Historia
Nicolas
- No dalej, zapytaj się go!
- No nie wiem... On nie rozmawia ze wszystkimi dziewczynami...
- Z tobą na pewno chętnie porozmawia! Dalej! Idź i się nie bój!
Carol westchnęła i na nogach jak z wosku podeszła do Nicolasa.
Ach, Nicolas! Chyba najprzystojniejszy chłopak w szkole. Czarne, wąskie oczy, blada cera i matowe włosy... To wystarczy każdej spragnionej "miłości" nastolatce. Do takich właśnie dziewczyn należała Carol. Z wypiekami patrzyła na Nicolasa czytającego jakieś opasłe tomisko. Minęło trochę czasu, zanim wreszcie oderwał się od książki i spojrzał na nią beznamiętnie.
- Hm? - mruknął.
- Emm... zrobiłbyś mi makijaż?
Wbrew pozorom prośba nie była dziwna. Nicolas był biedny i dorabiał sobie w salonie kosmetycznym. Wiele uczennic prosiło go o make up, ale on nie zawsze się zgadzał. Szczęściary, które zostały przyjęte, nie mówiły nikomu, jak było i co on robił.
Chłopak uważnie przypatrzył się Carol - niewysoka, ani za gruba, ani za chuda. Uśmiechnął się delikatnie i rzekł:
- Zgoda. Przyjdź na strych szkolny jutro o 21.
- Aaa... nie dasz rady wcześniej?
- Niestety nie. Mam w piątek sprawdzian z matmy. Najpierw obowiązki, potem przyjemności.
- Ok - kiwnęła głową Carol i cała czerwona podbiegła do obserwujących ich koleżanek.
- I co? Zgodził się?! - zasypały ją pytaniami.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Tak!!!
W czwartek minutę przed dziewiątą Carol weszła na strych szkoły. Jakimś cudem udało jej się prześlizgnąć między woźnymi i wmówić mamie, że jest na nocowaniu u koleżanki. Ze zdziwieniem spostrzegła, że na strychu - poza kartonami pełnymi odrapanych sprzętów szkolnych - stała stara toaletka z popękanym lustrem i podrapanym, ciężkim fotelem. Z sufitu zwisała żarówka, dająca znikome światło. W powietrzu unosił się smród... czegoś... nieświeżego? Nastolatka nigdy wcześniej nie czuuła czegoś takiego.
- Witaj, Carol - dziewczyna odwróciła się. Tuż przy drwiach stał Nicolas - ubrany w długi fartuch lekarski. Uśmiechał się szeroko.
Carol odwzajemniła nieśmiało uśmiech. Poczuła zimny dreszcz. Dlaczego? Przecież jest maj, mimo późnej pory można wyjść na dwór w samej bluzie...
- Usiądź na fotelu - poprosił Nicolas. - Przywiążę cię pasami.
- A dlaczego?
- Musisz być idealnie nieruchoma - chyba że pragniesz amatorskiego, rozmazanego makijażu.
- Och, oczywiście, że nie.
Posłusznie usiadła na twardym fotelu. Nicolas wyjął zza jakiegoś pudła pasy i przywiązał ją bardzo mocno.
- Melody - zawołał głośno - poproszę szminkę!
Nagle Carol usłyszała wysoki, przenikliwy śmiech. Chłopak, odwrócony do niej tyłem, chwycił coś w ręce. Kiedy odwrócił się w stronę dziewczyny, to okazało się, że trzyma zwłoki kota. Zwierzę miało wytrzeszczone oczy, pyszczek wykrzywiony w okropny grymas, a pazurki wysunięte. Nicolas sięgnął po nóż - który znikąd pojawił się na toaletce - i wyciął dużą dziurę w brzuchu dachowca.
Carol pisnęła.
- Cisza - syknął chłopak. Odciął kotu końcówkę ogona, po czym zamoczył ją w zupię flaków i krwi.
- Najpierw szminka - oświadczył, zbliżając ociekający krwią ogon do ust nastolatki. Dziewczyna chciała uciec - ale została przywiązana za mocno.
Poczuła w ustach smak krwi. Tego się nie spodziewała. Ciecz była słodka i słona jednoczęsnie, rozpalała ogień w brzuchu.
- Pyszna, prawda? - szeptał Nicolas. - Niestety, Melody nie znalazła gołębia... ptasia krew jest sto razy lepsza. No trudno...
Odrzucił kocie ciało w kąt strychu.
- Melody, poproszę lakier!
Carol zawyła smutna. Tak bardzo chciała znowu poczuć smak krwi! To było taakie uzależniające!
Nicolas ściskał w rękach martwe ciało niemowlęcia. Na gładkich policzkach dziecka jeszcze płynęły łezki. Nicolas ostrożnie ściągnął je za pomocą okrwawionego noża i przeniósł je na paznokcie Carol. Nastolatka poczuła uspokajający chłód.
- Jeśli chcesz kontynuować zabieg - usłyszała głos Nicolasa - zabij Melody.
Carol otworzyła oczy i ujrzała wychudzoną dziewczynę z krwistoczerwonymi ustami, nastrzoszonymi włosami i długimi pazurami. Widziała ją już wcześniej. Ostatnim razem wtedy, kiedy rozmawiała z Nicolasem, prosiła go o coś...
Carol uśmiechnęła się i wbiła nożyczki do paznokci w szyję Melody.
Komentarze