Historia

Ptak, który uciekł
Lalka.
To było pierwsze, co pomyślała Lucy, gdy ją zobaczyła.
Idealnie gładka, mlecznobiała skóra; twarz, wyglądająca jak twór najlepszego rzeźbiarza; ciało o pięknych, nienaturalnie doskonałych proporcjach. Ale tym, co sprawiało, że dziewczynka faktycznie wyglądała jak lalka, były oczy - wielkie, ciemne i szkliste. Puste.
- Nie ma co ukrywać, panowie - powiedziała głośno Lucy, przebiegając wzrokiem po twarzach zgromadzonych w sali naukowców - odnieśliśmy sukces. Wszyscy zasługujecie na pochwałę z mojej strony.
Personel jak na komendę rozpromienił się.
- Jak testy? - zapytała Lucy.
- Wszystkie przeszła śpiewająco - poinformował ją jeden z naukowców. - To naprawdę zdolne dziecko.
- Nie dziecko - zganiła go. - Może i wygląda na zwykłą dwunastolatkę, ale nią nie jest, a wy jesteście osobami, które powinny o tym pamiętać. Jasne?
Wszyscy potwierdzili skinięciem głów.
- Proszę o opuszczenie sali.
Wszystkie osoby oprócz Lucy posłusznie wyszły. Kobieta westchnęła głośno, wpatrując się w dziewczynkę za szklaną przegrodą. Oczy małej trochę ją przerażały - Lucy wiedziała, że dziewczyna nie ma prawa jej widzieć zza grubego lustra weneckiego, ale mimo to wydawało jej się, że się w nią wpatruje. Wzdrygnęła się mimo woli.
Pomimo tego czuła ogromną radość. Po wielu latach wyczerpujących i kosztownych badań wreszcie odniosła sukces. Dziewczynka, nazwana skromnie “A”, była żywym dowodem geniuszu Lucy. Musiała być idealna. Była idealna.
- Dostanę za to Nobla, co najmniej - powiedziała Lucy do siebie, uśmiechając się. Wstała i szybkim krokiem ruszyła do wyjścia. Musiała przygotować się na następny dzień - od jutra miały zacząć się zajęcia z A. Wychodząc Lucy odniosła wrażenie, że zauważyła kątem oka, jak A śledzi ją wzrokiem.
Niemożliwe.
***
- Ptak.
Głos Lucy donośnie zabrzmiał w pomieszczeniu, a jednocześnie na ścianie pojawił się slajd - obrazek przestawiający dane zwierzę. A wpatrywała się w niego z zainteresowaniem.
- Powtórz - zażądała Lucy.
- Ptyyaak.
Kobieta była w siódmym niebie. Dziewczynka uczyła się szybko - niewiarygodnie szybko, biorąc pod uwagę fakt, że aż do tej pory nie wypowiedziała praktycznie ani jednego słowa. Teraz, po zaledwie kilku dniach, A potrafiła już nieźle mówić, a także tworzyć proste zdania.
No cóż, jaka matka, taka córka, pomyślała z zadowoleniem Lucy, patrząc się na swoją podopieczną. Nie umiała ukryć zadowolonego uśmiechu, jaki wpełzł jej na twarz.
- Ptak w klatce. Powtórz.
- Ptaak w klatce.
- Dobrze - pochwaliła ją Lucy. - Nagroda.
Kobieta wcisnęła przycisk, powodując wysunięcie się miski z obiadem dla A. Dziewczynka podeszła szybkim krokiem i zaczęła jeść.
Lucy wyłączyła mikrofon. Na dziś skończyła swoje zajęcia. Już zbierała się do wyjścia, gdy usłyszała:
- Ptak uciekł… nie A… Czemu?
To było ewidentnie pytanie skierowane do niej.
- Czemu?!
A krzyknęła; zdarzyło jej się to pierwszy raz. Lucy stała jak sparaliżowana, gdy A podeszła do szyby oddzielające je od siebie. Nic nie mówiła, tylko wpatrywała się swoimi ciemnymi, niemal czarnymi oczyma w Lucy, której nie mogła widzieć.
Ciało Lucy odmówiło posłuszeństwa. Wybiegła z pomieszczenia.
***
- Jak to nie je?
- Po prostu. Nie tyka posiłków, zostawia je, jak leżą. Co mamy zrobić, pani profesor?
Lucy przygryzła dolną wargę. Od incydentu z A minęły już trzy dni. Lucy zdecydowała, że weźmie parę dni wolnego. I nagle taka sytuacja! Chyba nawet na chwilę nie mogę zostawić tych idiotów samych, pomyślała ze złością.
- Musimy podłączyć jej kroplówkę. Nie ma mowy, żebyśmy tak po prostu pozwolili jej umrzeć.
- Ale mówiła pani, że musimy ograniczać kontakty obiektu z innymi ludźmi do minimum…
- Wolisz, żeby obiekt umarł po zaledwie paru tygodniach badań?! - wrzasnęła Lucy, a młody naukowiec skulił się, zaskoczony wybuchem swojej przełożonej. - Wykonać, ale już!
- T-tak jest - mruknął, wpatrując się w swoje buty.
Lucy westchnęła i opadła głębiej w fotelu. Upiła kolejny łyk kawy. Znów znajdowała się w pokoju do obserwacji A, ale tym razem dziewczynka wyglądała, jakby znów nie widziała nikogo poza swoim odbiciem w lustrze weneckim. Gołym okiem widać było, że znacznie schudła - przez jej cienką skórę prześwitywały żyły, a żebra wystawały żałośnie. Lucy niemal jej współczuła.
Plan zakładał, że A będzie żyć w kompletnym odizolowaniu od reszty świata, ale teraz sytuacja nie pozostawiała Lucy wyboru. Nie można było uśpić A, bo gaz by ją zabił; pozostawało tylko wysłać paru ludzi do szklanej klatki dziewczynki, by podłączyć ją do aparatury. Osoby zostały już wyznaczone, wszyscy czekali tylko na pozwolenie od Lucy.
Kobieta głośno przełknęła ślinę.
- Zaczynamy.
Drzwi od klatki A otworzyły się. Dziewczynka odwróciła głowę w kierunku ludzi.
Sekundę później Lucy pożałowała, że w ogóle pozwoliła na otwarcie pomieszczenia.
A wstała i bez wahania uderzyła mocno najbliżej stojącą osobę. Mężczyzna został rzucony o ścianę z ogromną siłą; rozległ się dźwięk łamanych kości, potem legł bez ruchu na ziemi.
Zanim reszta osób zdążyła otrząsnąć się z szoku, A chwyciła następną osobę. I po prostu rozerwała ją wpół. Wnętrzności z obrzydliwym pluśnięciem padły na podłogę.
Lucy patrzyła skamieniała, jak A dosłownie masakruje resztę personelu. Kobieta czuła, jak po jej twarzy spływa pot. Nie mogła uwierzyć w to, co widziała. Przecież to dziecko było od początku swojego życia izolowane! Nie miało prawa być w jakikolwiek sposób agresywne!
Na twarzy A pojawił się wielki uśmiech - nie taki, jaki mają psychopaci, ale zwykły, dziecięcy uśmiech. Gdy ostatnia osoba upadła, dziewczynka zaśmiała się - zwyczajnie, radośnie. I to było najbardziej przerażające. Cała ubrudzona krwią, stojąc na czyiś jelitach, śmiała się jak zwykłe, szczęśliwe dziecko na urodzinach.
Potem zwróciła twarz w stronę Lucy. Kobieta zamarła ze strachu.
A podeszła powoli do szyby oddzielające je od siebie; głośny, mlaszczący odgłos kroków odbijał się od ścian szklanej klatki, gdy A zostawiała za sobą krwawe ślady stóp. Przycisnęła swoją twarz do szyby, zostawiając na niej smugi krwi. Jej oczy, przeraźliwie wielkie i czarne, doprowadzały Lucy do szaleństwa ze strachu.
Uśmiech A poszerzył się.
Lucy oddychała szybko.
- A ucieknie… Będzie ptakiem, który uciekł.
Autor: milka121
Komentarze