Historia

Radzieckie zasieki

pan amo 4 7 lat temu 1 616 odsłon Czas czytania: ~12 minut

Radzieckie zasieki

Po jakimś czasie spędzonym w Radzieckim czołgu, dotarliśmy w końcu do relatywnie bezpiecznej bazy. Załoga wysiadła, ja za nimi. Zobaczyłem znajome twarze i oficera, który trzymał broń lufą skierowaną w stronę mojej głowy.

- Kim jesteś? – zapytał z udawanym spokojem.

Nie wiedziałem co powiedzieć, nie uwierzy w to, że wróciłem z kanałów. A nawet jeśli, zapyta czemu jestem sam i co się stało z moim mundurem. Cholerne AK, po co im radzieckie szmaty.. mi by się bardziej przydały. Dla tego żołnierza byłem szpiegiem, może nawet miał mnie za zombie.

- Towarzyszu oficerze! Mogę meldować? – krzyknął ktoś z załogi czołgu.

- Słucham towarzyszu – powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku. – Mówcie.

- Ten człowiek został znaleziony przez nas niedaleko wyjścia z kanałów. Walczył z zombie. – powiedział to wszystko za jednym tchem – Towarzyszu oficerze. Mówił, że wie jak przetrwać w ruinach. Może mieć ważne informacje.

- Wierzycie mu? – zapytał opuszczając broń.

- Tak towarzyszu oficerze.

- Baczność wszyscy! – wrzasnął. Wszyscy żołnierze w ciągu kilku sekund stali w jednym szeregu, a ja podskoczyłem ze strachu. – Towarzysze, jeżeli któryś z was zna tego człowieka wystąp!

Z szeregu wystąpiło kilka osób. Wszystkich kojarzyłem. Z żadnym nie zamieniłem ani jednego słowa. Praktycznie obcy ludzie uratowali moje życie. Może nasz gatunek jeszcze nie jest skończony. Oficer podszedł do mnie: „Przepraszam towarzyszu, już pamiętam. Nie sądziłem, że ktoś przeżyje. To wy jesteście członkiem jednego z oddziałów oddelegowanych do kanałów. Chodźcie opowiecie wszystko”. Ruszyłem za nim. Kiwnięciem głowy podziękowałem żołnierzom, którzy wystąpili z szeregu.

Po jakimś czasie znalazłem się w pomieszczeniu, które dobrze znałem. Tu się obudziłem, tu pierwszy raz mnie przesłuchiwano, tu piłem wódkę i paliłem papierosy z dowódcami Armii Czerwonej. Miałem cichą nadzieje, że trafię na tych samych ludzi.. tylko ten brak munduru i poszarpany rękaw. Dalej nie mam pojęcia jak to wyjaśnić. Przecież nie powiem panie generale znalazłem siedzibę AK a oni przywitali mnie jak przyjaciela i zabrali upie**olony gównem mundur i dali zwykłe ubrania. Najpierw mnie wyśmieją, później zapytają się gdzie znajduje się ich kryjówka a później zabiją albo wyślą na kolejną „misje” do kanałów. Albo zabije mnie jakiś szpieg AK. Żadna z tych perspektyw mi nie odpowiada. Oficer kazał mi usiąść na krześle i czekać. Jak kazał, tak zrobiłem. Pokój, bardziej gabinet.. w każdym razie pomieszczenie było niezbyt duże. Wcześniej wydawało się większe. Wykorzystałem czas, żeby przyjrzeć się dokładnie. Na ściennie wisiał portret dumnego Stalina, ściskającego rękę Lenina a obok zdjęcie jakiegoś człowieka, którego wcześniej nie widziałem. Możliwe, że to Mołotow. Cholera wie, to moje najmniejsze zmartwienie. Nagle przeszedł mnie dreszcz.. zobaczyłem zaschniętą krew. Odwróciłem się.. świeża krew. „No już nie będzie tak przyjemnie” – pomyślałem. Usłyszałem szczęk zamka. Ktoś zamkną drzwi którymi tu wszedłem. Po kilku sekundach, po drugiej stronie pomieszczenia zobaczyłem człowieka, którego jeszcze przed chwilą nie mogłem rozpoznać na zdjęciu. Zamknął za sobą coś w rodzaju włazu, którym przed chwilą wszedł. Wielkie, metalowe, ukryte w ścianie drzwi.

- Witaj towarzyszu. Moje imię to Gieorgij Żukow. – powiedział dumnie. – Ty jesteś tym żałosnym polaczkiem którego miały zjeść te stwory a jednak żeś wrócił. Chyba bardzo ci się podoba na tym świecie.

- Ale..

- Słuchaj wiem kogo spotkałeś. Wiem że sam byś nie przeżył. To gówno na dwóch nogach by cię rozszarpało. – uderzył pięścią w biurko – Gdzie oni są?

- Ja po prostu uciekłem.. jedyne żywe osoby jakie widziałem to ten oddział z czołgiem – przełknąłem ślinę – nie spotkałem nikogo.

Żukow podszedł do mnie, stanął obok.

- A co się stało z mundurem? – przeszedł za mnie. – Sam z ciebie zszedł i dał ci inne szmaty?

- Byłem w kanałach to chyba nic dziwnego że pierwsze co zrobiłem po wyjściu to zdjęcie ubrań z jakiegoś trupa..

- Żołnierze donoszą, że w całym mieście nie ma ani jednego leżącego trupa. Łżesz jak pies. – uderzył moją głową w biurko – nie za mocno TOWARZYSZU?

- Grozili że mnie zabiją – wyplułem krew – jak powiem gdzie są.

- Wybieraj, oni albo ja – poczułem uderzenie czymś twardym w wątrobę – moje argumenty są za słabe?

- Praga – znów krew – studzienka kanalizacyjna.. w jednym ze stojących budynków.. ostało się jedno piętro. Błagam – łapałem powietrzę – błagam litości.. tyle wiem.

- Kto tam był? Ilu. Co wiedzą! – krzyknął.

- Był dowódca.. – ciężki oddech – kobiety, kilku żołnierzy. Mają kontakt.. kontakt z aliantami. Zaopatrzenie. – nie mogłem złapać oddechu – Amerykanie zrzucają im zaopatrzenie. Walczą z zombie w kanałach.

- Kto walczy?

- AK – straciłem przytomność.

Jakiś czas później obudziłem się w prowizorycznym szpitalu. Pensjonariuszka powiedziała, że krew zalała mi drogi oddechowe. Wstrzyknęła mi coś i wyszła. Leżałem sam, przykuty to łóżka w zielonym namiocie. Przez materiał przebijało światło. Widziałem żołnierza przed wejściem a raczej jego kontury. Pilnował żebym nie uciekł, albo żeby nikt mnie nie zabił. Próbowałem zasnąć ale do namiotu wszedł jakiś żołnierz. Zdjął mi kajdanki i kazał iść za nim. Wykonałem rozkaz bez szemrania. Po drodze widziałem ludzi, który budowali coś w rodzaju ceglanego muru. Żołnierze pilnowali ich i od czasu do czasu padały strzały. Nagle żołnierz, który mnie prowadził powiedział „Widzisz, uratowaliśmy tych ludzi przez zombie i tymi awanturnikami z AK. Teraz mogą pracować ku chwale wielkiej Rosji Czerwonej! Nie zatrzymuj się Towarzyszu”. Szliśmy dalej, już w milczeniu. Perspektywa zapędzenia mnie do pracy ku chwale Wielkiej Rosji Czerwonej była jeszcze gorsza niż perspektywa przesłuchania przez Żukowa albo wysłania do ”walki” z zombie. Obóz Radziecki był brudny, śmierdzący, grząski i przesiąknięty przemocą. Nawet w takiej sytuacji silni będą wyzyskiwać słabszych pod pretekstem obrony przed wspólnym wrogiem. Wrogiem w postaci mutujących i coraz inteligentniejszych zombie. Nic nie usprawiedliwi piekła wojny zgotowanego nam przez Hitlera a tym bardziej piekła tego Powstania które sprowadziło zombie do naszego świata! Nie da się tego inaczej wyjaśnić. Zbyt duży zbieg okoliczności. Dotarliśmy na miejsce. Zobaczyłem całkiem nowy budynek. Świeże czerwone cegły, cement jeszcze dobrze nie związał. Jednak Rosjanie też potrafią coś szybko zorganizować. Stawiają budynki, a to oznacza, że Armia Czerwona nie ruszy dalej przez dłuższy czas. Na zachodzie musi się coś dziać. Zamyśliłem się i powoli szedłem w stronę wejścia do budynku. Otrząsnąłem się jak kątem oka zobaczyłem pluton egzekucyjny i rodzinę z dzieckiem. Stali pod ścianą tegoż, że budynku. Tylko dziecko miało zasłonięte oczy. Usłyszałem męski głos, krzyczał „Jeszcze Pol…” pluton wystrzelił. Jak najszybciej wszedłem do budynku. Nie wiedziałem jak zachować się w takiej sytuacji. Walałem więcej nie myśleć..

- Witaj towarzyszu. Proszę wybacz to przedstawienie. Ukradli chleb, to niedopuszczalne – powiedział mężczyzna krojąc ogromny kawałek mięsa – Rozumiesz towarzyszu. Wszystkiego brakuje.

- Tak rozumiem.. – usiadłem przy stole, podano mi to samo co temu mężczyźnie – Dziękuje, to miła odmiana po tym wszystkim..

- Mówisz o Żukowie towarzyszu? Proszę wybacz. To wielki człowiek, wygrał bitwę na Łuku Kurskim ale jak każdy ma wady.. niestety nie jest cierpliwy i lubi mieć nad wszystkim kontrolę. Proszę wybacz. Jak to wszystko się skończy i jak Cię polubię Towarzyszu to zapewnię Ci najlepszą opiekę medyczną w samym centrum Moskwy. Może jakiś mały domek dostaniesz. Tylko musisz nam pomóc towarzyszu. Rozumiesz? P O M Ó C.

- Czy mogę prosić o herbatę? – i tak nie mam nic do stracenia. Nie wytrzymam kolejnego przesłuchania.

- Z cytryną czy bez? – zapytał uprzejmie mężczyzna.

- Z – odpowiedziałem od razu, nie mogę zmarnować takiej szansy.. powiem mu wszystko byle by się stąd wyrwać – Jeśli to nie kłopot.

- Kto szybciej strzela żyje dłużej.. znasz takie powiedzenie towarzyszu? – zaśmiał się – Jak dopijesz herbatę to chodź ze mną. Zobaczysz coś ciekawego.

Siedziałem przy starym, wiejskim stole, piłem herbatę a w tle słyszałem wesołą gramofonową muzykę. Nie mogłem uwierzyć, że jestem w sercu konfliktu dwóch światów. Żywych i umarłych. Czerwoni wydawali się kontrolować sytuacje. Ale co ja mogę wiedzieć.. zwykły szarak rzucony w wir wydarzeń których nie chce zrozumieć. Cały czas pamiętałem wrzask pożeranych żywcem żołnierzy. Ich płacz jak zamknąłem za sobą właz. Kilka chwil relatywnego spokoju nie zmieni tego piekła w Pola Elizejskie.. które, swoją drogą, pewnie wyglądają już tak samo jak Warszawa. Herbata powoli się kończyła.

- Towarzyszu, przepraszam ale nie przedstawiłem się. Iwan Ipanienko, ale nie ma już czasu na rozmowę. Idziemy. Nie bój się towarzyszu, chce Ci tylko coś pokazać.

Wstaliśmy od stołu, Iwan wskazał drzwi na końcu pomieszczenia. Powiedział „Tam idziemy towarzyszu”. Obszedł stół, klepnął mnie w ramię i poszedł szybkim krokiem. Ruszyłem za nim. Wyciągnął klucz z kieszeni, otworzył zamek. Za drzwiami zobaczyłem schody, oświetlone mocnym światłem. „Świetnie znowu podziemia” – pomyślałem. I tak już nie miałem wyjścia. O dziwo Iwan poszedł pierwszy. Schody jak schody, drewniane, nieskrzypiące. Na ich końcu była tylko mocno ubita ziemia. Usłyszałem pisk, to zombie. Uciekać, tylko gdzie.. przecież jestem pod ziemią.

- Spokojnie towarzyszu – zaśmiał się Iwan – złapaliśmy tego jegomościa jakiś czas temu. O dokładną datę trzeba by zapytać któregoś z naukowców. Podejdźmy bliżej.

- Po co go trzymacie? Jak ucieknie to wszyscy zginiemy. Takie drzwi go nie utrzymają.

- Towarzyszu. Nie ucieknie, zaręczam ci. – zapalił światło – Widzisz jaki ma ładny uśmiech?

Zobaczyłem bladą istotę. Szerokie usta, naostrzone zęby, gadzi język. Różnił się od tego z kanałów i od tych które mnie goniły. Był większy, lepiej zbudowany i całe szczęście przykuty do ściany. Otworzył oczy, bladoniebieskie gałki, ogromne źrenice. Czułem jego wzrok. Czułem jakby jakaś siłą rozrywała mnie od środka. Przymknął oczy i oblizał się. Wiem, że zabiłby mnie jednym uderzeniem. Tylko głupiec by się nie bał. Znowu pisk. Zaczął się wyrywać. Poczułem mrowienie nad nerkami. Adrenalina. Podobny strach czułem jak oglądałem tygrysa w ZOO, tylko ten był kilkanaście razy silniejszy.

- Ha spokojnie towarzyszu. Nie wyrwie się. Może się wydzierać, może szarpać. Nie wyjdzie. – podszedł bliżej – Trzymamy go żeby poznać wroga. Na co jest odporny, czy można się z nim komunikować i w końcu.. kiedy zdechnie z głodu. Tak towarzyszu, nie możemy zmarnować ofiary dwudziestu żołnierzy. Jak poznamy naszego wroga będziemy wiedzieć jak tej ofiary uniknąć.

- Czyli poświęciliście 20 żyć żeby złapani jednego zombie?

- Nie towarzyszu, to był pięćdziesięcioosobowy oddział, poświęciliśmy 50 żyć. Ale wystarczyło tylko 20. Wiemy też jak można się zarazić. To krew towarzyszu. Krew i wszystkie płyny tego gówna, dostaną się do twojej krwi, oczu lub ust i po tobie towarzyszu.

Niczego nowego się nie dowiedziałem. Instynkt mówił mi „uciekaj” ale ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Podszedłem bliżej. Jego oczy wędrowały za mną. Blada skóra, widoczne, sine żyły. Te zęby musiał ktoś naostrzyć, natura nie stworzyłaby czegoś takiego. Już wiem czym zajmuje się Diabeł jak Bóg jest zbyt zajęty. Chciałem go dotknąć. Usłyszałem „Śmiało towarzyszu”. Skóra szorstka, sucha i twarda. Na pewno grubsza niż ludzka. Jakim cudem żyły wychodziły na zewnątrz. Ogromne ciśnienie, nie wiem, nie jestem pierd**onym lekarzem.. ale jestem ciekawy. Spojrzałem mu w oczy. Zmieniły kolor, gałki stały się ciemnoniebieskie a źrenice jeszcze większe. Znowu poczułem adrenalinę, odruchowo odskoczyłem. Iwan się śmiał.

- Nie wiemy nawet jak to sra. Rozumiesz towarzyszu? To cały czas mutuje. Niedługo nawet czołgi mogą chuja dadzą. Wtedy już będzie po wojnie. Jeśli wiesz coś więcej musisz powiedzieć.

Powiedziałem mu wszystko. AK nie utrzyma się w kanałach. To stamtąd wychodzą zombie. Powiedziałem o chodzącej kuli ognia, która śledziła mnie w kanałach. Amerykanie nie wierzą AK. Mniejsze zło. Wyszliśmy z piwnicy, usiedliśmy przy stole. Słychać było tylko zegar. „To oni wolą zginąć, niż walczyć w ramie w ramie z braćmi Słowianami.. nie mogą zrozumieć, że to już nie tylko wojna? Zniszczyli miasto, zabili setki cywili i dzieci a teraz w przed dniu apokalipsy nie chcą pomóc sile, która może ją powstrzymać. Myślą, że zbieranina ludzi z karabinami może za**bać te mutanty. Horyzonty wąskie jak korytarze w których siedzą.” Iwan nie pozostawił suchej nitki na AK. Musiałem coś powiedzieć, ale czy warto? Z jednej strony miał racje. Lecz nie wszystko jest takie proste jak się wydaje. AK wie jak Czerwoni traktują jeńców i nie bez powodu dalej siedzą w kanałach i zabijają mutanty. Póki co dają sobie rade, kontakt z USA to już coś.

- Kim ty jesteś? – zapytał Iwan – Kim ty ku*wa jesteś!? Zawsze w centrum. Zawsze poinformowany. Albo masz strasznego pecha albo wszechświat rzucił cię na pożarcie ale jakaś siła trzyma cię przy życiu. – z miłego człowieka stał się przestraszonym żołnierzem.

Gdy chciałem odpowiedzieć usłyszeliśmy alarm a po chwili pisk. Pisk zza muru i jednocześnie z piwnicy. Jeniec w jakiś sposób wezwał kolegów. Wybiegliśmy przed budynek. Widziałem zombie przeskakujące przez ogrodzenie, rozrywały drut kolczasty gołymi rękami. Był wieczór, słońce chowało się za horyzontem, na niebie widziałem pomarańczowe chmury.. a słyszałem tylko pisk. Pisk i strzały. Przez zniszczoną bramę wjazdową wchodziły zwykłe zombie, te nie zmutowały. Też są śmiertelnie niebezpieczne. Myślałem, że Niemcy wyłapali i wywieźli je wszystkie, ale jak widać cały czas powstają nowe. To znaczy, że gdzieś w Warszawie muszą być ludzie. Albo byli, teraz są tu. Mają na sobie mundury Czerwonych i AK a niektóre zwykłe ubrania. Czyżby bunkier AK padł? Iwan stał obok mnie, miał pistolet za pasem. Wyciągnąłem mu go i zacząłem biec. Nie patrzyłem gdzie, po chwili okazało się, że biegnę w stronę czołgów. Pisk zombie mieszał się z krzykiem cywili, wziętych w niewole przez Czerwonych. Znowu słyszałem jak umierają obcy mi ludzie, ale czułem, czułem, że są mi bliscy. Najbliżsi na świecie. Nie mogłem się zatrzymać, kilka kroków dzieliło mnie od najbliższego uruchomionego czołgu. Jakiś Rusek otworzył klapę, gestem kazał mi się śpieszyć. Kilka kroków i postawie stopę na gąsienicy, później kilka sekund i będę już w środku. Powtarzałem sobie to w głowie, z każdym krokiem i każdym powtórzeniem coraz bardziej wierzyłem, że uda mi się. Znów przeżyje. W morzu krzyku usłyszałem głos Iwana – „On wyszedł, ty sku**ielu. Ku*wa, gdzie pistolet”. Później był tylko krzyk, krzyk i pisk. Obejrzałem się, jeniec z piwnicy biegł za mną, w ręce trzymał głowę Iwana. Nie ma sensu strzelać. Trzymam nogę na gąsienicy, żołnierz podaje mi rękę. Pier**lony ruski czołg, zahaczyłem nogawką o jakąś ostrą krawędź. Kilka szarpnięć, kilka bezcennych sekund stracone. Jeniec był kilka kroków od czołgu. Zamknąłem i zakręciłem klapę. Ruszyliśmy. Nie wiem gdzie, w którą stronę. Oby jak najdalej stąd. Nie mieliśmy pocisków, zostały tylko karabiny małego kalibru. Mogliśmy tylko uciekać.

- Dobrze zakręciłeś towarzyszu? – zapytał jeden z żołnierzy.

- Tak, ale sprawdzę jeszcze raz. – właz był zamknięty na cztery spusty.

Usłyszeliśmy walenie w pancerz, to nie pociski. Chyba zombie chcą nas wyciągnąć z czołgu jak ja mięso z puszki, za dobrych czasów. Tylko te inteligentne wiedziały, że w czołgach są ludzie, tylko ten z piwnicy wiedział w którym jestem ja. „Gdzie jedziemy?” – zapytałem. „Do innego obozu towarzyszu. Tam za Wisłą stoją główne siły. Są katiusze, posiłki z Moskwy i bezpieczeństwo”. Krzyki i odgłosy walki powoli cichły, słońce zachodziło. Tylko walenie w pancerz i klapę nie ustawało.

Część 1, 2 i 3

http://straszne-historie.pl/story/11432-010844

http://straszne-historie.pl/story/13478-Czerwone-Rumowisko

http://straszne-historie.pl/story/13567-Konspiracja-akcja-wrog

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Czy istnieje 5 część?
Odpowiedz
jeszcze nie :D ale powstaje
Odpowiedz
Pan Amo niecierpliwie czekam :D
Odpowiedz
Panie Amo jak idzie pisanie 5 części? Już trochę długo czekam, pozdrawiam
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje