Historia
prawdziwa przyjaźń nie kończy się NIGDY...
Każdy z nas zna przyjaciółki-nierozłączki, które twierdzą, że poszłyby za sobą w ogień. Ale ile z nich mówi prawdę?
Podam Wam teraz przykład dziewczyn, które umierając, patrzyły sobie w oczy.
-Sabina!- wesoły głos Loli dało się słyszeć z drugiego końca korytarza- bo autokar nam odjedzie!
-OK, już idę- odpowiedział głos dochodzący z toalety- tylko umyję ręce.
Lola weszła do łazienki i z uśmiechem zapytała:
-Cieszysz się?
-Pewnie. A Ty?
Wystarczyło na nią spojrzeć; roześmiane oczy i wypieki na policzkach. To właśnie Lola. Kochany, roześmiany człowieczek, który zawsze wnosił atmosferę. Tę cudowną, wesoła atmosferę. I Sabina. Z pozoru zupełnie inne, a tak naprawdę identyczne. Każdy je znał. Lola i Sabina. Sabina i Lola. Zawsze razem.
No własnie, zawsze...
-Zajmuję górę!- krzyknęła Sabina, gdy tylko wtaszczyły walizki do domku.
-Chyba śnisz. Złaź z mojego łóżka!- krzyknęła roześmiana jak zwykle Lola, gdy jej przyjaciółka wskoczyła zwinnie na łóżko.
-No to chodź tu.
Kiedy tylko Lola usiadła obok Sabiny, ta zapytała:
-Ciekawe, kto mieszkał tu przed nami?
-Może morderca?- spytała tajemniczo Lola, i zaraz potem wybuchnęła śmiechem.
- Hah, a może duch? Znaczy ktoś, kto teraz jest duchem...
-Gupku Ty!- krzyknęła Lola, akcentując literę "u" i mocno przytuliła przyjaciółkę.- to będą cudowne wakacje...
- Jasne! Najlepsze pod słońcem! Ej, która godzina?- spytała Sabina, patrząc na Lolę.
- 23:14. Za 48 minut godzina duchów...
- Psychol!- zapiszczała Sabina i uderzyła w przyjaciółkę poduszką. Kiedy skończyły chichotać, Sabina zrobiła poważna minę i odparła naprawdę przerażającym głosem - Mówiłaś, że jest 23:14...
-Aha. A co?- zapytała zdziwiona Lola.
-I powiedziałaś, że za 48 minut 24:00, godzina duchów?
-Yyy... No tak.- kontynuowała, trochę wystraszona Lola
-A nie za 46 minut? Bo za 48 minut, byłaby 24:02...- odparła skupiona Sabina. Po chwili przeniosła wzrok na zbitą z tropu Lolę i uśmiechnęła się uroczo.
- Ale mnie wystraszyłaś! Jesteś szalona!- zaśmiała się Lola.
-No, spadaj się umyć. Potem ja. Do godziny duchów musimy się wyrobić.
-Sabina...
-Co? - wydukała zaspanym głosem dziewczyna i rozejrzała się po pokoju.
- Nie mogę spać. Która godzina?- zapytała Lola cicho.
-23:58. Lola, chcę spać. Dobranoc
-Za dwie minuty...
-Cicho. Przestań się straszyć!- powiedziała Sabina, patrząc na przyjaciółkę.
Po chwili, w pustym pokoju rozległ się szept Loli:
- A która godzina teraz?- spytała, delikatnie akcentując słowo "teraz"
-Za 20 sekund godzina duchów. Dobranoc- ucięła krótko Sabina.
-Dobranoc...
Stuk, stuk, stuk...
-Boże, co to?- zapytała przestraszona Lola.
-Nie wiem...- Odparła mniej pewnym głosem Sabina.
-Która godzina?- zapytała Lola, jeszcze ciszej niż ostatnio.
Tym razem Sabina bez protestów spojrzała na telefon.
- Od ośmiu sekund jest 24:00. Chyba nie sugerujesz...?
Kolejne stuknięcia... Głośniejsze. Lokatorki nie wiedziały co robić. Kolejne mocne uderzenia. Lola, bliska płaczu, zdławionym głosem powiedziała:
-Otwórz, błagam... Błagam!
Sabina powoli podeszła do drzwi i trzęsącą się ręka przekręciła klamkę. W świetle latarni, zobaczyli kobietę. Wyglądała jak przykładna pani domu. Sabina zebrała w sobie całą odwagę i spytała:
-Coś się stało?
Cisza. Kobieta zupełnie nie reagowała. Zdawałoby się, że może nawet nie oddycha... Kiedy Sabina ponowiła swoje pytanie, dama odparła cicho:
- Mieszka tu Sami?
Sabina spojrzała na Lolę. Była biała jak ściana. Jej usta lekko drgały. Sabina mimowolnie, oparła:
-Nie, nie ma tu żadnej Sami. Musiała pomylić pani pokoje. Owszem, jest tutaj Samanta, ale ona mieszka w 14, a to jest 11.
-Na pewno? - spytał flegmatycznie i jeszcze ciszej gość- nie oszukujecie?
-N-n-nie... Naprawdę.
- Dobrze, zatem Do widzenia.- odparła kobieta i odeszła za domek.
Sabina zamknęła drzwi i spojrzała na Lolę. Nadal była biała jak ściana.
-Śpijmy razem, proszę...
Sabina spojrzała na nią z litościwym uśmieszkiem i odparła:
-No nie mów mi że ta kobitka cie wystraszyła...
-Csiiii!- wyszeptała Lola, wdrapała się na łóżko przyjaciółki i pociągnęła ją na nie.
-Ej, co się stało?- spytała stroskana Sabina. Jeszcze nigdy nie widziała Loli w takim stanie. Nigdy. A znały się już długo. Owszem, Lola czasami bała się czegoś, albo była blada czy zestresowana, ale teraz to było coś innego. Wyglądała przerażająco...
Lola popatrzyła jej w oczy. Zdziwiona koleżanka spytała ją cicho:
-Co jest?
Dziewczyna odparła tylko:
-Obiecuj, że nie będziesz krzyczeć...
-No spoko, obiecuję.- odparła niedbale współlokatorka.
Lola długo łapała powietrze ustami. Po dłuższej chwili wypowiedziała ledwie słyszalnym szeptem:
-Ona miała tasak.
Najpierw lekko przerażona Sabina, wybuchnęła teraz śmiechem.
-Ahahahah! Dobre! Ej, wystraszyłaś mnie Lola. Dobre, dobre.
Ale Lola nie reagowała. Słabym głosem powiedziała:
-To nie żart...
-Lola, skończ, przerażasz mnie...
Po tych słowach obie położyły się spać. Obudziły się o 8.00. O 8:15 było śniadanie. Zaspały. Bardzo szybko się ubrały, umyły, uczesały itp. i o 8:09 były gotowe do posiłku. Gdy opuszczały pokój, Sabina zamykając drzwi na klucz, zauważyła coś strasznego. Otóż na drzwiach, było podejrzane wgłębienie. Gdzie tam wgłębienie; wąska, ale długa dziura. A wokoło... Czerwona, zaschnięta substancja, która wyglądała trochę jak sami wiecie CO. Dziewczyny wystraszyły się nie na żarty. Lola w kółko powtarzała "wiedziałam, mówiłam, wiedziałam, mówiłam".
-Trzeba o tym powiedzieć opiekunom. Trzeba, Sabina, trzeba!
-Dobrze, skoro chcesz. Chodź.- powiedziała potulnie przyjaciółka.
Ale w połowie drogi, zobaczyły policyjny patrol. Wokół było pełno gapiów, którzy byli usilnie odganiani przez opiekunów. Dziewczyny spytały przypadkowego chłopaka, o co chodzi.
- Jesteście chyba jedyne, które nie wiedzą. Ktoś zabił Rudego. Tasakiem. Ponoć straszna rzeź jest tam w środku. Jeden policjant jest cały we krwi. Mamy w ogóle jutro stąd wyjechać. Albo do domu, albo gdzieś indziej. Kurde, Rudy był jedynym, który mieszkał sam... Straszne, po prostu cholera straszne...- i odszedł. Nagle Lola zaczęła gorączkowo powtarzać:
-Boże Saba, ona była najpierw u niego, potem przyszła do nas... Boże, Boże...
-Uspokój się Lola. Jutro jedziemy... Będzie dobrze...
Szkoda, że nie było...
Noc, 23:41. Sabina i Lola już od ponad 2 godzin leżą w łóżkach. Nic nie mówią, ale w ich ustach siedzi krzyk i klątwy. W pewnym momencie Sabina wyciągnęła rękę po telefon i wyszeptała do Loli:
-Za cztery sekundy północ.
Stuk, stuk, stuk... Znowu. Najpierw ciche , potem głośniejsze. Dziewczyny wtuliły się w siebie i milczały. Kolejne stuki. Tym razem słychać trzask łamanego drewna. I kolejny raz. Nagle w drzwiach pojawia się dziura. Z każdym stuknięciem powiększała się. Dziewczyny zaczęły płakać. Nagle tasak zniknął. Przez następne sekundy panowała zupełna cisza. Wtem przez dziurę ktoś wciągnął rękę do środka i dosięgał klamki. Lola zaczęła piszczeć. Ręka usilnie starała się dosięgnąć klamki... Kiedy już jej się to udało, do pokoju weszła owa kobieta, która odwiedziła je zeszłej nocy. Sabina objęła przyjaciółkę i zakryła ją swoim ciałem. Morderczyni powoli zbliżała się do nich. W ręce trzymała tasak. Czyściutki. Tej nocy to one były pierwsze...
Boli. Głowa boli, ręka boli, noga boli, wszystko boli. Lola nie wiedziała, co się dzieje. Powoli otworzyła oczy i ujrzała kobietę. "Hm, dziwna dama." -pomyślała. "Wygląda jak gosposia domowa." Nagle przypomniała sobie wszystko. Nabrała haust powietrza. Rozglądała się dokładnie. Po jej lewej na krześle, siedziała Sabina. Lola była skrępowana liną, a Saba nie. Nagle kobieta, delikatnym i aksamitnym głosem wyszeptała:
-Pobudka.
Dziewczyny patrzyły na siebie, a potem na zabójczynie Rudego. Dzierżyła w dłoni tasak. Czyściutki tasak.
-Czego pani od nas chce?- zapytała Saba cichym, zgłuszonym piskiem, przechodzącym w płacz.
-Prawdy- powiedziała nieznajoma- Pozwólcie, że wyjaśnię wam zasady gry. Otóż Ty - tutaj wskazała na Sabinę - masz dwa wyjścia; albo uciekasz stąd teraz, zostawiając swoją przyjaciółkę ze mną, albo zostajesz, tym samym skazując się na śmierć. Wybieraj, masz dwie minuty na odpowiedź.
-Idź, ratuj się. Sabina, błagam! Idź stąd!- usilnie prosiła Lola.
Ale Sabina nawet nie drgnęła. Po upływie dwóch minut kobieta powiedziała z uśmiechem"
-Gratuluję odwagi. Ale niestety, śmiem twierdzić, że twój wybór był zły.
Złapała Sabę za rękę i rzuciła ją na podłogę Wyjęła zza pleców tasak i już chciała uderzyć nim bezbronną dziewczynę, gdy Lola rzuciła się na ziemię i zakryła przyjaciółkę swoim ciałem. Kobieta nie zdążyła zatrzymać ręki. Z ogromna prędkością uderzyła w kręgosłup Loli tasakiem. Wtedy jeszcze czyściutkim.
Dziewczyny leżały na podłodze. Ostatnim, co zdążyły zrobić przed kolejnym ciosem morderczyni, było złapanie się za dłonie. Patrząc sobie w oczy, wyszeptały cichutkie "Kocham Cię". Po ich policzkach płynęły łzy.
Nieznajoma zamachnęła się i uderzyła Sabę. Stojąc po łydki w krwi przyjaciółek i bawiąc się brudnym już tasakiem, wyszeptała, ze zdziwieniem i nutka podziwu:
-A jednak przyjaźń nie kończy się nigdy...
Komentarze