Historia

Tunel bez końca

reinatha45 0 6 lat temu 518 odsłon Czas czytania: ~5 minut

-Słyszałaś o tunelu bez końca, Eve?- zapytała Kate.

-Nie. Co to takiego?-zapytałam.

-Znajduje się dwa przecznice na prawo od naszej szkoły. Podobno każdy, kto tam wszedł, nigdy stamtąd nie wyszedł- odpowiedziała tajemniczo.

Przewróciłam oczami. Kate od zawsze była moją przyjaciółką. Od zawsze również łykała każdą najmniejszą bajeczkę jaką ktoś był jej w stanie wcisnąć.

Z zadumy wyrwał mnie wibrujący telefon. Pora wracać.

- Muszę iść do domu. Pa Kate- Rzuciłam do niej w pośpiechu.

-Pa, Eve!- odpowiedziała.

Popołudnie minęło mi normalnie. Następnego dnia wracałam ze szkoły. Nagle zaczął mnie gonić jakiś mężczyzna. Miał poszarpane ciuchy, był wkurzony i prawdopodobnie pijany. Instynktownie zaczęłam uciekać. Skręciłam dwie przecznice na prawo, a następnie w jakąś uliczkę. Na jej końcu zauważyłam tylko jakiś tunel. Przypomniało mi się to co mówiła Kate. Poza tym sam tunel nie wyglądał zbyt przyjaźnie. Otaczała go porośnięta mchem kamienna brama. Ze środka było słychać dziwne, odbijające się echem śpiewy. Bardzo dziwne, nieprzyjemne, śpiewy. Nie było widać również końca tunelu. W pewnym momencie poczułam na karku coś ostrego, a także czyjś oddech na plecach. Tego już było za wiele. Wbiegłam do tunelu z prędkością rakiety, drąc się przy tym jak opętana. Po pewnym czasie potknęłam się, upadłam i straciłam przytomność. Obudziłam się po chwili, czując na nosie krople wody spadające z sufitu. Rozejrzałam się dookoła. Wbrew pozorom nie było tu tak ciemno. Przy ścianach paliły się takie jakby...pochodnie? Świece? Coś w tym stylu. Tunel był dosyć szeroki, a przez jego środek płynęła malutka rzeczka. Nigdzie dookoła nie było tego mężczyzny. Postanowiłam zawrócić. Nie było widać początku tunelu. Kurde, czy ja naprawdę tak długo tu biegłam? Zaczęłam iść. Szłam, i szłam, i szłam. I nie widać było końca. Czasem zdawało mi się, że gdzieś przed sobą widzę światło dzienne. Jednak to wrażenie szybko pryskało. Dosyć tego! Wyważam ścianę! Zaczęłam nerwowo grzebać w plecaku w poszukiwaniu czegoś co by się nadało. Lektura z Polaka-gruba, twarda. Może być. Zaczęłam najmocniej jak potrafię nawalać w ścianę. W końcu ustąpiła i po kilku minutach stworzyłam szczelinę. Ale lipa! Za nią natrafiłam na kolejny, niczym praktycznie nie różniący się od reszty korytarz tunelu. Ponowiłam próbę wyważenia ściany jeszcze cztery razy. Za każdym razem skutkowało to tym samym. Wtedy serio się przeraziłam. Słowa Kate brzęczały mi w głowie. Postanowiłam zadzwonić po rodziców. Zamarłam gdy na telefonie pojawił się komunikat o braku sygnału. Co było robić? Postanowiłam po prostu iść dalej. Po pewnym czasie zaczął doskwierać mi głód. Sięgnęłam do plecaka. Powinnam mieć tam jabłko i kanapkę. Uchyliłam wieczko od pudełka śniadaniowego. Wokół mnie rozległ się potężny smród zgnielizny. Gdy zajrzałam do pudełka myślałam, że zwymiotuję. Jabłko było całe brązowe, a kanapkę pokrywała szarozielona pleśń. Przecież jedzenie było świeże! To ile czasu ja już tu byłam?! Sięgnęłam do plecaka po lusterko. Gdy w nie spojrzałam aż mnie zatkało. Gdy wchodziłam do tunelu miałam 14 lat. Teraz wyglądałam na około 18-19 letnią dziewczynę. Ale straszne zaniedbaną. Połowa moich pięknych, rudych włosów po prostu wypadła, a ta którą jeszcze miałam były tłuste i zbite. Moje ubrania były zakurzone, a niebieskie oczy stały się szarawe. Spojrzenie miałam niczym dziki kot. Nie wytrzymałam. Usiadłam i zaczęłam ryczeć z bezsilności i przerażenia. Kate jednak miała rację. Trzeba było jej uwierzyć. Ten tunel był przeklęty!

Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos śpiewu, który słyszałam przedtem odbijającym się echem. Tym razem jednak zdawał być dosyć blisko. A co jeśli tu byli ludzie? Może to moja szansa? Zaczęłam biec w stronę miejsca z którego owe dźwięki słyszałam. Nagle natrafiłam na hmm...wgłębienie? Było po prawej stronie tunelu. Znajdowało się tam kilkanaście ludzi, którzy na pierwszy rzut oka wyglądali po prostu jak zwierzęta. Nie nosili ubrań, byli łysi, tylko u kilku było widać zarys włosów. Mieli ostre zęby i bladą skórę. A spojrzenie...jak ja w tym lustrze. Tylko że o wiele dziksze. Popatrzyli w moją stronę. Bardzo się bałam, że mogą mi coś zrobić. Wtem jedna kobieta popatrzyła w moją stronę. Powiedziała:

-Cześć kochanie. Mam na imię Cathlyn!

-A ja Eve- odpowiedziałam nieśmiało.

- Ty też trafiłaś do tunelu bez końca? Och, nie próbuj się stąd wydostać, to i tak bezcelowe. Może chcesz zostać z nami? lepiej tak niż samemu!

-Em...ok. Dzięki-odpowiedziałam analizując to co usłyszałam. Zauważyłam, że na prowizorycznej "ławce" siedzi trójka staruszków. Dwóch spało, a jedna staruszka bacznie mi się przyglądała. Na środku tej bazy było ognisko, a wokół porozrzucane kości i czaszki. Usiadłam obok staruszki. Może będzie wiedziała co tu jest grane?

-Cześć, jestem Eve- zagaiłam- Jak długo czasu pani tu jest?

-Cześć Eve. Ja jestem Lydia- odparła ciepło- szczerze powiedziawszy nie wiem ile czasu tu jestem. Trafiłam tu jako 7-letnia dziewczynka. Chciałam ocalić mamę, a sama tu utknęłam.

-A gdzie twoja mama?-spytałam zaciekawiona.

-A mama to już nie żyje.

-Moment moment..-zastanawiałam się głośno- Podobno nikt nie może wyjść z tego tunelu. nie ma tu też zasięgu. Skąd wiedziałaś, że twoja mama tu jest?

-Wiesz jest jeden sposób by porozumieć się z tymi z zewnątrz-odparła Lydia tajemniczo- Widzisz tą rzeczkę? Otóż rzeczy mogą tędy wypływać do normalnego świata. Podkreślam-RZECZY- nie ludzie. Więc nie próbuj nią wrócić, bo to nic nie da. Można napisać list i zamknąć w butelce(czasem przypływają tu śmieci, w tym także butelki). Mama napisała list błotem na kawałku gazety. I trafił do mnie.

Po tych zdarzeniach nauczyłam się żyć w tym miejscu. Żywimy się czasem odpadami które tu przypływają, czasem częściami własnego ciała. A czasem przychodzi tu nawy przyjaciel, który ma przy sobie jedzenie. List ten piszę patykiem maczanym w błocie na kawałku starej książki. Piszę go lewą ręką, bo prawa została zjedzona(podobnie jak lewe ucho i nerka). Tego, kto znajdzie ten list proszę, by upowszechnił go w jakiejś książce bądź na stronie internetowej, a jeśli może przetłumaczył na kilka języków. Nie wołam o pomoc, bo to i tak bez sensu. Chcę ostrzec po prostu innych by nie popełniali tego błędu co ja i nie wchodzili do tego tunelu choćby nie wiem co.

Z poważaniem

Eve Nommans.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje