Historia
Wyjątkowy kot
Niedawno miałem możliwość wzięcia zwierzaka do siebie do domu. Znajoma matki miała kocicę w ciąży, która urodziła kilka prześlicznych kotków. Jeden miał trafić do nas. Rodzice byli bardzo chętni, tylko mnie pytali o zgodę, bo wiedzieli, że nie lubię kotów. Kiedy zobaczyłem zdjęcie od razu się przekonałem. Był to malutki, czarny kotek z długimi wąsikami. Czemu miałem go nie wziąć, a poza tym mieliśmy domek jednorodzinny i kawałek ogrodu. Zrobiłem mu miejsce do spania u mnie w pokoju. Kupiłem mu jakąś miskę i żarcie dla młodych kotów.
I tak rósł.
Kilka miesięcy później w moim domu miało miejsce coś dziwnego. Nie było rodziców, mieli wrócić za godzinę. Siedziałem sobie na fotelu oglądając telewizję i sącząc sok ze szklanki, gdy nagle usłyszałem potworny trzask i powiew powietrza. Cholera – pomyślałem. Musiały otworzyć się drzwi wejściowe. Byłem pewny, że to włamanie. Porwałem po drodze pogrzebacz, który znajdował się przy kominku. Rzeczywiście drzwi były otwarte i od mojego pokoju również. Pomału i z bijącym głośno sercem wkroczyłem do pokoju. Nic nie zastałem, tylko kota. Był przyczepiony pazurami do firany. Miał mocno najeżoną sierść ze strachu. Gdy podszedłem zasyczał, jak to robią koty dając znak żeby się nie zbliżać, ponieważ od razu zaatakują. Zignorowałem to. Wyciągnąłem rękę w jego stronę. Podrapał mnie do krwi. To zdarzyło się pierwszy raz.
Kilka dni był spokój. To dziwne zdarzenie, które miało miejsce dwa dni temu tłumaczyłem sobie tym, że wiatr mógł otworzyć drzwi, a kot przestraszyć się. Ale jak, skoro były wtedy zamknięte na klucz?
Potem kot dziwnie zaczął się zachowywać. Syczał cały czas i biegał po pokoju. Nocami miauczał patrząc się na przemian w okno i drzwi. Nie przejmowałem się tym, że wodząc za wzrokiem kota czasem dostrzegałem cienie.
O trzeciej w nocy wydawał przerażające wycie, a ja zastawałem otwarte drzwi od pokoju.
Miałem dość. Wybrałem się z nim do weterynarza, by sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Wziąłem go w samochód i pojechałem do weterynarii oddalonej o 5 kilometrów.
Weterynarz dokładnie przebadał kota. Zrobił mu rentgen, czy nie ma złamanych jakichś kości. Przebadał mu również narządy. Wszystko było w porządku. Wykluczył również ruję, podczas której kot też dziwnie się zachowuje. Przyjechałem z nim do domu.
Potem było coraz gorzej. Gdy wracałem do domu. Zastawałem pozrzucane ze ścian krzyże, święte obrazy, nawet porozrywane różańce z szuflady. To musiał zrobić kot. Dlaczego akurat uwziął się na te przedmioty.
Wydawało mi się to śmieszne, gdy poczytałem o tym, że w średniowieczu wierzono w związki kota z czarownicami, diabłem i demonami.
Przerażał mnie gdy wlepiał we mnie, duże, zielone oczy i śledził każdy mój ruch.
Widziałem w nim zło. Czyste zło, które otaczało go jak obłok. Niewyraźna mgła spowijała jego czarne futro. Lubił wylegiwać się w świetle pełni księżyca. Gdy blade światło padające na fotel przesuwało się z biegiem godzin, on podążał za nim.
W ciągu sekundy potrafił zmienić miejsce pobytu na drugi koniec korytarza.
W końcu krzyczałem, że nie chcę tego kota, że go wydam. Uciekł. Delikatnie łapką, uchylił okno i wymknął się. Była noc.
Ruszyłem za nim. Żałowałem co mówiłem. Wołałem za nim. Skrył się w ciemność. Wkomponował się w mroczny krajobraz kawałek od mojego domu Wykorzystałem flesz w aparacie, aby dostrzec go.
W blasku flesza, odnalazłem kota. Siedział sam na trawie. Podszedłem i wziąłem go na ręce. On zamruczał.
Znalazłem potem zdjęcie przez przypadek, gdy oglądałem fotki z wakacji.
Zdjęcie wyjaśniało wszystko. To był wyjątkowy kot.
Zdjęcie z aparatu:
http://vpx.pl/i/2012/08/01/XpswG.jpg
Autor: Black_ket
Komentarze