Historia

Zebranie

agatha00 2 9 lat temu 841 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Dziś jest chyba najgorszy dzień mojego życia. Chyba żadne dziecko nie lubi zebrań. A w szczególności kiedy nasze oceny nie są najlepsze. To nie tak że ja się nie uczę. Po prostu w tym roku skupiłam się na innych przedmiotach. Z dumą mogę pochwalić się piątką z historii na koniec semestru, piątką z geografii, szóstką z Wf-u i muzyki. Niestety mam też kilka słabszych ocen. Matematyka, chemia i polski. Z chemii nawet nie liczyłam na lepszą ocenę niż dwa, jednak kiedy baba od polaka wystawiła mi dwa plus na koniec semestru myślałam że zwariuję. Moje oceny wahały się między czwórkami a trójkami. Jednak ,,trzeba było założyć że z najbliższego sprawdzianu dostanę jedynkę’’ i zaniżyć moją ocenę. No po prostu super! A co do matmy to moje oceny nie były aż takie złe. Miałam kilka dwójek kilka czwórek i trochę trójek. Jednak poprzedni sprawdzian z Pi nie poszedł mi najlepiej. Dostałam dwójkę minus co przesądziło o mojej ocenie. Wiedziałam że uda mi się poprawić te oceny. Gorzej było z moją mamą.

Specjalnie się grzebałam. Zależało mi by w domu nikogo nie było. Moja mama zawszę pytała się co było u mnie w szkole. Gdybym nie powiedziała jej o mych ocenach była by jeszcze bardziej wciekła po powrocie z zebrania. A jeśli powiedziałabym jej od razu, zrobiła by mi awanturę jeszcze przed zebraniem. Tego też chciałam uniknąć. Starałam jak najbardziej przedłużyć czas niewiedzy mojej matki. Trochę jak skazaniec. I tak wie że zginie, jednak stara się jak najbardziej przeciągnąć swoje marne życie. By mieć pewność że nikogo nie spotkam w domu, zamiast jak zwykle pojechać autobusem poszłam na piechotę. Spojrzałam na zegarek. 16:30. Idealnie. Zebranie zaczyna się o 17. Nie ma bata żeby mama była w domu.

Po upewnieniu się że na pewno nikogo nie ma w domu, odetchnęłam z ulgą. Mam teraz półtorej godziny wolnego. Zrobiłam sobie herbaty, ukroiłam kawałek babcinego ciasta i usiadłam przed komputerem. Przez chwilę zastanawiałam się w co by tu zagrać. Moja decyzja padła na Civilization V. W grze możemy wcielić się w role przywódców i pokierować rozwojem wybranych nacji na przestrzeni kilku tysięcy lat. Mój wybór padł oczywiście na Polskę. Uwielbiałam tą grę. Z jednej strony była bardzo przejrzysta i nawet gracz który nie miał styczności (tak jak ja!) z żadną poprzednią częścią tej serii bardzo dobrze się w niej odnajdywał. A z drugiej strony trzeba było się naprawdę wysilić by poprowadzić swoją nację do zwycięstwa. I tak niepostrzeżenie minęła mi godz. Z gry wyrwał mnie dzwonek telefonu. Niepewnie podniosłam smartfona. To była moja mama. Przez chwile biłam się z myślami. Postanowiłam nie odpierać. Strasznie chciałam by czas stanął w miejscu. Bym mogła wrócić do mojej gry i zapomnieć o całym świecie i o ocenach. No nic. Wstałam, wyłączyłam komputer i poszłam posprzątać dom. Nim mama wróci minie z pół godziny. A porządek w domu zawsze na nią dobrze działał.

I tak na sprzątaniu minęła mi dobra godz. Cały dom niezwykle lśnił. A mojej mamy ciągle nie ma. Na początku ogarnęły mnie złe myśli. A może coś się stało? Jednak po chwili pomyślałam że to może być po prostu korek. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi.

-To na pewno mama!-pomyślałam po czym automatycznie otworzyłam drzwi. Nie spojrzałam przez wizjer i to był mój największy błąd ……

To co stało w dziwach w ogóle nie przypominało mojej matki. Postać miała przeraźliwie powykrzywianą twarz. Bił od niej obrzydliwy smród rozkładu. Powoli się rozpływała. Zamiast policzków miała rzędy ostrych, nieco krzywych zębów. W miejscu gdzie u normalnego człowieka znajdują się oczy miała dwie dziury które, zdawały się nie mieć końca. Włosów prawie w ogóle nie miała. Gdzieniegdzie widać było pojedynczy kosmyk brązowych kłaków. Ubrana była w długi biały płaszcz pokryty plamami krwi , spod którego wystawały dwie grube ręce. Postać uśmiechała się paskudnie. Chciałam zamknąć drzwi, jednak to coś okazało się silniejsze. Szybko pobiegłam do mojego pokoju. Zamknięte drzwi, zabarykadowałam wszystkim co znalazłam do ręką. W akcje desperacji wzięłam mój szkolny cyrkiel i brudny nóż. Jakie szczęście że jestem takim leniem i nie wyniosłam brudnego talerza! Postanowiłam schować się pod biurkiem. Przykryłam się czarnym kocem który leżał po ręką i czekałam. Słyszałam jak to coś dopija się do mnie. Drapie w drzwi wydając obrzydliwe ryki. W końcu jej się udało. Drzwi nie wytrzymały jej naporu. Postać weszła do środka. Szła dokładnie w moją stronę, czułam to. W jednej chwili wyrwała biurko i zerwała ze mnie koc.

-Witaj córeczko, tutaj jesteś.- Uśmiechnęła się gorzko.

-Ty… ty ty nie jesteś moją matką! Ty jesteś potworem!- Wykrzyczałam.

-A ty jesteś głąbem i się nie uczysz-powiedziała, po czym się wyprostowała. Teraz była wysokości dorosłego mężczyzny. Na jej grubych dłoniach pojawiły się półmetrowe pazury.

-Czzzz…Czego chcesz ?- zapytałam

-Czego ja chcę? To proste chcę ciebie- powiedziała po czy przejechała swoim pazurem po mojej klatce piersiowej. Poczułam ogromny, przeszywający ból.

-A to za chemie- powiedziała zadając mi kolejny cios.-A to za matematykę!-krzyknęła i wbiła swoje pazury we mnie…….

…..Nie wiem jak długo to już trwa. Z każdym kolejnym ciosem staję się coraz słabsza. Nie wytrzymam tego długo. Moja ,,mama,, jakby czerpie satysfakcje z zadawania mi bólu.

-Dlaczego to robisz? Dlaczego?- pytam ostatkiem sił.

-A dlaczego mnie tutaj wpuściłaś?- powiedziała zadając mi ostateczny cios.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Nie chodzi o to, że opowiadanie jest złe-wręcz przeciwnie. Okrutnie śmieszy mnie po prostu groteskowosc tej sytuacji ("a to za chemię!") :D
Odpowiedz
Hahaha, przepraszam, ale aż się poplakalam. :D
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje