Historia

Bo mial

atax 0 8 lat temu 967 odsłon Czas czytania: ~6 minut

Bo miał...

Miał na imię Paweł, od reszty otaczającego go społeczeństwa wyróżniał go tylko wzrost i to, iż akceptował odmienność. 193cm to ogólnie sporo a co dopiero na 17 latka, był miły i tolerancyjny. Jego nigdy nieuczesana głowa była jego znakiem rozpoznawczym wśród kolegów i koleżanek. Bardziej towarzyski niż odosobniony. Uczył sie w jednym z Bydgoskich techników, pochodził z dobrego domu, w którym niczego mu nie brakowało, za wyjątkiem czasu. Wszystko szło po jego myśli, sport szkoła, dziewczyna, rodzina, do czasu poznania Andrzeja...

Andrzej pochodził z rodziny patologicznej, ojciec pil i bił go od najmłodszych lat a gdy nie pił to gwałcił, i bił jeszcze mocniej... Chodził w butach o rozmiar za dużych i ubraniach wyciąganych z kontenerów PCK. Cala rodzina odwróciła sie od jego ojca a zarazem od niego samego. Zapomniany przez wszystkich, zagubiony... Z domu wyniósł tylko nienawiść do otaczającego go społeczeństwa. Miał 19 lat po raz trzeci zaczynał pierwsza klasę technikum.

Los chciał, aby poznał Pawła, który był idealnym lustrzanym odbiciem jego sytuacji życiowej.

Zaprzyjaźnili się. Przynajmniej tak Pawłowi sie wydawało. On zaś od samego początku miał zamiar wykorzystać chłopaka w swoim własnym chorym celu.

Paweł zaczął pomagać mu coraz bardziej, zaślepiony swoim altruizmem oraz współczuciem dla skrzywdzonego przez ojca; młodego człowieka nie widział co kryje sie za rogiem krzywego odbicia osobowości jego przyjaciela.

Po Pawła do szkoły przyjeżdżała często matka, jej godziny pracy akurat pasowały sie z godzinami szkolnymi chłopców. Chłopak zawsze zapraszał Andrzeja na obiad oddawał mu swoje stare ciuchy, pozwala sie u niego myc.

Pewnego dnia, pokłócił sie o to ze 1 ma a ten drugi nic...

O 23 do Pawła przyszła wiadomość, ``pomocy``. Numer telefonu był mu dobrze znany. To Andrzej, pisał do niego bardzo często, gdy miał jakieś problemy z ojcem, wtedy spotykali sie przed szkołą i jechali do niego na noc. Tym razem jednak nie chciał mu pomagać, po kłótni miał mieszane uczucia do chłopaka, i tego co powiedział. Jednak jego miękkie serce dało gore nad zdrowym rozsądkiem. Po pół godziny odpisał mu ``zaraz będę``.

Przed szkołą czekał on w zakrwawionej niebieskie kurtce którą dwa tygodnie wcześniej dostał w prezencie urodzinowym od Pawła. W reku trzymał kawałek metalowej rurki.

- co sie stało? Czyja to krew...

-Twoja- zamachnął sie i uderzył chłopaka w głowę. Momentalnie stracił przytomność i osunął sie na ziemie.

Ocknął się kilka godzin później w szkolnej klasie ręce miał skrepowane za plecami a nogi przywiązane do nóg drewnianego krzesła stojącego przy biurku nauczycielskim

Usta zakleił mu, taśmą do izolowania kabli.

Zerwę ci taśmę, ale nie drzyj ryja bo zarobisz.

Pociągnął ja mocno i pewnie.

- co ty robisz?- w głowie słyszał jedynie głuchy pisk i szum. Każde słowo które powinno do niego dotrzeć do niego bez większego trudu teraz odbijało sie ciężkim i głuchym echem w odmętach jego umysłu.

Usuwam przeszkodę, masz wszystko a ja nie mam nic, ten skurwysyn wszystko mi zabrał.

- jego oczy płonęły żywym ogniem, - Chce abyś poczuł to co ja czuje codziennie, ból jaki ten skurwysyn mi sprawiał. - pięść wylądowała na twarzy chłopaka przywiązanego do drewnianego krzesła.

Chwycił go za głowę i odwrócił w stronę klasy, podszedł do włącznika światła i nacisnął go.

Chłopakowi ukazał sie makabryczny widok. To był ojciec Andrzeja, miał poderżnięte gardło, zakneblowane usta, odcięte trzy palce od lewej reki, nacięta skórę w rożnych miejscach. Jasno czerwona krew jeszcze ściekała po jego brudnym niegdyś białym podkoszulku, oraz spranych jasnoniebieskich jeansach

Skończysz tak jak ten skurwysn... nigdy byś nie zrozumiał.

Kolejny cios, zawitał na twarzy chłopaka...

Na lawie biurka nauczycielskiego leżał brudny od krwi nadrdzewiały nóź i jutowy worek.

Wyciągnął z tylnej kieszeni spodni szara taśmę i ponownie zakleił mu usta.

- wiesz myślałem, że mogę sie zmienić, ale po tym co powiedziałeś, jak nazwałeś mnie pasożytem. Trafiło to do mnie ty masz wszystko ja nic. Ale juz niedługo.

Strach bil z oczu chłopaka nie chciał umierać, ale powoli godził sie z myślą ze to juz koniec.

Chwycił za worek z zaślepiony słusznością swoich działań założył go na głowę niegotowego na śmierć młodego człowieka.

Uderzony kilka razy starał się sie uciec, lecz więzy na nogach i w dolnej części nadgarstków trzymały bardzo mocno.

Zgasił światło, nie chciał, aby ktoś zobaczył ze na podziemnym poziomie szkoły ktoś jest. I tak długo było zapalone...

Kolejna seria uderzeń, w głowę brzuch. Łzy chłopaka cisnęły sie na oczy, chciał krzyczeć, lecz wydawał z siebie tylko ciche pomruki. Taśma na ustach spełniała swoje zadanie aż za dobrze.

Chwila przerwy i znów uderzenia raz w brzuch, i 2 w głowę tym razem metalowa rurka.

-i jak sie czujesz- szybki ruch reki zdjął z głowy chłopaka worek powoli przesiąkający jasno czerwoną krwią z rozbitego luku brwiowego.

-to dopiero początek... - Szaleńczym uśmiechem oznajmił

Do reki wziął nóż, nie miał żadnego szczególnego znaku poza tym ze był lekko podrdzewiały...

Przystawił mu go do szyi, i uśmiechnął sie szeroko... -jeszcze nie czas na zakonczenie- w tym momecie wiedzial jak umrze w jaki sposob zakonczy swoje dobrze ukladajace sie zycie.

Pochylil sie za jego plecami i zaczal nacinac mu skore na dloniach. Ogromny bol zaczol docierac neuronami do mozgu chlopaka, staral sie krzyczes i uwolnic ale to bylo na nic.jedyne co udalo sie mu uwalic pecherz w spodnie.Krew kapała na panele klasy od rysunku technicznego. Ciecia były coraz bardziej głębokie i dłuższe. Oszalałymi oczami napawał go widok bólu i rozpaczy jaka wydobywała sie z bezwładności i bezradności skrepowanego młodzieńca.

Zbliżył twarz do jego mokrej od potu klatki piersiowej, i spojrzał z bliska na jego szyje, - tu zaczniemy - oznajmił przerażonego chłopaka. Wzrok miał jakby krowa która właśnie wpadła w ruchome piaski. Zdezorientowany zrozpaczony.Ponownie podszedł za plecy chłopaka który próbował uciekać i szarpał sie jeszcze mocniej, zdjął pasek ze spodni, i owinął mu go w okol szyi. Skręcił kilka razy a pomiędzy sploty włożył metalowa rurę która uprzednio okładał po głowie i brzuchu, zaczął skręcać coraz mocniej i mocniej... Nie dawał mu ani chwili wytchnienia, sprawiał mu coraz większy ból trwało to juz godzinę ale zdawało sie obu jakoby siedzieli tam cala wieczność.I mocniej, wierzganie chłopaka stawało sie coraz słabsze, a wtedy odpuszczał by za chwile znów dać mu dawkę potwornego psychofizycznego bólu.

- dobra bo mi tu zejdziesz - oznajmi, z fałszywym uśmiechem na ustach.

Pasek który widniał na jego szyi teraz został ściągnięty na klatkę piersiowa, zrobił dokładnie to samo, ściskający pasek, i kolejny obrót rurki.

Żebra chłopaka tego niewytrzymały, kilka pękających kości poprzebijały skore a chłopak odchylił sie mocno do tylu przewracając krzesło.

Próbował sie uwolnić ale ból był ogromy wił się.

-uspokój sie kurwa- kilka razy kopna go w twarz, lecz ból wygrał z chłopakiem który powoli sie poddawał, i nie potrafił ogarnąć tego co sie w okol niego dzieje.

-teraz wiesz co czuje przez cale życie, ból cierpienie i nawet cienia współczucia.

Poczym chwycił za nóż i poderznął mu gardło. Jasna krew z tętnicy popłynęła szeroka struga.

Dlaczego? Bo miał...

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje