Historia
Mazury
Chciałam się z wami podzielić historią nie tyle straszną co dziwną.
W przed-ostatnie wakacje wybrałam się rodzicami i kuzynką na Mazury.
Było tam dużo koni, saren, a nawet lam. Wszystkie w zagrodach otoczonych elektrycznym pastuchem. Był akurat rój perseidów, więc z kuzynką oglądałyśmy spadające gwiazdy. Zrobiło się chłodno, więc kuzynka powiedziała, że idzie po koce. Zostałam, leżąc na trawie, obok przygasającego ogniska, gdy nagle za mną (leżałam tyłem do wydeptanej drogi) Przebiegło coś, co wnioskując po odgłosach było na pewno zwierzęciem kopytnym. Obróciłam się i zamarłam...
To wyglądało jak koń, ale z nazbyt długą szyją. To nie mogła być lama, bo nie miała charakterystycznego pyska. To "coś' promieniowało trochę zielonym światłem.
Wtedy wróciła kuzynka. Powiedziała, że na pewno mi się przywidziało przez późną godzinę. Ale ten dziwny odgłos kopyt zostanie w mojej głowie do końca życia...
Nie mogłam się przesłyszeć.
Komentarze