Historia

Moja historia...

blackblood666 2 9 lat temu 1 355 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Witajcie, nazywam się Marta i mam 17 lat. Jestem tu po to, aby opowiedzieć Wam moją historię. Wszystko zaczęło się rok temu. Wtedy przeżywałam dość silny stres, bo uprawiałam z moim chłopakiem pierwszy seks, w dodatku bez zabezpieczenia. Tak wiem jestem idiotką, ale proszę, nie wypominajcie mi tego. Zdaję sobie sprawę, że był to duży błąd i lekkomyślność z mojej strony. Od tego czasu miałam problemy ze snem, budziłam się późno w nocy, miałam duszności. Były też dni, kiedy płakałam. Bałam się konsekwencji... Szesnastoletnia matka? Na samą myśl o tym moje ciało zalewała fala gorąca, wolałam umrzeć. Często myślałam o przyszłości, co było gwoździem do trumny. Miałam najlepsze oceny w klasie, chciałam iść do jednego z najlepszych liceów w Warszawie, a potem na medycynę. Co jeśli zaprzepaściłam wszystkie swoje plany i marzenia? Co pomyślą znajomi, rodzina? Wszyscy będą mnie wytykać palcami, nazywać dziwką... To były moje największe obawy. Najdziwniejsze jest to, że zaczęłam wmawiać sobie nawet niektóre symptomy, które odczuwają kobiety w ciąży: mdłości, częste oddawanie moczu, senność itp. Jednak dzięki Bogu okazało się, że tym razem nie wpadłam. Codziennie nosiłam na szyi rzemyk z krzyżem celtyckim. Kupiłam go w jakimś obskurnym sklepie ezoterycznym, w podziemiach warszawskiego metra. Była do niego dołączona jeszcze jakaś kartka, która opisywała jego symbolikę, ale od razu ją wyrzuciłam i nawet nie rzuciłam na nią okiem. Na lekcji religii ksiądz nieustannie zwracał mi uwagę i prosił, żebym nie nosiła tego krzyża. Ja wtedy odpowiadałam, że to tylko element mojego stroju i nie znaczy dla mnie nic szczególnego, nie jest związany z moimi poglądami czy wiarą. Nie zwracałam uwagi na jego słowa, do czasu, gdy znalazłam dziwnym trafem w internecie listę symboli szatana. Zapaliło mi się żółte światełko w głowie, ale mimo wszystko dalej nosiłam ten krzyż. Z biegiem czasu zaczęły się u mnie napady lękowe. To było coś w rodzaju fobii. Czegoś się bałam... Sama jednak nie wiedziałam czego. Najgorsze było to, że fale lęku i stresu pojawiały się nawet na luźnych lekcjach i w mało stresujących momentach. Ach tak... Zapomniałam wspomnieć o jednej z najważniejszych kwestii. Od najmłodszych lat byłam fanką filmów grozy, wręcz ciągnęło mnie do nich, mówiąc kolokwialnie. Były one pewnego rodzaju uzależnieniem. Tak jak niektórzy uzależniają się od pornografii, tak ja od horrorów. Pamiętam, że moja mama często mówiła mi, że widzi w moich oczach coś dziwnego, nie ma w nich ciepła i radości, tylko pustka, wręcz zło. Od zawsze mam nienaturalnie duże źrenice, które zakrywają mi prawie całą tęczówkę oka (nie jestem ćpunem, gdyby komuś to przyszło do głowy). Być może to było powodem jej spostrzeżeń. Wracając do napadów lękowych, często musiałam wychodzić z lekcji, bo po prostu nie mogłam tam być. Nie wiem dlaczego. Coś mi nie pozwalało. Nawet na sprawdzianie z matmy nie mogłam się skupić nad żadnym zadaniem, bo coś zmuszało mnie to tego żebym wyszła z klasy. Nie mogłam tego znieść, zrobiłam sobie tydzień wolnego od szkoły. Uspokajała mnie tylko piosenka Barry'ego Manilow'a pt. "Mandy". Słuchałam jej w najcięższych dla mnie chwilach, gdy znów "to" czułam. Miałam nadzieję, że wszystko niedługo się skończy. Niestety to się dopiero zaczynało. W moim domu działy się dziwne rzeczy. Bardzo często wybijało korki, mój pies szczekał ok. 3 w nocy na schody, na których nikogo nie było. Raz nawet samoistnie pękła szklanka. Jednak wszystko starałam sobie jakoś racjonalnie wytłumaczyć. Do czasu. Pewnego wieczoru siedziałam z moim chłopakiem Tomkiem u mnie w pokoju i długo rozmawialiśmy. Doszliśmy do wniosku, że jestem przemęczona i odrobinę przewrażliwiona... Zaczęliśmy potem sobie z tego wszystkiego żartować. Wreszcie Tomek ze śmiechem powiedział:" Ej! Przestań straszyć moją dziewczynę, jak masz jaja to się pokaż, wtedy dostaniesz wpierdol". W tym momencie nagle sam włączył się telewizor, a na dekoderze pojawiły się jakieś dziwne znaki. Najpierw ekran był biały, potem szybko mignęła na nim ciemna smuga. Przestraszyliśmy się, oboje siedzieliśmy bez ruchu i wpatrywaliśmy się w telewizor. Nagle zgasł i wszystko wróciło do normy, ale ja w tym pokoju tego dnia nie chciałam spać. Nie przebywałam w nim dość długi czas od tego wydarzenia. Po prostu czułam, że nie jestem tam bezpieczna. Postanowiłam pójść do kościoła na wieczorną mszę. Wyspowiadałam się i porozmawiałam z księdzem. Powiedział mi, że najprawdopodobniej jestem dręczona przez złego ducha. Nie opętana, tylko dręczona, a to jest duża różnica. Pomodlił się w mojej intencji, dał mi modlitwę do Św. Michała Archanioła, którą miałam odmawiać, gdy będę tego potrzebowała, no i dał mi rozgrzeszenie i chyba tego właśnie mi było trzeba. Przestałam nosić krzyż celtycki. Zaczęłam częściej chodzić do kościoła i modlić się. Nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko ustąpiło. Nie wiem na jak długo, ale dopóki jest dobrze czuję się bezpiecznie.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

marta - jesteś piękna! kiedyś znajdziesz ten komentarz i zrobi ci się miło; twój s-m
Odpowiedz
nice
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje