Historia

Nikola

niedostepny1988 3 9 lat temu 1 873 odsłon Czas czytania: ~6 minut

*wulgarne teksty*uwaga*

3.04.2009

Budzik obudził mnie o 7. Nigdy nie lubiłem wstawać wcześnie. Mojej Nikoli już nie było, wyszła do pracy gdzieś 10 minut temu. Szkoda mi jej. Praca w kawiarni nie należy do łatwych, tymbardziej że w miare fajny dzień może zepsuć ci jeden kapryśny klient. Całe szczęśćie, w tym roku się broni. Mam wielką nadzieję że szybko zmieni prace. Marzy jej się własne przedszkole, bardzo lubi dzieci. Sami staramy się już dość długo. Efektów póki co nie widać. Poszedłem do kuchni zaparzyć kawe, słodze dwie, dolewam mleka, biorę solidny łyk. Fusy zostają mi w zębach.

Ja pier***e Robert co jest? - mówię głośno do siebie. Znowu się pośpieszyłem z tym mlekiem. Nikola nie nazywa mojej kawy kawą. Dla niej to lura, bo z mlekiem. Ma laska temperament. Dlatego też jest moją żoną. Ide do łazienki, po drodze mijam szafe. Jest spora, w sumie miescimy tam wszystkie ciuchy. Łapie czystą bielizne. Patrze w lustro, uwalone jak jak na samojebkach nastolatek.

Strasznie blado i nie wyraźnie dziś wyglądam, i tak jak bym schudł. Ciekawe po czym. Po siedzeniu przed komputerem 12 godzin? Szok. Załatwiłem poranną toaletę, ubrałem się i wyszedłem. Przyjemnie dziś. Około 19 stopni na zewnątrz. Nie ma co marudzić. Przecież dopiero kwiecień. Wojskowym krokiem zmierzam w stronę przystanku, mijając kilka nieznajomych twarzy.

Czemu Ci ludzie się tak na mnie dziwnie patrzą? Kurde może mam resztki pasty do zebów na gębie. Podszedłem do sklepowej witryny, przejrzałem się.

-Co jest kurwa...?

Gdzie moje okluary? Autobus za 10 minut, a ja zapomniałem okularów?!

Biegiem do domu i szukam. Ale gdzie one są? Nie ma! Nigdzie nie ma, przetrzepałem cały dom, no rozpłyneły się? Przecież zawsze kładłem je na toaletce Nikoli.

-Może mi kawał zrobiła? - myśle. No ale nie. Takich żartów sobie nie robimy. Odpuściłem to.

Ślepy jak kret nie byłem bez nich.

Zamknąłem drzwi od domu. Na autobus zdażyłem na styk. Jak nigdy nie przeszkadzał mi ścisk. Dziwne bo czasem czułem się jak w azjatyckim metrze. Wkurwia mnie to że wszystkim się spieszy. Gdzie im się śpieszy? Do pracy? To nie da się wstać 10 minut wcześniej? Z resztą co mnie to. Rozglądając się po autobusie, sam czułem się obserwowany. Nie dziwne. Tylko dziwne jest to że ich wzrok padał na mnie tak, że czułem się nim przeszywany. Ja też jak na kogoś zerkam, to w momencie gdy ta osoba to zaczyna odwzajemniać, odwracam głowę paląc potocznie mówiąc "janka". Tylko co jak ten wzrok nie chce się ode mnie oderwać? Nie jednej osoby, wszystkich pasażerów! Co ja im zrobiłem?! Bo okularów nie mam? Przecież nikogo z nich nie znałem, nawet nie widziałem wcześniej. Wysiadłem na najbliższym przystanku, podirytowany, ale i cholernie dziwiony całą sytuacja. Długo się nie zastanawiając, wyciągnąłem telefon i wybrałem z listy Nikole. Nie odbiera. Pewnie ma ruch. Poranne banany pod krawatem przyszły na espresso. Pozostałą drogę przeszedłem pieszo.

12 H PÓŹNIEJ

Był to pierwszy dzień w mojej pracy gdzie nie sprzedałem totalnie nic. Jak by mnie tu w ogóle nie było. Duża galeria, na środku wyspa, a Ja wewnątrz niej. Odkąd tylko tu wszedłem, czułem jak wzrok co poniektórych ludzi był skierowany we mnie, a nieliczni dodawali do tego szyderczy uśmiech. Byłem w pracy przecież. To normalne chyba, że ktoś się na mnie patrzy. Pytanie - dlaczego w jakiś taki mało normalny sposób?

Naprawdę dziwnych ludzi dziś widziałem. Miałem nadzieje, a wręcz pragnąłem aby ten dzień już się skończył. Nie miałem pojęcia co było przyczyną ich zachowania. Na zewnątrz już dawno zapadł zmrok. Chcąc uniknąć powtórki sytuacji dnia dzisiejszego uznałem że wróce pieszo.

Zadzwoniłem do Nikoli. Nie odbierała. Zacząłem się martwić, nie lubie jak mnie zlewa. Kończy wcześniej niż ja, więc musi być w domu. Za 3 razem i po 5 sygnale odebrała. Nie zdążyłem nic z siebie wydusić, za to usłyszałem.

-Przestań już! Myślisz że to zabawne?!

Od razu się rozłączyła.

Nie próbowałem następny raz. Wyczułem w jej głosie smutek i przerażenie. Coś się musiało stać - myśle. Głowe miałem pełną obaw. Nigdy wcześniej tak nie robiła. Z całych sił zacząłem biec do domu, aż do momentu w którym zabrakło mi tchu. Zwolniłem.

Mogłem wziąść taksówke, ale byłem już blisko. Nie opłacało się. W kompletnej ciszy truchtając, usłyszałem za sobą kroki. Nie były to kroki jednej osoby. Odwróciłem się, ale nikogo nie zauważyłem. Może mi sie przesłyszało? Miałem dziwny dzień, napewno mi się przesłyszało. Zacząłem ponownie biec. Mijałem ostatnie skrzyżowanie przed domem, na sygnalizacji widoczne było czerwone światło. Obok stały zapalone znicze.

-W dupie mam to światło, nic nie jedzie, pozatym Nikol.

Zrobiłem dosłownie krok i centymetry odemnie przejechał samochód. Była to Honda. Nawet nie wiem skąd się pojawiła. Przecież się rozejrzałem. W lewo, w prawo i jeszcze raz w lewo, w szkole tego uczą. Przejechała tak szybko, że nie miał bym żadnych szans. Całe szczęście, że się zatrzymałem. DEJA VU - akurat teraz. Delikatnie oszołomiony wpisuje kod by otworzyć drzwi od klatki schodowej. Co za dzień.

5 MINUT PÓŹNIEJ

Wchodzę do domu, szukam wzrokiem Nikoli.

Nikola?! - wołam, niepewnie.

Nikola?!...

Wszedłem do sypialni. Leżała odwrócona głową do ściany. Ściskała coś w prawej ręce. Usiadłem obok niej. Domyślałem się co to jest. W świetle lampki nocnej jej łzy błyszczały na jej ślicznej buzi.

-Co się stało?- zapytałem. Nikola milczała.

-Nikola, możesz mi powiedzieć co się stało? - cisza, tylko cichy szloch.

Wstałem. W głowie miałem milion myśli.

-Co za zjebany dzień – szepnąłem pod nosem. Przypomniałem sobie, że rano miała zrobić test ciążowy. Pewnie znowu negatywny. Uznałem, że nie chce ze mną rozmawiać. Wcale jej się nie dziwie, nie raz już płakała z tego powodu. W takiej sytuacji wolałem nie mówić nic. To już 4 lata jak się staramy o potomstwo. Zdjąłem ubranie i położyłem się obok niej.

-Miałem straszny dzień skarbie, nawet nie wiesz jak tęskniłem.

Nikola dalej płakała. Przytuliłem ją i zasnąłem.

Obudził mnie hałas z kuchni. Nikoli nie było obok mnie. Spojrzałem na zegarek. Była 3:03. Poszedłem sprawdzić co się dzieje.

-Nikola, co ty robisz? Gdzie ty idziesz? Po co się ubierasz?! - zapytałem, mocno zdziwiony.

- Jest 3 w nocy weź się nie wygłupiaj!? - dodałem, pokazując zdenerwowanie na twarzy.

- Nikola, proszę Cię wracaj do łózka! - krzyknąłem przy tym uderzając pięścią w stół, tak że kubek z herbatą którą zapewne nie dokończyła pić Nikola wywrócił się i cała jego zawartość wylała się na stół. Nikola spojrzała w moją stronę, w momencie zrobiła się cała blada. Złapała torebkę i wybiegła z domu. Długo się nie zastanawiając ubrałem się i wybiegłem za nią.

- Nikola!!? Nikola?! - wołałem ją ale ona nawet się nie odwróciła. Nie będę za nią biegł, przecież nie raz jej mówiłem że kiedyś na pewno nam się uda mieć potomstwo, a jeśli nie to adoptujemy. Tak też można.

- Nikola, gdzie ty idziesz? No poczekaj proszę! - krzyczę.

Masakra, nie rozumiem tych kobiet. Przyśpieszyłem tempo aby ją dogonić. Nikola była jakieś 300 metrów przede mną. Nagle skręciła w alejkę, która prowadzi na cmentarz.

-Ja pierdole! Co ona robi? -

Wyciągnąłem telefon, nie będę darł gęby o 4 nad ranem. Abonent tymczasowo niedostępny - usłyszałem. Poszedłem dalej za nią. Minąłem bramę cmentarza. Wystraszyłem się? Po co ona tu przyszła i o tej godzinie? Nie widziałem gdzie jest. Nagle usłyszałem głośny płacz. Pobiegłem w stronę z której dobiegł. Znalazłem ją. Słońce zaczęło powoli wschodzić. Trzymała w ręce test ciążowy, obok niej leżała gazeta. Na pierwsze stronie widniał artykuł z dnia 23 Marca tego roku.

"ŚMIERĆ NA PRZEJŚCIU"

- Nikola, co ty robisz? Dlaczego klękasz przed tym nagrobkiem?!! - zapytałem.

- I co robią tu moje okulary do cholery?!

-Mężu mój 4 lata się staraliśmy, tak bardzo tego chciałam, wiem że ty też chciałeś - ze łzami w oczach wypowiedziała.

Nikola, żono – czy ty jesteś w ciąży?! - lekko zszokowany ale cholernie szczęśliwy zapytałem.

-Robert, nawet nie wiesz jak tęsknie...

-Nikola, co ty bredzisz, przecież jestem tu, dokładnie za tobą!!

Wtem ujrzałem napis na nagrobku.

Robert Zarzecki ur. 3.12.1985 – zm. 23.03.2009 – zginął śmiercią tragiczną. Pokój jego duszy.

To moje pierwsze opowiadanie. Krytyka wskazana.

Pozdrawiam

niedostepny1988 :-)

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Przyjemnie się czyta,czekam na więcej opowiadań od ciebie :)
Odpowiedz
mimo wszystko fajne :D
Odpowiedz
Przewidywalne + sporo błędów
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje