Historia

Mój Dom

nieunikniony 2 10 lat temu 2 677 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

Każdy z nas wie że dom to miejsce gdzie powinna w powietrzu unosić się ciepła rodzinna atmosfera i każdy powinien czuć się swobodnie i komfortowo. Nie chodzi mi o pojęcie domu jako danej budowli, sterty cegieł połączonych cementem, tylko dom, czyli miejsce gdzie po szkole wracasz i wiesz że będzie tam twoja rodzina której możesz powiedzieć o wszystkim, no chyba że zamierzasz przeprowadzić konwersację na temat tego że palisz nałogowo papierosy i o tym jaki jesteś odpowiedzialny mając te 9 lat, bo już nie masz jak wytłumaczyć smrodu tytoniu uderzającego z twojej szafy. Dom każdy widzi inaczej, moi rodzice marzyli o domu na przedmieściach, cichy, spokojny i z dużym ogrodem. Ja, chłopak z miasta mieszkający na 13 piętrze wieżowca, miałem w poważaniu to czy będę dojeżdżał 20 czy 29 przystanków bo i tak miałem do szkoły kurewsko daleko. Pewnego dnia przyszedłem ze szkoły, mama była niepokojąco uradowana, tata podobnie. Czyżbym znów miał siostrę ? Nie wiedziałem czemu się tak cieszą bo jedną już urodzili i nikomu nie wyszło to na dobre, no na pewno nie mi. Nowy dom pomimo obaw, okazało się że jest bardzo ładny. Poprzedni właściciele zostawili go w stanie nienaruszonym, wzięli chyba tylko te najcenniejsze rzeczy. W sumie trochę się dziwiłem ponieważ meble też były dosyć w porządku. Ich rzeczy szybko zostały wymienione na nasze. Dom nie był największy ale mieściło się w nim wszystko czego potrzebowaliśmy, budynek w brytyjskim stylu. Gdy tylko remont góry dobiegł końca wprowadziliśmy się. Dół czekał jeszcze na odnowienie ścian. w moim pokoju podobała mi się bardzo drewniana podłoga. Taki parkiet idealnie nadawał się do jazdy na wrotkach. Płytki zawsze pękały i wszyscy byli na mnie źli. Przy remoncie kuchni znalazłem parę drobnych i stary bilet do kina, długo nie czekałem na kolejne niespodzianki. Odkryłem bardzo małe pomieszczenie które większość z was nazwała by strychem ale dla mnie to była moja świątynia. Gdy wszedłem tam, zobaczyłem stertę balonów które przypominały bardziej hełm kosmonauty. Przeciętnej wielkości różnokolorowe balony. Były tak różnorodne że nie doszukałem się ani jednego w tym samym kolorze. Nie były to takie zwykłe balony. Te były o wiele grubsze, bardziej przypominały termofor na sznurku. Rodzice szybko kazali mi je wyrzucić bo gdy przebiłem kilka a właściwie odkręciłem bo miały mały zaworek to strasznie śmierdziały jakby ktoś pompował je starym kompresorem ze stacji benzynowej. Gdy tylko poszedłem na studia pokój przejęła moja siostra. Pomagając w remoncie, gdy zdejmowałem stare drewniane panele, znalazłem mały zeszyt. Pomyślałem że jest to własnoręcznie pisana biblia ale była zbyt cienka. Zaciekawiony zawartością zabrałem się do lektury. Nie wiem co to była za księga, może nie potrafiłem jej czytać ale na każdej stronie była jakby lista jak w dzienniku szkolnym. Kolor, rok i nazwisko.

Księga nazywała się ostatnie tchnienia...

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

brzmi jakby koles znalazl DEATH NOTE.. za duzo anime :P
Odpowiedz
No nawet, ale za mało creepy.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje