Historia

Yralllik.now

Poszukiwacz dobrej creepypasty 1 9 lat temu 1 552 odsłon Czas czytania: ~1 minuta

Jestem zwykłym dzieciakiem, mam 12 lat. Moim najlepszym przyjacielem jest Larry, a przynajmniej tak było póki nie.... zginął. Pewnego dnia na przerwie Larry podszedł do mnie i polecił mi grę "Yralllik". Powiedział, że w połowie gra jest nawet trudna, ale ma 8-bitową grafikę. Odparłem, że dobra grafika jest nieważna. Wróciłem do domu wpisałem w wyszukiwarkę "Yralllik". Jedyną frazą, jaką wyszukała wyszukiwarka było "Yralllik.now". Dziwne rozszerzenie, ale był to jedyny plik tej gry. Ściągnęło mi się w około 5 minut. Trochę długo jak na 8-bitowca. Odpaliłem. Bohaterem był mały, uśmiechnięty chłopczyk. Wcisnąłem start.

Nie było żadnych wrogów ani przeszkód. Nie było też żadnej muzyki, było tylko słychać jakieś dudnienie. W grze trzeba było pokonać ducha o imienu, co dziwne, Larry! Przypadkowa zbieżność imion - pomyślałem. Po godzinie doszedłem do pokoju z bossem. Miałem go chwycić za ramię więc chwyciłem. Wtedy włączyła się cutscenka. Duch zamienił się w... Larrego! Przeżyłem szok. Co Larry tu robi? Niech no pomyślę. Przecież Yralllik od tyłu to... Kill Lary! Kill Lary Now! Mój Boże! Larry! Było za późno. Komputer się nie wyłączał.

W ręce bohatera pojawił się młotek. Przyparł Larrego do ściany wział zamach i... rozgniótł Larremu rękę! Teraz, gdy rozgniótł Larremu wszystkie kończyny, bohater śmiał się, a Larry płakał. Wziął ostatni zamach i uderzył Larrego w głowę. Na ekranie było pokazane, jak tors Larrego osuwa się na ziemię w kałuży krwi. Na ekranie było napisane "You Win!", ale ja nie czułem się jakbym wygrał, tylko jakbym zabił własnego przyjaciela. Gra znowu była na ekanie startowym, tylko że bohater miał maskę kata i mówił "Może jeszcze raz?". Ale ja nie chciałem jeszcze raz. Teraz już można było wyłączyć komputer.

Nazajutrz poszedłem do szkoły. Larrego nie było. "Przecież to tylko gra!" - pomyślałem, ale na lekcjach nie mogłem myśleć o niczym innym, jak o Larrym. Pani zauważyła i zapytała:

- Co ci się stało, Fred?

- Eh, nic, proszę pani.

- Przecież widzę, powiedz mi co cię gnębi?

- Widzi pani, nie ma Larrego.

- Jakiego Larrego?

- Przecież to mój przyjaciel!

- Ach Fred, Fred. Nie rób sobie żartów. - to było dziwne, ale jeżeli dłużej bym dyskutował, dostałbym jedynkę. Na przerwie nie kontrolowałem ruchów mojego ciała i podszedłem do Maxa. Powiedziałem mu to samo, co Larry mi tylko, że zamiast Yralllik powiedziałem Derfllik. Biedny Larry pewnie też nie kontrolował tego co mówił! Teraz jestem w domu jest godzina 20:13 i modlę się, żeby Max nie pobrał tej gry.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Było :)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje