Historia

Niezabezpieczona Sieć

sundowner 11 9 lat temu 11 050 odsłon Czas czytania: ~1 minuta

Nie mogli uwie­rzyć, kiedy usły­szeli, że mam w zasięgu otwartą sieć wi-fi, nazwaną zwy­czaj­nie “Dar­mowe Wifi”. Połą­cze­nie było nie­zbyt szyb­kie, ale to naj­mniej­szy pro­blem. Bo widzi­cie, obo­zo­wa­li­śmy mniej wię­cej w samym środku niczego, totalne zadu­pie (dokład­nie cho­dzi o lasy Tar Hol­low, gdyby czy­tał to ktoś z Ohio). Pół­cię­ża­rówkę zapar­ko­wa­li­śmy jakieś pół­tora kilo­me­tra od tego miej­sca, a stam­tąd było tylko pięt­na­ście minut drogi samo­cho­dem do wjazdu na auto­stradę. Krótko mówiąc, byli­śmy w głu­szy, z dala od wszel­kiej cywilizacji.

Kiedy już każdy z nas pospraw­dzał Face­bo­oka i odpo­wie­dział na snap­chaty, posta­no­wi­li­śmy zabić nieco czasu i zna­leźć źró­dło sygnału. Marco i Sean poszli w jedną stronę, Mike i ja w drugą. Trzy minuty póź­niej wszy­scy spo­tka­li­śmy się w miej­scu, z któ­rego ruszy­li­śmy, czyli w obo­zie. Sygnał słabł po 185 kro­kach w kie­runku, w któ­rym uda­łem się ja oraz po około 250 w drugą stronę.

Wszy­scy się zgo­dzi­li­śmy z pla­nem Seana, aby udać się teraz w trze­cią stronę, aby nakre­ślić trój­kąt na pod­sta­wie któ­rego okre­ślimy mniej wię­cej, gdzie znaj­duje się źró­dło. Marco liczył kroki, Mike pil­no­wał wskaź­nika sygnału, Sean i ja roz­glą­da­li­śmy się za czym­kol­wiek, co cho­ciażby odro­binę przy­po­mi­nało router.

Po około trzy­dzie­stu metrach Mike kazał prze­stać liczyć. Sygnał nada­wał z pełną mocą. Rozej­rza­łem się szu­ka­jąc mru­ga­ją­cych diod lub jakichś kabli, czy cze­go­kol­wiek, co by paso­wało. Marco zasu­ge­ro­wał, że to może być prze­no­śny hot­spot wifi, który zgu­bił inny obo­zo­wicz (co było mało praw­do­po­dobne, gdyż tutaj nie było zasięgu 3G). Niczego jed­nak nie znaleźliśmy.

Zre­zy­gno­wa­li­śmy z dal­szych poszu­ki­wań i zawró­ci­li­śmy do obozu. W tym samym momen­cie sygnał sieci się urwał.

Słońce powoli zacho­dziło, zbie­rała się mgła. Nieco wystra­szeni wspól­nie posta­no­wi­li­śmy spa­ko­wać wszystko i wró­cić do pic­kupa. Oka­zało się jed­nak, że ktoś nas okradł. Nasze torby i ple­caki były poroz­ry­wane, zapasy jedze­nia znik­nęły, a namioty zostały poprzewracane.

To, co natych­miast wydało się nam dziwne, to to, że zło­dzieje nie zabrali naszych lap­to­pów ani apa­ra­tów foto­gra­ficz­nych. Po bliż­szej inspek­cji wyszło, że zabrali wyłącz­nie jedze­nie i napoje. Wła­śnie to uzna­łem za naj­bar­dziej nie­po­ko­jące. Chyba nie muszę mówić, że zgar­nę­li­śmy co mogli­śmy do ple­ca­ków i pogna­li­śmy do samo­chodu. Dopiero przy aucie Mike powie­dział, ze powin­ni­śmy jesz­cze raz spraw­dzić nasze tele­fony. Sygnał wifi znów miał pełną moc. Zimny dreszcz prze­biegł po moim krę­go­słu­pie, gdy zoba­czy­łem nazwę sieci: UCIEKAJCIE, CHŁOPCY, UCIEKAJCIE

Tłu­ma­cze­nie: Sun­dow­ner

Autor: rumcake_

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

słabe
Odpowiedz
Nawet sspoko...
Odpowiedz
Chyba wiem kto ich okradł... zwierzęta... laptopy i smartphony zostały Nie tanie bo były nie jadalne
Odpowiedz
Spk ;)
Odpowiedz
Słabe nie ma dreszczu ;-;
Odpowiedz
Radość pierwszego świata z Wi-Fi :-) Sposób świetny, aż planuje kogoś tak powkręcać.
Odpowiedz
Faajne całkiem :)
Odpowiedz
Gdyby troche więcej szczegółów było to by było mega
Odpowiedz
Całkiem dobre,szkoda tylko że takie krótkie :/
Odpowiedz
Nie straszne ale ciekawe
Odpowiedz
Dobre, bardzo dobre. Wybija się z całego tego syfu co jest na głównej.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje