Historia
Przystanek
Jeżdżę do szkoły autobusem. Od pewnego czasu na przystanek zaczęła przychodzić pewna kobieta. Była dość stara, zgarbiona i widać po niej, że biedna. Wsiadała razem za mną. Czemu o tym piszę? Już wyjaśniam. Kobieta podchodziła każdego dnia do kogoś innego, przeważnie do tych, którzy wyglądali na bogatych.
-Da pan/pani parę groszy?- pytała
Ale bardzo często było słychać takie odpowiedzi:
-Wypchaj się starucho!
-Żebraj na przystanku, a nie w autobusie!
-Sp@#%*&laj!
-Możesz się odsunąć. Śmierdzisz.
-Na kogoś takiego jak ty to bym nawet grosza nie dał.
Za każdym razem, gdy ktoś nie dawał jej nawet pół złamaneto grosza wychodziła na tym samym przystanku co on/ona jakby chciała za nim/nią iść. Jeśli zaś pojawił się ktoś kto okazałby jej litość zostawiała go w spokoju i szła prosić następnych. Co w tym strasznego? Któregoś dnia zauważyłam pewnego mężczyznę w garniturze, który często jeździ tym autobusem. Miał rękę w gipsie i wiele blizn na twarzy. Kiedy tylko zobaczył staruszkę wstał jakby poparzony i na pierwszym lepszym przystanku wyszedł, a raczej wybiegł z pojazdu. Nie on pierwszy zachował się tak widząc staruszkę. Przez kilka kolejnych dni ludzie wiali z autobusu widząc kobietę. O dziwo, wszyscy poobijani i posiniaczeni. Któregoś razu staruszka zwróciła się do mnie. Wyjęłam szybko portfel i nie patrząc się czy wyciągam złotówkę czy piątaka wrzuciłam do jej kubeczka. Ona się uśmiechnęła i wyszła. Nigdy więcej nie widziałam jej już na oczy.
Wiem, że to może być dla was mało straszne ale pomyślcie jak wy byście się czuli na moim miejscu.
Komentarze