Historia

Kocham życie

Xixno0 0 2 lata temu 358 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

 Nazywam się John, a ta historia, którą wam opowiem zmieniła moje życie na zawsze.

Odkąd pamiętam moi rodzice zawsze mnie wspierali. Nigdy nie byli na mnie źli, zawsze stawali po mojej stronie. Jeżeli coś zrobiłem złego, nie krzyczeli na mnie, wręcz przeciwnie. Starali się w spokoju mi wszystko wytłumaczyć.

 Tak, straciłem swoich rodziców. Był to początek lipca. Miałem pojechać na najlepsze wakacje jakie dotąd miałem – Włochy. Włoskie jedzenie, Śródziemne Morze, plaża – wypoczynek.

 Ojciec zarezerwował lot – airbus, klasa ekskluzywna. Czuliśmy się, jakbyśmy byli w filmie. Rodzice dostali kieliszki szampana, a ja piłem sok jabłkowy. Dostaliśmy powiadomienie od pilotów, że trzeba zapiąć pasy – strefa turbulencji. Wtedy się zaczęło. Na początku nic się nie działo. Oczywiście jak to turbulencje, trochę trzęsło, lewo, prawo – nic specjalnego. Jednak w pewnym momencie – wielki trzask. Spojrzeliśmy z rodzicami za okno i pobladły nam twarze – pożar silnika. Wiedzieliśmy co to oznacza – koniec. Chwyciliśmy się mocno za ręce i czekaliśmy na koniec. Czuliśmy jak spadamy, jak tracimy wysokość, jak ostatnie chwile naszego życia gasną. Nie tylko my tak myśleliśmy. W kabinie pasażerskiej wybuchła panika, wszyscy krzyczeli, płakali – chaos. „Uwaga, przygotować się na wodowanie” – dostaliśmy komunikat od pilotów. Puściliśmy się i przyjęliśmy pozycję do wodowania – położyliśmy ręce na fotele przed nami i uchyliliśmy się. Usłyszałem huk – to wszystko. Potem pamiętam już tylko kawałki z tego co się działo. Syreny, policja, karetka, szpital, łóżko.

Obudziłem się w łóżku szpitalnym. Byłem w Sali z jedną osobą, całą pokrytą w bandażach. Postać była odwrócona do mnie bokiem. W pewnym momencie odwróciła się, a z oczu poleciała jej krew. Nie mogłem się ruszyć, czułem jakby moje ciało było przywarte do łóżka. Widziałem jak ruszała się buzia postaci, ale nie mogłem nic zrozumieć – miała ją zabandażowaną. Potem poczułem szarpanie za bark i obudziłem się. Zdałem sobie sprawę, że to tylko sen i poczułem ulgę. Zobaczyłem przyjazną twarz lekarki. Po tym jak się obudziłem – czysta procedura. „Jak Pan się czuje?”, „co Pan pamięta?” i inne. Zapytałem co z moimi rodzicami, a ona smutnym głosem odpowiedziała – że nie żyją. Po 4 tygodniach rehabilitacji udało mi się wyjść ze szpitala.

Jak możecie się domyślić – swoją młodość dokończyłem w domu dziecka. 6 lat męki. Gdy skończyłem 18 lat w końcu mogłem opuścić to okropne miejsce. Gdy wyszedłem na dwór, zauważyłem coś dziwnego na końcu ulicy. To ta sama postać ze szpitala – bandaże na całym ciele oprócz oczu, z których leciała krew. Nagle, przed sobą ujrzałem schody prowadzące w górę, do nieba. Zacząłem powoli stąpać po stopniach. Poczułem jakieś dziwne wibracje.

 Teraz mi się dobrze żyje. Wciąż jestem młody i raczej się szybo nie zestarzeje. Fajnie mi się tu patrzy z góry na Ziemię. A moi rodzice? O! Właśnie wołają mnie na obiad!


-----------------------------------------------------------

Szybkie streszczenie dla osób, które mogły nie zrozumieć tekstu:
Po wypadku samolotowym, bohater, który opowiada historie zginął, nie przeżył.
Cały fragment o domu dziecka i męce jaką przebył to wyobraźnia chłopaka podczas
gdy 6 lat leżał w śpiączce w szpitalu i w końcu zginął. Wyjście z domu dziecka i 
schody do nieba symbolizują opuszczenie duszy i umysłu i udanie się do nieba, gdzie czekają już na niego rodzice.


Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje