Historia

Krwawy księżyc

czarnanoc 0 8 lat temu 2 577 odsłon Czas czytania: ~8 minut

Od kiedy pamięcią sięgam interesowałam się wszystkim, co jest związane z księżycem. Legendy, zwierzęta, rośliny, potwory. Podczas każdej pełni siadałam pod oknem, w świetle rzucanym przez księżyc i wpatrywałam się w niego. Nikt nie wiedział o moich zainteresowaniach tego typu i cieszyłam się z tego. Nie muszą wiedzieć.

Jestem zwykłą nastolatką, która, w porównaniu z innymi z mojej okolicy, ma "normalną" rodzinę. Tata, mama, siostra. Żadnej "patoli", pieniędzy wystarcza na potrzebne rzeczy i nasze zachcianki. Chociaż rodzice mają małe problemy z rodzeństwem. Mama ze swoją siostrą, tata ze swoim bratem, ale pomińmy to.

Wracając do mnie, mam 16 lat, jestem brunetką z szarymi oczami i ok. 165 cm wzrostu. Opis mojego ciała nie pasuje do żadnej typu "gruszka", "jabłko", chociaż najbliżej mi do "klepsydry". Takiej dość koślawej. Górę mam trochę węższą, a dół szerszy, co niezbyt mnie zadowala. Oczywiście próbowałam coś z tym zrobić, ale moje ciało jest strasznie uparte. Przejdźmy dalej.

Jedna z moich najlepszych koleżanek - nie będzie zbyt wielu dialogów, więc nie podam jej imienia - twierdziła, że jestem jej najlepszą przyjaciółką, ale po jakimś czasie zaczęła się ode mnie oddalać i trzymać z dziewczyną, którą obgadywała do mnie (ja na jej temat nic nie mówiłam) i zaczęła powoli zabierać mi wszystko, na czym mi nawet zależało: moje koleżanki, kolegów, z którymi w miarę się trzymałam. A najbardziej przyjemność z życia. Gdy byłam w domu, to niezbyt mnie to bolało, bo lubiłam siedzieć sama i pogłębiać lub przypominać sobie wiedzę na temat księżyca. Najgorzej było w szkole i czasami musiałam się namęczyć, żeby wytrzymać te kilka godzin.

Poniedziałek. 7 rano. Zaspana wyjęłam komórkę spod poduszki i wyłączyłam jej budzik. Znowu do szkoły. Wstałam, ubrałam się i poszłam ogarnąć. Spakowałam plecak i spojrzałam na zegarek. 7:35. Za 5 minut mam autobus. Wyszłam z domu i spokojnie ruszyłam na przystanek, który mam dość blisko. Trafiłam idealnie, jak zwykle. Mój środek transportu już na mnie czekał. Wsiadłam do niego. Ruszył. Po 20 minutach dojechaliśmy na miejsce.

Przebrałam w szatni obuwie i wyszłam z niej. Jeszcze 10 minut do dzwonka. Wspaniale. Skierowałam się w stronę łazienki i weszłam do kabiny. Wyjęłam pomadkę, cień do powiek i lusterko. Miałam właśnie zacząć się malować, gdy usłyszałam plusk wody i nim się zorientowałam, byłam cała mokra. Spojrzałam w górę i zobaczyłam te dwie "psiapsiułki" z pustym wiadrem i śmiejące się pod nosem. Coś się we mnie zagotowało. Krzyknęłam na nie (samoistnie, brzmiało to jak "Ja was, ku*wa, zabiję!"), spojrzały na mnie jak na idiotkę, a ja tylko wstałam i pędem wybiegłam najpierw z łazienki, a potem ze szkoły. Miałam tego dość, jeszcze po drodze wszyscy się śmiali. Jakiś nauczyciel chciał mnie zatrzymać, ale zignorowałam go.

Biegłam przed siebie, mijając jakichś ludzi po drodze. Wyłączyłam całkowicie myślenie. Gdy w końcu odzyskałam świadomość, stałam na brzegu lasu, który wyrastał zaraz przy miejskich zaułkach, od których wychodził też cmentarz. Usiadłam pod jednym z drzew i siedziałam tak, do wieczora. Teraz odpowiedź na pytanie, kto wytrzymałby tak długo w całkowitym bezruchu? Osoba, która potrafi przez tydzień siedzieć w swoim własnym świecie, nie zwracając uwagi na nic innego.

Gdy słońce zaszło, "obudziłam się" i wstałam. Trochę przesadziłam, powinnam już wrócić do domu. W pewnym momencie, kątem oka zobaczyłam jakieś światełko. Skierowałam tam wzrok. To był piękny, jasny kwiatek rosnący dziko przy ogrodzeniu cmentarza. Uśmiechnęłam się, bo odbijało się od niego światło księżyca w pełni. Ruszyłam jednak w stronę zauków, żeby wyjść z drugiej strony na miejskie przedmieścia. Zrobiłam tylko kilka kroków, gdy zza rogu wyszło dwóch pijaków, którzy zatrzymali się na mój widok.

- Ej, zdzisiaj to my may szszęśsie, c'nie? - powiedział jeden, dziko mierząc mnie wzrokiem.

- Doba, ja ją łapje, a ty obisz swoje - odpowiedział mu drugi, większy od kolegi.

Gdy szli, zataczali się, więc stwierdziłam, że zdążę przebiec koło nich, ale się przeliczyłam. W ostatniej chwili ten większy złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę. Złapał moje ręce od tyłu i ciasno trzymał, aż bolało. Jego kolega podchodził, śmiejąc się i rozpinając rozporek. Na szczęście bardzo lubiłam w-f i ciężko na nim ćwiczyłam, więc miałam już pomysł jak z tego wybrnąć. Do tego dochodzi moja twarda czaszka. Z całej siły machnęłam głową do tyłu, prosto w twarz tego "bysiora". Prawdopodobnie złamałam mu nos, bo słyszałam jakieś chrupnięcie. Puścił mnie, więc skorzystałam z tego i szybko kopnęłam małego facecika w krocze. Z bólu upadł na ziemię. Chciałam już uciekać w stronę przedmieścia, jednak poczułam ciepło i tępy ból w boku. Poczułam się słabo, ale odskoczyłam do przodu i odwróciłam się. Pijak stał, trzymając się za złamany nos, a w moich plecach tkwił stary nóż. Chyba moja intuicja i adrenalina wzięły nade mną górę, bo, nie zważając na ból, szybko wyciągnęłam ostry przedmiot z mojego ciała i wbiłam w klatkę piersiową mojego oprawcy, zanim zdążył cokolwiek zrobić. Przewrócił się i po chwili przestał oddychać. Podeszłam do drugiego, pochyliłam się i podcięłam mu gardło.

Wyprostowałam się i momentalnie skrzywiłam, wypluwając krew. Ból znowu zaczął dokuczać. Byłam coraz słabsza. Wiedziałam, że nie zdołam dojść do innych ludzi, a komórkę zostawiłam z innymi rzeczami w szkole. Upadłam na czworaka. Czołgałam się w kierunku cmentarnego ogrodzenia. Stwierdziłam, że skoro mam umrzeć, to niech to będzie w świetle księżyca, przy jasnym kwiatku. Upadłam na plecy i wpatrywałam się w mojego najlepszego przyjaciela, który od zawsze cieszył moje oczy. Zamknęłam je i straciłam przytomność.

Gdy się obudziłam, wszystko dookoła było biało-srebrne. Musiałam aż zmrużyć oczy. O dziwo nie czułam wcale bólu. Powoli się podniosłam i poszłam przed siebie. Niedługo wszystko dookoła zaczęło przechodzić w kolor nocnego nieba, oprócz drogi, która przede mną powstała. Po lewej był to ciemny niebieski, taki jak przy pełni, poprzetykany srebrem. Po prawej natomiast był przerażająco ciemny, prawie czarny, gdzieniegdzie poprzetykany krwistą czerwienią. Przeszły mnie dreszcze. Przed sobą natomiast ujrzałam przejście - czarne, przyciągające. Gdy się zbliżyłam, stwierdziłam, że widzę siebie, z góry, w pozycji, w jakiej straciłam przytomność.

Pewnie to w ten sposób miałam wrócić do życia, które dla mnie było przekleństwem. Najprawdopodobniej nie przeszłabym tam w ogóle, gdyby nie 2 lustra, stojące po obu stronach mojego powrotu na ziemię. Gdy spojrzałam w lewo, zauważyłam nad odbiciem kalendarz przedstawiający cykle księżyca. Były wszystkie, oprócz pełni. Moje odbicie było jednak dziwniejsze. Widziałam siebie, jednak z większym biustem i zgrabniejszymi nogami, a moja skóra była srebrzysto-biała, tak jak brwi i jedno z oczu. Drugie było granatowe, jak i usta oraz ubrania. Wszystkie były takie same, jak moje: bluzka, odkrywająca jedno ramię, spodenki jeansowe i trampki. Tylko koloru nocnego nieba. Włosy natomiast były srebrzyste, z granatowymi pasemkami.

Gdy spojrzałam w prawo, na kalendarzu była tylko pełnia, do tego czerwona, a odbicie bardziej zmasakrowane. Oczy były całe czarne, tylko na środku, gdzie powinna być tęczówka i źrenica widać było te kolory, co na lewym odbiciu, a z nich samych leciała krew. Tak samo z ust. Włosy były w nieładzie, ubrania podarte i to wszystko było skąpane we krwi. Otrząsnęłam się i odwróciłam wzrok. Przeraziłam się. Jednakże przeszłam przez "portal" i odzyskałam przytomność przy cmentarzu.

Czułam się dziwnie. Miałam sadystyczne myśli i chciałam iść tylko w jedno miejsce. Do mojej ukochanej "przyjaciółki". Wstałam więc i ruszyłam w drogę.

Minęło mniej czasu niż myślałam, gdy stanęłam przed jej łóżkiem, oglądając jej słodki i spokojny sen. Trzeba to zakończyć. Usiadłam nad nią i zasłoniłam jej usta. Momentalnie się obudziła i jej oczy z zaspanych zmieniły się w przerażone, gdy na mnie spojrzała. Próbowała krzyczeć przez moją rękę. Nie mogła tego normalnie robić, ale i tak była za głośno.

- Ćśśśśś, nie bój się - powiedziałam do niej, uśmiechając się przerażająco - zaraz wszystko będzie w porządku. Tylko przestań krzyczeć.

Wyjęłam z kieszeni spodenek nóż, który wzięłam od pijaka, z niewyobrażającą prędkością oderwałam rękę od jej ust i zacisnęłam na języku. Wyjęłam go, jak najbardziej mogłam i rozkoszowałam się widokiem jej łez. Przejechałam nożem w poprzek języka, odcinając go. Złapała się za gardło i wypluła krew. Wyrzuciłam to mięso na podłogę i zabrałam się za nos. Zawsze twierdziła, że jest brzydki i go nie lubi, więc go także odcięłam. Tutaj jednakże musiałam użyć więcej siły, żeby przeciąć chrząstkę. Wstałam z nim z łóżka i wpatrywałam się w niego. Natomiast ona przewróciła się na brzuch i próbowała złapać oddech, bo obydwa narządy do oddychania napełniały się krwią.

- Ty tak na niego narzekałaś, a jak dla mnie wygląda spoko - stwierdziłam. Wyrzuciłam go i poszłam po jedno z jej lusterek, żeby pokazać jej jak wygląda. Przy okazji zauważyłam też, że mój wygląd odpowiada temu w prawym lustrze w "tamtym świecie".

Nawet nie spojrzała w lusterko. Odrzuciłam je więc i przewróciłam ją na plecy. Zaczęła się krztusić, ale ja zabrałam się już do roboty. Zaczęłam odcinać mięso, tłuszcz i skórę z brzucha i nadawać mu szczupły wygląd. Na niego też narzekała, więc voila, oto spełnienie jej marzeń.

- Proszę, teraz powinnaś być szczęśliwa, pozbyłam się twoich problemów - uśmiechnęłam się szeroko, ale ona tylko spojrzała na mnie przerażonymi załzawionymi oczami. - Wiesz co, zaczynasz mnie nudzić. A pamiętasz może, z której tętnicy najładniej tryska krew, bo zapomniałam, czy z szyi, czy z nadgarstka - moja "przyjaciółka" zrobiła wielkie oczy i rzuciła się w bok, przewalając cała szafkę nocną, która zrobiła dosyć duży hałas.

- Oj, nie ładnie. Tak się nie kończy zabawy - spojrzałam na nią zawiedziona, pochyliłam się i szepnęłam do ucha. - Księżycowych snów, skarbie.

Wbiłam nóż w jej szyję i wyciągnęłam. Trafiłam idealnie. Krew tryskała na wszystkie strony, a najbardziej na mnie. Wyciągnęłam język jak podczas deszczu i wpatrywałam się w jej gasnące oczy. W tamtej też chwili księżyc zrobił się czerwony. Najpiękniejsza rzecz, jaką w życiu widziałam. W tej pozycji zastali nas jej rodzice, którzy stanęli w progu, nie mogąc się ruszyć, oglądając tą scenę. Uśmiechnęłam się i powiedziałam do nich:

- Witam serdecznie. Bylibyście tak mili przekazać mojej rodzinie, że będą następni? Od razu bardzo dziękuję. A, i możecie powiedzieć też, że zmieniłam imię? To chyba bardziej do mnie pasuje. "Krwawy księżyc". Jak myślicie? Najlepsze, że pasuje i dla dziewczyny, i dla chłopaka. No, ale koniec tej pogawędki, miłego dnia życzę - wyskoczyłam przez okno, śmiejąc się maniakalnie. Następnie uciekłam w stronę lasu, kryjąc się w nim.

"A oto poranne wiadomości. Dzisiejszej nocy, w trakcie pełni, zamordowano 3-osobową rodzinę. Podejrzenie pada na córkę dzisiejszych ofiar, która w ciągu kilku miesięcy zabiła 7 osób, za każdym razem podczas pełni. Zostawiła swój znak rozpoznawczy, mianowicie jej pseudonim "Krwawy księżyc", napisany krwią ofiar. Prosimy o zachowanie ostrożności i niezbliżanie się do lasu."

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Czas czytania: ~1 minuta Wyświetlenia: 7 330

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje