Historia

Bus pośrodku niczego

Mich4l 0 10 miesięcy temu 162 odsłon Czas czytania: ~7 minut

20 Lipca 1987 roku.

 -Co się stało?- spytał zdziwiony basista zespołu John -Auto się chyba zepsuło- odpowiedział mu prowadzący auto perkusista Bob Dewey. -I co teraz zrobimy?- dopytywał Tom (który był wokalistą i gitarzystą) -Pójdę to sprawdzić może to tylko drobna awaria- John wstał z fotela kierowcy i poszedł zobaczyć do silnika który znajdował się z tyłu. W tym samym czasie zaczęli słyszeć grzmoty zwiastujące burze które obudziły Amy (też gitara). Oprócz całego zespołu w vanie była również dziewczyna Toma, Julia która postanowiła że pojedzie z nimi w trasę. W tym momencie Julia siedziała z opartą głową na ramieniu Toma. Po kilku minutach wrócił Bob -To jest poważniejsza awaria której teraz nie naprawie. Potrzebna będzie pomoc-

-Skąd my teraz weźmiemy pomoc? Najbliższe miasto jest kilka kilometrów stąd-uświadomiła go Amy- W dodatku zanosi się na burze- dodał John. Bob chwile się zastanowił-No cóż nie mamy innego wyboru. Kilka mil stąd mijaliśmy jakieś miasteczko, może tam znajdę pomoc-

-No dobra. Iść z tobą?- zapytała Tom dopijając puszkę piwa

-Nie dzięki poradzę sobie- odpowiedział mu Bob po czym wziął z wieszaka bluzę a z lodówki puszkę coli i wyszedł z vana.

-Tylko uważaj na siebie- powiedziała mu na odchodne Amy, lecz Bob tego już nie usłyszał. Cała czwórka siedziała w vanie i nasłuchiwała nadchodzącej burzy. -Ale nudy!- powiedział głośno John odchylając głowę do tyłu -Możemy zagrać w karty i wypić trochę piwa- podpowiedział Tom pokazując w ręce talie kart -No spoko, to ty rozdawaj karty a ja wyjmę piwo. Dziewczyny gracie?

-Nie dzięki, nie lubię kart- odpowiedziała Amy ale Julia była innego zdania. Grali więc w trójkę i popijali piwo gdy nagle rozległa się wielka burza. Julia szybko wstała z miejsca i zamknęła boczne drzwi vana żeby woda nie naleciała do środka.

-Nieźle się rozpadało- skomentował John. Radio z którego w tym momencie zaczęło lecieć ,,California dreamin'' zaczęło się psuć przez pogodę ,,(skrzttt) Cali....nia dre...in (skrztt) On... a winte... ay''. John który siedział najbliżej radia wyciągnął rękę i go wyłączył. Przez chwilę nastała głucha cisza w czasie której można było usłyszeć jedynie mocne uderzanie kropel deszczu a dach i szyby auta. -Idealny czas by się zdrzemnąć- powiedziała Amy po czym położyła się na tylnich siedzeniach i poszła spać. Tom, Julia i John dalej grali w karty -Mam nadzieje że z Bobem nic nie jest- powiedział John kładąc na stole dzwonka pik. -Może właśnie wraca do vana albo się nie poddał i idzie dalej- powiedział Tom. Kilka minut później do ogromnej burzy dołączyła się wichura która bujała vanem na lewo i prawo.

W tym czasie Bob szedł drogą ubrany w bluzę z kapturem na głowie i poprawiał swoje długie mokre rude włosy które wchodziły mu w oczy. Szedł już kilka minut gdy nagle coś kilka metrów przed nim przebiegło mu drogę, przez złe warunki pogodowe nie mógł dostrzec co to jest. To coś szybko przebiegło przez drogę i wbiegło w pole, Bob zauważył jedynie że to coś miało czarno futro i biegało na czterech łapach pomyślał więc że to jakiś bezpański pies który szuka schronienia, mimo tego że kochał zwierzęta (dlatego był wegetarianinem) nie miał teraz czasu pomóc temu psu. Szedł więc dalej gdy nagle doszedł do tabliczki z napisem Jingtown który wskazywał w lewo tędy też poszedł. Pola pszenicy i zboża zmieniły się w pola wysokiej kukurydzy. Przeszedł około kilometra gdy nagle usłyszał szelest z pola kukurydzy i zatrzymał się zaczął obserwować poruszającą się kukurydze gdy nagle to coś co tam biegło zaczęło iść w jego kierunku przerażony Bob zaczął uciekać wzdłuż drogi gdy nagle to coś wybiegło na drogę i znajdowało się za nim Bob odwrócił się i rozpoznał w tym czymś istotę która przebiegła mu drogę tylko że teraz stało to na dwóch nogach miało ostre pazury a całe ciało pokrywało gęste czarne futro. Bob biegł dalej już nie oglądając się za siebie. Przebiegł ok 700 metrów i dalej słyszał tego potwora za sobą. Biegł dalej ale po kolejnych kilku metrach poślizgnął się na betonie i upadł, próbował wstać ale potwór był szybszy. Jego krzyk bólu i cierpienia był ledwo słyszany przez grzmoty.

W vanie wszyscy rozmawiali ponieważ byli już znudzeni kartami. Tom otworzył lekko okienko i zapalił papierosa po czym wydmuchał dym za okno.-Słyszeliście legendę z tych okolic?- zapytał wydmuchując dym -Jaką legendę?- dopytał John            -O bestii żyjącej w tej lasach. Dawno temu kiedy te miejsca zamieszkiwali Indianie, wódz plemienia bał się że konkwistadorzy ich zaatakują, postanowił więc że przyzwie bestie która będzie ich ochraniać przed złem, jednak gdy konkwistadorzy przestali ich nękać bestia była głodna zabijania więc przeciwstawiła się tym których miała chronić. Podobno po dziś dzień grasuje w okolicznych lasach- Julia i John spojrzeli na siebie rozbawieni -Niezła bajka dla dzieci- podsumował John -A w tej bajce może jeszcze smoki były?- dodała Julia -No dobra jak chcecie ale pamiętajcie że w każdej legendzie jest ziarno prawdy-powiedział oburzony Tom. Siedzieli tak w ciszy gdy nagle odezwał się głos Amy-Macie jeszcze jakąś bluzę?- zapytała budząc się z drzemki -Ja mam, a co?- spytał John -Muszę iść się załatwić- w tym samym momencie wstała i wzięła od Johna czarną bluzę. Założyła ją jeszcze w vanie po czym  szarpała się z drzwiami ponieważ wichura uniemożliwiała ich otwarcie. W końcu się z nimi uporała i wyszła załatwić swoje potrzeby. Deszcz i wiatr wpadał jej w oczy przez co nie mogła się rozejrzeć za miejscem do załatwienia potrzeb fizjologicznych. Ruszyła więc w stronę lasu. Tom w vanie właśnie dokańczał swojego papierosa i wyrzucił niedopałek przez okno.- Mieliśmy mieć trasę koncertową a utknęliśmy pomiędzy polami na skraju lasu gdzieś w Texasie- powiedział zamykając okno z trudem. Nikt nic więcej nie powiedział, siedzieli tylko i wsłuchiwali się w krople deszczu uderzające o dach. W tym samym czasie Amy skończyła się załatwiać i już zbierała się z powrotem do vana gdy nagle usłyszała pękającą gałąź. Odwróciła się przestraszona jednak przez deszcz niczego nie zauważyła, po chwili usłyszała że ktoś biegnie w jej stronę, nie zdążyła zareagować i to coś ją zaatakowało a przez burze nikt nie usłyszał jej krzyku.

Minęło około 30 min. a Amy nadal nie wracała, przez co wszyscy zaczęli się niepokoić. John postanowił zobaczyć co się z nią dzieje. Otworzył drzwi vana i wyjrzał w stronę lasu, na środku drogi zauważył czarną postać która ciągnęła coś za sobą. John na początku nie rozpoznał ciągniętej rzeczy lecz po chwili rozpoznał w niej Amy. Ten stwór właśnie wyjadał jej wnętrzności.    -O kurwa!- krzyknął John -Co się stało?- spytali równocześnie Tom i Julia. John zamknął drzwi w pośpiechu i opowiedział im o tym co widział. Tamci nie chcieli uwierzyć w jego słowa gdy nagle zauważyli przez przednią szybę że to coś biegnie w ich kierunku po czym to wbiegło na maskę i skoczyło na dach. Wszyscy siedzieli przerażeni nasłuchując kolejnych ruchów potwora -Co robimy?- spytała ledwo słyszalnym szeptem Julia -Ciiiii- uciszył ją Tom, dalej siedzieli w bez ruchu i ciszy, nagle usłyszeli jak potwór zeskakuje z dachu w stronę drzwi. John szybko chwycił za kluczyki i zamknął drzwi a bestia próbowała otworzyć otworzyć drzwi, wszyscy odetchnęli z ulgą -Co teraz robimy?- spytała Julia -Nie wiem, może się rozmyśli i zaraz sobie pójdzie- odpowiedział jej Tom. Po chwili jednak rozległ się dźwięk tłuczonego szkła, to coś wybiło szybę i złapało John za głowę, Tom i Julia próbowali wyrwać Johna z rąk potwora, niestety nic to nie pomogło potwór urwał jego głowę i wziął ze sobą a ciało zostawił w vanie. Z dekapitowanego ciała zaczęła lecieć ciemna gęsta krew tworząc wielką kałużę. Potwór zaczął szarpać za drzwi które w końcu wyleciały z zawiasów. Bestia rzuciła się na Toma wgryzając mu się w szyje. Przerażona Julia uciekła z krzykiem, kiedy wybiegła z vana zauważyła że na jego dachu leży ciało Boba, również bez głowy. Przerażona dziewczyna biegła dalej niestety stwór był szybszy i złapał dziewczynę za nogi, gdy ta upadła potwór przyciągnął ją do siebie po czym rozerwał ją na strzępy swoimi wielkimi pazurami.

Kilka godzin później gdy burza już się skończyła, policjant Michael Smith jechał drogą w stronę Jingtown gdy nagle zauważył zaparkowanego na poboczu Volkswagena T1. Pomyślał że kierowca może mieć jakąś awarie więc zatrzymał się przednim. Zauważył że coś leży na dachu lecz przez mocne świecące słońce nie mógł zobaczyć co to. Podszedł z boku i zauważył że drzwi zostały wyrwane i to co zauważył sprawiło że zwrócił cały wczorajszy obiad, w środku znajdowały 4 ciała pozbawione głowy a cały van w środku był pokryty krwią po chwili zauważył również że to coś leżące na dachu również człowiek. Michael szybko powiadomił dodatkowe służby o zaistniałej sytuacji. Czekając na wsparcie zauważył że na wyrwanych drzwiach jest coś napisane przykucnął więc do kawałka blachy na której wyryte było (jakby ostrym narzędziem) napis ,,W każdej legendzie jest ziarno prawdy''

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje