Historia

Niechciany współlokator

black_eve 1 6 lat temu 802 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Nareszcie udało mi się znaleźć odpowiednie miejsce do życia. W końcu. Po tak długim czasie tułaczki. Mój własny, ciepły kąt. Dom był cudowny, urządziłam go po swojemu i czułam się w nim doskonale. Teraz tylko mogłam w spokoju czekać, aż moje dzieci przyjdą na świat. Aha, nie wspomniałam, że oczekuję trojaczków. To nic dziwnego, w mojej rodzinie mnogie ciąże to norma. Z moim partnerem (ojcem dzieci) rozstaliśmy się w niezbyt przyjaznej atmosferze. W zasadzie to uciekł jak tylko zaszłam w ciążę. W sumie to dobrze, bo inaczej chyba bym go zabiła, nie układało się między nami zbyt dobrze, był zwyczajnym dupkiem, takim stereotypowym samcem. Jedyne, na czym mu zależało to zjeść, wyspać się i poruchać. Nie wiem, co ja wcześniej w nim widziałam.

Czas oczekiwania na dzieci upływał mi na wypoczynku, zabawie, pracach w domu. Jednak wciąż towarzyszyło mi uczucie jakiegoś dziwnego, niewytłumaczalnego niepokoju, jakby czyjejś obecności. Nie przejmowałam się tym jednak, myślałam, że po prostu martwię się tym, że wkrótce zostanę matką.

W końcu nadszedł ten długo wyczekiwany moment! Trójka moich pięknych dzieci była już ze mną. Urządziłam dla nich specjalny kącik w domu, w którym mogły spać i bawić się. Tak mijały kolejne dni, a moje maluszki dorastały. Byłam bardzo szczęśliwa i wszystko wspaniale się układało. Jednak pewnego dnia stało się coś, co napełniło mnie ogromnym niepokojem. Pod wieczór, gdy dzieci już spały, coś zobaczyłam. Nie do końca wiem co to było, wyglądało jak ogromny cień przesuwający się wzdłuż naszego domu. Cofnęłam się i schowałam przed nim. Cień zatrzymał się na chwilę, a potem oddalił i zniknął. To było dziwne i przerażające doświadczenie. Od tego czasu nie spałam już spokojnie.

Uwielbiałam obserwować jak trojaczki uczą się jeść samodzielnie, a kiedy zobaczyłam jak zaczynają stawiać pierwsze kroki, rozpierała mnie duma. Chciałam, aby mogły bezpiecznie dorosnąć i kiedyś założyć własne rodziny. Dlatego też starałam się nie opuszczać ich na krok, mając w pamięci ten dziwaczny cień, który widziałam jakiś czas temu. Pewnej nocy maluchy nie mogły spać z powodu hałasów dobiegających z zewnątrz. Pewnie jacyś chuligani znów piją i coś niszczą. Kiedy w końcu trochę ucichło, udało mi się ukołysać je do snu. Poszłam więc do siebie i znów to ujrzałam. Tym razem moim oczom ukazały się dwa cienie: jeden większy, drugi nieco mniejszy. Oba kręciły się niespokojnie. Tym ruchom towarzyszyły jakieś szmery. Nagle jeden z nich gwałtownie odskoczył na bok i po chwili usłyszałam głośne uderzenie i poczułam coś, jakby trzęsienie ziemi. Poczym oba cienie znikły. Wystraszyłam się i pobiegłam szybko do dzieci, które rozbudzone rozglądały się wokół przerażonymi oczkami. Resztę nocy przetrwaliśmy razem, nie mogąc już zmrużyć oka. Po tym wydarzeniu zaczęłam poważnie zastanawiać się nad zmianą miejsca zamieszkania. Nie było to jednak takie proste, zwłaszcza, gdy nie ma się pieniędzy. Przestrzegłam więc maluchy, aby były ostrożne i gdyby tylko zobaczyły coś dziwnego, natychmiast przyszły do mnie lub, gdy mnie nie będzie w pobliżu, schowały się jak najdalej od tego. Postanowiłam, że zostaniemy w tym domu i to był mój największy błąd.

Jakiś czas po tych wydarzeniach jedliśmy spokojnie razem obiad. Dzieciom całkiem nieźle już to wychodziło. „Tylko patrzeć, jak same zaczną przygotowywać posiłki” – pomyślałam z rozrzewnieniem. Nagle znowu pojawił się ten okropny cień. Tym razem zbliżył się i zastygł w bezruchu. Zawołałam dzieci do siebie i staraliśmy się ukryć, by pozostać niezauważonym. Cień zdawał się nas nie widzieć. W pewnej chwili coś z hukiem rozwaliło ścianę i wpadło do pokoju. Wyglądało jak ogromna obręcz, zdawało się być bardzo ciężkie i połyskiwało złotym kolorem. Zatoczyło się pośrodku pomieszczenia i opadło na ziemię. Niemalże równocześnie zza tej samej ściany wyłoniła się ogromna łapa, wyglądająca jakby należała do prześladującego nas cienia. Po chwili usłyszeliśmy potworny hałas, jakiś wrzask czy wycie. Było to tak przeraźliwe, że dzieci w odruchu zaczęły uciekać na różne strony. Wiedziałam, że powinnam je trzymać przy sobie, ale nie byłam w stanie. Wołałam je, ale nie słyszały mnie przestraszone ogłuszającym hałasem. Pobiegłam za jednym z nich i zaraz potem usłyszałam zza pleców pisk. Odwróciłam się i zobaczyłam moje dziecko miażdżone przez olbrzymi cień. Nie mogłam nic zrobić, to było okropne. Straciłam je, ale gdzieś chowały się jeszcze pozostałe dwa maluchy. Biegałam po całym domu, żeby je odnaleźć. I znalazłam. Leżały na ziemi. Martwe. Ich wnętrzności wylewały się z nieruchomych, niewinnych ciałek. Wszędzie było pełno krwi. Moje dzieci zostały zamordowane w bardzo brutalny sposób. Roztrzęsiona i załamana usłyszałam głośny huk. Odwróciłam się w jego stronę. Dźwięk wydobywał się z czegoś, czego nie potrafię nazwać. Wyglądało jak wielki potwór z prostokątnym odwłokiem i jedną bardzo długą macką. Zanim zdążyłam ogarnąć, co tak naprawdę się dzieje, zostałam przez niego z dużą siłą wciągnięta w jakiś portal. Niestety nie wiem co było dalej.

_______________________________________________________________

To były okropne przeżycia. Zastanawiam się tylko, dlaczego mnie i moje dzieci musiał spotkać taki los. Dlaczego ktoś zamordował całą rodzinę w tak bestialski sposób? Wydaje mi się, że znam odpowiedź. To pewnie dlatego, że jestem znienawidzonym przez wszystkich stawonogiem. Jestem pająkiem.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

No tego sie nie spodziewałem
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje