Historia
Nigdy nie używaj Snapchata
Minęło kilka miesięcy odkąd moje życie powróciło do normy. Nigdzie nie czuję się bezpiecznie. Sypiałem w akademiku, ale musiałem wrócić do domu w trakcie drugiego semestru przez pewne dziwne wydarzenia. Może nie jest najmądrzejsze opisywać tu moją historię ponieważ cały czas trwa śledztwo. Jednak może sprawi to, że niektórzy będą nieco ostrożniejsi w używaniu serwisów społecznościowych. Sam już nigdy nie zaufam nieznajomemu z Internetu.
Wszystko zaczęło się w listopadzie zeszłego roku. Słyszałeś kiedyś o Snapchat? Tym którzy nie wiedzą co to: jest to aplikacja, która pozwala ci przesyłać wiadomości znajomym, które istnieją tylko przez kilka sekund. Kiedy te parę sekund minie obrazek znika i już nigdy nie będziesz mógł go zobaczyć. Możesz wysyłać tylko zdjęcia które zrobisz w danej chwili i mogą być zobaczone tylko przez kilka sekund od ich wykonania. Jest także opcja rysowania i pisania tekstu a nawet wysyłania wideo.
Nigdy wcześniej nie wiedziałem nic o Snapchat dopóki nie pokazali mi go znajomi. Zachęcali mnie do ściągnięcia i zainstalowania aplikacji a jako że zawsze byłem nieasertywny dałem się namówić. Najpierw wydawało mi się to całkiem niezłą rozrywką. Robiłem zdjęcia i wysyłałem znajomym jak szalony. W większości przypadków wysyłałem fotki samego siebie, na których robię głupie miny i wypisuję bzdurne teksty. Czasami robiłem także zdjęcia zabawnym zdarzeniom. Pamiętam jak zrobiłem fotkę kolesia, któremu zsunęły się spodnie kiedy wiązał buty. To było durne, ale zabawne
Wielu ludzi dodało mnie jako znajomego. Większość z nich zaimportowałem z Facebooka i listy kontaktów na telefonie. Oczywiście włączając w to ludzi, których praktycznie nie znałam ale oni i tak wysyłali mi głupie fotki. W sumie było to miłe. Zgaduję, że Snapchat pomagał nam przełamywać lody, zwłaszcza z osobami których długo nie widziałam.
Pewnego dnia w listopadzie ktoś o nicku weareone_4evr dodał mnie na Snapczacie. Nie zastanawiałem się za bardzo kim jest – myślałem, że to jakiś znajomy z Facebooka. Pierwsza wiadomość pojawiła się po chwili. Na zdjęciu była kartka z ozdobnym pismem i narysowanym sercem. Pisało na niej:
Hej słodziutki, jak się masz?
Po czterech sekundach wiadomość zniknęła. Pochlebiało mi, że kimkolwiek była ta osoba odnosiła się do mnie jako „słodziutki”. Zgaduję, że jakaś dziewczyna chciała ze mną poflirtować.
Odesłałem jej zdjęcie siebie z podniesioną brwią i zawadiackim uśmiechem. Dodałem tekst
Mam się dobrze. Uważasz że jestem słodziutki?
i wysłałem go jej na pięć sekund. Po kilku minutach dostałem odpowiedź. Na zdjęciu był pluszowy miś trzymający czerwone serduszko.
Jesteś w moim top 5
Od razu chciałem wiedzieć kim jest moja rozmówczyni.
Przez kilka następnych dni wysyłaliśmy sobie wiadomości. Nigdy jednak nie wysłała mi swojego zdjęcia. Z jakiegoś powodu nawet nie powiedziała mi swojego imienia. Naciskałem, żeby przesłała fotkę ale zawsze znajdywała wymówki albo wysyłała głupie rysunki. Z tego powodu wyobrażałem sobie, że jest naprawdę brzydka albo bardzo wstydliwa. Miałem nadzieję na to drugie. Zdecydowałem się odpuścić, myśląc że skoro cały czas do mnie pisze to traktuje sprawę poważnie i w końcu się ujawni.
http://straszne-historie.pl/data/images/f61be468813bfc4c9e95beb6c83acf84.jpg
Pewnego dnia, kiedy siedziałem w bibliotece sprawdziłem Snapchata w przerwie od nauki. Oczywiście była tam wiadomość od weareone_4evr. Jak tylko nacisnąłem palcem ekran niemal wyskoczyłem z krzesła. Po raz pierwszy wysłała mi zdjęcie osoby, ale nie to najbardziej mnie zaniepokoiło. Wiedziałem, że ta osoba to na pewno nie ona. Właściwie był to koleś siedzący na kanapie. Biała koszulka, niebieskie spodnie. Wpatrzony w laptopa. Regały z książkami w tle. Zdjęcie było podpisane „Widzę cię”.
Rozejrzałem się dookoła. Nikt nie wyglądał podejrzanie, tylko kilku studentów zamkniętych we własnym świecie. Nie chciałem za bardzo się emocjonować. W końcu czemu miałbym się przestraszyć z powodu niewinnego flirtu? Wysłałem jej zdjęcie swojej zdziwionej twarzy i napisałem
Nie widzę cię. Czemu się nie przywitałaś?
Na następnym zdjęciu jakie mi wysłała była szkolna maskotka i tekst:
Byłam taka zdenerwowana. Jesteś po prostu zbyt słodki.
Sprawa wyglądała dla mnie następująco: miałem tajemniczą wielbicielkę, która chodzi ze mną do koledżu. Napisałem jej wiadomość z pytaniem:
Więc uczymy się w tej samej szkole?
Nigdy nie odpisała mi na pytanie mimo iż wiem że otworzyła wiadomość.
Sprawy przybrały nieco dziwniejszy obrót po pewnym mały zdarzeniu. Kilka razy wysyłała mi zdjęcia na których spacerowałem szkolnymi korytarzami, jadłem w stołówce, stałem w kolejce a nawet rozmawiałem z przyjaciółmi. Nie pamiętam wszystkich wiadomości ale były one typu „Widzę cię wszędzie”, „To takie zabawne jak blisko ciebie jestem” czy „Pewnego dnia dowiesz się kim jestem”. Zacząłem myśleć, że zgrywają się ze mnie kumple.
Pewnego dnia zapytałem mojego najlepszego kumpla Andrew czy to nie przypadkiem on wysyła mi te dziwne wiadomości na Snapchacie. Powiedział mi, że nie ma pojęcia o czym mówię, wtedy wyjaśniłem mu wszystko co wiem o weareone_4evr. Andrew powiedział, że to trochę niepokojące i musi być to jakiś obsesyjny prześladowca, który nie ma własnego życia. W głębi serca miałem nadzieję, że to wszystko jego sprawka ale obawiałem się, że jest tak jak mówi. Weareone_4evr ma inny charakter pisma niż Andrew. Poza tym nigdy nie był on dobrym kłamcą.
Po rozmowie z Andrew zapytałem o to samo resztę kolegów ale odpowiedzieli mi to samo. Albo to naprawdę nie był nikt z nich albo robili mi niezłe pranie mózgu. Kolejne sesje Snapchata były coraz bardziej przerażające. Moja tajemnicza wielbicielka przesyłała już tylko i wyłącznie moje zdjęcia. Rzadko dodawała jakiś tekst. Było to jak zabawa w „Gdzie jest Waldo”. Ja byłem Waldo. Jej misją było wysłanie mi przynajmniej raz dziennie mojego zdjęcia. Zacząłem dużo uważniej przyglądać się otoczeniu ale jedynymi osobami, które widziałem każdego dnia byli moi znajomi. Poza tym nigdy nie widziałem dwa razy tej samej twarzy.
Wtedy zrozumiałem, że to musi być jeden z moich kumpli. W końcu przestałem odpisywać do weareone_4evr, myśląc że najlepiej jest ją zignorować i udawać, że mnie to nie obchodzi. Nawet przestałem otwierać wiadomości. Na Snapchacie gromadziła się coraz większa sterta czekających na mnie obrazków.
Tymczasem semestr jesienny dobiegał końca. Nadszedł grudzień a wraz z nim chłodniejsze dni i noce spędzone nad projektami i nauką do egzaminów końcowych. Pomimo, że przeciętny student jest w owym okresie dość mocno obciążony – ja szczerze mówiąc odczuwałem ulgę. Była to dobra wymówka aby skupić całą uwagę na szkole i odwrócić uwagę od Snapchata. Nawet wtedy kiedy zerkałem na telefon żeby zobaczyć sms-a lub sprawdzić godzinę widziałem notyfikacje ze Snapchata. Weareone_4evr przesłał ci wiadomość! Po tygodniu ignorowania powiadomień, w końcu ciekawość zwyciężyła. Kiedy otworzyłem wiadomość zobaczyłem zdjęcie mnie samego. Mrugnąłem oczami – zdjęcia już nie było. Otworzyłem kolejną. Znowu ja, ale zdjęcie zniknęło tak szybko jak poprzednio. Kiedy otwierałem te wiadomości jedna po drugiej czułem jak coraz intensywniej łomocze moje serce.
Były to moje zdjęcia z całego kampusa. Nie umiałem sobie nawet wyobrazić jak ta osoba była w stanie śledzić mnie od jednego miejsca do drugiego. Robiła mi nawet zdjęcia w trakcie zajęć albo jak wychodziłem z łazienki. Tego dnia zdecydowałem się zostać w pokoju w akademiku, zaczęła nachodzić mnie paranoja. Mój współlokator Jon-Michael większość czasu spędzał poza akademikiem. Kilku kolegów napisało mi wiadomość, żeby poszedł z nimi na obiad ale nie miałem nastroju żeby wyjść i pokazać się mojej tajemniczej wielbicielce. Wydawało się, że wie dokąd idę dosłownie za każdym razem. Żeby zminimalizować szansę bycia fotografowanym wyszedłem tylko raz z pokoju do automatu z kanapkami.
Kiedy zerkałem na telefon z zadowoleniem dostrzegłem, że nie pojawiają się żadne nowe notyfikacje Snapchata. Mój oddech się uspokoił a część mnie chciała już wyjść na zewnątrz. Nie mogłem siedzieć uwięziony w pokoju całymi dniami. Musiałem iść na zajęcia, spotkać się z przyjaciółmi i pójść na imprezy zanim zakończy się semestr.
Tej nocy bardzo źle spałem. Właściwie czułem się bardziej żywy niż przez cały dzień spędzony w pokoju. Nie mogłem zasnąć kiedy miliony myśli odbywały gonitwę w moim umyśle. Oczywiście – wszystkie były związane z moim prześladowcą.
Ostatecznie zasnąłem po godzinach wpatrywania się w mrok. Następnego ranka obudziłem się przemęczony i w kiepskim nastroju. Wziąłem telefon do ręki, żeby sprawdzić godzinę. Była 12:00. Zwyczajowo zerknąłem na Snapchata. Najnowsze wiadomości były od… weareone_4evr. Zapchała mi prawie całą skrzynkę. Było prawie pięćdziesiąt wiadomości.
Sam widok jej nicka sprawił, że przez moje ciało przeszedł wstrząs. Zanim otworzyłem wiadomości zauważyłem, że coś było nie tak. Przesłała mi filmiki wideo co wcześniej raczej się nie zdarzało. Ponadto ostatnia wiadomość była wysłana 6 godzin temu.
Długo wahałem się przed otworzeniem skrzynki, ale coś wewnątrz mnie kazało mi to zrobić. Musiała robić zdjęcia czegoś innego tej nocy – cały ten czas spędziłem w łóżku. Jednak kiedy otworzyłem pierwszą wiadomość nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Myślałem, że oszaleję. Chciałem krzyczeć. Natychmiast pożałowałem swojej decyzji o otworzeniu skrzynki. Nawet kiedy o tym pomyślę – przechodzą mnie dreszcze.
Najpierw nie mogłem rozgryźć co znajdywało się na obrazie. Było ciemno ale chyba musiała włączyć latarkę bo środek obrazów był oświetlony słabym światłem. Mimo, że obrazki pojawiały się tylko na sekundy, to po kilku z nich zrozumiałem co na nich się znajduje. To byłem ja w moim łóżku.
Serce zaczęło mi być szybciej. Były to najbardziej przerażające sekundy mojego życia. Otwierałem kolejne wiadomości a na każdej z nich byłem ja – śpiący w łóżku. Każde kolejne zdjęcie było zrobione z nieco mniejszej odległości. Im bliższe i wyraźniejsze były tym bardziej utwierdzałem się w tym kto znajduje się na zdjęciach. I te filmiki wideo… Słodki Jezu. Było ich może pięć ale pokazywały zbliżenia na moją twarz w świetle latarki. Wszystkiemu towarzyszyła cisza. I moja śpiąca twarz.
Złamałem się i natychmiast zadzwoniłem na policję. Powiedziałem, że ktoś włamał się do mnie ostatniej nocy, że ktoś mnie śledzi i wysyła mi moje zdjęcia. Starałem się wytłumaczyć jak najlepiej całą sytuację ale chyba to co mówiłem nie trzymało się kupy. W końcu przyszli do mojego pokoju i zaczęli śledztwo. Sprawdzili czy ktoś grzebał przy drzwiach, nawet przesłuchiwali mojego współlokatora przez całą godzinę. Pokazałem im mojego Snapchata, żeby udowodnić że mówię prawdę. Niestety pomimo, że powiadomienia o wiadomościach zostały to nie można było odzyskać tekstu ani zdjęć.
Powiedziałem o wszystkim rodzicom jakoś tydzień później. Chcieli mnie zabrać do domu jak najszybciej jako że zbliżały się egzaminy. Kiedy wróciłem do domu wiadomości ustały. Nie dostawałem nic od weareone_4evr do końca drugiego semestru. Policja cały czas próbuje odszukać winnego. Skontaktowali się z twórcami Snapchata i próbują odzyskać przesłane mi zdjęcia. W tym czasie moje życie powracało do normy. Tak – używałem dalej Snapchata, dla zabawy. Nadeszły ostatnie dni semestru.
Był to typowy piątek, który spędzałem sam w domu oglądając telewizję i zajadając się czipsami. Tego dnia odbyłem ostatni egzamin więc postanowiłem się trochę wynagrodzić. Zwłaszcza po stresie, który ostatnio przeżyłem i całej tej traumatycznej sytuacji. Iluzja się rozprysła kiedy telefon zaczął wibrować. Kiedy zobaczyłem ekran telefonu byłem zupełnie zdezorientowany. Weareone_4evr wysłał ci wiadomość! Miałem dylemat. Może nie powinienem otwierać tej wiadomości? Może po prostu powinienem usunąć Snapchata i oszczędzić sobie kłopotów? Kiedy otworzyłem wiadomość dostrzegłem swój dom w świetle dnia. Nie cały dom. Widok na okno w kuchni. Zdjęcie istniało tylko 5 sekund, było dość słabej jakości – ale wystarczyło. Wystarczyło, żeby zobaczyć mnie, siedzącego przy stole zajadającego się musli podczas śniadania. O ile pamiętam wyglądałem wtedy za okno. I niczego nie dostrzegłem.
Komentarze