Historia

Święta
Budzi się raz do roku żeby wyjść na miasto
Znasz go nie od dziś to przecież gwiazdor
Światła gasną, świat już zasnął
A on wyszedł na żer żeby mordować z pasją
Pod maską dobroczyńcy kryje się szaleniec
Diabeł w ludzkiej skórze z uśpionym sumieniem
W każde Boże Narodzenie szuka naiwnych ofiar
Ślady zębów na reszcie okaleczonego tułowia
Ludzie to jego prowiant jest w ciągłej podróży
Zabiera na pamiątkę oczy, język, uszy
Narasta w kałuży krwi skrzepnięty kożuch
A ty wyglądasz jakbyś robił pompki na nożu
Leżysz na łożu śmierci coraz bliżej zgonu
On weźmie twój portfel i klucze do domu
Chcesz pomóc swoim bliskim bo wiesz co ich czeka
Lecz jest już za późno by się kryć i uciekać
Płynie szkarłatna rzeka przez cały przedpokój
Rzeźnicki topór, agonalne krzyki w mroku
Wokół nich nie ma nic poza śmiercią
Z otwartej piersi żebra żałośnie sterczą
Wyrywa z chęcią każdy wartościowy organ
Wigilia to dla niego wynaturzona orgia
Z przesiąkniętego worka powoli krew się sączy
A on niesie swój bagaż pełen ludzkich kończyn
Komentarze