Film

Grottes Will

zbuntowana_smerfetkq 0 4 lata temu 630 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Po miasteczku Grottes Will chodziła pewna legenda. Według niej, w otaczających miasto lasach żyją duchy, które raz do roku porywają trójkę dzieci a ich ciała rozszarpują w taki sposób, że las jest niemal czerwony od ich krwi. Był jednak jeden warunek, gwarantujący bezpieczeństwo miasta i jego mieszkańców - nikt zamieszkujący Grottes Will nie może słuchać muzyki. Tak więc, przez dziesiątki lat miasto trwało w ciszy - nikt nowy nie przyjeżdżał, a większość mieszkańców poopuszczało miasto ze strachu. Pozostali bali się duchów i nie łamali warunku.

Pewnego wieczoru, Jack, syn miejscowej szwaczki przemycił do domu odtwarzacz CD wraz z płytą. Znalazł go w krzakach przy pobliskej rzeczce nad którą często chodził się bawić. Chłopak nałożył słuchawki i zaczął słuchać muzyki, wystukując rytm piosenki na biurku.

Niespodziewanie, do pokoju weszła jego matka. Widząc co się dzieje, chwyciła stojący przy drzwiach kij baseball'owy i nie ostrzegając chłopaka, zatłukła go. Mimo tego, że popełniła okrutne morderstwo, nie została oskarżona. Pogrzeb chłopaka odbył się następnego dnia, na ceremonię przyszli wszyscy mieszkańcy miasta. 


Gareth jechał samochodem. Widząc, że kończy mu się benzyna postanowił zajechać do najbliższego miasteczka licząc, że uda mu się zatankować. Gdy jednak zapytał przechodnia o pomoc dowiedział się jedynie, że w pobliżu nie ma żadnej stacji benzynowej. Chłopak został uziemiony. Idąc wzdłuż drogi, spostrzegł ceremonię pogrzebową która powoli dobiegała końca. Podczas gdy ksiądz odmawiał litanię, jakaś kobieta, prawdopodobnie matka stała i płakała, a dwójka mężczyzn spuszczało trumnę do wielkiego dołu.

Gareth postanowił podejść do kobiety. Powiedział, że nie jest stąd i poprosił o wskazanie najbliższej stacji paliw.
Kobieta spojrzała na niego. Jej oczy były czerwone od płaczu.
-Nie wiem, przepraszam - powiedziała i ponownie zaczęła szlochać.

Gareth podziękował, złożył kondolencje i odszedł, pogwizdując. Kobieta natychmiast się na niego rzuciła, próbując go udusić. Mężczyzna jednak obezwładnił ją na ziemi. 
-Co się Pani stało?! - krzyknął.
-Nie wolno śpiewać - kobieca twarz była pozbawiona jakichkolwiek emocji. - Nie wolno.

Zdziwiła go ta odpowiedź, jednak puścił kobietę i obiecał, że więcej tego nie zrobi.


Gareth wynajął pokój w jednym z małych moteli. Szybko odkrył, że w jego pokoju nie było radia ani telewizora, jednak nie miał już siły prosić o zmianę pokoju.

W nocy Garetha obudziły krzyki dobiegające gdzieś zza okna. Wyjrzał przez nie i zobaczył dwójkę nastoletnich dzieci uciekających przed uzbrojonymi ludźmi. Jeden z oprawców strzelił do biegnącego chłopaka który po chwili upadł martwy na ziemię. Dziewczyna, która wraz z nim uciekała, zatrzymała się i zaczęła szlochać nad jego martwym ciałem. Mordercy dobiegli do niej i skopali ją na śmierć.

Gareth wybiegł na dwór uzbrojony jedynie w mały scyzoryk.

- Co się tutaj dzieje?! Dlaczego ich zabiliście?! - wykrzyczał

- To nie twoja sprawa - odpowiedziała mu zamaskowana postać, która później okazała się być wcześniej napotkaną na cmentarzu kobietą.

- Takie jest prawo. Jeśli chcesz żyć, musisz się do niego dostosować.

- O czym ty mówisz? - Wrzasnął Gareth - Jakie prawo pozwala na zabijanie niewinnych dzieci?

- Prawo ciszy. Nikt z nas nie może śpiewać ani słuchać muzyki. Budzi ona zamieszkujące las duchy. Obudzone, znów zaczną zabijać.

- Wy w to wierzycie? - Popatrzył na ludzi. Wokoło zgromadzonych było około połowy miasta.

- Przecież to jakaś głupia, stara legenda. Ktoś ją wymyślił by doprowadzić miasto do obłędu. I mu się udało! - Gareth wskazał na zwłoki dzieci. Mieszkańcy patrzyli na niego posępnie.

- Czy któreś z was widziało kiedyś ducha?

Odpowiedziała mu cisza.

- Tak myślałem. Duchy nie istnieją.

Chłopak zaczął śpiewać


Daleki jak horyzont świat

Daleki jak burza słów

Mocny jak miłości cud

Zrozumiały jak cichy szept


 - I co? - powiedział po chwili - Żyjemy.

Ludzie mimo, że nadal nieco sceptycznie nastawieni dołączyli do śpiewu -


Wspólnie odnajdziemy drogę

Drogę do wspólnej pracy

Gdy nadejdzie Boży cud

Gdy znajdziemy silną swoją wolę


Rano całe miasto było puste. Nikogo w nim nie było. Ludzi jak i wszystkich zwierząt. Słuch zaginął po wszystkich, bez wyjątku.

Las natomiast, był cały czerwony od krwi.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje