Historia

Przez sześć lat pracowałem w McDonaldzie. Ostatnia noc była najgorszą w moim życiu.

tłumacze straszne-historie.pl 6 9 lat temu 19 295 odsłon Czas czytania: ~7 minut

Powiem prosto z mostu – wczorajszej nocy byłem świadkiem tak chorego gówna jakiego nigdy się w życiu nie spodziewałem doświadczyć.

Ale może od początku. Powinienem się przedstawić. Mam na imię Bill i jestem dwudziestoletnim managerem w znanej restauracji szybkiej obsługi znajdującej się na wiejskich przedmieściach Sydney. Pracuję tu od mniej więcej sześciu lat, a jako manager – prawie dwa lata. To były najspokojniejsze, a nawet najnudniejsze lata. Monotonię tej pracy można opisać jednym zdaniem, wypowiadanym już jak robot: "Dzień dobry, czy mogę przyjąć zamówienie?". Samo obsługiwanie klientów doszło już u mnie do takiego stanu, że od czasu kiedy samochód podjeżdżał od okienka, w którym składa się zamówienie, do okienka odbioru - nie pamiętałem już nawet szczegółów tego, co zażyczył sobie klient.

Tak w ogóle to moje wczorajsze męki dotyczyły właśnie okienka drive-thru. Mam dopiero w planach wyjazd do Stanów dlatego trudno mi porównać jak wyglądają podjazdy dla samochodów w innych miejscach. Z tego co wiem to wszędzie jest pojedynczy pas którym samochód objeżdża budynek dookoła i mija trzy punkty: zamówienia, opłat i odbioru. U nas jest trochę inaczej – mamy dwa pasy do przyjęcia zamówienia. W zasadzie jeśli są dwie załogi jednocześnie to możemy odebrać dwa razy więcej zamówień w tym samym czasie. Jak zdążyłem zauważyć to nasz system jest bardzo kłopotliwy dla niektórych kierowców. Nawet jeśli czujniki i kamery są wykalibrowane to system ignoruje klientów z drugiego pasa i obsługuje tylko jeden z nich.

Myślę, że jasno wytłumaczyłem jak to u nas wygląda. To teraz napiszę co za koszmar przeżyłem ostatniej nocy. Jako manager zarządzam nocną zmianą w piątki i soboty. Mam na ogół jedną osobę do pracy. Nasze obowiązki obejmują wtedy obsługę klientów w okienku drive-thru od 22:00 do 5:00 rano oraz przygotowywanie jedzenia. Z doświadczenia wiem, że nocki mijają bardzo spokojnie. Nigdy dotąd nie miałem większych problemów. Ostatniej nocy było niestety inaczej.

Pierwszym co zwiastowało problem, było niezjawienie się mojego pracownika. O 22:30 oficjalnie zaczynamy zmianę. Managerowie są na ogół półgodziny wcześniej, żeby się upewnić, że wcześniejsza załoga zostawiła wszystkie stanowiska w dobrym stanie. Kiedy wybiła 23:00, a mój pracownik dalej się nie zjawił westchnąłem tylko i zacząłem do niego wydzwaniać. Bardzo liczyłem, żeby się pojawił, bałem się, że nie dam sobie rady sam ogarnąć wszystkich stanowisk. Dzwoniłem i dzwoniłem, niestety nikt nie odpowiadał. Zrezygnowany wizją długiej, pracowitej i samotnej nocy (nawet najdłuższe zmiany łatwiej znieść jak ktoś je z tobą dzieli) zacząłem kręcić się po lokalu i sprawdzać czy jest wystarczająco czysty. Nagle rozległ się dźwięk telefonu. Szybko podniosłem słuchawkę.

- William, słucham

Odczekałem kilka sekund z nadzieją, że to członek mojej załogi dzwoni z przeprosinami i obietnicą, że zaraz się zjawi. Kilka sekund ciszy i nagle… telefon całkiem padł. Sam nie wiem co się z nim stało po prostu słuchawka przestała nagle działać, a linia była głucha. Nie dało się nic z tym zrobić. Sięgnąłem po komórkę, żeby zadzwonić do głównego managera. Chciałem poinformować o nieobecnym pracowniku i zaalarmować o zepsutym telefonie. Do niego też nie mogłem się dodzwonić. Jakieś fatum ciążyło na mnie tej nocy. Już od samego początku zmiany byłem znużony. Nie dość, że miałem spędzić całą noc sam to najprawdopodobniej oskarżą mnie o zniszczenie telefonu. O 23:00 pożegnałem ostatnich klientów i zamknąłem za nimi drzwi. Nasza restauracja pracuje według tego schematu: obsługa samochodów czynna całą dobę oraz obsługa klientów wewnątrz otwarta od 5:00 do północy. Podczas zmian obłożonych przez małą liczbę pracowników manager sam decyduje o której otwiera lub zamyka wnętrze restauracji. Kolejne pięć godzin, aż do 4 nad ranem gdy przyjeżdża śniadaniowa zmiana, miałem spędzić w pojedynkę. Zdecydowanie ciekawsze byłoby wgapianie się w schnącą farbę. Na szczęście pierwsze dwie godziny minęły mi bardzo spokojnie i bezproblemowo.

Na moje szczęście pięć czy sześć samochodów było wypełnionych podpitą klientelą, która życzyła sobie jedynie desery lodowe lub mrożone jogurty. Kiedy ich obsłużyłem zdążyłem posprawdzać zapasy i zrobić raport, a nawet znalazłem chwilkę na fajkę obok zewnętrznych kubłów zbiorczych. Ledwie co zapaliłem papierosa usłyszałem przeciągły sygnał klaksonu. W słuchawkach zabrzmiało dwukrotne piknięcie sygnalizujące samochód czekający na drugim pasie. Przekląłem, miałem już serdecznie dosyć. Poleciałem szybko do środka i wyjrzałem za okno przyjęcia zamówienia z automatycznym zdaniem

- Dzień dobry czy mogę przyjąć zamów... – Przerwałem i zerknąłem na kamerę. Nie było żadnego samochodu. Ani na jednym ani na drugim pasie. Sprawdziłem czujniki, które sygnalizują pojazd znajdujący się przy okienku. Spojrzałem na wszystkie dostępne monitory – w żadnym miejscu nie widać było ani jednego samochodu.

No cóż, wzruszyłem ramionami, wyszedłem z pomieszczenia by zanotować w raporcie problemy z czujnikami i komputerem, kiedy znowu usłyszałem dwukrotne piknięcie w uchu. Tym razem miałem stuprocentową pewność. Wskoczyłem do pomieszczenia nie rozglądając się specjalnie i jednym tchem powiedziałem:

- Dobry wieczór, czy mogę przyjąć zamówienie?

Cisza. Spodziewając się kolejnego błędu oprogramowania spojrzałem na monitor. To co zobaczyłem przeraziło mnie.

Na drugim pasie, tym dalszym od budynku stała kobieta. Stała tyłem do kamery i bokiem do mikrofonu. Miała na sobie coś na kształt krótkiej białej sukienki, najprawdopodobniej dopiero co wyszła z baru znajdującego się parę ulic stąd. Niestety zgodnie z polityką firmy nie możemy na podjeździe obsługiwać ludzi nieznajdujących się w pojeździe. Zakładając, że mam do czynienia z pijaną kobietą zebrałem się w sobie i powiedziałem

- Bardzo mi przykro, nie możemy obsługiwać osób, którzy nie znajdują się pojeździe ze względów bezpieczeństwa.

Cisza. Znowu brak reakcji. Kobieta dalej stała tyłem do kamery. W tym momencie zacząłem mieć kompletnie dosyć. Brakowało mi jeszcze klientki, która za wszelką cenę chciała mnie wkurwić stojąc na pasie dla samochodów. Już zacząłem się zbierać do powtórzenia wcześniejszych słów kiedy zauważyłem, że ta dziewczyna płacze. W każdym razie tak mi się wydawało. Dalej stała tyłem do kamery, ale jej ramiona trzęsły się. A właściwie szybko poruszały w przód i w tył. Co dziwne pomimo ruchów ramion kobieta stała sztywno. Pracując tu widziałem wiele dziwnych rzeczy, które można było przypisać alkoholowi. Powtórzyłem zatem:

- Bardzo mi przykro, ale obsługujemy jedynie samochody. Nie mogę przyjąć od Pani zamówienia.

Wyłączyłem mikrofon i obserwowałem jej zachowanie. Przez dobrą chwilę nic się nie zmieniło dlatego wyszedłem z pomieszczenia stwierdzając, że najbliższe auto zmusi ją do ruszenia się z miejsca. Wtedy odkryłem jedną cechę naszego systemu nagłośnienia. Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, że niezależnie czy mój mikrofon jest włączony czy nie, zawsze słyszę to co dzieje się na zewnątrz.

Siedziałem chwilę nad raportem, zostawiałem notatki dla kierownika następnej zmiany kiedy usłyszałem trzask. Dźwięk rozrywający ciszę wystraszył mnie okropnie. Spojrzałem na monitor. Ona dalej tam była. Co gorsza teraz stała zgięta w pół z twarzą skierowaną do okienka zamówień. Kiedy zamierzałem ostatecznie ją przegonić poczułem zimy dreszcz idący wzdłuż kręgosłupa. W słuchawce usłyszałem szept.

Proste włosy kobiety zasłaniały jej pół twarzy. Brudna sukienka była cała w dziurach. Jej usta wcale się nie poruszały. Stała przed kamerą a ten szept wwiercał mi się w umysł. Mimo że był miękki, niezrozumiały to sprawiał, że chciałem uciekać z wrzaskiem.

- Proszę Pani, czy wszystko w porządku?

Szept był coraz wyraźniejszy, mogłem rozpoznać pojedyncze słowa. I to był najgorszy moment tej nocy. To nie był demoniczny pomruk czy groźby. Wtedy byłoby mi łatwiej. To był po prostu głos. Mój głos powtarzany ciągle od nowa. W różnych tonach zaczynając od małej dziewczynki na głębokim barytonie kończąc. Tak jakby właściciel nie mógł się zdecydować kim jest albo kogo chce naśladować. Powtarzał ciągle te same słowa:

- Proszę Pani, czy wszystko dobrze? Proszę Pani czy wszystko dobrze,? Proszę Pani czy wszystko dobrze…

Nic nie mogłem zrobić. Zamknąłem się w biurze. W dupie miałem czy ktoś przyjedzie po zamówienie czy nie. W dupie miałem moich pracowników. Nie miałem zamiaru wychodzić w żadnym wypadku. Był tylko jeden problem. Wcześniej, gdy obsługiwałem auta tych pijanych ludzi, byłem tak zaaferowany, że zostawiłem niezablokowane okienko. Nie pamiętam co było dalej. Wszystko co zdołałem zapamiętać to strach przez który ciężko było mi oddychać.

Następnego dnia znalazłem swoje notatki, które musiałem spisywać chyba po to żeby ktokolwiek wiedział co tu się w ogóle wydarzyło.

3:15

Usłyszałem dźwięk otwieranego okna. Monitoring nie obejmuje korytarza pomiędzy pomieszczeniem odbioru zamówień, a biurem.

3:30

Słyszę kroki. Okrutnie ciężkie, powłóczenie nogami. Dalej nie widzę jej na monitorze.

3:45

Zostało pięć minut, aż poranna załoga ma się zjawić. Kroki ustały. Jest tylko jeden powód. Biuro kierowników ma zamontowaną szybę w drzwiach. Ona tam stoi. Wiem to. Słyszę ten szept. Nie widziałem jej twarzy i nie chcę na nią patrzeć. Dlaczego ona tu jest? Proszę. Odejdź. Dlaczego mój głos? On ciągle huczy mi w głowie i nie chce przestać. Proszę, Nieprzerwanie. Ciągle i ciągle. Dobrze. Proszę Pani. Proszęprzestaćproszęprzestaćproszęprzestaćproszępaniproszęprzestaćczywszystkowporządku…

3:50

Widzę na monitoringu samochód kierownika kolejnej zmiany. Zaraz tu będą. Jak dobrze, że ten koszmar zaraz się skończy. Właśnie na nią spojrzałem. Ona tam dalej jest. Uśmiecha się.

To jest jedyne wspomnienie jakie mam od momentu zamknięcia się w biurze. Moja amnezja została przerwana w momencie kiedy śniadaniowa zmiana pojawiła się pod restauracją i zaczęła pukać do drzwi. Poza kilkoma dziwnymi spojrzeniami nikt nie zorientował się, że coś jest nie tak. Nikt nie wspominał o żadnej kobiecie, nie było po niej żadnego śladu. Co dziwne kiedy wszedłem do pomieszczenia odbioru zamówień okienko było zablokowane.

Nie mam pojęcia co i jak się stało. Nie wiem kim była ta osoba. Monitoring pokazuje jedynie zakłócenia między 3 a 4 nad ranem. Wizja wraca w momencie otwarcia drzwi przez ranną zmianę. Jest kilka ujęć kiedy kulę się w biurze, wyglądam na śmiertelnie przerażonego. Nie mogłem nikomu o tym powiedzieć – nikt by mi nie uwierzył. Wyrwałem strony z książki raportów. Nie mogę dopuścić, żeby inni wzięli mnie za wariata. Inni pracownicy myślą, że uciąłem sobie krótką drzemkę w biurze – jest to dozwolone o ile wcześniej wypełni się wszystkie swoje obowiązki.

Ale kiedy spojrzałem na grafik na przyszły tydzień przeraziłem się.

Znowu mam być sam.

Przez całą noc.

Tłumaczenie MegiSu dla Straszne-Historie.pl

Autor: Whiperoo, Reddit Nosleep

Ciąg dalszy: http://straszne-historie.pl/story/10733-Przez-szesc-lat-pracowalem-w-McDonaldzie-czesc-2

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Świetna pasta, coraz mniej tak dobrych historii jest.
Odpowiedz
Ma 20 lat i prawie od 6 pracuje w MC? - -
Odpowiedz
Była już podobna historia, tylko że o pracowniku wieży na lotnisku. Też tam było o szepcie itp. Ale historia nawet fajna ;)
Odpowiedz
Może to ta sama kobieta? Wiesz, po akcji na lotnisku mogła się zrobić głodna :D
Odpowiedz
Jedna z niewielu creepypast, które ostatnio mnie przeraziły. Jedyne co mam do zarzucenia całej opowieści to oklepany motyw ,,kobiety w białej sukience" i taki sobie sposób pisania. Po za tym jest wspaniałe.
Odpowiedz
Całkiem fajne :)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje