Historia

Spotkanie

darkkomari 17 9 lat temu 7 105 odsłon Czas czytania: ~8 minut

Ciągle to pamiętam. Miałam wtedy dziewięć lat. Myślałam, że z biegiem lat o tym zapomnę. Ale nie. Musiało mi się to śnić każdej nocy.

Najpierw jest fajnie - jadę samochodem, trzymając w dłoniach komórkę i grając, a moja mama odwraca się i uśmiecha do mnie. Tata parkuje i idziemy do nowego mieszkania mojego starszego brata. Gdy mama dzwoni do drzwi, w progu ukazuje się dziewiętnastolatek w rogowych okularach, rozczochrany, z pogodnym uśmiechem. Roześmiana rzucam mu się w ramiona, a on podnosi mnie do góry. Zawsze byłam chuda, więc przyszło mu to z łatwością. Gdy zdjęłam buty, od razu udałam się wraz z rodzicami na zwiedzanie mieszkania. Zaglądałam w każdy kąt - w tamtych czasach byłam okropnie ciekawska. Rodzice poszli do kuchni, a ja zostałam jeszcze, żeby zajrzeć do szafy. W dolnej szufladzie było parę zdjęć. Zaczęłam je przeglądać. Był tam głównie mój brat z jakąś nieznajomą dziewczyną. Na wielu zdjęciach trzymali się za ręce.

Podczas tego zajęcia usłyszałam głośny brzęk tłuczonego szkła. Rzuciłam zdjęcia i pośpieszyłam do kuchni, przekonana, że to tata znowu stłukł pewną ilość talerzy (już dwa razy zdarzyło mu się to w naszym domu). Lecz gdy dotarłam na miejsce, zamarłam.

Na podłodze w kałuży krwi leżał mój brat. Okno było rozbite. Mama krzyczała i pochylała się nad nim. Tata wybiegł po telefon. Wszędzie leżały jakieś brązowe skorupy, a we włosach brata było sporo ziemi. Trochę dalej leżały stłuczone okulary.

I wtedy go zobaczyłam. Przy zakrwawionym ciele nagle znalazł się jakiś chłopiec w moim wieku. Jego skóra była biała jak papier, był przeraźliwie chudy, a twarz otaczała mu grzywa rozczochranych czarnych włosów. Miał na sobie dziwną, długą, czarną szatę. Przykucnął nad twarzą mojego brata i przytknął mu palec do ust. Mama wyglądała, jakby niczego nie zauważyła. Dalej zakrywała twarz rękami i płakała.

Z ust umarłego zaczęła się sączyć biała mgiełka, a chłopak pozwolił, żeby osiadła mu na dłoniach. Po chwili mgła uformowała się w widmową wersję mojego brata. Czarnowłosy wziął ją w ramiona i podniósł się z kolan. Wtedy zobaczyłam jego oczy.

Były jednolicie czarne i wionął z nich niesamowity chłód, który w jakiś sposób mnie przyciągał. Na chwilę zmieniły kolor - stały się niebieskie, jak oczy mojego brata. Chłopak zniknął.

Później dowiedziałam się, że brata zabiła doniczka, która znikąd wleciała przez okno i trafiła go prosto w kark, łamiąc kość i powodując natychmiastowy zgon. Policja sprawdziła mieszkanie wyżej, ale było ono niezamieszkane od kilku miesięcy. A na pogrzebie widziałam tą samą dziewczynę, która była na zdjęciach znalezionych w szafie. W kościele siedziała w drugi rzędzie i strasznie płakała.

Przez całą uroczystość i jeszcze długo po tym na przemian opłakiwałam brata i zastanawiałam się, kim był ten chłopak. Kiedy zdecydowałam się porozmawiać o tym z mamą, ta popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem i powiedziała, że nikogo nie widziała. Wkrótce wmówiłam sobie, że to musiała być bardzo realistyczna iluzja spowodowana szokiem.

Pięć lat później przekonałam się, że nie miałam racji.

Nawet po tak długim okresie czasu nie przestałam widzieć w nocy martwych niebieskich tęczówek mojego brata odbijających się w oczach czarnowłosego chłopaka. Kiedyś poszłam na imprezę urodzinową mojej przyjaciółki. Było wspaniale, aż do czasu, kiedy postanowiłam pójść do salonu po krakersy, które skończyły się w sąsiednim pokoju.

Zanim jeszcze zaczęłam szukać miski z krakersami, przez okno wychodzące na balkon zobaczyłam mojego kolegę, Chrisa. Stawiał właśnie stopę na poręczy balkonu.

Szybko podbiegłam do drzwi i walnęła pięścią w szybę, krzycząc:

- Chris, co ty wyprawiasz?!

Nie zareagował. Udało mi się otworzyć drzwi. Balkon był dość obszerny, dlatego stałam z metr od Chrisa. Podeszłam do niego i złapałam go za koszulkę, kiedy już wspiął się na poręcz.

- Co ty wypra...

Nie dokończyłam. Przez to, że złapałam go z tyłu, stracił równowagę. Z głośnym hukiem upadł na podłogę balkonu i przestał się ruszać. Z pod głowy zaczęła mu wypływać krew.

Wybiegłam z salonu wrzeszcząc "Pomocy! Niech ktoś zadzwoni po karetkę!". Pierwsza zareagowała jubilatka, która złapała za telefon, a reszta gości pośpieszyła na balkon. W domu nie było ani jednego dorosłego. Wbiegłam na balkon razem z innymi. Ktoś sprawdził puls Chrisa.

- Nie czuję go! - krzyknął. - Nie czuję pulsu!

Znowu go zobaczyłam. Pojawił się znikąd i uklęknął obok Chrisa. Bardzo urósł od naszego pierwszego spotkania i miał dłuższe włosy. Znowu nikt na niego nie spojrzał, jakby go nie widzieli. Znowu przytknął palec do ust zmarłego i podniósł się z jego widmową wersją. Byłoby tak samo, jak pięć lat temu, gdyby nie jeden mały szczegół.

Tym razem udało mi się wykrztusić pytanie skierowane do niego.

- Kim jesteś?

Chłopak drgnął i spojrzał na mnie. Poczułam, jak chłód czarnych oczu pochłania moje ciało i umysł, sprawia, że pragnę już tylko osunąć się w niebyt... razem z nim. Na jego twarzy odmalowała się zgroza. A potem zniknął.

Na posterunku okłamałam policjantów, że Chris sam stracił równowagę i przewrócił się do tyłu. Dręczyło mnie poczucie winy, ale nie chciałam skazywać rodziców na więzienie. To byłoby dla mnie zbyt bolesne. W ramach zadośćuczynienia poszłam na pogrzeb Chrisa. Mówiłam sobie w myślach, że przecież chcę dla mojej rodziny jak najlepiej. Chris na pewno nie chciałby, żeby za moje przewinienie do więzienia poszli inni ludzie.

Po pogrzebie zajęłam się rozmyślaniem nad czarnowłosym chłopakiem, który pojawiał się przy zmarłych. Kiedy zadałam mu pytanie, na pewno spojrzał się na mnie. I w jakiś sposób go spłoszyłam.

Przypomniałam sobie głębię jego oczu. W tamtej chwili czułam, że mogłabym w nich utonąć, nie bojąc się już niczego. Pozwolić się zabrać tam, skąd jest ten blady chłopak. Wieczorami, gdy zamykałam oczy już pochłaniała mnie tamta lodowata pustka. Pływając w niej, zawsze dostrzegałam gdzieś daleko jego połyskującą czarną czuprynę, słyszałam szelest jego szaty, widziałam przebłysk białej skóry. Płynęłam za nim, a on szedł dalej, nie zważając na mnie. Kiedy już miałam go zawołać, budziłam się.

Po roku każdego ranka zaczęła zżerać mnie tęsknota. Chciałam jeszcze raz ujrzeć jego oczy. Tą piękną, czarną pustkę.

Pewnego dnia sen się ziścił.

Miałam wtedy szesnaście lat. Szłam ulicą ze szkoły do domu, mamrocząc pod nosem przekleństwa na temat nauczycielki, która postawiła mi dwóję z wypracowania. Kątem oka zobaczyłam coś dziwnego. Coś śmignęło przez powietrze, a potem tuż przede mną na chodniku rozpłaszczyło się ciało sąsiada.

Wrzasnęłam, czym zwabiłam kilka osób do otworzenia okien i sprawdzenia, co się dzieje. Ja jednak nie patrzyłam na sąsiadki wybiegające z mieszkań i dzwoniące po karetkę. Patrzyłam się na bladego, czarnowłosego chłopaka, który pojawił się tuż przed ciałem.

On też mnie zauważył. Przygryzł wargi i udał, że mnie nie widzi. Znowu urósł, jego włosy sięgały już do pasa. Powoli podeszłam do niego i złapałam go za rękaw szaty. Wzdrygnął się, ale nie przerywał wyciągania białej mgiełki z trupa.

- Kim jesteś? - wyjąkałam.

Patrzył się na mnie przez chwilę. Moje marzenie się ziściło - znów tonęłam w jego oczach, czując, że mogę przetrwać wszystko, każdy kataklizm, uspokoić się z każdego szoku po widoku śmierci. Chłopak wziął głęboki oddech.

- Nie odczepisz się, co?

Miał cichy, zimny głos, który odbijał się echem w mojej głowie.

- Dopóki mi wszystkiego nie wyjaśnisz - odpowiedziałam.

Bałam się, że wyrwie rękaw z mojej dłoni i zniknie, jak zawsze. Zacisnęłam dłoń w pięść i przygryzłam wargi. Jednak on tylko się uśmiechnął. Był to zaskakująco ciepły uśmiech jak na osobę o tak zimnych oczach.

- Mam na imię Kira - powiedział niemal szeptem. - Więcej nie musisz wiedzieć.

Nie musiał wyrywać rękawa. Po prostu zniknął, a gdy rozluźniłam pięść, na mojej dłoni zostało czarne pióro.

Na miejsce przyjechała policja, ale tym razem nie dręczyły mnie wyrzuty sumienia z powodu dawnego kłamstwa. Myśl, że znam imię chłopaka zajmowała mnie całkowicie. Podczas zeznania często się jąkałam, co policjanci uznali za podejrzane, ale sąsiadki szybko oczyściły mnie z zarzutów, potwierdzając, że widziały mnie na dole przy ciele.

Po powrocie do domu późnym wieczorem szybko opowiedziałam wszystko rodzicom (oprócz chwili, kiedy znów go spotkałam) i po zapewnieniu, że nic mi nie jest i krótkim prysznicu natychmiast poszłam spać. Śnił mi się uśmiechnięty Kira.

Po pół roku znów zaczęła mnie zżerać tęsknota za nim. Co rano budziłam się i spoglądałam za okno, mając cichą nadzieję, że znów będę świadkiem czyjejś śmierci. Na próżno.

Z czasem już nie mogłam wytrzymać i zaczęłam rozmyślać, jak go spotkać. I wtedy wpadłam na świetny pomysł. Mama miała za dziesięć minut wrócić z pracy.

Usłyszałam dzwonek do drzwi i szybko przekręciłam zamek. Mama weszła do domu ze zwyczajowym "Cześć" i zaczęła ściągać buty.

- Mamo, czekaj! - zawołałam. - Nie zdejmuj butów! Chcę cię gdzieś zaprowadzić.

- A gdzie? - spytała mama.

- To tajemnica - powiedziałam. Mama westchnęła i poszła za mną po schodach.

Wyszłyśmy z domu i poszłyśmy chodnikiem na skraj ulicy, gdzie były garaże dla mieszkańców sąsiedniego bloku. Między garażami była mała wnęka. Mama opierała się chwilę przed wejściem w ciasną szczelinę, ale w końcu ją przekonałam i przecisnęłyśmy się razem. Z boku były drzwi do jednego z garaży. Poskrobałam chwilę w zamku wykałaczką, tak, żeby mama nie zauważyła i nacisnęłam klamkę. Drzwi otwarły się bez trudu, a ja pociągnęłam mamę do środka.

- I co? Co miałam tu zobaczyć? - spytała mama. - Dziecko, błagam cię, to tylko zwykły garaż.

- Przecież mówiłam, że coś zobaczysz - uśmiechnęłam się niewinnie - i dotrzymam słowa.

Sięgnęłam do kieszeni.

- Zobaczysz swojego mordercę - powiedziałam. Mama zamarła.

- Błąd - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. - Powinnaś uciekać, a nie stać.

Po czym wbiłam jej scyzoryk w pierś. Gdy upadła na podłogę, uklękłam nad nią i dźgałam, aż przestała się ruszać.

"Teraz powinien się ukazać", pomyślałam. Ale nic się nie stało. Czekałam minutę, dwie, dziesięć. Kira nie pokazał się.

Zaczęłam płakać. Zabiłam własną matkę, a mimo to on się nie pokazał! Dlaczego?

- Dlaczego?! - wrzasnęłam. Mój płacz przerodził się w śmiech.

- Ach tak. Każda śmierć, którą do tej pory widziałam, była spowodowana silnym uderzeniem w głowę.

Rzuciłam zakrwawionym scyzorykiem o ścianę. Wyszłam z garażu i poszłam do domu, zataczając się ze śmiechu. Ale ja jestem głupia!

Teraz tylko poczekać, aż tata wróci z pracy.

Wtedy on się pojawi.

Na pewno.

(Jest to moja pierwsza pasta, dlatego proszę o ocenę w komentarzu.)

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Fajnie,czekam na 2 cz :D !
Odpowiedz
Początek zapowiadał się zajebiście (pomijając doniczkę), jednak cały trud w budowaniu mrocznej otoczki wokół czarnowłosego poszedł się kochać po jego pierwszych słowach, no i zidiociała, główna bohaterka... D:
Odpowiedz
Świetna historia! Pisz dalej. I więcej o Kirze xD. Swoją drogą, jego imię przypomniało mi o pewnym zajebistym anime.
Odpowiedz
Fajne
Odpowiedz
Kira? Ktoś się pewnego anime naoglądał :) Przepraszam, ale wciąż mam banana na pysku, kiedy pomyślę o morderczej doniczce. Wybaczcie, że nie potrafię zachować powagi.
Odpowiedz
Asia Kasuki Jermak Słabo opowiadanie, strasznie naciągane i końcówka wszystko zepsuła nie dopracowana napisana jakby od niechcenia :)
Odpowiedz
A ja teraz tak szukałam tego "dźgania" i spostrzegłam, że Śmierć jest rozczochranym, czarnowłosym chłopcem noszącym ciemną, długą szatę...
Odpowiedz
Za bardzo melodramatycznie. Widać, że to początki. Błagam zwracaj uwagę na styl i gramatykę, bo wciągając kogoś płynnie w soją opowieść, wszystko możesz zniwelować i wybić z rytmu. Stwierdzenia w stylu "spojrzał się" lub "patrzyl się" są nie do przyjęcia. Poprawnie jest tylko i wyłącznie "spojrzał" i "patrzył". "Patrzył się" jest stwierdzeniem potocznym i nieco kolokwialnym, stosowanym tylko w mowie a nie piśmiennictwie. Od żadnego szanującego się pisarza/autora takiego plebejskiego hasła nie wydusisz. Poza tym nie ma takiego słowa w języku polskim jak "dżgała". Istnieją tylko dwie opcje: "drgała" lub "drżała". Poćwicz nad podstawami języka, a z czasem będzie lepiej. Tym bardziej, że widać w Twojej twórczości zapał i potencjał. Nie zaprzepaść tego przez nieznajomość fundamentalnych zasad języka polskiego. Pozdrawiam i życzę sukcesów!
Odpowiedz
Hej, istnieje chyba słowo "dźgać", nieprawdaż? Aaaaa, ślepa jestem, przeczytałam "dźgała" zamiast "dżgała", mój błąd!
Odpowiedz
Fajne,może jakiś cd.
Odpowiedz
straszene!
Odpowiedz
Mogłabyś dokończyć troche, np. Kim był ten chłopak, co dokładnie robił ze zmarłymi ale ogólnie fajne ;)
Odpowiedz
Słuchaj ;) Kocham horrory i robię troszkę w tym. Cały tekst zajebiście wciąga tylko że końcówka mogłaby być trochę bardziej zaskakująca. :) Nie jestem Ojcem tekstów więc wiesz.. ;)
Odpowiedz
ok najlepsze było jak on powiedział: nie odczepisz się, co? padłem.
Odpowiedz
Bardzo fajna pasta :) Troszke przewidywalny koniec ale mam nadzieje ze bedziesz pisac dalej :))
Odpowiedz
Dobree
Odpowiedz
Fajne...
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje