śpiewając mu "sto lat", z tortem w ręce. Beznamiętnie zdmuchnął świeczki.

-O czym pomyślałeś, skarbie? - spytała Karolina.

-Że chciałbym poznać tatę... Wiem, że go mam. Nie wiem gdzie. - powiedział cicho Łukasz, oczekując zganienia. Karolina oniemiała.

-Synku, ale...

-Każdy ma tatę. - powiedział i zasmucił się.

-Wiem, Łukaszku. Przepraszam. Ja po prostu nie wiem, jak mogę go odnaleźć... - mówiła pochylając głowę. Na szczęście synek sięgnął po prezent i nie drążył już dłużej tematu. Kobieta w duchu odetchnęła z ulgą.

"Przyjdzie do ciebie" - usłyszała niski, chrapliwy głos. Rozejrzała się. Nikogo wokół nie było. Potrząsnęła głową, jakby chciała wyrzucić ten głos z pamięci.

Zabrała synka do parku wodnego, na lody i do kina. Po całym dniu zabawy chłopiec zasnął od razu, ledwie przyłożył głowę do poduszki. Karolina usiadła na krześle i zaczęła się zastanawiać nad przesłyszeniami. Zdarzało jej się to już od jakiegoś czasu, jednak dziś rano...miała wrażenie, jakby ktoś dosłownie wyszeptał jej tamte słowa do ucha. Wzdrygnęła się na samo wspomnienie. Kto to mógł być? Nikogo nie było w mieszkaniu. Siedziała przy stole w kuchni i rozmyślała. Głos nagle powrócił. "Idę.", powiedział jedno, krótkie słowo. Zignorowała to.

-Tato? - usłyszała zza ściany cichy, zaskoczony głos synka.

-Chodź ze mną - powiedział męski głos -ten sam, który prześladował ją od jakiegoś czasu. Zerwała się z krzesła i pobiegła do pokoju. W jej nozdrza wdarł się okropny smród – przywołał wspomnienie snu sprzed prawie ośmiu lat.

Nad łóżkiem jej syna pochylała się jakaś postać. Czarny płaszcz sprawił, że Karolina zadrżała. Cofnęła się do tyłu o krok. Podłoga skrzypnęła, zdradzając jej obecność. Postać gwałtownie odwróciła się, zrzucając kaptur z głowy.

Był to wysoki, przystojny mężczyzna. Był niezwykle podobny do jej małego synka - te same rysy twarzy, ta sama pustka. Łukaszek wykorzystał chwilę jego nieuwagi i rzucił się w jej stronę, po czym przytulił się do jej nogi. Na jego drobnej twarzyczce widać było przerażenie.

-Odsuń się, synu. - powiedział demon, podchodząc o krok. - Zabiję tą nędzną kreaturę i dam ci nowe, lepsze życie. - warknął z odrazą, rozglądając się po brzydkim pokoju.

-Nie jesteś moim ojcem! - krzyknął chłopiec, prostując się, a mężczyzna cofnął się, jakby trafiła go fala uderzeniowa jakiejś nieznanej Karolinie mocy. - Zostaw nas w spokoju! Zostaw moją mamę!

-Jesteś dobry... - warknął z niemiłym zaskoczeniem w głosie demon. Zamknął na chwilę oczy. Gdy je otworzył, Karolina przeraziła się. Patrząc w nie, widziała całe zło świata, cały ból...

Piekło. Inferno. A później tylko ciemność...

Tej samej nocy policja odnalazła w drobnym mieszkaniu dwa ciała, należące do chłopca w wieku siedmiu lat i jego matkę. Obie twarze zastygły w wyrazie przerażenia, a długotrwałe analizy nie wykazały przyczyn zgonu.

Autorka: Szatanka

Edycja: Ninka

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Ten kawałek ,,Piekło. Inferno(..)" inferno to po Włosku piekło xD
Odpowiedz
Świetne � Początek trochę mnie wkur****, ale gdy doszłam do fragmentu rozmowy z księdzem, wszystko zaczęło układać mi się w całość �
Odpowiedz
Ostatni wątek śmierci z przerażeniem na twarzach i bez żadnych uszkodzeń, prawdopodobnie jak w Harrym Potterze, kiedy nastolatek zabił rodziców zaklęciem "Avada Kedavra" Mimo wszystko historyjka całkiem spoczko
Odpowiedz
Ale głupie dziecko. Ja bym zapierdalał w podskokach do takiego tatusia XD
Odpowiedz
Rewelacja <3
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje