Historia

Wodne łóżko

dragotrim 13 10 lat temu 13 850 odsłon Czas czytania: ~11 minut

Pan Robert często przebywał w delegacji. Był tym typem człowieka, który samego siebie stawia zawsze na pierwszym miejscu. To, że żona robiła mu wyrzuty z powodu częstej absencji, nie stanowiło dla niego problemu, w końcu to on utrzymywał tę pyskatą ladacznicę, nie na odwrót. Dwie wille w Poznaniu, domek w Tatrach i cztery dobrze prosperujące firmy – nikt przy posiadaniu takich dóbr nie może narzekać.

Teraz, kiedy wreszcie po trzech godzinach męczącej drogi na północ Polski mógł rozprostować kości i rzucić marne grosze jednemu z tych biednych hotelowych chłopaczków, żeby przeparkował mu wóz do garażu, zrozumiał, że po raz kolejny urwał się ze smyczy. Jego żona należała do osób młodych, zgrabnych i takich, na widok których przeciętny mężczyzna odwracał wzrok przynajmniej na kilka sekund. Ale jeśli chodziło o charakter… Tu pojawiał się problem. Była nieznośna. Nie. Była cholerną zdzirą, która chciała kontrolować go na każdym kroku, choć nie powinna mieć w tej kwestii niczego do powiedzenia.

Biznesmen odetchnął. Co prawda w głowie jak bumerang powracały mu piskliwe słowa wypowiadane przez jego małżonkę, ale raptem zrozumiał, że tu, gdzie się znajduje, jest wolny jak ptak. W tym miejscu i tak używał wyłącznie numeru służbowego, więc ta jędza może sobie wydzwaniać na jego prywatny, wyciszony telefon.

Mężczyzna wszedł do hotelu i podszedł do kontuaru recepcji. Natychmiast przekazał dokument tożsamości i kartę kredytową.

- Witam, jestem Robert Lisowski, wynająłem tu pokój z pełnym asortymentem. – Pan Robert bywał tutaj już nie raz i za każdym razem zachowywał się w ten sam hedonistyczny sposób. Z pogardą patrzał na recepcjonistkę, która zgarbiona przed komputerem na wzór wręcz wielbłądzi wystukiwała coś na klawiaturze, raz po raz przykładając kartę do czytnika.

Minęło pół minuty, a mężczyzna już teatralnie zaczął z niecierpliwością spoglądać na zegarek. Ta głupia blond siksa powinna zostać zwolniona, skoro nie umie szybko obsłużyć klienta. Już miał wypowiedzieć te myśli na głos, gdy otrzymał potwierdzenie:

- Tak, zgadza się, pokój został zarezerwowany na pańskie nazwisko, ale pańska karta nie jest aktywna.

- Co? – zdziwił się biznesmen. – Sugerujesz, kurwa, że jestem spłukany?

Zmieszana blondynka przyłożyła kartę raz jeszcze, a kiedy ta ponownie nie została zaakceptowana, powtórzyła tę czynność, jednak efekt pozostał ten sam.

- Nie umie pani po prostu tego robić – burknął pan Robert. – Smutne, że zatrudnia się tu niekompetentnych ludzi.

Mężczyzna przeszukał portfel i wyjął inną kartę, którą zawsze trzymał przy sobie na czarną godzinę. Ta również straciła całą swą pieniężną moc. Kobieta, teraz już bardziej wystraszona niż zmieszana, widząc gotującą się osobę bogatego klienta, chwyciła za telefon i zadzwoniła po pomoc. Ta nadbiegła natychmiast.

- Czy ktoś może mi wytłumaczyć, o co tu do ciężkiej kurwy chodzi? Przyjechałem z daleka i nawet nie mogę odpocząć, bo obsługuje mnie banda niedouczonego plebsu!

- Proszę uważać na słowa – skwitowała go pracownica, która podobnie jak młoda recepcjonistka poległa w bitwie z kartą kredytową. – Pana karta została zablokowana i nie może pan z niej korzystać. Nic na to nie poradzimy. Przychodzi pan tutaj i robi awanturę o rzeczy, których pan nie dopilnował.

- Jestem tu stałym bywalcem!

- Wiemy, ale nie możemy nic na to poradzić. Może niech pan się skontaktuje z bankiem i wyjaśni tę sprawę? A póki co proszę iść, bo zawołam ochronę.

„Ja pierdolę” pomyślał pan Robert i przysiągłby, że gdyby tylko drzwi prowadzące na zewnątrz nie były obrotowe, trzasnąłby nimi tak, że cały ten budynek obróciłby się w perzynę. Zadzwonił do banku – powiedziano mu, iż jego konto nie tyle jest zablokowane, co wyczyszczone.

Prosząc tego małego knypka o wyjechanie autem, zastanawiał się, w jaki sposób jego karta została zablokowana. Nie główkował nad tym, kto to zrobił, gdyż ten fakt był dla niego jasny – żonka. Pewnie przewidziała, że jego delegacyjne ekscesy nie polegają tylko na debatach i ugodach, lecz również na miłej zabawie w gronie ślicznotek już dawno pozbawionych dziewictwa. Policzy się z nią po powrocie.

Zastanawiał się jeszcze przez moment, w jaki sposób doszło do całej tej sytuacji. Nigdy nie kontrolował własnej żony, odkładał wszystko na swoje biurko, które było dobrze widoczne, więc ta jędza mogła któregoś dnia zabrać mu dokumenty i załatwić sobie takie unieważnienie za sprawą któregoś ze swoich kochanków. Kto wie, ile koneksji załatwiła sobie przez kręcenie gołym tyłkiem…

Pan Robert nigdy nie miał w zwyczaju nosić grubych pieniędzy w portfelu. Uważał to za niepraktyczne i niewygodne, chociaż przy korzystaniu z pewnych usług musiał wcześniej iść do bankomatu, gdyż prostytutki nie mają w zwyczaju nosić w biustonoszu kasy fiskalnej. Na chwilę obecną miał przy sobie około trzysta złotych, z czego część zamierzał wydać na paliwo. Nie chciał jednak spędzać zimnej nocy w zamkniętym aucie – okolica, choć pozornie wydawała się raczej spokojna, była uważana za bardzo niebezpieczną.

Miejsce, które zostało przez niego wybrane na wypoczynek, okazało się obskurnym hostelem gdzieś w najbiedniejszej dzielnicy. Stawka za łóżko wynosiła około trzydziestu złotych, więc nie mógł trafić lepiej – rzecz jasna, w swojej porażce. Mógłby w każdej chwili zadzwonić do ludzi, których poznał tutaj w interesach, jednakże wówczas pokazałby swą słabość. O nie, nie może kulić się jak pies, prosząc o nocleg. To byłoby poniżające.

Jego postać ewidentnie nie pasowała do wystroju budynku. Garnitur silnie kontrastował się z odchodzącymi deskami. W kącie pająk utkał sieć tak grubą, jakby nie sprzątano tu od wielu, wielu miesięcy. Mężczyzna poczuł grozę. Bywał kiedyś w takich miejscach, lecz tylko wtedy, kiedy GPS zaprowadził go na złą drogę, natomiast nigdy nie pomyślałby, żeby spędzić noc w podobnych warunkach. I to dobrowolnie!

Zza skrzypiącego stołu obsłużył go siwy staruszek. Wyglądał na nieco zdziwionego tym, że osoba takiego pokroju chce spędzić tu noc. Potem jednak machnął tylko ręką, wziął pieniądze i zapisał go bez żadnego potwierdzenia w grubej księdze.

- Zostało nam jedno wolne miejsce – oznajmił, podając klucze. – Idź pan na ostatnie piętro i tam będzie pokój 32. Tylko proszę uważać na okno, bo się nie domyka.

„Cudownie – pomyślał zdenerwowany pan Robert. – Będę siedzieć tutaj jak kundel w pieprzonym kojcu, w zimnie i wilgoci”. Westchnął.

Od razu po wejściu do pokoju z ciężkimi walizkami, narzekając przy tym na niestabilne schody i absolutny brak windy, pan Robert przeanalizował wynajęty pokój. A właściwie powinno się powiedzieć łóżko, gdyż w hostelach wynajem działa właśnie na takiej zasadzie.

Łoże było wielkie, jakby wyjęte z baroku, lecz nie wyglądało staro. W istocie pewnie jednak stolarz, który je wykonał, już dawno zdążył rozłożyć się w ciasnej trumnie tak, by zostały po nim same kości. Reszta „wyposażenia” raczej nie zasługiwała na szczególną uwagę, może poza wspomnianym oknem, które rzeczywiście nie domykało się tak, jak trzeba. Pan Robert westchnął po raz kolejny i przy surowo wystającej z sufitu żarówce zaczął rozglądać się za jakimiś dziurami w ścianach. Nie miał arachnofobii ani nie bał się szczurów, co nie oznaczało, że chciałby spędzić z nimi tę i tak niemiłą noc.

Niczego nie znalazł.

Z pewną ulgą spoczął na łóżku i wtem odkrył, że ciemnoróżowe posłanie w złote kwiaty faluje jak morze. Intensywnie nacisnął zadkiem na mebel i rzeczywiście – łoże poruszało się na wzór niestabilnej galarety. Nie wiedział czemu, ale w tej chwili cieszył się jak dziecko. W końcu pojawił się jakiś pozytywny aspekt tego dnia – co prawda obecność wodnego łóżka w tak obskurnym rewirze, gdzie brakowało jeszcze jaskiniowców z maczugami, bardzo go dziwiła, ale skoro już tam było, nie warto narzekać.

Humor trzydziestopięciolatka poprawił się na tyle, że wyjął komórkę ze swojego skórzanego pokrowca oraz nieco pomiętą wizytówkę z agencji towarzyskiej. Wiedział, że najbliższy burdel znajduje się jakieś dziesięć kilometrów stąd. Zwykle nie było większych problemów z zaproszeniem nastoletniej panienki do wynajmowanego lokum, jednak wówczas biznesmen płacił za pokój, nie zaś za ilość osób.

Pan Robert przeanalizował wydatki: jedna noc z niewymagającą prostytutką kosztowała jakieś dwieście złotych, przyjęcie osoby do tej speluny wynosiłoby kolejne trzydzieści złotych. Zostałoby mu niewiele, a przecież auto nie jeździ na powietrze. Ale z drugiej strony… człowiekiem w takich chwilach kieruje impuls i nie myśli o niczym innym jak tylko o własnym popędzie.

Wystukał numer i zamówił luksusową usługę.

Staruszek nawet nie kręcił głową, kiedy na jego stoliku pojawiło się dwóch polskich władców.

Kobieta, która przyszła, była piękna. Miała krucze włosy, tatuaż na lewym udzie oraz dwukolorowe oczy: jedno piwne i jedno niebieskie. Mężczyzna już nieraz korzystał z jej usług. Mówiła o sobie, że nazywa się Leokadia, lecz nigdy nie wyjawiła, czy owe imię nadano jej w urzędzie czy dopiero po „zatrudnieniu”. Robertowi podobała się w niej głównie jej uległość. Czekała biernie na komendy i wprowadzała je w czyn.

W ciągu dziesięciu minut obydwoje zaciskali już wargi, łóżko falowało, prawie że pochłaniając ich ciała. Zamieniali się miejscami – raz ona była na górze, raz on, trzymając ją za kosmyk włosów, wsuwał w nią swe twarde genitalia.

Byłą to odskocznia od codziennych problemów. Pan Robert czuł, iż gdyby jego małżonka miała przynajmniej w pięćdziesięciu procentach tyle klasy co Leokadia, teraz on najzwyczajniej w świecie spałby sobie, wtulony w poduszkę, zachowując absolutną wstrzemięźliwość.

Po dość długim czasie Leokadia powiedziała:

- Muszę już iść.

- Masz jakichś innych klientów? – zapytał mężczyzna.

- Nie mam – odparła. – Ale czuję, jak bardzo próbujesz się ze mną spoufalać. Pamiętaj: jestem w pracy. To, co robiliśmy, jest usługą i niczym ponad to. Nie mam faceta od wielu lat i jest mi z tym dobrze.

- Nie każę ci grać w jakieś moje gierki – mruknął Robert z widocznym zawodem. – Ale skoro zapłaciłem ci za noc, mogłabyś przynajmniej zostać do rana. Potem pójdziesz i nawet nie będziesz musiała mnie budzić. To jak?

Leokadia już miała zakładać stanik, gdy niepewnie odłożyła go na drewniane krzesło, gdzie znajdowała się reszta jej garderoby. Była dokładna i układała wszystko w kostkę. Nie wyglądała na zadowoloną, choć trudno było skupić się na wyrazie jej twarzy, podczas kiedy poniżej znajdowały się dobrze widoczne i o wiele ciekawsze punkty odniesienia.

Prostytutka ułożyła się na łóżku tak, że niemal się w nim zatapiała, a klient położył jej dłoń na łono.

- Co w ogóle robi wodne łóżko w takiej ruderze? I czemu postanowiłeś akurat w niej spędzić tę noc?

- Ta suka zablokowała mi środki na koncie. – Mężczyzna drugą ręką zaczął gładzić kobietę po brzuchu. – A to łóżko… W sumie rzeczywiście jest to dziwne. Może to jakiś zabytek sprzed kilkuset lat? Trzeba jednak przyznać, że śpi się na nim wygodnie. Mógłbym ci takie kupić, gdybyśmy byli razem.

- Dobrze wiesz, że nie będziemy... – Odsunęła mu obie ręce.

- Spokojnie, postaram się nie powtarzać tej głupiej kwestii… Choć zapewne i tak mi nie wierzysz… To cholernie trudne mieć kasy jak lodu i jednocześnie sypiać we własnym domu z pierdoloną suką, która oszukuje cię na każdym kroku. Ja również nie należę do świętych, ale przynajmniej spełniam pewne warunki… No wiesz, zarabiam i tak dalej. Chciałem tej zdzirze załatwić kontrakt u jednego kumpla zajmującego się modą, a ona zlała to ciepłym moczem, jak gdyby była jakąś królową.

Ale Leokadia nie słuchała. Zasnęła tak szybko, jak się położyła. Dzisiaj obsłużyła siódmego klienta z rzędu, a nie łatwo wyrobić normę w pracy o takim charakterze. Pan Robert ponownie położył dłonie na jej ciele.

Rano, kiedy się obudził, czuł się zrelaksowany jak nigdy dotąd. Przysiągłby, że setki sprawnych palców wykonały na nim najintensywniejszy masaż w jego życiu. Zmartwił go natomiast brak Leokadii przy boku.

Popatrzał na zegarek – wskazywał dokładnie 8:05. „A więc musiała wyjść wcześniej – pomyślał. - Szkoda, że niczego mi nie powiedziała”.

Mężczyzna przebrał się z powrotem w garnitur, przemył twarz zimną wodą, wypłukał usta miętowym płynem, pochwycił klucze i zszedł na dół, gdzie sędziwego staruszka zastąpiła kobieta w średnim wieku o dość dużej tuszy.

- Oddaję klucz – oznajmił, dziwiąc się z dobrego humoru, jaki go ogarniał.

- Na pewno zabrał pan wszystko z pokoju? Nie odpowiadamy za zgubione rzeczy.

- Tak, na pewno. Chciałem się tylko zapytać, jak to możliwe… Bez urazy, ale takie są fakty… Jak to możliwe, że w takiej spelunie jest wodne łóżko?

Kobieta spojrzała na niego jak na idiotę.

- To jakiś żart z pańskiej strony, tak? – zapytała ze śmiertelną powagą, jakiej nie zdoła zagrać najlepszy aktor. – My tu nic takiego nie posiadamy. Może jeszcze jacuzzi i fontanna z czekoladą?

Robert oniemiał. Ta gruba baba bynajmniej nie wyglądała na osobę skłonną do dowcipów.

- Wie pani co, ja chyba jednak zostawiłem na stoliku zegarek… - skłamał, żeby mieć pretekst do sprawdzenia jeszcze jednej rzeczy.

Jeszcze nigdy nie pędził tak po schodach. Stres wymieszany z ciekawością spowodował, iż ręce pociły mu się na tyle, żeby klucz nie mógł swobodnie przekręcić się w zamku. Lecz wreszcie się udało.

Pan Robert spojrzał na łóżko, a potem na resztę otoczenia. Teraz widział, że coś tu nie pasowało. Ubrania Leokadii leżały ułożone w kostkę na wsuniętym pod stolik krześle. „Że też wcześniej tego nie dostrzegłem!” pluł sobie w brodę, a potem podszedł do wodnego, jak mniemał, łóżka.

Zdjął całe posłanie i zaniemógł.

W środku, po stronie, na której leżała Leokadia, znajdowała się dziura i jej mali mieszkańcy. Setki, jeśli nie tysiące karaluchów przebierało nóżkami jeden po drugim. Niektóre urosły do takich rozmiarów, że przekraczały długość ręki dorosłego człowieka. A w środku niczym w ogromnym korycie leżał obgryziony do ostatniego mięsnego kawałeczka szkielet. Synantropijne owady nie zasmakowały tylko w piwnej i niebieskiej gałce ocznej.

Od tego czasu pan Robert nigdy nie umawiał się z prostytutkami ani nie bywał w hostelach.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Historia fajna, zakończenie fajne, ale zastanawia mnie jak można nie czuć przebierania małych nóżek pod plecami ;w;
Odpowiedz
a ty nie czujesz? dziwne
Odpowiedz
Sztos! Malo straszne ale mega ciekawe, fajne zakonczenie, calosc czyta sie idealnie :) brawa dla autora, brak powtorzen i bledow, licze na wiecej :D
Odpowiedz
Karaluchy nie gryza ludzi ;) jaka bajka ;) haha
Odpowiedz
Bardzo dobre opowiadanie 10/10
Odpowiedz
ja myślałam że 18+ bo takie straszne ... a tu nie chodzi o to.. XD
Odpowiedz
pff,to jest na podstawie jednej z historyjek,które kiedyś puszczali na tvn - ie w formie kreskówek :p pamięta ktoś może jak to się nazywało?
Odpowiedz
Opowiesci z krypty
Odpowiedz
To nie opowieści z krypty tylko niesamowite opowiastki pamiętam jedną o staruszce o dziwacznej fryzurze do której używała dużych ilości lakieru do włosów jak trafiła do szpitala bo głowa zaczęła ją boleć musieli jej chirurgicznie rozciac włosy okazało się że miała duże ilości pająków we włosach
Odpowiedz
Oskar Górniak, dziękuję! :)
Odpowiedz
Myślałam, że to ludzka krew jest w tym łóżku czy coś xd
Odpowiedz
Trochę słaby koniec ;< Na tym się zawiodłem :D Ale ogólnie przyjemnie się czytało ^.^
Odpowiedz
Mocne, ale dość obrzydliwe.. xd
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje