Historia

Złota śmierć

pan amo 0 8 lat temu 1 090 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Jestem lekarzem, ale nie takim zwykłym. Wiem, że życie jest niepewnie i to tylko zbiór chwil.. a chwile znikają. Szybciej niż można by się tego spodziewać. Życie to parę chwil, tracisz kontrole, masz 10000000 dróg do śmierci. To, czy stracisz kontrolę nie zależy wyłącznie od ciebie. Człowieka można zabić na 10000000 sposobów. Kiedyś poznałem ten najgorszy.

Nazywam się Mateusz Góra, mam 39 lat i jestem lekażem diagnostą w jednym z Warszawskich szpitali. Kilka miesięcy temu miałem dwoje pacjentów. Objawy typowego zatrucia, wiesz nieświeże owoce czy może mięso. Na wszelki wypadek podałem odtrutkę na kwas kiełbasiany. Ale o tym później. Nie chciałem zostać lekażem, po prostu jedna z moich 10000000 dróg prowadziła na medycynę.. i niestety, jako młody człowiek, tabula rasa, nieświadomie wybrałem właśnie tą jedną. Drogę lekarza. Przeszedłem przez to wiele, stosy książek, encyklopedia chorób przeczytana razy dwa, setki nieprzespanych nocy, lawirowałem jak tu zdać egzamin.. i po co to wszystko? Po to żeby móc macać stare baby i mówić im „proszę się nie martwić, to tylko przeziębienie” i tak, na co dzień. Chciałem wybrać inną drogę, ale czasem jest ciekawie. Kręciła mnie detektywistyka. Koniec tej dygresji. Miałem dwoje pacjentów, kobieta w wieku 20 lat i mężczyzna w wieku 33 lat. Wiek Chrystusowy, niezręcznie mi się przy nim wymsknęło.. zareagował tak jakbym powiedział „Wszedł Pan na ostatnia prostą”. Czasem mam takie przebłyski poczucia humoru. Kobieta zatruła się właśnie jadem kiełbasianym.. głupie ludzie, jak widzi, że denko puszki jest wygięte to, po co je jego zawartość? No cóż, ja mam ją tylko wyleczyć. Co właśnie zrobiłem. Został mi tylko ten facet i fajrant. Leżał sobie na ostrym dyżurze jakby nigdy nic się nie stało. A jednak było po nim widać że jest jakiś niewyraźny. Kilka testów i nic. Ani kwas kiełbasiany, ani zatrucie nikotyną, ani prochy. Morfologia czysta. Coś mi mówi, że nawet Mendelejew nie zna nazwy tego gó*na. Wszystko było nie tak, kazałem powtórzyć badania. W trakcie ich trwania postanowiłem przeprowadzić samodzielnie wywiad. Cały czas siedziała przy nim jego żona, niby nie może ale niech siedzi, ważne żeby pacjentowi było przyjemniej. Dowiedziałem się, że wszystkie śniadanka, obiadki i kolacyjki robi mu żonka. Parszywy pantofel, w sumie to mu zazdroszczę.. ale nie w tym rzecz. Odżywiał się zdrowo, uprawiał sport, dobrze zarabiał, zero stresu (czego ja nie mogę powiedzieć o sobie, a jednak nie leże na OIOMie). Spytałem się czy bierze jakieś leki, czy jest na coś uczulony. Nie uwierzysz.. nic chłop jak dąb, zdrowy jak koń, z kochającą żoną u boku leży zatruty a ja nie wiem czym. Jak tak dalej pójdzie to na serio wejdzie mi na ostatnia prostą.. nigdy nie straciłem pacjenta i na pewnie nie stracę akurat tego i akurat dziś. Postanowiłem porozmawiać z żoną. Wspominałem, że kręci mnie praca detektywa?

-Czy ma pani jakieś podejrzenia, czym mąż mógł się zatruć? Może ma jakiś wrogów? Jadł ostatnio coś nowego?

-Nie. Panie doktorze, czy on z tego wyjdzie? – zapytała z lekką nutą radości- nie wiem co zrobię bez niego..

-Niech się pani zastanowi, czy nie jadł niczego nowego? Jakaś nowa przyprawa? – zauważyłem, że jej obrączka była strasznie obtarta, jakby ktoś szorował ją pilnikiem.- Lub coś, co nie powinno znaleźć się w jedzeniu?

-Czy coś pan sugeruje?

-Ja? Ależ skąd..

Po rozmowie poszedłem do pacjenta, nazywa się Andrzej. Zapytałem się, czy żona ma dużo złotej biżuterii. Odpowiedział, że tak. Byłem coraz bliżej rozwiązania tej zagadki, ostatnie pytanie.

-Czy pańska żona zgubiła lub zniszczyła jakiś złoty przedmiot?

-Tak, mówiła, że zgubiła pierścionek. Co to ma do rzeczy?

-Mógł zatruć się pan właśnie tym pierścionkiem. Zlecę badania na zatrucie złotem i innymi metalami ciężkimi. Żona chce pana zabić. Zauważyłem, że jej obrączka jest prawie przetarta, złoto jest miękkie, można zetrzeć je nawet widelcem. A złotem można się zatruć.

-Chciałem kupić jej nową obrączkę.. nie wierzę panu. Poczekajmy na wyniki badać. Zgadzam się na badania.

I co z tego wyszło? Koleś zatruł się złotem a żona poszła siedzieć. Ot taki zwykły dzień w pracy. Teraz pytasz się pewnie, jaki jest ten najgorszy sposób, zatrucie złotem? Nie. Najgorszym sposobem żeby zapewnić sobie przedwczesny zgon jest podjęcie błędnej decyzji. Pana Andrzeja truła żona, morderstwo za pomocą złota jest piękne i prawie nie do wykrycia. Kobieta była strasznie przebiegła, przyssała się do niego jak pijawka. Wysysała powoli pieniądze i życie. Chciała mieć wszystko dla siebie. Ona chciała skrócić jego drogę, ale Andrzej miał szczęście. Trafił na mnie, nie każdy może mieć tyle szczęścia. Najgorszą rzeczą jest cios zadany od osoby, której się bezgranicznie ufa lub kocha bez pamięci. Teraz zastanów się, kto Cie truje?

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje