Historia

Kocham cię babciu

asterius 5 9 lat temu 8 504 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

Historia ta rozpoczyna się dzień przed Bożym Narodzeniem, w domu panowało wielkie zamieszanie. Zapracowana mama gotowała właśnie tradycyjne dwanaście dań, a ja jako urodzony psotnik chodziłam za nią i podjadałam wszystko, aż do momentu, gdy zostałam wyrzucona z kuchni. Kiedy przechodziłam holem w stronę pokoju, zajrzałam ciekawsko do salonu. Kot znów przewrócił choinkę, a tata próbując ją złapać, upadł na ziemię tak jak i ona. Widok ten rozbawił mnie do tego stopnia, że mój śmiech zagłuszył dzwonienie telefonu. Na szczęście nie na tyle, aby nie usłyszała go czujna mama. Kiedy zakończyła rozmowę i przekazała nam wieści, uśmiech momentalnie zszedł mi z twarzy, tata podniósł się z podłogi i pobladł. Szybko wycofałam się z salonu tak, by nikt nie widział moich łez. Przekazana mi przez mamę wiadomość powtarzała się w mojej głowie niczym echo. „Dzwonił doktor, babcia umarła tego poranka”. W pokoju pozostałam aż do następnego dnia. Zza ściany słyszałam nadchodzących gości, a kiedy byli już wszyscy, kultura nakazywała mi wyjść i się przywitać. Ze spokojem weszłam do salonu. Panująca tam atmosfera była nie do zniesienia, mimo to postanowiłam zostać. Kiedy siedziałam już na miejscu rozejrzałam się, a gdy spostrzegłam puste miejsce należące do zmarłej babci, otarłam łzę. Ciszę panującą w pokoju wypełnił dźwięk dzwonka do drzwi. Tata wstał z miejsca i poszedł otworzyć. W progu ukazał się bezdomny, jako iż tradycja nakazuje zaprosić niespodziewanego gościa, został on wpuszczony do mieszkania. Nie minęła godzina, a przybysz zmienił smutek krążący nad świątecznym stołem w śmiech i ożywione rozmowy. Jednak mnie nie bawiło to, że jakiś brudny, obcy człowiek siedzi na krześle ukochanej babuni. Po prostu wstałam i wyszłam, aby z powrotem zamknąć się w swoich czterech ścianach. Lecz nawet tam nie mogłam liczyć na spokój. Nasz niespodziewany gość poszedł za mną, z początku się przestraszyłam, ale kiedy uklęknął przy mnie zobaczyłam w jego oczach coś znajomego. Jednak to nie wszystko, włóczęga nieoczekiwanie mnie objął, a jego uścisk był ciepły, serdeczny. Tak przytulać umiała tylko babcia, jednak przecież ona umarła. Nie chciałam w to wierzyć, lecz wtedy człowiek powiedział „Nie martw się Gosiu, zawsze jestem przy tobie” i wtedy to sobie uświadomiłam. Ten mężczyzna siedzący przy mnie, to była moja zmarła babcia. Zdziwiona spojrzałam na niego jeszcze raz i nie mogąc powstrzymać się od płaczu, zastanawiałam się jak to możliwe. Wtedy bezdomny, jakby czytając w moich myślach, powiedział „Żyję dopóki mnie pamiętasz”. Jeszcze raz na niego spojrzałam. Nie był to już ten sam, brudny mężczyzna, ale poczciwa staruszka, którą śmiało kiedyś nazywałam swoją ukochaną babcią. Chciałam aby ta chwila trwałą wiecznie, jednak wtedy ona ucałowała mnie w czoło, wstała i po prostu wyszła. Jej ostatnie słowa brzmiały „pamiętaj mnie”…

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Smutne :(
Odpowiedz
Smutne,wzruszające i słodkie :) 8/10 ponieważ to nie jest straszne zbytnio.
Odpowiedz
czegos tu brak......hmmmmm
Odpowiedz
4/10, historia mdła, ale sposób pisania masz całkiem ciekawy.
Odpowiedz
Smutne, niestraszne. Fajny sposób pisania.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje