Historia

Pewnego wieczoru...
Pewnego wieczoru para nastolatków urządziła sobie romantyczny wieczór w samochodzie, zaparkowanym w lesie, daleko od miasta, w ciszy. Nagle muzykę z radia przerwał komunikat, mówiący o tym, że z pobliskiego więzienia zbiegł psychopatyczny morderca, ma broń i jest skrajnie niebezpieczny. Dziewczyna zaczęła błagać chłopaka, aby odjechali, bo się bardzo boi.
Chłopak w końcu zgodził się, powiedział tylko, że musi na chwilę oddalić się za potrzebą, zanim odjadą. Powiedział również, aby pod żadnym pozorem nie otwierała drzwi i nie wychodziła z samochodu, dopóki on nie wróci. Kiedy po kilkudziesięciu minutach nadal go nie było, zdecydowała, że pójdzie go poszukać. Jednocześnie zauważyła, że zabrał kluczyki.
Właśnie wtedy usłyszała dziwny, nienaturalny krzyk, dobiegający z zewnątrz. Przestraszyła się jeszcze bardziej i wtuliła się w tylną kanapę. Po chwili dźwięk ustał, a jego miejsce zajęły inne. Zupełnie jakby coś stukało w dach samochodu. Dziewczyna była śmiertelnie przerażona, nawet nie miała odwagi spojrzeć w okno samochodu, tylko płakała na tylnej kanapie i czekała.
Minęły długie godziny, dziwne uderzenia to milkły, to rozbrzmiewały na nowo... ale nic innego się nie działo.
Dziewczyna podjęła decyzję, że nie może tak siedzieć, musi wyjść i poprosić o pomoc na najbliższej stacji benzynowej. Otworzyła drzwi i wyskoczyła na leśną, piaszczystą drogę. Po przebiegnięciu kilkunastu metrów obejrzała się i zobaczyła... że jej chłopak jest powieszony na gałęzi nad samochodem, a jego buty stukają o dach, w miarę jak ciało buja się na sznurze. Bam... Bam... i znów, i jeszcze...
Komentarze