Historia

Zombie.

flakopożeracz 1 10 lat temu 2 818 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Creepypasta mojego autorstwa, upraszam o nie kopiowanie treści w niej zawartych.

Religia. Jeden z nudniejszych przedmiotów w szkole. Ile można słuchać o miłosiernym Bogu, który obserwuje i sądzi każdego z nas? Nie wierzyłam w te absurdalne brednie. Wpajano nam stek bzdur, licząc, że wszyscy się na to złapiemy. Coś było, to prawda, ale Bogiem bym tego nie nazwała. Nadnaturalna siła, sprawująca władzę nad naszym losem - takie wytłumaczenie brzmiało o wiele lepiej. Chcąc nie chcąc, uczęszczałam na lekcje religii, bo znacznie podwyższała mi średnią.

Jednak mimo szczerych chęci, nie potrafiłam skupić się na przekazywanych przez nauczyciela treściach. Położyłam ręce na ławce i oparłam o nie swoją głowę, zamykając błękitne oczy. Nie minęła chwila, a Morfeusz przywitał mnie z otwartymi ramionami.

Ze snu wybudził mnie cichy jęk, który dobiegł moich uszu. Przetarłam sennie powieki, ziewając przeciągle. Otworzyłam najpierw jedno, potem drugie oko i rozejrzałam się z uwagą. Coś się zmieniło. Atmosfera stała się inna, panowała cisza, którą co jakiś czas przerywały głośne stęknięcia bądź pomruki. Poczułam, jak ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu, więc odwróciłam się.

Z trudem powstrzymałam odruch wymiotny.

Przede mną stał mój kolega z klasy, a raczej twór, który łudząco go przypominał. Żółtawa wydzielina ciekła mu po brodzie, a zgniłe ciało wydzielało okropny, duszący odór. Odruchowo zasłoniłam twarz dłonią, a od tego smrodu aż łzy napłynęły mi do oczu. Potwór zbliżył się do mnie, jęcząc pod nosem. Jego obrzydliwe dłonie oplotły mnie za szyję.

- Łapy przy sobie, śmierdzielu! - skrzywiłam się, odpychając go od siebie.

Siła uderzenia okazała się być spora, bo chłopak zachwiał się i runął do tyłu, zawodząc przy tym straszliwie. Inne zombiaki widząc to, rzuciły się w moją stronę, wymachując rękoma i kłapiąc zepsutymi zębiskami. Wiedziałam, co to oznaczało.

Łaknęły świeżej krwi.

Zemsty.

A ja nie zamierzałam się poddać bez walki.

Chwyciłam pierwsze lepsze krzesło i cisnęłam nim w martwych mścicieli. Bestie padały po kolei na ziemię, znacznie ułatwiając mi tym ucieczkę. Nie potrzebowałam więcej dowodów, by zdać sobie sprawę, że jestem prawdopodobnie jedynym żywym człowiekiem w szkole, jak nie w mieście. Wybiegłam z klasy i pędząc długim, oświetlonym korytarzem, próbowałam znaleźć miejsce, gdzie mogłabym się ukryć. Nie miałam bowiem w planach zostać czyimś posiłkiem. Po drodze natknęłam się na nauczycielkę matematyki, która z okrzykiem natarła na mnie i powaliła na podłogę. Usłyszałam trzask własnych kości. Z moich ust wydobył się stłumiony jęk. Cielsko monstrum przygwoździło mnie do podłogi, kobieta ujadała jak wściekły pies, chcąc dosięgnąć zębami mojej twarzy. Wyswobodziłam jedną rękę i korzystając z okazji, złapałam nauczycielkę za włosy i mocno pociągnęłam ją za nie, odciągając jej cuchnący ryj od siebie. Zanim zdążyła zareagować, wbiłam dwa palce w oczy potwora i wydłubałam paznokciami przekrwione gałki oczne. Podniosłam się, po czym zerwałam do ucieczki.

Biegłam, ile sił w nogach, co jakiś czas przystając, by zaczerpnąć powietrza. Odnalazłam główne wejście szkoły. Odetchnęłam z ulgą, zaciskając palce lewej dłoni na klamce i szarpnęłam nią w swoją stronę.

Nic.

Zamknięte.

Kurwa.

Wściekłość, która mnie ogarnęła była tak ogromna, że aż mną nosiło. Uderzyłam pięścią w te cholerne drzwi, krzycząc z gniewu.

Nagle usłyszałam kroki za sobą, więc odwróciłam się, chcąc sprawdzić, kto ku mnie zmierzał.

Widok zaślinionych i wygłodniałych zombie to niekoniecznie to, co chciałam ujrzeć. Krew pulsowała mi w żyłach, a adrenalina zawładnęła całym moim kruchym, bladym ciałem. Rozejrzałam się, chcąc zlokalizować jakiś przedmiot, który mógłby posłużyć mi jako broń. Jedyne, co znalazłam to gaśnica. Chwyciłam ją w ręce i zdzierając sobie gardło od wrzasku, rzuciłam się w stronę umarlaków. Zacisnęłam mocno powieki, bijąc na oślep i pryskając pianą prosto w cuchnące twarze. Potwory upadały, jeden po drugim, a ja ogarnięta żądzą mordu, siałam prawdziwe spustoszenie. Gdy ostatnie zgniłe ciało osunęło się na ziemię, otarłam wierzchem dłoni pot z czoła. Niewiele myśląc, roztrzaskałam gaśnicą zamek w drzwiach, po czym szybko opuściłam szkołę.

Byłam wolna.

***

Z ostatniej chwili: masakra w jednym z miejscowych gimnazjów! Ciała nauczycieli i uczniów placówki znaleziono porozmieszczane w całym budynku. Okrucieństwo, z jakim pozbawiono tych ludzi życia, określa się mianem niezwykle brutalnego i krwawego, jak na dzisiejsze czasy. Świat nie widział takiej zbrodni od wielu lat. Sprawcy nie schwytano, prawdopodobnie uciekł z miejsca zdarzenia zaraz po dokonaniu mordów. Więcej informacji o godzinie siedemnastej.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Mocne 6,5/10
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje