Historia
Zemsta
Mam na imię Jagna. Wiem, że nic wam to nie mówi, ale wieś, gdzie mieszkam zna mnie doskonale. Niedawno obchodziłam czterdzieste urodziny. Znaleźli się na nich wszyscy, cała gawiedź co do jednego. Kto chciałby się narazić na gniew czarownicy? Brzmi jak żart, prawda? Cóż, wolę określenie „znachorka”, ale dla większości ludzi, te dwa pojęcia wiążą się w jedno. Moją rolę we wsi odziedziczyłam po babci, ona po swojej, i tak dalej Bóg wie ile pokoleń wstecz. Jestem mieszaniną psychologa, lekarki, ogrodniczki i egzorcysty. Rozmawiam z ludźmi, leczę ich, hoduje rośliny w ogródku, a jeżeli jest to konieczne odpędzam demony. Nie zamieniłabym mojego zajęcia na żadne inne, chociaż są momenty, że zaczynam wątpić we własne siły. Problemy niektórych osób mnie przerastają.
Najtrudniejsze zadanie mojego życia miało miejsce dziesięć lat temu. Pamiętam każdy detal tamtego dnia. Zaczęło się już rano. Był środek lata, więc jak zwykle chciałam podlać moje rośliny, zanim zacznie się wielki upał. Wtedy przybiegła tamta kobieta. Nie pochodziła z naszej wsi, ale towarzyszyła jej moja sąsiadka, Laura.
- Jagna! Jagna!- wołały obie- chodź tu szybko. Musisz pomóc!
Wbiegły na moje podwórko, więc niewiele myśląc ruszyłam w ich kierunku.
- Co się dzieje?
- Tylko ty możesz pomóc- mówiła Laura z trudem łapiąc powietrze- wczoraj przyjechała do nas moja kuzynka Paulina.
Wskazała na nieznajomą kobietę.
- Przywiozła córkę- ciągnęła- bawiły się z moją Kasią na podwórku. Poszły razem do lasu. Mąż był z nimi, ale wiesz jak to jest. Żwawe dzieci, to zaraz mu uciekły. Znalazły się za chwilę, ale miały ze sobą obrazek...
- Nie chciały powiedzieć czy ktoś im go dał, czy go znalazły- Paulina weszła Laurze w słowo- pani Jagno, myśmy się tym nie przejęły, ale co się w nocy działo! Jakby dom oszalał. A ten obrazek sam się znalazł na ścianie.
Pierwszy raz słyszałam o czymś takim.
Poszłam z nimi do gospodarstwa Laury. Kiedy tylko przekroczyłam próg jej domu, poczułam coś bardzo dziwnego. Było to coś w rodzaju wzmożonej siły przyciągania. Chatka wydawała się być dziwnie ciężka, a wszystkie ściany dawały uczucie przytłoczenia. Moja babcia uczyła mnie, że tak właśnie daje się odczuć zła energia.
- Gdzie jest ten obraz?- zapytałam.
- W dziecięcej sypialni.
- Dziewczynki tam spały?
- Nie, kiedy to się zaczęło przeniosłyśmy je. U nich było najgorzej.
Rozejrzałam się. Mąż Laury siedział za stołem z zamkniętymi oczami. Trząsł się i wydawać by się mogło, że cały jakby się skurczył.
- To we mnie weszło- wyszeptał- w nocy. Nie wiem jak to opisać. Krzyczała na mnie, że muszę zamordować Kasię i Laurę. Ja... przecież nie mogłem. No i ona próbowała mnie udusić.
- Wiec to była kobieta?
- Chyba tak. Nie widziałem jej, ale miała kobiecy głos. Po prostu słyszałem ja w swojej głowie. Kiedy myślałem, ze mnie zabije, zapytała mnie jak się nazywam. No to krzyknąłem moje nazwisko. I wtedy mnie puściła.
Zamyśliłam się.
- Kimkolwiek jest, nie chce was. Ale musicie być z tym jakoś powiązani, bo inaczej nic by się nie wydarzyło.
Obraz rzeczywiście wisiał na ścianie. Nie przedstawiał niczego niezwykłego, ot zwykłą polankę w lesie. Próbowałam go zdjąć. Bezskutecznie.
- Jezus Maria! Kasiu...
Krzyk dziecka przeszył dom.
Córka Laury leżała na podłodze i wydawało się, że straciła panowanie nad własnym ciałem. Jej oczy błysnęły białkami, dziewczynka miotała się we wszystkich kierunkach.
Laura usiłowała utrzymać Kasię, ale mała zrobiła się niezwykle silna.
- Pozwól mi...- odsunęłam Laurę i złapałam jej córkę za ramiona.
- Zemsta... oko za oko, ząb, za ząb- dziecko przemówiło głosem dorosłej kobiety.
- Czego chcesz?
- Zemsty. Mnie potrafił, to ją też.
- O kim ty mówisz?
Demon opuścił ciało Kasi. Jej oczy zrobiły się normalne, a dziecko popatrzyło na mnie zdezorientowane.
- Dlaczego on to zrobił?
- O kim mówisz Kasiu?
- O wujku Bartku. Pani mi pokazała.
Laura skuliła się i zaczęła szlochać.
- Co ja mam zrobić?- jęczała- Jagna ratuj nas.
- Pozwól mi porozmawiać z twoją córką.
Wzięłam Kasię za rękę i wyszłyśmy z domu. Usiadłam na trawie i gestem wskazałam, by zajęła miejsce obok.
- Kim jest wujek Bartek?
- To tatuś Uli.
- A Ula jest córką cioci Pauliny?
Pokiwała głową.
- Kochanie wróć do domu i zawołaj ciocię.
Nie chciałam tam na razie wchodzić. Nie czułam się tam bezpiecznie, ponieważ odbierałam sygnały ze świata duchów silniej niż inni ludzie.
Paulina była drobną blondynką. Dostrzegłam, że na jej szczupłym ramieniu widnieje paskudny siniak.
- Jaki jest pani mąż? Jaki to człowiek?
- No... miły i dobry, ale co to ma wspólnego z...z tym?
Potrafiłam poznać kłamstwo.
- On panią bije.
Popatrzyła na mnie zdumiona.
- Jak się... Ula musiała powiedzieć Kasi!
- To nieważne. On zrobił coś jeszcze, coś strasznego. Czy może pani po niego zadzwonić? Niech tu przyjedzie.
Bartek stawił się po dwóch godzinach. Jak typowy kat domowy był przesadnie uprzejmy.
- W czym mogę pani służyć?- zwrócił się do mnie.
- Proszę wejść ze mną do domu.
Reszta rodziny za moim poleceniem wyszła i znaleźliśmy się tam sami.
- Pana żona płacze po nocach. Ciekawe, ile czasu poświęciła dziś na maskowanie siniaków?- powiedziałam zupełnie spokojnie- ale ona to najmniejszy problem.
Twarz mężczyzny zmieniła się w momencie.
- Ty wiejska szarlatanko! Co możesz o tym wiedzieć... Kocham ją, ona jest tylko moja i musi być posłuszna!
Uniósł rękę i się zamachnął, ale niewidzialna siła przyciągnęła go do podłogi.
W mojej głowie zapanowała ciemność, lecz stopniowo zaczęła się przełamywać.
Obok mnie stała widmowo blada kobieta w widocznej ciąży.
Obserwowałyśmy niewielki pokoik. Wdawał się być zamglony. Tak właśnie objawiały m się wydarzenia z przeszłości.
Ta sama kobieta malowała coś, ale jej skóra miała zdrowszy odcień. Zręczne ruchy pędzlem, półprzymknięte powieki- oto artysta przy pracy. Stopniowo powstawał ten obrazek, który dziewczynki przyniosły z lasu.
Sceneria się zmieniła. Widziałam las. Kobieta szła szybkim krokiem. Płakała. Zaczęła biec. Bartek znalazł się przed nią.
- Znam puszczę lepiej niż ty.
- Proszę... nie! Jestem w ciąży- poznałam ten głos. Przemawiała przez Kasię.
Szlochała.
Ręce Bartka zacisnęły się na jej szyi.
- Zabił mnie. Razem z dzieckiem. Ale to nie koniec- powiedziała widmowa postać.
Nieznajomy mężczyzna wisiał na pasku od spodni.
- Mój mąż- powiedziała krótko- myślał że wyjechałam, że go zostawiłam.
- Co chcesz zrobić?- zapytałam.
- Jak zabije córkę i żonę oszaleje- uśmiechnęła się okrutnie- a później sam za sobą skończy. Zemsta będzie słodka.
- Nie! Weź jego, ale one.... nic ci...
Nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej. Znowu znalazłam się w domu Laury. Ostatnie, co pamiętam to płacz dziecka.
Ocknęłam się. Nade mną pochylało się dwóch sanitariuszy.
- Nic pani nie jest? Mocno panią uderzył?
- Nie... co się tu działo?
Mężczyzna westchnął.
- Pani sąsiadka twierdzi, że ten mężczyzna, który tu był poderżnął gardło żonie, córce, a później zabił się sam.
Usiadłam ostrożnie. Dobiegł nas taki dźwięk jakby coś spadło. Pomimo protestów sanitariuszy wstałam i zauważyłam że obrazek leży na podłodze. Podniosłam go drżącymi dłońmi.
Zauważyłam, że z tyłu ktoś nabazgrał słowa:
„Ktokolwiek zniszczy świat nasz, my zniszczymy jego”.
Komentarze