Historia

Włochate coś

scarykiller 1 9 lat temu 911 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

Ze wschodniej części woj. świętokrzyskiego otrzymałem jakiś czas temu relację o bliskim spotkaniu z dziwną owłosioną istotą, czego świadkiem był pan K. Zdarzenie miało miejsce kilka lat temu.

"Stałem się świadkiem ucieczki humanoidalnej postaci - twierdził. - Było ze mną sześć osób. Dwie mocno to przeżyły, ponieważ postać ta uciekła przed nami, będąc dosłownie metr od nas. Dźwięki, jakie wydawała, podobne były do ludzkiego chrapania. Była to postać cicha, dwunożna, o długim, ok. dziesięciocentymetrowym owłosieniu, wzroście ok. 150 cm, z normalną ludzką budową, bez widocznej twarzy. Pisząc ‘cicha’ mam na myśli postawę tej postaci, która chyba nas się bała, nie szukała kontaktu, a wręcz go unikała…".

Czytając podobne doniesienia Arkadiusz Miazga - znany ufolog, dodaje, że wielu badaczy, także starszej generacji, z którymi miał okazję współpracować, posiadało w swoich archiwach zgłoszenia o incydentach tak dziwnych, że wstrzymywali się z ich publikacją, obawiając się, że nikt nie da im wiary. On sam również otrzymał kilka podobnych relacji od ludzi, którzy nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli.

Oto, co przekazał pewien mieszkaniec Podkarpacia:

"Zdarzyło się to najprawdopodobniej we wsi Komorów lub Huta Komorowska, w maju bądź czerwcu 1991 r., niedaleko Nowej Dęby, gdzie wtedy mieszkałem. Uczęszczałem do trzeciej klasy szkoły podstawowej. To była wycieczka klasowa, dwudniowa. Mieszkaliśmy na terenie należącym do straży pożarnej. Nocleg mieliśmy w murowanej dużej remizie.

Na tym terenie było sporo drzew i krzaków. Pośrodku była zadaszona ‘weranda’ rozmiarów szkolnej sali gimnastycznej oraz studnia. Cały teren był ogrodzony. Pierwszego dnia rozpaliliśmy pod okiem nauczycieli ognisko. W godzinach popołudniowych nadeszła jednak mocna ulewa. Wszystkie dzieciaki, łącznie ze mną, schowały się do murowanej remizy i z wielką niecierpliwością wyglądaliśmy, kiedy ulewa przejdzie.

Gdy ta zmieniła się w lekko kapiący deszcz, ja i dwóch kolegów pobiegliśmy sprawdzić za krawędź budynku, czy ognisko całkiem nie zgasło. Gdy wybiegliśmy, ujrzeliśmy jakieś czarne zwierzę, mocno owłosione, przygarbione, siedzące przy ognisku. Mieliśmy wrażenie, że coś przy nim robi. Przebiegliśmy jeszcze ok. 10 metrów i wtedy to coś, siedząc bokiem, odwróciło się w naszą stronę" - wspominał mężczyzna.

Pan R. dodał, że przerazili się i wrzasnęli, w wyniku czego nauczycielki i cała czereda zwrócili uwagę na to, co dzieje się przy ognisku. Istota chwilę tam siedziała, po czym uciekła w stronę drzew.

"Chcieliśmy za tym pobiec, ale strach był większy. Bardzo dobrze pamiętam, że zwierzę miało dość duże czerwone oczy, sylwetkę przygarbioną. Gdy siedziało przypominało niedużą małpę, natomiast gdy uciekało zauważyliśmy, że było korpulentne. […] Pamiętam, że dopytywaliśmy się nauczycielek, co to mogło być, ale nie były nam w stanie odpowiedzieć" - dodał.

Jak podsumować podobne zdarzenia? W zasadzie możliwości są dwie. Pierwsza, że były to dzikie egzotyczne zwierzęta (np. małpy), które zbiegły z cyrków albo od prywatnych właścicieli. Wydaje się niemożliwe, by ludzie ci mieli do czynienia ze stworzeniami dziko żyjącymi, bo to implikuje istnienie ich populacji (a pomórniki ani włochate dziwadła nie chadzają przecież stadami).

Druga możliwość jest taka (przy założeniu, że świadkowie nie ulegli złudzeniu), że zdarzenia te miały charakter paranormalny. Innymi słowy chodzi o to, że dziwne istoty to mieszkańcy innych wymiarów lub emanacje ludzkiego umysłu - coś efemerycznego, choć wyglądającego na realne, czego nauka nie jest w stanie jeszcze wyjaśnić. Tego zdania był m.in. znany badacz zjawisk niezwykłych i autor bestsellerów, John Keel, który podążał tropem wielu potworów…

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Yeti długowłosy :)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje