Historia

Ustawa o bestiach

pająkkokosowy 2 5 lat temu 1 364 odsłon Czas czytania: ~7 minut

mam 19 lat, cały zakuty w stalowe kajdany i odziany w kaftan bezpieczeństwa. Jestem właśnie prowadzony przez 6 uzbrojonych po zęby strażników w celi śmierci którzy prowadzą mnie na moją egzekucje. Wyglądam jak normalny nastolatek, blond włosy i niebieskie oczy, 174cm wzrostu, nie jestem specjalnie umięśniony anie gruby ani chudy. Można powiedzieć że moja postura jest przeciętna. Moi znajomi mówili że mam sympatyczny wyraz twarzy, byłem znany z tego że lubiłem pomagać i często służyłem radą które zawsze były pomocne, miałem wiele znajomych i żadnych wrogów, wszyscy mnie lubili zapraszali na imprezy et cetera et cetera. Rodzice mnie nie bili, obdarzyli mnie miłością, wpajali szacunek do kobiet i dbali o moją edukacje. Jak ja się tu znalazłem ?

wszystko zaczęło się gdy miałem 8 lat, były wtedy święta, ja dostałem pod choinkę zabawkę plastikowego dinozaura i jakieś słodyczy a moja starsza siostra dostała książki z dziedziny biologi i chemii. Chodziła wtedy do liceum biologiczno-chemicznego więc takie rzeczy powinny ją zainteresować ale nie widziałem zachwytu na jej twarzy, bardziej rozczarowanie. Jednak jej prezent bardzo zaciekawił mnie, ona nie miała przeciwwskazań abym je sobie pożyczył i tak ich nigdy nie otworzyła. Lecz gdy tylko otworzyłem na pierwszej stronie coś we mnie drgnęło. Od tamtej pory te dziedziny nauki zainteresowały mnie na tyle że nie chciałem mieć normalnych zabawek jak inne dzieciaki, wolałem raczej książki. Zaczęło się od książek przyrodniczych dla dzieci a skończyło się na książkach o neurochirurgi i psychologi dla studentów i profesorów. Kiedy inne dzieciaki były na dworze bawiły się i grały w piłkę, ja siedziałem w domu i czytałem.

W wieku 10 lat moja wiedza chemiczna i biologiczna była ogromna, zdecydowanie za duża jak na mój wiek. Książki przestały mi wystarczać. Chciałem przetestować moją wiedzę w praktyce, zacząłem porywać bezpańskie koty i psy z okolicy, i tak to była tylko plaga, mieszkam na wsi więc było tego pełno. Porywałem i eksperymentowałem w moim małym laboratorium ukrytym w mojej tajnej kryjówce o której wiedziałem tylko ja. Już w tym wieku przeprowadziłem swój pierwszy udany przeszczep serca dwóm kotom, nie miałem żadnych barier, nie ważne na co były chore ja umiałem je wyleczyć podając im różne substancje mojej produkcji (nie było je ciężko znaleźć leki rodziców, produkty spożywcze, chemikalia, natura wystarczyło użyć wyobraźni a miałem wszystko czego potrzebowałem) lub przeprowadzaniem im operacji amatorskim sprzętem. Moi rodzice niczego nie podejrzewali, wiedziałem jak manipulować ludźmi w końcu byłem geniuszem. Mimo to ze szkoły przynosiłem przeciętne oceny, nie chciałem się ujawniać...

w wieku 12 lat obracałem się w różnym towarzystwie, umiałem rozmawiać ze wszystkimi. Wiadomo wszędzie jest patologia tematy narkotyków i te sprawy, szczególnie były używane przez moich starszych kolegów z gimnazjum. Na imprezie na której mnie zaprosiły pierwszy raz miałem kontakt z marihuaną i kodeiną, byłem nimi zafascynowany gdy widziałem co potrafi robić z ludźmi i ich zachowaniem. Wtedy naszła mnie myśl żeby użyć je do swoich badań. Nie było mi trudno je skołować gdyż miałem dobre znajomości i często manipulacją udawała mi się dostać je za darmo.

w wieku 13 lat stworzyłem swój własny narkotyk ale potrzebowałem kogoś kto je przetestuje, ja nie będę narażał się na niebezpieczeństwo a zwierzęta to nie to samo co ludzie, postanowiłem że stanę się dilerem, wmawiałem im że mam wujka który się tym zajmuje i zawsze ma dostęp do nowego towaru na rynku którego nie ma nigdzie indziej, wszyscy mnie znali i lubili więc nikt by mnie nie wydał. Pierwsza partia nie wyszła po mojej myśli, moje obiekty badań wykazywały się zwiększonym ilorazem inteligencji lecz mój specyfik znacznie osłabiał ich kondycje i odporność. Nie miałem takich zamiarów, chciałem stworzyć coś... coś co sprawi że człowiek stanie się lepszy...

Druga partia miała odwrotne skutki zwiększała się kondycja ale strasznie otumaniały ludzi, zdarzały się nawet zgony, to mną wstrząsnęło postanowiłem że dam sobie z tym spokój, przynajmniej na razie...

w wieku 14 lat zaprzyjaźniłem się z Martą, lubiłem z nią spędzić czas chodzić na imprezy i w ogóle robić rzeczy które robią przyjaciele. Miała straszne problemy z matematyką groziło jej że obleje i będzie powtarzała klasę, nie mogłem na to pozwolić bo nie chciałem tracić przyjaciela z ławki. Byłem znany z tego że pomagam ludziom więc i tutaj powiedziałem że jej pomogę. Wróciłem do moich starych badań i stworzyłem coś zupełnie innego niż to co tworzyłem dotychczas, lek który miał ulepszyć człowieka.

Wcisnąłem jej tabletki i powiedziałem że poprawiają skupienie przy nauce, że dostałem je od cioci, że sam je stosuje a także inne kity. Dbałem o to aby przyjmowała ja codziennie regularnie.

Wyniki wyszły pozytywnie nie tylko zdała ale też stała się omnibusem ze wszystkich przedmiotów do jakich się tylko zabrała, jej iloraz inteligencji stale rósł chciałem to zatrzymać więc przestałem jej podawać lek, lecz okazało się że przez dziwne reakcje chemiczne jej ciało zaczęło same go wytwarzać powodując że była coraz mądrzejsza i mądrzejsza, z jednej strony mnie to przerażało ale z drugiej intrygowało. Wiadomym jest że z bólem serca ale nie mogłem jej pozwolić dalej żyć mimo że była moją pierwszą miłością, ponieważ była dla mnie zbyt niewygodna i po jakimś czasie mogła by dorównać poziomem nawet mi a nawet go przewyższyć, nie mogłem na to pozwolić więc zaprosiłem ją na spacer na którym się jej pozbyłem w jakimś ciemnym i dyskretnym miejscu, nikt mnie nie podejrzewał, zadbałem o swoje alibi.

wiek 15 lat. Na podstawie jej próbek krwi, dotychczasowych badań i nauczek na błędach stworzyłem coś co było dziełem mojego życia, nazwałem to wirusem. Postanowiłem że jedyny na kim mogę to stosować którego organizm wytrzyma jestem ja. Efekt przekroczył moje oczekiwania.

Nie tylko moja inteligencja zwiększała się z dnia na dzień a moja wiedza stawała się coraz większa ale także moje ciało przekraczało coraz większe ograniczenia fizyczne. Czułem się jak Bóg.

Wiek 16 lat. Gdybym chciał pobił bym wszystkie rekordy świata, bieganie, pływanie, podnoszenie ciężarów. Mimo postury przeciętnego chłopaka i niewielkich zmianach w mojej anatomii moja ciało przez to że produkowało tyle tego gówna przekraczało coraz to większe limity, przestałem odczuwać ból, nawet gdy na otwarte rany sypałem kilo soli i przemywałem octem nie czułem nic, a także moje rany goiły się w zatrważającym tempie a zwłaszcza kiedy miały styczność z moją śliną która stała się środkiem powodującym natychmiastową regeneracje materii organicznej.

Wiek 17 lat. Mam stany depresyjne, wszystko czego nie dotknę mi wychodzi, przed ludźmi staram się być normalny i pomocny jak zawsze ale z dnia na dzień przestaje czuć cokolwiek, zacząłem słyszeć głos który mówi abym się zabił, nikt tego nie widział dla wszystkich byłem zabawnym i normalnym gościem, wesołym z poczuciem humoru ale w środku we mnie w mojej głowie szalały potwory ja już tego nie chciałem, nie rozmawiałem o tym z nikim bo nikt by mnie nie zrozumiał, miałem dziewczynę, przyjaciół, kochającą rodzinę ale co z tego jak z dnia na dzień umierałem. Postanowiłem się zabić, zatrułem się przygotowaną przeze mnie trucizną lecz moje ciało od razu ją zwalczało, byłem odporny na wszelkie toksyny dlatego też alkohol na mnie nie działał mogłem pić ile chce i nic. Postanowiłem się zastrzelić, przystawiłem pistolet do skroni, odpaliłem, moja ciało automatycznie zrobiło unik, było szybsze niż pędzący na bój, moja ciało nie pozwalało mi umrzeć. Postanowiłem że skocze z budynku ale w locie złapałem się pionowej ściany i ześlizgnąłem się na sam duł. Podjąłem wiele prób ale nie ważne co bym zrobił moje ciało było za silne. Chciałem umrzeć zanim stanę się czymś czego nie będę w stanie pojąć.

Żeby nie zatracić resztki emocji zawsze starałem się trzymać kontakt z innymi ludźmi żeby nie zapomnieć kim jestem, czułem jak wirus przejmuje na de mną kontrole lecz z zewnątrz nie było nic widać tylko normalnego, uśmiechniętego chłopaczka którego wszyscy lubią. Zacząłem stosować coraz większą przemoc podczas stosunku z partnerką aby czuć cokolwiek, na początek jej się podobało, lecz pewnego dnia przesadziłem i straciłem kontrole, zakatowałem ją na śmierć to była pierwsza ofiara której naprawdę mi było szkoda, poczułem coś, to było to.

wiek 18 lat. Zacząłem się umawiać na randki z tindera, każda kończyła się tym samym. To straszne jak piekielnie łatwo jest manipulować ludźmi. Ofiar na moim koncie było tak wiele, z czasem nawet nie chciało mi się znajdywać alibi ani się z tym kryć.

Wiek 19 lat. Była to tylko kwestia czasu... Siedziałem w klasie wraz z moimi znajomymi la lekcji polskiego, nagle wszystkie szyby zostały rozbite a drzwi od klasy wyważone. Do sali masowo zaczynali wpływać uzbrojeni żołnierze z napisem SWAT na swoich zbrojach. Wszyscy moi koledzy wpadli w panikę prócz mnie, wiedziałem co się dzieje. Nie broniłem się, czułem ulgę.

Właśnie siedzę na krześle elektrycznym, mam nadzieje że tym razem moje ciało pozwoli mi umrzeć, zanim na nie usiadłem niechcący zabiłem 12 strażników. Prawdopodobnie moi bliscy siedzą teraz za szklanym lustrem obserwując ten teatrzyk albo są na terapii gdy policja pokazała im wszystkie moje zbrodnie i odkryła laboratorium, nie ma się co dziwić nikt nie spodziewał by się, że co dzień przechodzi koło bestii.

Kat pyta się mnie o ostatnie życzenie przed pociągnięciem dźwigni. Wirus odpowiedział trzema słowami " chce poczuć przegraną ", ja siedziałem cicho, już dawno nie miałem prawa głosu...

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaiste zaiste
Odpowiedz
Interesujące. Fajne, chce takich wincyj.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje