Historia

Nie wiesz, co będzie

czarnanoc 1 9 lat temu 799 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

- Wiem, kim jesteś - powiedziała, patrząc na niego swoimi wielkimi oczami.

Spojrzał na nią zdumiony.

- Skąd? - zapytał.

Przyszedł po nią, bo mu kazali. Nie zna jej, sam nie wie do czego im jest potrzebna. Jednak praca to praca. Nie rozmyślał nad tym. Ale zdziwiło go, że ona go zna. Specjalnie do tego zadania szukali obcą jej osobę, a mówi, że wie, kim jest...

- Mam swoje źródła. I raczej nie chciałbyś ich znać. To jak, idziemy?

- Tak... jasne.

Ruszyli w stronę drzwi. Wyszli na zewnątrz, na podwórze pełne ludzi w mundurach z karabinami i pancernymi samochodami.

"Piękna eskorta, nie ma co" - pomyślał przewracając oczami - "Po co zużywać tyle środków na przewóz jakiejś nastolatki? Kim ona w ogóle jest?"

Nie pytał się o to swoich pracodawców, bo nie miał tego w zwyczaju. Robił to, co mu zlecono. Taka jego praca. Ale w tej dziewczynie było coś dziwnego... Nie była taka jak inni, których znał. W tym zepsutym przez wojny świecie trudno było kogoś takiego znaleźć. No cóż...

Wsiedli do jego samochodu. Najnowsza technologia, jeszcze nikt takiego nie ma. Gdy ma się znajomości, to tak w życiu jest.

Ruszyli. Słońce świeciło w najwyższym punkcie. Raczej dotrą przed zmierzchem. Taką miał zresztą nadzieję. Później byłoby o wiele gorzej. Zresztą ci zdesperowani ludzie, którzy bali się w dzień wychodzić z domów, byli o wiele lepsi niż jego pracodawcy.

Przez całą drogę nie odzywała się. On zresztą był zbyt zajęty omijaniem wszystkich ruin i ostrych krawędzi dróg, żeby interesować się jej osobą.

Pola suche i spalone, miasta zrujnowane, wsie zdmuchnięte z powierzchni ziemi - współczesność. Szara, smutna współczesność. Przyczyny: przeszłe konflikty i wojny. Wojny nuklearne. Skutki: to, co jest teraz.

Razem z eskortą wjechali przez bramę do bazy ogrodzonej wysokim na 15 metrów murem. Jedne z nielicznych miejsc, w których można się czuć bezpiecznie.

Weszli przez drzwi główne. Prowadzeni licznymi korytarzami, niczym w labiryncie, dotarli do sali Zgromadzenia.

- Świetnie się spisałeś. Przed budynkiem czekają na ciebie worki z jedzeniem i ubraniami. A teraz możesz już iść.

Skinął głową i skierował się w stronę drzwi. Przed wyjściem usłyszał jeszcze rozkaz przewodniczącego Zgromadzenia:

- To ostatni element. Zabrać ją.

Ale jego nie obchodziło, co powiedział. Szedł za przewodnikiem i rozmyślał o swoim rodzeństwie. W końcu będą mieli co jeść.

Zabrał wszystkie worki do samochodu i wyruszył. Jego dom był oddalony o 60 km. Dotrze tam jutro rano. Jeśli nie będzie żadnych przeszkód...

Po kilku minutach drogi musiał się zatrzymać z powodu trzęsienia ziemi. Pobliskie ruiny zaczęły się walić, również na jego samochód. Unikał ich jak mógł, dopóki nie wydostał się na czysty obszar.

- Co to miało być? - przeraził się, gdyż na tych obszarach jeszcze nigdy nie wyryto żadnych trzęsień ziemi. Po chwili jednak wiedział, czym było to spowodowane. Pomógł mu w tym ogromny promień światła, który wzbijał się w niebo z miejsca, w którym zostawił dziewczynę.

Wiedział również, co to znaczyło.

- Cholera! Co ja zrobiłem?

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Wytłumaczy mi ktos?
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje