Historia
Nie szukajcie mnie!
Nie szukajcie mnie.
Chce mówić, ale nie mogę. Nie mogę wziąć wdechu i krzyknąć. Po prostu patrzę jak ludzie w białych kombinezonach przeczesują teren za starą fabryką. Widzę, jak wysoko nad nimi lata helikopter. Jest bardzo gorąco. Widzę jak dwóch policjantów przynosi z furgonetki lodówkę turystyczną z zimną wodą.
- Znajdziemy go sierżancie, ale nie robiłbym sobie nadziei – mówi detektyw do telefonu i przechodzi obok mnie – musiał go tutaj zakopać.
Nie szukajcie mnie - chce krzyknąć ale nie mogę.
Kilometr dalej, przy drodze stoi zaparkowany pickup mojego taty. Obejmuje mamę i stoją oparci o maskę. Patrzą na poszukiwania. Płaczą.
NIE SZUKAJCIE MNIE!- wkładam całą siłę w krzyk ale dalej słychać tylko śmigłowiec, szczekania psów i rozmowy policjantów.
- Matthew go zatrzymał. Kilka godzin temu. Była strzelanina.
- Miał broń?
- Tak, zaczął strzelać do naszych. Nikomu nic się nie stało, Hank ma tylko draśnięte udo. Gorzej z tym pierdolonym Bergmanem. Dostał w głowę, jest nieprzytomny, nie można go przesłuchać.
- Kiedy on go porwał?
- Dwa dni temu.
- Jezu, ten malec pewnie już nie żyje.
- Który to będzie?
- Czwarty.
Śmigłowiec przelatuje nad nami, a ja patrzę do góry. Zaczynam wszystko zapominać. Bardzo szybko. Gdzie indziej świeci światło. Bardzo jasne. Jaśniejsze niż słońce. Pamiętam, że z mamusią i tatusiem kiedyś oglądaliśmy zaćmienie przez przydymione szybki. To jest tak daleko, jakby po prostu kiedyś mi się śniło.
Psy zaczynają szczekać, a policjanci i technicy biegną w jedno miejsce. Dwóch niesie w rękach łopaty. Widzę, że dwóch sanitariuszy wyskakuje z karetki i biegnie tam z butlą z tlenem.
NIE SZUKAJCIE MNIE!
Cisza. Tylko psy na moment przestają szczekać i patrzą w moją stronę.Policjanci zaczynają kopać w piaszczystym gruncie. Widzę, że mamusia osuwa się na kolana.
Policjanci odrzucają ziemię i odsłaniają plastikowe wieko beczki. Chce im powiedzieć, żeby tego nie robili, że nie warto.
Światło ciągnie mnie coraz bardziej.
Wiem, że ten, którego oni nazywają Bergmanem umiera właśnie w szpitalu dziesięć mil dalej. Wiem, że pójdzie w inne miejsce niż ja.
NIE SZUKAJCIE MNIE!
Policjant wbija łom i próbuje podważyć wieko beczki.
Ratownicy czekają w gotowości.
Wszystko powoli się zaciera i traci ostrość. Idę do światła.
Nie szukajcie mnie - próbuje krzyknąć po raz ostatni, kiedy otwierają beczkę.
Chce im tylko powiedzieć jedną rzecz, ale nie mogę…
Nie szukajcie mnie…
Już za późno.
Cztery mile dalej, w takiej samej beczce jest drugi chłopczyk.
Kończy mu się powietrze…
Komentarze