Historia

10 listopada 1895
Kartka, którą znalazłem, dała mi nadzieję, że na końcu tej drogi odnajdę życie. I odnalazłem. Cierpienie i śmierć. Odnalazłem pełen krwi zniszczony bunkier. Bunkier, którego ściany widziały masakrę rzezi. Znalazłem także informacje, wiem już, że ekspedycja była tylko przykrywką dla czegoś bardziej mrocznego. To, co się tutaj działo, nigdy nie miało ujrzeć światła dziennego. Wiem także, że zaślepieni ideą ludzie zignorowali ryzyko. Popełnili ten sam błąd, co ja kiedyś. Byłem młodym oficerem Waffen-SS. Idealistą. Człowiekiem, który mordował setki w imię wyższej idei. W imię najlepszego, najpotężniejszego narodu nadludzi. Ale wystarczył jeden błąd, jedno zdanie za dużo i trafiłem na front wschodni, gdzie wartość idei zmienia się diametralnie. W mrozach radzieckiej ziemi nie ma na to miejsca. Wyższe wartości ustępują chęci przeżycia. Zwierzęcej chęci mordu. Mordu drugiego człowieka. Tak, popełnili tan sam błąd, co niegdyś ja. Oprócz informacji zalazłem też notatnik zwykłego człowieka, który nie nosił w sercu żadnej idei. Ale za nią zginął;
,, 10 Listopada 1895
Było około godz. 22 w nocy, gdy nagle zgasły światła. Usłyszeliśmy wybuchy i krzyki dochodząca z kompleksu badań. Po chwili zawyły syreny. Zjawiło się wojsko. Nakazano nam ewakuacje naszego sektora. Korytarze były zgęstniałe od uzbrojonego wojska. Słyszeliśmy potworne wrzaski. Baliśmy się. Zabrali nas do sektora bezpieczeństwa. Do miejsca które nawet nie wiedziałem że istnieje. Był to bunkier wszechstronny i ciepły. Schron zdołał pomieścić wszystkich 53 pracowników naszego sektora i grupę uzbrojonego wojska. Ale w następnych godzinach żołnierze postanowili przynieść tu rannych. Ranni ci wyglądali … dziwnie. Twarze mieli powykręcane na boki, białka ich oczu były koloru zgniło zielonego. Mieli też silne drgawki. Wkrótce oficerowie podjęli okrutną decyzję. Mianowicie zastrzelono ich, a ich ciała spalono w prowizorycznym ognisku. Zbulwersowani, pytaliśmy się co tak właściwe się wydarzyło w kompleksie badań. Nikt nam nie odpowiedział. Rozkazano nam iść spać i niemal siłą wepchnięto nas do wspólnej sypialni. Nikt tej nocy nie zasnął."
,,11 Listopada 1895
Wczesnym rankiem podano nam śniadanie. Było ono dość skąpe, ale po minie żołnierzy widzieliśmy, że lepiej nie narzekać. O 13 zebrano nas w głównej części schronu. Oficer miał wytłumaczyć nam, co zaszło wczorajszej nocy. Z tego, co udało mi się zrozumieć, powiedział, że zbyt wysokie zużycie energii spowodowało uruchomienie się procedur bezpieczeństwa, wskutek czego zaszły niebezpieczne reakcje w zbiornikach. Doszło do wybuchu. Gdy zapytaliśmy o te dziwne wrzaski, powiedziano nam, że to krzyki rannych. My wiedzieliśmy, że to nie były ludzkie krzyki. Podejrzewam, że ta cała historia to kłamstwo."
,,16 Listopada 1895
Już sześć dni siedzimy w bunkrze. Wojsko próbowało nawiązać łączność ze stacją radiową. Jednak nie wiem, czy im się udało. Zresztą i tak by wszystko przed nami utajniono. Dobrze, że schron miał własne źródło zasilania. Podobno w reszcie ośrodka panowały grobowe ciemności. Powiedzieli nam też, że zawaliły się korytarze, dlatego wyjście stąd jest niemożliwe. Nie wierzę już im. Wczorajszej nocy słyszałem dziwne odgłosy. Jakby drapanie o ścianę bunkra. Inni też to słyszeli. Żołnierze próbują nam wmówić, że jest to nasza wyobraźnia. Ale to jest takie rzeczywiste..."
,,23 Listopada 1895
Co noc słyszymy drapanie. Jakby od zewnątrz ktoś próbował się do nas przebić. Czasem za dnia słyszymy też przeraźliwe nieludzkie krzyki. Boimy się. Żołnierze coraz częściej wychodzą. Dziś słyszeliśmy strzały i krzyki. Nikt nie wrócił żywy."
,,6 grudnia 1895
Nie wiem nawet, czy piszę dobrą datę. Straciłem już rachubę czasu. Drapanie staje się coraz częstsze. Żołnierze uspokajają nas, że nic się nie przebije przez mocne ściany bunkra. Chyba sami w to już nie wierzą. Od bezczynności zaczęliśmy już powoli wariować. By odciągnąć nas od tego, jeden wojskowy stworzył prymitywną wersję szachów. Od razu zrobiło się weselej. Na początku nawet zapomnieliśmy o tych dziwnych hałasach. Jednak po pewnym czasie gra nam się po prostu znudziła. Postanowiliśmy grać na stawkę. Wiecie ,,jest ryzyko, jest zabawa,, czy jakoś tak. Nigdy nie należałem do rozrywkowych osób. Nigdy nie umiałem grać w szachy. Toteż od razu przegrałem mój cały dobytek. Szybko wybuchły konflikty między nami. Ludzie zaczęli się naprawdę mocno sprzeczać. Jeden gracz nawet w przypływie emocji wziął nóż i zasztyletował kilku lepiej sobie radzących kolegów. Wojsko nie mogło sobie pozwolić na taką niesubordynację, więc szachy po prostu spalono."
,,10 grudnia 1895
W bunkrze pozostało jedynie 14 wojskowych. Całymi dniami próbują nawiązać łączność. Siedzą w radiostacji i próbują nadać S.O.S oraz nasze namiary. Drapanie staję się coraz głośniejsze. Jakby to coś przebiło się już przez jedną warstwę ściany."
,,24 grudnia 1895
Dziś Wigilia, ale nikt nie świętuje. Wiemy już, że drapanie w ścianę to nie nasze wymysły. Słyszymy ten dźwięk stale, niemal non stop. Oficerowie cały czas mówią nam, że nic się nie przebije, jednak na pytanie, co chce się przebić, milczą."
,,28 grudnia 1895
Jest fatalnie. Kończy się nam jedzenie, więc nasze i tak małe porcje zostały zmniejszone do jednej obiadokolacji. Zaczął się problem z zasilaczem, więc za jakiś czas będziemy mogli się pożegnać ze światłem. Do tego wszystkiego do bunkra wdał się grzyb. Odgłosy za ściany są już tak głośne, że nie słyszymy już nawet własnych myśli. Jedynym pocieszeniem jest to, że ktoś w końcu odpowiedział na nasz sygnał. Mam nadzieję, że nie jest za późno. Wojskowi się kłócą. Nie wiemy, co dalej z nami będzie."
,,31 grudnia 1895
Pękają ściany. To coś jest już blisko nas! Nawet żołnierze już nie próbują nas pocieszać. Nasi dwaj oficerowie popełnili samobójstwo. Boję się! Strasznie się boję. Wszyscy wiedzą, że jest bardzo źle. Musimy się pogodzić z tym, co nieuniknione! Ze śmiercią! Ale ja chcę żyć! Boże!"
,,2 stycznia 1896
Drapanie w ścianę i dzikie wrzaski są naprawdę bardzo głośne. Już chyba wiem, co stało się w nocy 10 listopada. Ale jest już za późno! Mam nadzieję, że znajdę w sobie odwagę, by zrobić to, co nieuniknione."
,,3 stycznia 96
Zostało przy życiu ledwie kilka osób. Wszyscy popełniają masowe samobójstwa. Kawałki ciał leżą wszędzie. Boje się."
,,4 stycznia
Wszyscy żołnierze są martwi. Chciałbym się zabić, ale skończyła się amunicja. Nie ma już prądu. Naszym jedynym źródłem światła jest lampa naftowa i małe ognisko. Palimy ciałami naszych kolegów. Od kilku dni nie ma jedzenia."
,,6 stycznia
Zjadam ciała zmarłych. Brzydzę się tym, co robię, jednak głód jest silniejszy. Zamieniamy się w zwierzęta."
,,7 stycznia
PRZEBILI SIĘ! Jest ich pełno! Zabijają. Wszystkich zabijają. Przyszedł czas na nas. Panie Boże, zmiłuj się nad nami. Mam nadzieję, że ktoś kiedyś znajdzie ten notatni....."
Komentarze