Historia
Black
Pewnego wieczoru, o godzinie 21:21 postanowiłam wrócić z imprezy do domu. Chcąc sobie skrócić drogę do bloku, w którym mieszkałam, poszłam przez ciemny park. Nie było w nim nikogo.
Niespokojna, szłam przez park. Nie lubiłam nigdy takich miejsc. Szczególnie po ciemku. Oglądałam za dużo horrorów.
Minęłam właśnie jedyną latarnię w parku. Jej żarówka, migając, przygasała. W końcu zgasła, akurat, gdy spojrzałam w jej stronę. Jednak ten ułamek sekundy światła, wystarczył mi, by się przestraszyć. Zanim latarnia zgasła, zobaczyłam cień. Tuż za mną. Nie był to przezroczysty cień, raczej taki jak nieprzenikniona czerń.
Dygocąc ze strachu zaczęłam biec. W 10 centymetrowych szpilkach nie szło mi to za dobrze, ale w końcu je zrzuciłam. Tak samo jak torebkę, która wylądowała gdzieś w krzakach. Nie chciałam mieć podczas biegu czegoś, co zbytnio by mnie spowalniało przed ratunkiem.
I w momencie, gdy torebka wpadła do krzaków, rozległ się cichy, ale mrożący krew w żyłach krzyk. Nie był to ludzi, ani zwierzęcy krzyk. Takiego odgłosu nie potrafiłoby wydać żadne stworzenie. Przynajmniej takie, o którego obecności wiedzą ludzie.
Coraz bardziej przestraszona przyspieszyłam bieg. Już widziałam mój szary blok.
Gdy podbiegałam do drzwi, wszystkie latarnie na ulicy zgasły. Jak na zawołanie.
Szarpnęłam drzwiami, a gdy te się nie otworzyły, uświadomiłam sobie, że klucze zostawiłam w torebce.
Łzy strachu zaczęły wzbierać w moich oczach.
Nacisnęłam guzik domofonu, który powinien zadzwonić do mojego domu. W domu powinien być tata. Mamy nigdy nie poznałam. Znaleziono jej ciało zmasakrowane, bez krztyny krwi. I bez życia.
-Tato, to ja. Wpuść mnie, nie mam kluczy.
Po chwili usłyszałam głos taty:
-Black, wszystko okej? Czemu nie masz kluczy? Dobra, nieważne, właź.
Oddzwonił mi, a ja pędem wskoczyłam na korytarz, zatrzaskując za sobą mocno drzwi. Podeszłam do schodów. Mieszkałam na 5 piętrze, a w naszym bloku nie było windy. Nie miałam wyboru. Pędem zaczęłam wchodzić po schodach. Byłam na 4 piętrze, gdy coś mnie zatrzymało. Był to krzyk.
Dochodził z drzwi mieszkania jednego z moich przyjaciół. Chciałam mu pomóc, cokolwiek tam było,ale niestety pragnienie przetrwania za wszelką cenę wygrało. Dobiegłam do drzwi swojego mieszkania, tata mi je otworzył.
Zamykając oczy, przytuliłam się do niego. Tata zamknął za mną drzwi i mnie objął.
-Blackie, co jest?
Już chciałam odpowiedzieć i otworzyłam oczy. W mieszkaniu było ciemno. A za tatą, stał ów cień, który mnie śledził w parku.
-Tato, nie! - to były moje ostatnie słowa, zanim ciemność wzięła mnie w swoje ramiona i wzięła z tamtego świata.
Komentarze