Historia

Kolędy Antychrysta

ryhmus 0 9 lat temu 1 778 odsłon Czas czytania: ~7 minut

Świąteczny czas… Sklepy przyozdobione świątecznymi dekoracjami, drzewa obwieszone bombkami i łańcuszkami, wszędobylska atmosfera przyjaźni i pokoju. Pan Bogusław nie znosił Świąt. Na samą myśl o nich dostawał dzikiej furii. Jego małżonka, Pani Wiesława, również nie lubiła tego okresu. W ich życiu bowiem okres świąteczny przywołuje wspomnienia. Brutalne, wstrząsające i przygnębiające wspomnienia. Tyczą się one ich dzieci. Byłych dzieci… Bogusław był dumnym ojcem trójki pięknych, inteligentnych dziewczynek: Julii, Agatki i Klaudii. Najstarsza z nich, Klaudia, miała tylko 7 lat, gdy zaginęła bez śladu. W następnym roku odeszła ich kolejna córka, Julia. Ostatnia w kolejności, Agatka, zaginęła dwa lata po stracie ich pierwszego dziecka. Trzy małe, niewinne dziewczynki, przed którymi cały Świat stał otworem, zaginęły rok po roku. Cała trójka rozpłynęła się niczym kamfora dokładnie w okresie przedświątecznym. Policyjne poszukiwania nie przyniosły żadnych efektów. Nie trudno się domyślić, jak wielka fala rozpaczy dotknęła Bogusława i Wiesławę. „Bóg jest tak niesprawiedliwy, dlaczego to zdarzyło się akurat nam?”, często pytali samych siebie. Stwórca nigdy im odpowiedzi na to pytanie nie udzielił. Małżeństwo szukało pocieszenia wśród duchownych. Miejscowy proboszcz parafii do której należeli starał się, cytował wersety zapisane w Biblii, jednak nie potrafił zgasić ognia smutku, który od wewnątrz palił tych ludzi. Po stracie swoich największych skarbów, Bogusław nie starał się z Wiesławą o kolejne pociechy. Oboje mieli już swoje lata, a widmo kolejnej traumy skutecznie zniechęcało ich do podjęcia próby stworzenia nowego istnienia.

Do tegorocznych Świąt został miesiąc. Bogusław porządkował w piwnicy swoje narzędzia. Lubił to robić. Zwłaszcza, gdy zostawał sam. Jego żona musiała wyjechać z miasta na klika dni w celach służbowych, więc by nie ogarnęła go zbytnia nuda, postanowił uprzątnąć bałagan. Praca pozwalała odpocząć mu od kłopotów dnia codziennego. Skupiał się wyłącznie na polerowani kluczy francuskich, na układaniu wierteł w odpowiedniej kolejności itp. Jednak jedna rzecz sprawiła, iż poczuł gęsią skórkę na rękach. W kącie piwnicy, w ciemnym i zakurzonym rogu, znalazł stary klucz nasadowy. Bogusław podniósł go i w jednej chwili powróciły do niego wspomnienia. Piękne, choć nieco brutalne. Nigdy nie był wielkim fanem wychowywania bezstresowego dzieci. Inaczej ujmując, karał swoje córeczki za niesubordynację. Często zdarzało mu się to, gdy dziewczynki odmawiały rozebrania się dla niego i pójścia z nim do łazienki czy łóżka. Ten klucz, który trzymał w ręce, był dla niego niczym pas. Z tymże, odczucie bólu po uderzeniu metalowym przyrządem było znacznie silniejsze, co za tym idzie, niesubordynacja dzieci pękała jak banka mydlana. Bogusław krył swoją drugą naturę przed żoną. Wiedział, że robił źle, jednak chory instynkt pedofila przezwyciężał wszystko. Nawet głos sumienia czy błagalne krzyki dziewczynek skierowane do Boga. Zastanawiające… Gdzie był wtedy ich przepotężny Bóg? Bogusław z lekkim uśmieszkiem odłożył klucz na honorowe miejsce na półce i poszedł do mieszkania napić się kawy i pooglądać zdjęcia swoich córeczek.

Nastał wieczór. Bogusław oglądał w telewizorze program dokumentalny, gdy wtem usłyszał pukanie do drzwi. Zdziwiony tym nagłym hałasem niemal upuścił talerz z jedzeniem. „Kto to może być u licha?”, zapytał sam siebie, po czym podszedł do drzwi i spojrzał w judasza. Nikogo nie zobaczył, jedynie biel. Otworzył więc drzwi i wyszedł na korytarz. Po niespodziewanym gościu nie było śladu, jednak jego uwagę przykuła koperta przyklejona do drzwi. Bogusław był zmieszany, nie wiedział co to ma znaczyć. Oderwał kopertę, wrócił do mieszkania i wyłączył telewizor. Przysiadł na swoim ulubionym fotelu i delikatnie otworzył przesyłkę. W środku znajdowała się kartka. Wyjął ją i zaczął czytać. Jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy dotarła do niego jej treść.

Cicha noc, mroczna noc

Strach niesie ludziom wszem.

A u żłóbka Matka Święta,

Leży sama w pół przecięta.

Nad piekielnym dnem

Nad piekielnym dnem.

Cicha noc, mroczna noc

Śmierć zapuka do Twych wrót.

Biegną wielce zadziwione,

Tak Ci obce i skrzywdzone.

Odgłos małych stóp,

Odgłos małych stóp.

Zmieszany, zniesmaczony i wściekły pogniótł kartkę i wrzucił do kosza. „Co za chory pojeb to napisał?”, krzyknął na całe mieszkanie, lecz odpowiedziała mu tylko cisza.

Z dnia na dzień było coraz gorzej. Bogusław żył w ciągłym niepokoju. Dostawał coraz częściej tajemnicze listy, z których każdy następny był bardziej przerażający od poprzedniego. Wszystkie zawierały bluźniercze teksty kolęd. Myślał, iż padł ofiarą żartu, jednak kogo by bawiły takie rzeczy? Tylko jakiegoś psychopatę… I ta myśl nie dawała mu spokoju. Do czasu. Ostatnia koperta, którą dostał, nie zawierała chorego tekstu. Zawierała coś, na widok czego włosy zjeżyły mu się na głowie. Oprócz standardowego listu, przesyłka zawierała odcięty kawałek materiału sukni jego żony. Wiesława nie wróciła do domu, zaginęła podobnie jak jego córki. W liście porywacz napisał, że jeżeli chce odnaleźć swoją ukochaną, musi się pojawić jak najszybciej w swoim domu rodzinnym. Rodzinny dom… Właściwie mały domek, którego nikt nigdy nie chciał kupić. W liście wspomniane były również imiona dziewczynek oraz zakaz kontaktu z policją. W przeciwnym wypadku Bogusław nie zobaczyłby nigdy więcej swojej żony i dzieci. „Dzieci! Ten chory skurwiel ma moje dziewczynki!”, pomyślał Bogusław i się rozpłakał. Postanowił jak najszybciej pojechać do swojego rodzinnego domku oddalonego o jakieś 60 km od obecnego miejsca zamieszkania.

Podróż ciągnęła się wiekami. W odczuciu Bogusława nie minęły dwie godziny, lecz cała wieczność. Strach paraliżował jego ciało i umysł, jednak musiał to zrobić. Musiał pojechać i spełnić żądania porywacza. Zastanawiało go jednak, czego ten facet zażąda. Nie był zbyt majętny, zrobiłby jednak wszystko, by uratować swoją rodzinę. A raczej żonę, jeśli się uda swoje żywe seksualne zabawki również. Gdy z oddali dostrzegł opuszczony budynek niemal stracił przytomność. Co się teraz stanie? Kim jest porywacz? Co się dzieje z Wiesławą? Podjechał pod drzwi frontowe, zgasił silnik i wyszedł z auta. Cicho zapukał do drzwi, jednak nikt mu nie otworzył. „No tak… Mam wejść do środka i zachować spokój, tak?”, zapytał sam siebie i wszedł do domku. Od razu po minięciu progu uderzyła go muzyka. Nie byle jaka, to była kolęda. „Cicha noc” odtwarzana z winylowej płyty na starym gramofonie. Przerażenie powodowało odruchy wymiotne, jednak Bogusław postanowił poszukać żony. Dźwięki muzyki dobiegały z piwnicy, co było swego rodzaju wskazówką, od czego powinien zacząć poszukiwania. Uchylił drzwi do pomieszczenia, zapalił światło by oświetlić schody i gdy zrobił kilka kroków po stopniach, poczuł niewyobrażalny ból w tylnej części czaski. Później przywitała go tylko ciemność.

- Obudź się… Wstawaj… No! Nareszcie!

Bogusław otworzył oczy. Leżał na podłodze ze związanymi rękoma. Nad sobą zobaczył kogoś, kto był ucieleśnieniem jego przerażenia. Zobaczył… Jezusa. Właściwie osobę, mężczyznę w średnim wieku ucharakteryzowanego na Syna Bożego. Bogusław chciał krzyknąć, jednak zakneblowane usta skutecznie mu to uniemożliwiły. Porywacz uśmiechnął się przyjaźnie i wyprostował. Ubrany był w białą szatę splamioną krwią.

- Dostąpiłeś wielkiej łaski, mój synu.- przemówił do Bogusława. Otom ja, ten, którego stworzyliście na swoje podobieństwo. Dzięki Wam stałem się tym, kim jestem. A jestem nie byle kim. Jestem Twoim Zbawcą Bogusławie, już niedługo moja łaska spłynie i na Ciebie, jednak teraz spójrz, jak pięknie ozdobiłem to pomieszczenie, spójrz tylko.

Bogusław rozejrzał się po słabo oświetlonej piwnicy i doznał szoku. Obok starego gramofonu ciągle odtwarzającego melodię „Lulajże Jezuniu” dostrzegł choinkę, a na niej… Zamiast bombek wisiały odcięte głowy dziewczynek. Julia, Klaudia i Agatka pustymi oczodołami spoglądały wprost na niego.

- Czy nie pisałem Ci, że zobaczysz swoje córeczki? Jestem łaskawy, zatem spójrz na nie. Spójrz na swoje dzieci, które dostąpiły sprawiedliwości bożej i teraz są hen tam, w niebie. A Ty jesteś tutaj. Wiesz dlaczego? Wiesz dlaczego je porwałem i zabijałem rok po roku? Ty jesteś powodem. Te dzieci miałby traumę do końca życia, możliwe, że same by odebrały sobie żywot prędzej czy później. To ja byłem ich Bogiem, którego wołały podczas gdy Ty rżnąłeś ich swoim małym kutasem. Odpowiedz sobie na pytanie, kto jest gorszy: ja czy Ty? Ja im dałem zbawienie, Ty? Cierpnie. Dziś zbawię Ciebie.

Łzy napłynęły Bogusławowi do oczu. Ruch wymiotny narastał z każdą sekundą patrzenia na to pomieszczenie. Porywacz zaśmiał się cicho i wskazał palcem na drugi róg piwnicy. Bogusław spojrzał w wyznaczone miejsce i dostrzegł swoją żonę. Wiesława przebrana była inną postać biblijną, a w rękach trzymała bezgłowe ciało małej dziewczynki.

- Widzisz Bogusławie- powiedział „Jezus” sięgając po siekierę- Twoja żona była pretekstem by Cię tu ściągnąć. Biedaczka niczemu nie była winna. A to ciałko? To Twoja córeczka, ale nie pamiętam dokładnie która. Czy to ważne? Postanowiłem, że co rok będę zbawiał ludzkość od takiego plugastwa jak Ty. Ludzie czekali całymi wiekami na moje nadejście, więc oto jestem! A Tobie Bogusławie, udzielam swojej łaski i życzę Ci Wesołych Świąt.

Siekiera ze straszną siłą uderzyła w szyję Bogusława. Głowa odpadła z impetem, po czym została nabita na choinkę jako gwiazda betlejemska.

- Ahh, kolejne piękne Święta.- powiedział do siebie morderca- Ciekawe, kogo zbawię w przyszłym roku?

Mężczyzna uśmiechnął się do siebie, wyłączył gramofon i krwią Bogusława napisał na ścianach „Jam jest Antychryst… Zbawię i Ciebie”.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje