Historia

Louly-budzik

musk123 1 10 lat temu 746 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

Louly

Ten dzienniczek odnaleziono w małej miejscowości na Ukrainie. Wszystko zostało przetłumaczone. Prawdopodobnie należał do 12-letniego chłopca, o imieniu Alan.

11 stycznia 2003 roku

Oto mój pierwszy wpis. Nieważne jak mam na imię. Zacząłem pisać ten dziennik, by wyrazić swoje emocje na papierze. Może zacznę od początku. To się zaczęło jakieś trzy dni temu. Był to mroźny poranek. Ja popijałem miętową herbatę i jadłem jajko sadzone. Moja mama wyszła do pracy. Pracuje w fabryce zabawek i w tym podobnych. A że fabryka jest jakieś 22 km stąd, musi wychodzić wcześnie. Mniejsza o to. Dzień minął zwyczajnie jak zwykle. Poszłem do szkoły i z niej wróciłem. Na podwórku zobaczyłem czerwone auto mojej mamy. Przyszła wcześniej z pracy. Otworzyłem drzwi i weszłem do środka. Moja matka przyglądała się ekranowi telewizora. Przywitałem się. Ale mama wstała z fotela i do mnie podeszła.

-Mam coś dla ciebie-powiedziała i wręczyła mi bardzo ładny, kolorowy budzik. A że nie byliśmy zbyt bogaci, cieszyła mnie każda drobna rzecz. Podziękowałem mojej mamie. Poszłem do mojego pokoju by obejrzeć podarunek. Mama mówła, że to pozostałość z magazynu z fabryki. Nazwałem mój nowy zegar Louly(luli). Położyłem go na szafce nocnej obok łóżka.

12 stycznia 2003 roku

Drogi dzienniczku.

Spałem dobrze. Tylko ten budzik. Nastawiłem go na ósmą rano. Obudził mnie ale zamiast dzwonienia usłyszałem straszliwy płacz. Czasem w środku dnia mnie wystraszył. Wtedy mama go wzięła i powiedziała że go uciszy. Powiedziałem jej jak go nazwałem. Ucieszyła się.

5 sierpnia 2003 roku

Drogi dzienniczku.

Przepraszam, że długo nie pisałem. Ale nic ciekawego się nie wydarzyło. Z wyjątkiem, że budzik ''płakał'' codziennie. Louly robił to naturalnie jak na maszynę. To jest przerażające. Louly, mój budzik, sobie spaceruje! Wiem to dziwnie brzmi. Ale naprawdę. Normalnie porusza się po całym domu. Widziałem! To straszne! Najgorsze to, że mamy to wogóle nie interesuje...

6 sierpnia 2003 roku

Drogi dzienniczku.

To mnie przerasta! Budzik chodzi za mną krok w krok. A czasami wydaje mi się, że coś do mnie gada. Żadne konkretne słowa, tylko mamrotanie. Dzienniczku, ja się boję.

7 sierpnia 2003 roku

Drogi dzienniczku.

Mam plan! Muszę się tej maszyny pozbyć! Dzisiaj się śmieje! Boże! Chcę go włożyć do pieca. Ale jak??? Przecież jest ciepło. To po co palić? Już wiem! Sam rozpalę ogień! Ale zrobię to jutro.

8 sierpnia 2003 roku

Drogi dzienniczku.

Dziś, gdy się obudziłem ten diabeł na mnie siedział! Co chce mi zrobić? Niewiem, ale niedługo z nim skończę.

8 sierpnia 2003 roku

Drogi dzienniczku.

Jest 23:45. Moja mama już śpi. Budzik leżał koło niej. Na szczęście mama ma twardy sen. Wziąłem diabła w ręce i zeszłem do piwnicy. Rozpaliłem ogień w piecu. W tym momencie budzik ryczał. Szantażuje mnie swoim pseudo dziecięcym płaczem. Haha! Ale ja się nie dam. Wrzuciłem Louly'ego do wielkiego żaru. Śmiałem się. Pozbyłem się tego diabła. Haha!

I tu dziennik się skończył. Dowiedzieliśmy się, od płaczącej matki chłopca, że popełnił samobójstwo ale też cierpiał na schizofrenie. Matka straciła też Louly'ego-kilkumiesiecznego dziecka. Alan spalił je w piecu.

Mam nadzieję że się podobało:-)

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Fajne opowiadanie
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje