Historia

You are dreaming.

nothingsense 1 7 lat temu 506 odsłon Czas czytania: ~8 minut

Od pewnego czasu budziłam się zupełnie niewyspana. Próbowałam wielu środków; ziołowych naparów, tabletek, ciepłego mleka, liczenia owiec, a nawet skłoniłam się do słuchania kołysanek. Niestety, żadna z tych rzeczy nie chciała mi pomóc. Czytałam również artykuły o pandemii zmęczenia, jednak nijak porady miały się do poprawy mojego trybu życia. Wszystkie już dawno zastosowałam.

Szperając w zakamarkach internetu natknęłam się na aplikację, która rzekomo pomaga uregulować cykl snu i poprawić jego jakość, dzięki czemu miało się wstawać rześkim i wyspanym. Ponadto miała pomóc w kontrolowaniu snów i świadomym śnieniu. Jako że była ona darmowa przez okres próbny i zajmowała niecałe dziesięć megabajtów stwierdziłam, że zainstalowanie jej na moim telefonie nie wyrządzi żadnej szkody, chociaż nie za bardzo wierzyłam w to, że może mi pomóc.

Gdy pobieranie się skończyło od razu wybrałam język i zaczęłam bawić się ustawieniami. Zaznaczyłam, iż o 23:00 kładę się spać, a wstać muszę o 7:30, wybrałam opcję nagrywania dźwięków podczas snu, których głośność przekracza czterdzieści decybeli, a także włączyłam automatyczne odtwarzanie wyciszających dźwięków na dziesięć minut przed pójściem spać.

Gdy nadeszła 22:50 faktycznie usłyszałam odprężającą, cichą muzykę. Położyłam się wygodnie w łóżku trzymając blisko siebie telefon, jak zalecali w opisie aplikacji. Zamknęłam oczy i powoli zaczynałam odpływać. Reszta dźwięków dochodziła do mnie jakbym była pod wodą i podejrzewam, że udało mi się zasnąć w czasie nie dłuższym niż pięć minut.

Następnego dnia faktycznie wstałam wypoczęta. Ze snu wybudziła mnie kojąca melodia grana na pianinie. Oczywiście nie był to mój normalny alarm, tylko budzik ustawiony przez tę aplikację. Spostrzegłam, że mam jeszcze trochę czasu zanim zacznę przygotowywać się do pójścia do szkoły i postanowiłam przejrzeć czy sprytny system nie zapisał czegoś odnośnie mojego snu. Byłam pozytywnie zaskoczona widząc zapis o której godzinie w jakiej fazie się znajdowałam. Zaniepokoiło mnie jedynie, że aplikacja nagrywała przez prawie trzy godziny odgłosy. Nie miałam czasu, by tego przesłuchać, ale postanowiłam, że zrobię to, gdy wrócę. Byłam pełna nadziei, iż w tym przypadku system nawalił i nagrał trzygodzinną ciszę.

Przez wszystkie lekcje rozmyślałam nad tym, co mogło się nagrać. Może szum drzew za oknem? Może chrapałam? Może poruszałam się przez sen i szeleściłam kołdrą? Może mówiłam do siebie? Może sama coś nacisnęłam? Gdy wróciłam do domu od razu sięgnęłam po telefon i zaczęłam odtwarzanie długiego pliku. Przez pierwsze dziesięć minut słyszałam ciężkie dyszenie. Bardzo chciałam wierzyć w to, że to tylko ja tak oddycham przez sen i że nic więcej się nie nagrało. Niestety, był to dopiero początek. Dyszenie przerodziło się w stłumiony ryk, który trwał w moim mniemaniu w nieskończoność. Byłam przerażona, mimo to słuchałam dalej. Ktoś szeptał w dziwnym języku. Brzmiało to jakby mówił bardzo szybko wyrazy od tyłu. Po chwili dołączył kolejny głos. I kolejny. Głosów było coraz więcej, jeden mówił przez drugi, co zlewało się w jeszcze bardziej niezrozumiałą całość. Znowu pojawiło się dyszenie oraz ryk i na tym odtwarzanie się skończyło. Nawet nie poczułam upływu tych trzech godzin. Poczułam jedynie strach przed pójściem spać.

Odrobiłam lekcje i spojrzałam na telefon. 22:45. Chyba czas pójść spać? Kolejny raz usłyszałam melodyjkę, z tą różnicą, że na zakończenie rozległ się mechaniczny głos powtarzający you are dreaming. Próbowałam otworzyć oczy i poruszyć się, lecz nie mogłam. Moje ciało faktycznie spało i za nic nie mogłam się obudzić. Spanikowałam. Myślenie o przyjemnych rzeczach mi nie wychodziło, liczenie do stu i pocieszanie też nie pomogło. Poddałam się i zaczęłam wsłuchiwać się w ciszę z nadzieją, że uda mi się wyłączyć także świadomość. Nie pomogło. Za to rozległy się głosy. Tym razem bardzo wyraźne i zrozumiałe.

-Podobał ci się twój ossssstatni wypoczynek? - wysyczała jakaś postać. Odchrząknęłam, a z racji że mi się to udało, uznałam, że mogę przemówić. Już chciałam coś powiedzieć, ale postać kontynuowała.

-Ssssspokojnie, osssszzzzczędzaj ssssiły. Jako, iż odkryłaśśśś nagranie nie licz na to, że wypiśśśśścimy cię ssszzzybko.

-Ale... - zaczęłam i na tym skończyłam. Powoli zaczęły ukazywać mi się obrazy. Znajdowałam się w korytarzu, który ciągnął się w nieskończoność Nie był to zwykły korytarz. Przypominał nieco loch. Zimne, kamienne ściany, porośnięte tu i ówdzie mchem oraz drewniane pochodnie palące się zimnym blaskiem przy suficie. Mogłam stawiać kroki, więc podążałam wzdłuż ścieżki. Co jakich czas przy ścianach pojawiały się przygarbione, czarne postacie, ale znikały za szybko, bym mogła się im przyjrzeć. Pochodni było coraz mniej, ale widziałam przed sobą nikłe, błękitne światło. Szłam w tamtym kierunku bez wahania. Po trzech minutach szybkiego marszu znalazłam się naprzeciwko wielkiego ledowego ekranu. Widniał na nim potężny napis „YOU ARE DREAMING”. Zaczął on migać i mienić się tysiącem kolorów, po czym wybuchnął, a ze ścian zaczęła lać się krew. Krwi było na tyle dużo, że po chwili stałam w niej już do kostek. Nie wiedziałam co robić. Było zupełnie ciemno, a metaliczny zapach przyprawiał mnie o mdłości. Zacisnęłam dłonie w pięści i zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam znalazłam się w bardzo nowoczesnym pomieszczeniu. Przypominało ono biuro, lecz zamiast miejsca pracy była wielka sofa, przed którą umiejscowiony był ogromny telewizor. Niepewnie usiadłam i chwyciłam pilot. Wcale nie zdziwiło mnie, że pokazał mi się napis you are dreaming. Mimo to nie poddałam się i sprawdzałam kolejne kanały. Na większości znajdował się ten sam motyw, jednakże na ostatnim, o dziwo, było co innego, mianowicie „it's time to wake up!”.

Obudziłam się ciężko dysząc. Normując oddech spojrzałam na telefon. 7:30. Tym razem bez nagrać głosowych, ale pojawił się plik tekstowy, który rzekomo sama napisałam. Otworzyłam go. Opisana była moja nocna przygoda, a także postscriptum, mianowicie „nie uciekniesz”. Przeraziłam się i próbowałam usunąć aplikację, jednakże non stop wyskakiwał napis ERROR. Postanowiłam, że tej nocy wyjmę z telefonu baterię i zostawię go na półce, daleko od łóżka.

22:50. Nie słyszę żadnego dźwięku i jestem zadowolona. Kładę się spać. Przez chwilę myślę jeszcze o różnych rzeczach i analizuję wydarzenia z ostatnich dni, nocy. Zmęczenie wzięło jednak nade mną górę i zasypiam.

„you are dreaming”

Kurwa. Jak to możliwe? Przecież aplikacja nie działa. Zastanawiałam się dłuższą chwilę na głos, ale usłyszałam dyszenie. To sprawiło, że wolałam milczeć. Z mroku zaczęła wyłaniać się postać, najprawdopodobniej ta sama, która dyszy. Było to może dwumetrowe monstrum z rogiem na głowie, jednym, krwawiącym okiem oraz zgniło zielonym ciałem pokrytym łuskami, bliznami i śluzem. Przygarbiona sylwetka poruszała się ociężale wlokąc za sobą ogon wyposażony w kolce. Potwór stanął przede mną, zaczął mnie obwąchiwać i zawył żałośnie. Nie bałam się go. Byłam przekonana, że zniknie wraz z nadejściem dnia.

-Possssłuchaj... -przemówił. -To nic nie da, uwierz. Nie przeczytałaśśśśś regulaminu, prawda?

-Jakiego regulaminu? -byłam w szoku. Nie miałam pojęcia o czym to coś mówi.

-Aplikacji. Wy, ludzkie issssstoty, nigdy tego nie czytacie. A powinnyście. Insssstalując aplikację zgodziłaśśśś ssssię na oddanie sssswego życia w nasssszzze ręce. Może i będziessszzz wyssspana, ale twój umyssssł należy już do nasssss. -i tyle zrozumiałam. Kolejne jego słowa zlały się w syk i bełkot. Nie pocieszyło mnie to, bowiem miałam wrażenie, iż mówił o czymś istotnym dla mnie. Gdy skończył przemawiać po prostu mnie minął, zahaczając jednym ze swych kolców o moją łydkę. Pisnęłam z bólu i zaczęłam pocierać zranione miejsce zewnętrzną częścią dłoni.

Do rany zaczęły wpełzać drobne, wygłodniałe robaczki. To było naprawdę okropne uczucie. Uczepiły się tak mocno swymi ząbkami w moją skórę, że nie byłam w stanie się ich pozbyć, no chyba, że wyrywając je wraz z częścią siebie.

7:30. Ściągam z siebie kołdrę i widzę plamę krwi przy łydce. Jak...? Przestraszyłam się. Bardzo się przestraszyłam. Na szczęście nie znalazłam żadnych małych stworków. Rana nie była bardzo głęboka, więc zabandażowałam ją i starałam się normalnie funkcjonować. O ile to możliwe po takich przeżyciach. Uruchomiłam też telefon, bo, jak widać, unikanie go nie przynosi skutków.

22:59, a ja nie zamierzałam pójść spać. Chciałam przeczekać kilka godzin, w najlepszym wypadku całą noc. Niestety, program uśpił mnie równo o 23:00. Tego nie przewidziałam.

Narzędzia chirurgiczne. Byłam w sali operacyjnej. Jako pacjent, oczywiście. Serce podchodziło mi do gardła, suchość w gardle mnie dobijała. Ostre światło uderzyło mnie w oczy z niebywałą siłą, a na moje nieszczęście nie mogłam zamknąć powiek. Były przytrzymywane przez mało skomplikowane urządzenie, jednakże na tyle silne, że nie mogłam sobie z nim poradzić. Na policzkach czułam własne, słone łzy. Aplikacja chyba nauczyła się już o mnie wszystkiego, ponieważ cierpię na światłowstręt. Była to dla mnie niewyobrażalna tortura. Może moi oprawcy nie byli takimi wielkimi sadystami, bo gdy zostałam oślepiona, darowali sobie dalsze naświetlanie. Przede mną stanął lekarz. Przynajmniej na lekarza mi to wyglądało. Chwycił w dłoń skalpel i odciął rękaw mojej bluzy. Zaczął nacinać moje ramię, powoli, niezbyt głęboko, jakby testując moją odporność na ból i sprawdzając jak działa jego sprzęt. Po tej rozgrzewce zaczął nacinać szybciej i głębiej, aż cała moja ręka pokryła się w czerwonawej cieczy. Ból był niesamowity, nie byłam w stanie poruszyć tamtą kończyną. Lekarz przeczyścił ostrze, przejrzał się w nim, odgarnął moje włosy z szyi i zaczął lekko nacinać skórę tuż pod uchem. Przerwał dość szybko, ponieważ do pomieszczenia wszedł ktoś jeszcze. Słyszałam jedynie ciężkie kroki, nie miałam pojęcia co się dzieje.

„It's time to wake up”

Owszem, obudziłam się. Ale nie byłam w swoim pokoju, tylko nadal na stole operacyjnym.

-Zakpiłaśśśś z nasssss. -usłyszałam. - Zakpiłaśśśś i teraz będziessszzz cierpieć.

Czułam się okropnie. Ból w ręce się nasilał, a ja dalej nie mogłam nic zrobić. Leżałam i czekałam na swój koniec.

Lekarz uśmiechnął się szyderczo, jedną ręką zaczął bawić się moimi włosami, drugą, w której trzymał skalpel, jeździł po moim policzku i szyi. W pewnym momencie wbił się głębiej. Syknęłam z bólu i to ostatni dźwięk, jaki z siebie wydałam w tej postaci. Czułam jak unoszę się nad swoim ciałem. Postać, która stała w pomieszczeniu i przyglądała się wszystkiemu z pewnej odległości przemówiła do mnie.

-Tak kończą wsssszzzyssscy, którzy olewają powagę ssssprawy. Gdybyśśśś czytała uważnie, to nie miałoby miejssssca. Dlaczego wy, ludzie, nie patrzycie nawet na to, że aplikacja może mieć dosssstęp do wassszzzej dussszzzy, wssszzzysssstkich danych? Dlaczego wam na tym nie zależy?

Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Miał stuprocentową rację. Bo tak naprawdę kto z nas patrzy na to, co może nas złego spotkać? Instalujemy byle co, wchodzimy w byle co, piszemy z byle kim. A internet wcale nie jest taki bezpieczny, a my wcale nie jesteśmy tacy anonimowi. Kto wie czy może właśnie Ty nie pominiesz kiedyś jakiegoś punktu regulaminu i skończysz tak jak ja, unosząc się między światami?

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zepnij tyłeczek, autorze, i pisz więcej. Udoskonalaj swój warsztat.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje