Historia

Zapomniane Koło

nieprawicz 0 3 lata temu 476 odsłon Czas czytania: ~7 minut

Janusz Kwiatkowski siedział przy palącym się ognisku gdzieś na terenie Koła Łowickiego "Czapla". Poza zielonym ubraniem jak przystało na Myśliwego posiadał także aparat optyczny założony na głowę. Nie wpatrywał się w ognisko obłożone kamieniami. Patrzył na małego niedoliska który powoli choć niepewnie przybliżał się do paleniska. Nie był to już pierwszy występ owego młodego Lisa. Podchodził on już znacznie wcześniej i to wielokrotnie ale nigdy nie na taką odległość co dzisiaj. Obiektyw Myśliwego mierzył jego tętno i przypuszczalny wiek.

-Znowu się spotykamy "Nykito" -powiedział szeptem Janusz i gdy niedolisek był o dwa metry od ogniska, myśliwy rzucił w jego kierunku skrawek suszonej kiełbasy która spożywał. Malec podskoczył jak oparzony gdy mięso wylądowało tuż koło niego. Niepewnie powąchał po czym zjadł z zachłannością.

Kwiatkowski wiedział że w okolicy jest jedna rodzina lisów których potomstwo się usamodzielniło. Ten jednak pochodził spoza obrębu koła i prawdopodobnie był sierotą.

-No choć, choć. -powiedział Janusz rzucając Lisowi kolejny kawałek kiełbasy. Lis podszedł bardzo blisko ogniska jednak zajęło mu to z dwie minuty.

-Zjedz i znikaj bo jeszcze przyjdą tu moi towarzysze. A wtedy kto wie, może zrobimy z ciepie ciepłe rękawiczki. -zażartował łowca i w tem posłyszał jak ktoś nieopodal idzie.

Odgłosy stąpania były niesłyszalne dla przeciętnego ludzkiego ucha ale Janusz już wiedział że prawdopodobnie należą do jego kolegi Andrzeja Nowowieja. Myśliwego który uzyskał przydomek "Zabandarzowanego" lub po prostu "Bandaża". Przydomek ten wynikał z tego iż ów Myśliwy swego czasu zbarczył (poranił) dzika i kiedy poszukiwał go by go dobić ten zaszarżował i pokiereszował swoimi szablami i fajkami (kły dzika) jego twarz. Nie mogąc znieść swojego odbicia Andrzej chodził zawsze w bandażach zakrywających mu twarz i głowę.

W końcu Nowowiej pojawił się w blasku ogniska zaś lisek na jego widok odskoczył niepewnie i uciekł.

-Znowu matkujesz tego szkodnika "Cyborg".

Janusz popatrzył na niego nie ściągając swojego aparatu optycznego, który mógł też łapać światło w podczerwieni.

-Ano matkuję, co ci do tego.

-Zapomniałeś że lisy to szkodniki. -obruszył się Andrzej poprawiając kapelusz z piórkiem na swojej głowie- wiesz jak bardzo dziesiątkuje on króliki i zające. Gdybyśmy ich nie strzelali populacja zająca i królika po prostu by wygasła.

Jesteśmy od balansu tego czego natura z balansować już nie może...

-Wiem, wiem ale co szkodzi taki czyn jednemu. -stwierdził Janek wskazując na palik drewna na którym można było usiąść.

Andrzej usiadł przy ognisku i od razu wypakował z plecaka czajnik napełniony uprzednio wodą w której to znajdowała się najzwyklejsza herbata liptona. Położył owo blaszane dzieło ludzkich rak na rozgrzanym popiele ogniska i przez chwilę milczał.

-Strzeliłeś już coś? -przerwał ciszą Andrzej wpatrując się swoimi świdrującymi oczyma na towarzysza.

-Nie. -odparł Janusz- wszystko to gówno. Za młode. Nie znalazłem żadnego starego osobnika wśród jeleni. Zresztą poroże też kiepskie. Trzeba by poczekać rok lub dwa zanim pokaże się naprawdę okazały i stary byk.

-Czyli nici. -stwierdził Andrzej nasłuchując powoli wzmagającego się świstu czajnika. W końcu zdjął ów narzedzie i wyciągnąwszy trzy metalowe kubki zalał dwa z nich herbatą.

-A gdzie Kazimierz, miał się pojawić -zaczął Janusz popijając pomału gorącą herbatę.

-Zaraz będzie, miej cierpliwość Cyborgu. Sam nie wiem po co ty cholerstwo nosisz, polujesz w kompletnym mroku?

-Zdarza mi się, poza tym to urządzenie doskonale mierzy wiek. Sprzedający powiedział iż działa to na bazie algorytmu. Obiektyw skanuje sylwetkę zwierza i na podstawie danych o tym czy stawy nie są "zmęczone" wydaje osąd. Ale to ja decyduję czy chcę strzelić a potem targać tusze zwierza po krzakach do kwatery.

-Nigdy nie umiałeś za dobrze określać wieku jeleniowatych, to fakt. Uch przynajmniej teraz nie popełniasz takich gaf. -odparł Andrzej.

-Darz bór -ozwał się gromki i rubaszny głos. Obaj myśliwi odwrócili się i zobaczyli swojego kolegę Kazimierza Niezgułę.

Oprócz standardowych kaloszy, zielonych spodni i zielonego płaszcza prezentował się on jako wielki, barczysty chłop o krótko przyciętej brodzie i dorodnych czarnych wąsach. Usmiechał się od ucha do ucha zaś prócz broni palnej na plecach posiadał za pasem w pochwie nóż i nadziak.

-Darz bór -odpowiedzieli Koledzy Kazimierza zaś on usiadł przy ognisku.

Był to czas jesieni a więc zimno spowiło niemal całe koło chłodem. Słońce wychodziło tylko na chwilę by dać upust przeważającej sile nocy.

-No i jak Panowie zdecydowaliście się gidzie się udać? -spytał Kazimierz biorąc do ręki kubek w którym to nalana została herbata przez Janusza.

-Właśnie mieliśmy to ustalić. -odezwał się Andrzej nieco niespokojnie- Ja bym poszedł na "Panienkę"

-To kawał drogi. -zauważył Kazimierz wyciągając z kieszeni płaszcza piersiówkę. Obaj towarzysze popatrzyli na niego z oburzeniem.

-No co? -zaczął tłumaczyć się Kazimierz- w końcu nasze powiedzenie mówi "nie wypijesz nie zabijesz".

Nastała chwila złowróżbnej ciszy zaś Kazimierz pojął iż to już nie czasy komuny. Zmieniły się czasy i zmieniły się zwyczaje. A wódka tolerowana była tylko wtedy kiedy Myśliwy pijący zostawał w kwaterze i nie wyruszał na łowy. A przynajmniej nie na drugi dzień.

Niezguła schował piersiówkę i poprzestał na piciu herbaty. Herbaty która w chwilę później się skończyła.

Została co prawda jeszcze znaczna jej część w czajniku ale znając "Bandaża" herbata to byłaby zbyt mocna i zbyt gorzka.

On taką lubił zaś Janusz i Kazimierz takiej nie znosili.

-To skoro ty idziesz na "Panienkę", to ja pójdę na "Czerwone klony" swego czasu widziałem tam starego byka.

-Nie gadaj -ozwał się Janusz a jego aparat optyczny wyostrzył pole wiedzenia- tam?

-No własnie tam. Osobnik ma na oko 16 lub siedemnaście lat. Długo już nie pociągnie.

-Hm...-zamyślił się Janusz bardzo chcąc pójść na "Czerwone Klony" ale miejsce zostało już zajęte przez Kazimierza.

Teraz Januszowi Kwiatkowskiemu pozostawało tylko modlić się do św. Huberta o równie godny łup gdzieś indziej.

-No dobra. -odparł Janusz rozkładając niewielką mapę terenu koła łowieckiego "Czapla".- Skoro ty będziesz na Czerwonych klonach to ja pójdę na "Osiek".

-Znowu? -zdziwił się Kazimierz

-Tak, znowu. -powiedział Janusz stanowczo- Ostatnio zauważyłem tam Syczka. Ma tam dziuplę i partnerkę, chcę zobaczyć czy nie dochował się potomstwa.

-Cyborg, jesteśmy tu żeby polować...-zaczął Andrzej Nowowiej lecz Janusz mu przerwał.

-Polowanie to nie tylko strzelanie i patroszenie. To także kontakt z naturą. Część to rozumie a część nie. Jeżeli mówię że chcę na "Osiek" to tam pójdę. Napatoczy się jakieś godne uwagi zwierzę, które jest na liście gatunków łownych to obaczę i może upoluję. W międzyczasie chcę zobaczyć jak liczną rodzinę ma owa Sowa i tyle.

Kazimierz popatrzył na Janusza ze zrozumieniem i poklepał po ramieniu.

-Z nas trzech tylko ty przynosisz tak barwne historie o tym co widziałeś, jak i gdzie. Co nie Andrzej?

Andrzej przytaknął ale nie wydał żadnego odgłosu. Po chwili zamyślił się i powiedział.

-Pójdę na "Wiwiannę".

-O, to koło mnie. -zauważył Kazimierz - a upatrzyłeś sobie tam coś dorodnego?

-Nie, rzadko tam bywam. Co zobaczę to zobaczę. -odparł Bandaż.

W niedługi czas potem. Trzej Myśliwi o pseudonimach "Bandaż", "Cyborg" i "Góral" z czego ów ostatni przydomek należał do Kazimierza życzyli sobie "Połamania broni" i rozeszli się wpierw przygaszając ognisko. Udali się do sektorów łowieckich w których to może przebywać i polować tylko jeden myśliwy. Czas mijał. Godzina 19-ta o której wyruszyli polować Łowcy zmieniła się w dwudziestą potem dwudziestą pierwszą aż w końcu w dwudziestą drugą. Trzej myśliwi powrócili do ogniska które

zdążyło już zagasnąć i rozpalili je na nowo. Każdy z nich był zmęczony ale usatysfakcjonowany z ilości zwierza jaką widzieli. Pierwszy zaczął Janusz.

Opowiadał on o tym jak jego ulubiona sowa dochowała się trojga potomstwa. Rozwodził się nad tym jak brzydko i zabawnie wyglądały owe "pierdoły" wychylające swoje głowy z dziupli. Wspomniał też o rodzince borsuka która gotowała się do zapadnięcia w sen zimowy. Opisywał jak pociesznie to wygladało. Przy okazji widział parę zajęcy które świadczyły o pomyślnej odbudowie populacji owego gatunku. Wspominał też coś o Płomykówce ale widział ją tak przelotnie że aż nie zdołał się jej przyjrzeć.

Wtedy głos zabrał "Góral", największy i najsilniejszy z całej trójki. Opowiadał jak spotkał Niedoliska ale nie chciało mu się go strzelać, widział też zupełnie inną lisią rodzinę która przeganiała owego młodzika ze swoich terenów łowieckich, zobaczył także Borsuka i to prawdopodobnie tego samego co Janusz. Tłustą Matkę z młodymi, zobaczył a raczej usłyszał ryk Jelenia ale delikwenta nie zobaczył ponieważ był w gęstwinie leśnej. Siedząc na ambonie zobaczył także kruka. Samotnego kruka lecącego na ciemniejącym niebie.

W końcu przyszła kolej na "Bandaża". Ten drżącymi rękoma zdjął kapelusz i nieco jąkając się powiedział:

-Panowie...znalazłem ciało małego chłopca. Kompletnie rozerwane. Nogi i ręce...

Jego koledzy zamarli w zgrozie.

-Przypuszczam że zrobiły to wilki albo banda zdziczałych spów.

Sytuacja wyglądała poważnie. Myśliwi jednak nie mieli kontaktu z światem zewnętrznym. Wynikało to z klatwy pod jażmem której się znaleźli. Całe bowiem Koło łowieckie otoczone było aurą uniemożliwającą im wydostanie się z tego obszaru. Była to klątwa tak starodawna i tak przedwieczna iż nikt ani nic nie umiał jej odczynić. Myśliwi przywyczaili się już do tego faktu i nie kwestiopnowali go. Wszelki jednak wierz jak i oustsidersi mogli jednak swobodnie przechodzić przez ową barierę bez żadnej krzywdy czy reperkusji. Oni trzej jednak nie mogli. Sytuację pogarszał fakt iż ciało dzieciaka będzie poszukiwane zaś Myśliwi nie mogli tego zgłosić nawet telefonicznie. Alektronika bowiem z wyjątkiem aparatu optycznego Janusza, wariowała. Wszyscy trzej towarzysze broni wzięli głeboki wdech i poczeli rozmyślac jak by tu zaradzić owej sytuacji. Czas jednak mijał a liczyła się każda sekunda...

C.D.N.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje