Historia

Zemsta

reinatha45 0 6 lat temu 1 123 odsłon Czas czytania: ~6 minut

-Tak mi przykro, Sussie- komisarz pogładził mnie po ramieniu. Nie odpowiedziałam, nawet nie zwróciłam na to uwagi. Właściwie cały świat zdawał nie kręcić się wokół mnie, a gdzieś obok. Głośny płacz mamy, grupka uspokajających ją policjantów, to, że podczas mrozu stałam tam w samym podkoszulku, wychylający się z za płotów sąsiedzi- to nic nie robiło na mnie wrażenia. Liczyło się tylko to co miałam teraz przed sobą. Mimo zimna moja twarz była gorąca, a oczy mokre. Kosmyki ufarbowanych na jasny róż włosów lepiły mi się do policzków. Jedyne czego chciałam to rozpłakać się jak małe dziecko. Zaczęłam się głowić jak do tego doszło. Co poszło nie tak?

Może od początku. Nazywam się Sussie Murchelle i mam 16 lat. Moja siostra bliźniaczka Violette odgrywa w tej historii bardzo ważną rolę. Byliśmy wszyscy szczęśliwą, normalną rodziną. Do czasu. Trzy lata temu tata umarł w wypadku, straciliśmy dom. Mama popadła w alkoholizm, przez co ja i Violette byłyśmy zdane głównie na siebie. Mimo, że byłyśmy bliźniaczkami, zawsze miałam wrażenie, że jest ode mnie starsza przynajmniej o 3 lata. To ona pomogła pogodzić mi się z tą sytuacją, a także z tym, że w nowej szkole wyzywano mnie w mojej klasie od biedy, patologii. Ona sama lubiana nie była, ale zdawała się mieć w miarę znośne relacje z rówieśnikami. Dzielnie przyjmowała zaczepki, wszystko zdawało się spływać po niej jak po kaczce. To ona zawsze dodawała mi sił. To ona była moją najlepszą przyjaciółką. To ona była dla mnie autorytetem. Ja zawsze byłam bardziej cicha, skryta, wrażliwa. Nie da się ukryć, że to ja byłam tą słabszą. Dlatego nigdy nie spodziewałam się tego co nastąpi, a szczególnie po niej.

Środek zimy. Mama jak zwykle na cały dzień wyszła chlać ze znajomymi na miasto. Violette kończyła dziś wcześniej, ja miałam 9 lekcji i jeszcze musiałam zrobić zakupy, więc wróciłam jakoś wpół do szóstej. Byłam w dość dobrym nastroju, w końcy był piątek i liczyłam na chwilę oddechu. Gdy tylko weszłam do domu usłyszałam bolesne jęki dochodzące z salonu. Uchyliłam drzwi. Na podłodze leżała mama. Skulona, przerażona. W jej oczach nie było cienia pijaństwa. To było prawdziwe, trzeźwe przerażenie. Zaniepokoiłam się.

-Mamo...-zaczęłam niepewnie.

-VIOLETTE.....GARAŻ....POLICJA-bełkotała

Zestresowana pobiegłam do garażu. To co tam zastałam...szok. Blade chude nogi Violette huśtały się w rytm uchylającej się półki. Wisiała tam na kablu. Wpatrywała się przed siebie martwym wzrokiem. Stałam tam ze łzami w oczach. Ktoś wezwał policję. Upadłam na kolana. Grube krople moich łez spadły na posadzkę. Policja zabrała mi sprzed twarzy jej ciało. Jakaś kobieta pogładziła mnie po plecach. Nawet nie pamiętam, kiedy ktoś zaprowadził mnie do pokoju. Nawet nie pamiętam, kiedy minęła noc i pierwsze promienie słońca zaczęły muskać moją mokrą od niemych łez twarz. Wtedy zaczęłam rozmyślać. Jak to się stało? Co ją do tego skłoniło? Dlaczego? Przecież była taka silna..

Wtem dotknęłam nogą czegoś, co znajdowało się pod łóżkiem. Zdziwiłam się, bo nigdy nic tam nie trzymałam. Wyjęłam to. Była to jakby taka paczuszka. Wyglądała na starą, co jeszcze bardziej mnie zdziwiło. W środu znajdował się jakiś klucz i złożona kartka. Rozłożyłam ją, a to co było na niej napisane zmroziło mi krew w żyłach.

"POKÓJ VIOLETTE. SZAFA NAPRZECIWKO ŁÓŻKA. PRZECZYTAJ DO KOŃCA"

O co, do cholery chodzi?!Pamiętam, że ta mała szafa naprzeciwko łóżka Violette zawsze była zamknięta. O co może chodzić? Co mam przeczytać? Zanim skończyłam nad tym myśleć, wzięłam klucz w rękę i ruszyłam śmiało do pokoju Violette. Tu chodzi o moją siostrę. Tu nie ma miejsca na strach. Włożyłam stary klucz do wspomnianej wcześniej szafy. Była pełna, co trochę mnie zdziwiło, zważając na to, że od lat nie była otwierana. Jednak o wiele bardziej zadziwiająca była właśnie jej zawartość. Znajdowały się tam jakieś rośliny, świece, kamienie o dziwnych barwach. Wszystko to wyglądało jak jakieś przedmioty służące do magii i zaklęć.

-Rany, siostro, w coś ty się wpakowała- jęknęłam pod nosem,

Wtedy zauważyłam leżącą na środku szafy książkę. Chociaż wielkością raczej przypominała zeszyt, pamiętnik.

-"Przeczytaj do końca"- przypomniałam sobie słowa kartki.

Otworzyłam i odwróciłam na pierwszą stronę. Dużymi literami na środku strony napisane było czymś....czy to była krew?

"WIEM ŻE TO CZYTASZ SUSSIE"

Serce podeszło mi do gardła, jednak postanowiłam czytać dalej. Nie myliłam się. To był pamiętnik.

-"Nienawidzę Kamber Ocrey i Amandy Hafsome. Chcę, żeby umarły."

Kamber i Amanda to dwie najpopulrniejsze dziewczyny w szkole. Obydwie są piękne i bardzo bogate. Ojciec Kamber ma własną, dużą firmę. Rodzice Amandy natomiast są szanowanymi prawnikami. Wiedziałam, że Violette ich nie lubi, ponoć ją zaczepiały, ale to, czego się dowiedziałam czytając zapiski mojej siostry...po prostu szok. One znęcały się nad nią fizycznie i psychicznie. Nastawiły całą klasę przeciw Violette. Ciągle ją biły, zabierały rzeczy, założyły nawet stronę na Facebooku na której ją obrażały wraz z resztą klasy. Ostatni zapisek, jaki się tam znajdował dotyczył zabicia przez Kamber Okruszka- małego pieska, którego Violette dokarmiała po szkole. Był bezdomny, a mimo to moja siostra traktowała go jak swojego własnego i najlepszego przyjaciela.

-"To już koniec dla mnie. Dłużej tego nie zniosę. Ta suka zabiła mojego przyjaciela. Wiem, że to czytasz Sussie. Mimo, że dużo to kosztuje, masz szansę mnie pomścić. Przewróć na ostatnią stronę".

Jak zahipnotyzowana wykonałam polecenie. Na odwrocie znajdowały się dwa podpunkty napisane czymś czerwonym:

1. Weź w ręce dwa kamienie- złoty i czarny.

2. Wymów słowa: "Pont laquelle Amanda Savrano"

Popatrzyłam na szafę. Wzięłam do rąk dwa kamienieo wskazanych kolorach. Nie wiedziałam, co robię i czy w ogóle chcę to robić. Czułam po prostu, że to mój święty obowiązek.

-Pont laquelle- powiedziałam półgłosem. Poczułam uderzenie gorąca, ale to mi w niczym nie przeszkodziło. Chociaż serce waliło mi szalenie.

-AMANDA SAVRANO!- wykrzyczałam z całych swoich sił. Potem nastała ciemność. Całkowita ciemność.

***

Ocknęłam się i pierwsze co zobaczyłam to opalone ręce z tysiącem bransoletek i paznokciami pomalowanymi na granatowo. Mogłam nimi poruszać, więc musiały być moje. To chyba oczywiste.

-Amanda, wszystko dobrze?- usłyszałam damski głos obok siebie.

Odwróciłam się. Przede mną siedziała ona. Kamber Ocrey. W pierwszej chwili miałam ochotę ją rozszarpać, ale coś mi przyszło do głowy. Jak ona na mnie powiedziała? Amanda? Wzięłam w rękę moje włosy i podstawiłam sobie pod oczy. Blond loki. Ja przecież mam różowe i proste. Po kilku sekundach zrozumiałam. Weszłam w ciało Amandy Hafsome- najlepszej przyjaciółki Kamber. Miałam okazję się zemścić jako ona. Siedziałyśmy na ławce.

-Tak, tak, w porządku- odparłam niepewnie. Wzruszyła ramionami. Co ja robię?! Dostałam szansę na zemstę. Nie powinnam marnować ani sekundy. Podniosłam się i szarpnęłam Kamber za sobą. Zaczęłam kierować się mojemu domu- to znaczy, domu Sussie Murchelle.

-Am, co ty robisz?!- wykrzykiwała Kamber w niebogłosy, ale ja nie zwracałam na to uwagi. W głowie miałam tylko jedno- zabić sukę.

Jakieś dwadzieścia minut później dotarłyśmy pod nasz dom.

- Am, co to za paskudna rudera?!- wykrzywiła się. Ja w tym czasie wzięłam ostry kawałek stłuczonej butelki po piwie i popchnęłam Kamber tak, że upadła na beton. Uklęknęłam nad nią i zatkałam jej usta. Na jej oczach malowało się przerażenie i zdezorientowanie, co było miodem dla mojej duszy.

-To za moją siostrę, świnio!- wycedziłam przez zęby, po czym rozprułam jej gardło kawałkiem szkła. Krztusiła się własną krwią jeszcze przez chwilę, lecz później po prostu umarła.

Patrzyłam na swoje splamione krwią dłonie. Jestem Amanda Hafsome. Drugą osobą, która też przyczyniła się do jej śmierci. Do śmierci Violette.

-Też powinnaś zdechnąć- powiedziałam sama do siebie, po czym wbiłam sobie kawałek szkła w głowę. Bardzo głęboko. Upadłam na ziemię. Bolało jak cholera, ale to tylko rana fizyczna. Taka, która pozwoliła mi zabliźnić rany na psychice. Z tą właśnie myślą odeszłam. A raczej powinnam powiedzieć- Amanda odeszła.

Ocknęłam się później. Klęczałam nad martwymi ciałami tych suk. Obok policjanci rozmawiali z mamą.

-Proszę pani, jak pani to wyjaśni? Nikt inny nie mieszka tutaj, a pani jedyna córka Violette nie żyje. Jest pani niestety naszą jedyną podejrzaną.- mówiła czarnowłosa policjantka do mamy notując coś jednocześnie.

Jak to jedyna córka? A ja?

-HEJ MAMO!- krzyknęłam w ich stronę, jednak nikt nie zwrócił uwagi. Nikt się nawet nie obejrzał.

Jestem Sussie Murchelle i mam 16 lat. Nikt mnie nie pamięta, nikt nie wie o moim istnieniu. Jestem czymś w rodzaju ducha. Ale jestem z siebie dumna. Pomściłam siostrę. Czuję ulgę. I radość.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje