Zestawienie
10 najstraszniejszych eksperymentów naukowych
Jednostka 731 – laboratorium diabła uż podczas otwarcia ośrodka w Pingfang, Ishii mówił bez ogródek do czego ma służyć: “Misją od Boga każdego medyka jest blokowanie choroby i jej eliminacja, lecz zadanie, nad którym będziemy tu pracować jest całkowitą odwrotnością tej reguły”. Eksperymenty były dokonywane w sposób bestialski. Przeprowadzano wiwisekcje, sztucznie wywoływano choroby, truto więźniów fosgenem lub cyjankiem potasu, zakażano wąglikiem, symulowano rany wojenne, wywoływano celowe udary, zawały serca oraz dokonywano aborcji. Oprócz tego, na więźniach testowano nowe rodzaje broni takie jak granaty czy miotacze ognia. Każda śmierć była uważnie obserwowana i opisywana przez członków oddziału. W czerwcu i lipcu 1942 Japończycy rozpoczęli w prowincji Zhejiang rozsiewanie zarazków dżumy i cholery za pomocą zrzucania woreczków z zakażonymi pchłami i ziarnem. Ziarno zwabiło szczury, które następnie rozniosły insekty na ludzi.
Podtrzymywanie przy życiu psiej głowy W 1928 roku Sergei Bruyukhonenko stworzył prymitywne urządzenie, które podtrzymywało przy życiu uciętą głowę psa. Eksperyment wzbudził ogromne poruszenie, tym bardziej, że przeprowadzony został w obecności wielu osób. Podczas doświadczenia rosyjski naukowiec badał reakcje na bodźce zewnętrzne. Kiedy świecił psu światłem w oczy – mrugał, a gdy zaczął łaskotać go piórkiem, głowa ruszała się próbując je ugryźć. Zniesmaczeni widzowie nie czekali na śmierć “czworonoga” i zaczęli tłumnie wychodzić z sali. Mimo to, świat rosyjskiej nauki docenił naukowca i pośmiertnie uhonorował go prestiżową nagrodą Lenina.
Dwugłowy pies Niektóre nietuzinkowe pomysły po prostu mrożą krew w żyłach. Strach pomyśleć, do czego zdolni są ludzie. Władimir Demikow w ramach prowadzonych przez siebie badań naukowych stworzył makabryczną hybrydę… psa o dwóch głowach. O dziwo, naukowca nie przeraził nawet fakt, że “oba” zwierzaki próbowały odgryźć sobie głowy… Doświadczenie odbiło się szerokim echem na całą Europę.
Ludzkie marionetki W 1960 roku Stanley Milgram pokazał, jak daleko potrafi posunąć się człowiek. Na szczęście nikt nie ucierpiał, ale… doświadczenie zapamiętano jako bardzo drastyczne. W eksperymencie brało udział wielu ochotników, ale każdy z nich musiał samotnie przejść przez piekło jakie zgotował im naukowiec. Gdy badany wchodził do laboratorium, widział obecną już w pomieszczeniu inną „osobę badaną”. W rzeczywistości był to pomocnik eksperymentatora (zatrudniony aktor). Następnie dochodziło do ustawionego losowania ról, w którym prawdziwej osobie badanej przypadała rola „nauczyciela”, a pomocnikowi eksperymentatora „ucznia”. Nauczyciel dowiadywał się, że jego zadanie polegać będzie na czytaniu uczniowi listy słów, a następnie sprawdzaniu, jak wiele z tych par uczeń zapamiętał. Faza sprawdzająca polegała na tym, że nauczyciel czytał pierwsze słowo z pary, następnie cztery słowa-propozycje, z których uczeń miał wybrać słowo prawidłowe (przyciskając jeden z czterech guzików). Jeśli uczeń odpowiedział prawidłowo, nauczyciel czytał kolejne słowo, gdy uczeń popełnił błąd – nauczyciel stosował karę w postaci wstrząsu elektrycznego. Oczywiście, aktor po serii poprawnych odpowiedzi, zaczął udzielać błędnych, a osoby badane wymierzały sprawiedliwość na prośbę naukowca. Robiły to, pomimo, iż aktor krzyczał z bólu i prosił, by eksperyment dobiegł końca. Wyniki badań były oszałamiające, zdecydowana większość badanych była podatna na manipulację i nie przerwała doświadczenia.
Z deszczu pod rynnę… Pod koniec XIX wieku Wilhelm Fliess wymyślił teorię, w myśl której nos był odpowiednikiem genitaliów, a jego zaburzenia mogły powodować problemy psychoseksualne. W przypadku „neurozy nosowo-odruchowej” należało stosować „przyżegnanie kości gąbczastej przewodu nosowego i aplikowanie kokainy”. Freud zgadzał się z teorią Fliessa, czego dowodem był fakt, że w 1885 r. przysłał mu bardzo atrakcyjną pacjentkę Emmę Eckstein. Historia tej pacjentki była skrzętnie skrywana przez Freuda i została ujawniona dopiero poprzez analizę jego korespondencji prywatnej w 1885 roku. Fliess zdiagnozował „neurozę nosowo-odruchową” i operował nos atrakcyjnej pacjentki, usuwając część jej kości nosowej. Niedługo po operacji doszło do infekcji i poważnego krwotoku, która o mało nie zakończył się jej śmiercią. Pacjentka do końca życia nie wyszła z łóżka.
Efekt szefa Charlesa Hofling wykonał doświadczenie, które z założenia przypomina to, które przeprowadził Milgram. Eksperyment dotyczył relacji władzy pomiędzy personelem medycznym. Do 22 oddziałów szpitalnych zadzwonił eksperymentator, który podał się za pracującego tam lekarza i zlecił pielęgniarce, która odebrała telefon, podanie choremu zbyt dużej dawki leku o nazwie Astroten. 21 z 22 pielęgniarek niemal od razu (średnio po 2 minutach – z czasem na sprawdzenie, czy Astroten znajduje się na oddziale) zgodziło się na podanie pacjentowi leku. A wszystko to, by zyskać aprobatę i sympatię lekarza, który dzwonił…
Anioł śmierci Okrucieństwa medyczne wykonywane przez nazistów są dobrze udokumentowane i powszechnie znane. Niewątpliwie najbardziej przerażający eksperymenty wykonywał Josef Mengele. Z jego polecenia wybrane dzieci cygańskie chore na raka były uśmiercane, w celu przeprowadzenia badań histopatologicznych. Wykonywano przy tym preparaty poszczególnych organów, a nawet konserwowano w słojach całe głowy dzieci i wysyłano m.in. do Akademii Medycznej w Grazu. Oczywiście, jest to jeden z bardzo wielu przykładów, które sprawiły, że Mengele zyskał przydomek anioła śmierci.
Diabelski rdzeń Diabelski rdzeń to kryptonim nadany 6,2 kg podkrytycznej masie plutonu Pu-239 o kształcie kuli, która była używana do eksperymentów w Los Alamos National Laboratory w latach 1945–1946. Nazwa została nadana przez pracowników Laboratorium po dwóch niezależnych incydentach związanych z doprowadzaniem rdzenia do masy bliskiej krytycznej, w wyniku których zmarło dwóch naukowców. Rdzeń został użyty do budowy bomby “Gilda” o mocy 23 kiloton, a następnie 1 lipca 1946 zdetonowany w trakcie próby na atolu Bikini w ramach Operacji Crossroads.
Promień śmierci Nikola Tesla był genialnym naukowcem i wynalazcą. W ostatnich latach swej naukowej działalności pracował nad potężną bronią cząsteczkową, której prasa nadała nazwę Promień Śmierci. Jej zapowiedź po raz pierwszy pojawiła się w 1934 roku w gazecie New York Times. Tesla ogłosił wtedy, że nowa broń uczyniłaby wojnę niemożliwą do prowadzenia. Wypuszczone w niebo skoncentrowane promienie cząsteczek o ogromnej energii strąciłyby nawet 10 tys. wrogich samolotów w odległości 250 mil i doprowadziłyby do śmierci ogromną ilość żołnierzy.
Powrót z zaświatów Na uczelni w Berkeley Robert E. Cornish przeprowadził serie eksperymentów, dzięki którym doszedł do wniosku, że jeśli śmierć nastąpiła nie wcześniej niż 10 minut temu, a narządy nie są uszkodzone, to jest w stanie przywrócić życie. Swe doświadczenia przeprowadzał na psach, dusząc je i pozostawiając na 10 minut martwe. Następnie aplikował im mieszaninę adrenaliny i środków przeciwzakrzepowych. Eksperymenty powoli zaczęły przynosić oczekiwane rezultaty, jednak były na tyle kontrowersyjne, że sąd zabronił ich dalszego wykonywania. Tym bardziej, że ostatnia faza testów przewidywała doświadczenia na ludziach. --- Źródło: gizmaniak.pl
Komentarze