Historia

Listy z piekieł

rysiunekozawa 3 11 lat temu 1 034 odsłon Czas czytania: ~5 minut

Tego pamiętnego dnia wracałem z pracy. Była mroźna zima, a ja kompletnie na nią

nieprzygotowany. Skostniałe ręce zaczęły drętwieć, a oczy wydawały się być już za mgłą. W moim sercu narastał coraz większy niepokój, a duży kawałek szkła w kieszeni, uwierając mnie co jakiś czas przypominał o sobie. Gdybym miał możliwość cofnąłbym czas, przecież nie jestem mordercą. To tylko jakaś część mnie, nad którą nie potrafie już zapanować. Być może powinienem się leczyć, ale nie czuje wewnątrz takiej potrzeby. Czy zabójstwo szefa wielkiej firmy nie odbędzie się bez śledztwa ? Wystarczyłoby żeby nie powiedział tych kilku słów więcej, już od dawna podejrzewałem, że chce mnie zwolnić. Impuls, przypływ adrenaliny, szkło znalazło się w nim. Upadł na ziemie już martwy, a ja wybiegłem z budynku. Pogrążony w myślach zbliżałem się tak do domu. Z natury jestem ostrożnym i bardzo uważnym człowiekiem , aczkolwiek nie tym razem. Nie spostrzegłem nadjeżdżającej z lewej strony furgonetki. Blask świateł, zatrzymana praca serca..tylko tyle zapamiętałem. Jakby nie patrzeć to całkiem niezła śmierć. Można powiedzieć, że niemal błyskawiczna, nie musisz umierać miesiącami czy latami, męcząc się w hospicjach. Po prostu odchodzisz i już. Jednak niepokój powinna budzić myśl 'co dalej?. To co będzie później zależy tylko od ciebie, od tego jakie życie prowadziłeś. Byłeś blisko Boga, miałeś czyste sumienie, a może mordowałeś i kradłeś. Przykładów są tysiące, ale tylko ty wiesz jakie miałeś życie. Moje zapewniło mi miejsce w bardzo ciemnej wieczności. Każdego ranka i każdego wieczoru modle się by nikt mnie nie znalazł, bym był niezauważalny. Modlitwy w piekle? zaawansowany poziom hipokryzji narósł we mnie. Wokół ciemność przerywana palącymi się drzewami, tylko wtedy można zobaczyć coś więcej. Skały, bagna, co jakiś czas błąkające się istoty i patrole. Mianowicie patroli.. myślę, że to idealny moment by przedstawić wam jedyną panującą tutaj zasadę ''nie wydawaj dźwięków''. Najmniejszy szelest zwróci ich uwagę, wtedy zabiorą cię i twoja wieczność będzie niezwykle bolesna. Pustka będąca w sercu przepełni się bólem, adawanym przez 'coś', bo nie znam odpowiednich słów by ich opisać. Noszą wielkie maski sięgające pasa, a ich nogi przypominają ludzkie z tą różnicą, że kończą sie kopytami. Taka wiedza jest tutaj przydatna, niestety ja by ją zdobyć musiałem przez to wszystko przejść. Jako jeden z nielicznych uciekłem, wciąż mnie szukają, aczkolwiek każdej nocy się przemieszczam by ich zmylić. Z ziemskiego życia przywłaszczyłem terminy ' dzień', 'noc' tak naprawdę nie wiem u licha po co, skoro tutaj i tak zawsze panuje ciemność. Wędrując tak można znaleźć wiele rzeczy, często nie miałem pojęcia co trzymam w rękach, ale największą radość sprawiło mi znalezienie co prawda brudnego zeszytu, aczkolwiek niezapisanego w środku. Rozżarzonymi węgielkami przelewałem swoje myśli na papier wypalając w nim słowa. Zawijałem w rulonik, przewiązywałem sznurkiem wkładałem do niezniszczalnych pojemniczków rzucając na ocean ognia. Gdzieś w głębi wierzyłem, że moje listy docierają do kogoś. Ludziom wydaje się, że piekło to tylko ból i cierpienie psychiczne. Nic bardziej mylnego. Piekło to wieczna tułaczka zagubionego w nim człowieka, który czuje psychicznie oraz fizycznie. Może zwariować, zachorować czy płakać, z tą różnicą, że co by się nie działo nie ma śmierci, bo tutaj trafia się martwym. Nikt nie powiedział przecież, że martwi już nie czują. Bynajmniej nie my, martwi. Nam nie dano głosu tam na górze, ale tutaj mamy pełne pole do popisu. Pewnego dnia kiedy siedziałem tak nad oceanem, zauważyłem niezniszczalne pudełeczko. Zdziwiło mnie to, gdyż one nigdy nie wracały. Cóż musi być ten pierwszy raz pomyślałem i wyłowiłem je by znów coś poczytać. Początkowo miałem trudności z jego otwarciem,ale w końcu się udało. Co przyprawiło mnie o dreszcze to sam fakt, że nie było tam moich wypalonych kartek tylko niezwykle piękny,czysty kawałek papieru. Nerwowo wyciągnąłem go z kuferka i zacząłem czytać. Młoda kobieta pisała w nim, że znalazła ten kuferek u stóp wulkanu Asama. Była zdumiona, tak bogatym słownictwem, o które ciężko w dzisiejszych czasach i zafascynowana moimi przeżyciami wewnętrznymi. Nie bardzo wiedziała co z nim zrobić i odłożyła w to samo miejsce. Przedstawiła się jako Yaneye, była japonką mieszkającą na głównej wyspie Japonii - Honsiu. Podekscytowany złapałem za węgielek i odpowiadałem na jej wiadomość. Zrobiłem to samo co z poprzednią, rzuciłem do oceanu ognia. Niepozorne pisanie wiadomości przerodziło się z biegiem czasu w bardzo bliską znajomość. Nigdy nie pytała skąd jestem, gdzie mieszkam. Absurdalne byłoby dla zwykłego człowieka w odpowiedzi przeczytać 'piekło'. Dlatego było mi to nawet na ręke. Mijały kolejne dni, miesiące, a ja czułem, że między nami zaczyna kwitnąć uczucie. Długie godziny biłem się z myślami,a co jeśli z piekła jest jakieś wyjście? co jeśli tak jak kuferek popłynąłbym po oceanie? może w równie absurdalny sposób w jaki pojawiały się u Yaneye, pudełeczka, pojawie się i ja? Po każdym patrolu chodziłem i zbierałem materiały na tratwę, oczywiście musiały one być tak wytrzymałe jak ten, z którego zrobiony został kuferek. Nie było to łatwe zadanie, wymagało dobrego oka i jak wiadomo spostrzegawczości. Efekt końcowy był jak najbardziej na plus. Byłem niezwykle zadowolony ze swojej ciężkiej pracy. Ryzykując naprawdę wiele przytaszczyłem tratwę na brzech, pchając ją do oceanu. Był to drobny test na jej wytrzymałość. Nie widząc niczego niepokojącego wsiadłem na nią. Pierwsze minuty były dość stresujące, ale łatwo się przyzwyczaiłem do tego monotonnego kołysania. Płynąłem tak i płynąłem długi czas, nie widząc lądu, tylko ja i ocean ognia. Byłem wycieńczony, musiałem się przespać. Jednak mimo tego, że byłem tutaj sam, nie czułem się dostatecznie bezpiecznie. U licha jak można czuć się bezpiecznie w samym środku piekła. Niczego nie świadomy budząc się, po krótkiej drzemce chciałem chwycić za wiosło. Niestety go już tam nie było. Nie było również tratwy, ani ciepła bijącego spod niej. Moje najgorsze myśli ziściły się, dopadli mnie. Nie mam pojęcia ile trwała moja pozornie 'krótka' drzemka. Wiem jedynie,że tym razem moge już nie mieć tyle szczęścia, dlatego oswajam się powoli z wiecznym bólem, patrol jest bezwzględny. Jedyne co tak strasznie mnie boli to miłość wypływająca z mojego serca, z mojego brudnego, czarnego serca. Moją głową miotają myśli i poczucie winy, że Yaneye nie dostanie odpowiedzi na swoją wiadomość. Widzę twarz człowieka, któremu odbierałem życie, zupełnie bez powodu. Chyba dojrzałem tutaj psychicznie, zauważyłem to czego na ziemi nie potrafiłem dostrzec, mojej paranoi i osamotnienia. Niestety stąd mnie ma powrotu, piekło tylko przyjmuje, lecz nie oddaje. Stąd moja rada prowadźcie dobre życie.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Właśnie jak znalazł Cię patrol ? ^.^
Odpowiedz
Daje troche do myślenia, niemniej zastanawia mnie jak znalazł cie patrol
Odpowiedz
To.. wzruszające.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje