Historia

Człowiek w pułapce

Użytkownik usunięty 0 9 lat temu 777 odsłon Czas czytania: ~1 minuta

Miałem za sobą długą karierę stanowego inspektora Wydziału Zdrowia Psychicznego. W tym czasie odwiedziłem wiele zakładów i widziałem ogrom okropieństw. Nic jednak nie może się równać ze złem, jakiego byłem świadkiem w przytułku dla obłąkanych Fairheaven - dziś znanym jako Lux Aeterna. Po raz pierwszy przestąpiłem przez jego próg w 1926 roku, by zbadać zarzuty o przeludnieniu i zaniedbaniach. Reputacja tego zakładu była jednak splamiona na długo wcześniej.

Fairheaven otworzyło swoje podwoje w 1911 roku. Pierwszym pacjentem instytucji był brutalny przestępca imieniem Jack Yates. Miał stanowić przykład triumfu medycyny nad obłąkanymi umysłami. Jednakże w dzień odwiedzin rodziny dyrektora zakładu Jack oswobodził się i zabił jego żonę. Przez wiele lat nikt nie wiedział, co się stało z Yatesem i dyrektorem... aż do chwili mojej wizyty.

W drzwiach przywitał mnie dyrektor Wallace Halsted. Wydawał się być pusty i zaniedbany, jak pacjenci, nad którymi sprawował pieczę. W trakcie swojego dochodzenia zwróciłem uwagę na jego nerwowe zachowanie, gdy tylko przechodziłem obok małego schowka na środki czystości. Oczywiście uznałem za swój obowiązek zbadanie, dlaczego tak się dzieje. Mimo protestów doktora Wallace'a, otworzyłem drzwiczki. Uderzył mnie przenikliwy zapach ludzkich odchodów.

Gdy tylko światło rozbłysło nade mną, zamarłem z przerażenia. Na podłodze, w kałuży własnych nieczystości, leżał zasuszony mężczyzna. Jego ciało, od lat pozbawione kontaktu ze słońcem, stało się mlecznobiałe. Był przykuty do ściany od tak długiego czasu, iż jego skóra obrosła kajdany. Dopiero po kilku chwilach zreflektowałem się, że tą umęczoną skorupą jest Jack Yates.

Policja zabrała doktora Halsteda. Yates, po raz pierwszy od piętnastu lat, został przeniesiony ze składu na szczotki. Na podłodze pod jego ciałem odcisnął się na stałe ślad jego sylwetki. Lekarze próbowali mu wyjąć kajdany spod skóry, lecz szok okazał się zbyt silny. Yates zmarł następnego dnia.

Patrzyłem, jak murarze odgradzają jego malutkie więzienie, jakby udając, że nic nigdy się nie stało.

Mam nadzieję, że jest już w lepszym miejscu, aczkolwiek pracownicy przytułku do tej pory twierdzą, że jego pełne agonii zawodzenie niesie się po ścianach.

Jeśli o mnie chodzi, już nigdy tam nie wróciłem.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać
Dokonaj zmian: Edytuj

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje