Historia

Głos ciemności

shattered_cookie 0 7 lat temu 632 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Doskonale wiem, że musi już iść, jednak po raz kolejny przyciągam go do siebie. Quentin pozwala, aby nasze usta złączyły się na moment w namiętnym pocałunku, po czym delikatnie mnie od siebie odsuwa.

- Obiecuję, że to nie potrwa długo. A nadrobimy to innym razem... W końcu mamy dla siebie kilka dni.

- Wiem, ale i tak… tak jakoś smutno - marudzę. Chłopak otula mnie ramionami i przyciska wargi do mojego czoła.

- Do zobaczenia później.

Obserwuję, jak zarzuca na ramiona torbę z gitarą i wychodzi z mieszkania, uśmiechając się do mnie półgębkiem. Słysząc trzask zamykanych drzwi wzdycham ciężko i wyciągam się na łóżku. Niby cieszę się z tego, że jego zespół nareszcie wychodzi na prostą, jednak dzisiejszej nocy wolałabym mieć go tylko dla siebie. Spoglądam na zegarek. 19:23. O dwudziestej zaczyna się próba i pewnie nieprędko się skończy. Troszkę pobędę tu zupełnie sama... W obcym mieszkaniu... Należy do brata Quentina. Uśmiecham się do siebie. Przez tydzień będzie należeć tylko do nas.

Zadowolona wyciągam z lodówki wino i nalewam sobie lampkę. Podłączam iPoda do głośników i opadam na poduszki, rozkoszując się łagodnym brzmieniem gitary. Opróżniam kieliszek z zawartości, potem kolejny... Chichoczę, kiedy uświadamiam sobie, że upijam się w samotności czerwonym winem. Do dziesiątej znika połowa butelki, a ja ukołysana rockowymi balladami zapadam w miękki sen.

Oddech. Ciężki, wilgotny, cuchnący oddech. Głodny i spragniony. Tuż przy moim uchu. Łaskocze mnie, jednak to nie ten rodzaj łaskotek, od których chce się śmiać. To nie pieszczota. To groźba.

Otwieram oczy, łapiąc gwałtownie powietrze. Rozglądam się nerwowo po pokoju.

Ciemno. Ale wiem, że nie ma tu nikogo. Cholerny sen. Musiała skończyć się playlista, gdyż w mieszkaniu panuje nieznośna cisza. Przeklinając w duchu zawroty głowy, szukam po omacku telefonu. W końcu znajduję go gdzieś pomiędzy poduszkami. Klnę cicho, gdy okrutny blask wyświetlacza razi mnie w oczy. Kilka wiadomości od Quentina,

23:36 : Dopiero wychodzimy ale juz niedlugo bede :v

0:03 : Mam nadzieje, ze u Ciebie ok wszystko ;-;

1:21 : Chyba sobie tam spisz... Ja dopiero z autobusu wysiadam, te nocne to jakis koszmar

1:34 : Jeszcze do tego jakis typ sie do mnie przypierdolil, Lazi za mna i gada cos o ciemnosci

1:45 : Nadal za mna idzie. cos wesolo podspiewuje, wiec raczej jest niegrozny, ale i tak creepy. Chce juz byc kolo Ciebie...

1:46 : Nawet wlazl za mna przez brame XDD mamy ciekawych sasiadow. wyciagaj gaz pieprzowy XD

Jestem, łagodnie rzecz ujmując, zaniepokojona. Szybko sprawdzam godzinę. Minęło sześć minut od ostatniej wiadomości. Nie wahając się ani chwili wybieram numer chłopaka. Po kilku sygnałach odrzuca połączenie. Wpatruję się przerażona w telefon i już mam dzwonić jeszcze raz, kiedy na ekranie wyświetla się powiadomienie o przychodzącej wiadomości.

Q : Minuta i jestem, nie bede gadac na korytarzu w srodku nocy...

Wzdycham z ulgą i zamykam oczy. Zaraz tu będzie. Otulam się kołdrą i kładę się na boku. Może lepiej udawać, że śpię...? Nie będzie zadowolony, jak zorientuje się, że piłam. Czasami za bardzo się o mnie martwi, ale to chyba dobrze... Nikt nigdy się o mnie nie martwił.

Z zamyślenia wyrywa mnie dźwięk otwieranych drzwi. Słyszę jak chłopak się rozpakowuje, głośno sapiąc. Musiał wchodzić po schodach. Nawet nie stara się być cicho. Krzywię się, nasłuchując hałasu jaki robi. Uśmiecham się, kiedy wchodzi do pokoju. Nie widzę go, ale wyczuwam jego ciepłą obecność. Quentin wsuwa się do łóżka i wtula się w moje włosy. Wzdycha głęboko i głaszcze mnie po talii. Czuję, jak mocno bije jego serce. Jest tak bezpiecznie.

Nagle uświadamiam sobie, że palce chłopaka wędrują ku krawędzi moich spodni. Delikatnie gładzi nagi pasek skóry między koszulką a nimi, a następnie rozpina guzik.

- Przestań, Quentin... - łapię jego rękę. Tej nocy mam ochotę się wyłącznie poprzytulać...

Chłopak wzdycha ciężko i chwilę leży w bezruchu. Następnie, dosłownie w ułamku sekundy przyciąga mnie mocno do siebie i całuje, bezceremonialne wpychając mi język do ust.

Niechętnie odwzajemniam pocałunek. Ale coś jest nie tak. On jest tak mało... Quentinowy. Czuję, jakby był obcy. Może to przez to, że wypiłam...?

- Melody... Uciekaj... - ktoś charczy. Nic nie rozumiem. Może mi się wydaje...

Quentin przytula mnie mocno i gładzi mnie po plecach.

- Ćśśś... - szepcze.

- Mel... - znów to samo. I chyba nie jest to złudzenie. Chyba, że znów chora, spaczona psychika drwi z mojego zdrowego rozsądku. Odsuwam od siebie Quentina i nasłuchuję uważnie.

Teraz tylko jęki. Dochodzą z głębi mieszkania. Zastygam w bezruchu, kiedy uświadamiam sobie, jak bardzo znajomy jest ten głos. Wszędzie bym rozpoznała głos mojego chłopaka.

Tu się dzieje coś popierdolonego.

Jęki ustają a ja przełykam nerwowo ślinę, czując jak przechodzą mnie zimne, złowrogie dreszcze.

- Quentin... Czy możemy zapalić światło? - staram się brzmieć pewnie, ale mój głos drży żałośnie.

Czuję zimną, szorstką dłoń wsuwającą się pod moją koszulkę. Ciężki oddech. Coś ostrego ślizgającego się w dół mojego brzucha.

- Nie obawiaj się ciemności...

Ton jest czuły, ale i tak wyczuwam w nim dziwny chłód. Głos jest obcy.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje