Historia

Świeże twarze.

kapi702 1 9 lat temu 705 odsłon Czas czytania: ~5 minut

Cześć, jestem Seth. Piszę to, wkładam do butelki i wyrzucam do strumyka przy moim domu. Pisanie pomaga mi utrzymać moje zdrowie psychiczne. Mam nadzieję, że ktoś kto wciąż umie czytać znajdzie je i przyjdzie mi pomóc.

Zaczęło się to miesiąc temu. Byłem w moim biurze piwnicznym na komputerze oglądając stare powtórki Mystery Science Theater 3000. Obok mnie zadzwonił telefon, ale nie zwracałem na to uwagi.

Praktycznie nigdy nie było to do mnie; nawet jeśli jakimś cudem było, najczęściej był to mój brat, a na ogół gdy rozmawialiśmy przez telefon mój bratanek próbował podnieść słuchawkę i samemu do mnie mówić. Moja mama zawołała że telefon był do mnie. Ta, żyłem w domu z moją rodziną. Pozwijcie mnie. Podniosłem słuchawkę.

"Halo?" Powiedziałem, bardziej skupiając się na robotach na ekranie.

"Zaczęło się." Głos był nieco mocniejszy niż chlipanie, prośba, nawet nie rozpoznałem głosu.

"Słucham?" Zapytałem się, myśląc kto do diabła do mnie dzwonił.

"Oni tu są. Nie mam za dużo czasu, Jeff; powiedziałeś żeby do mnie zadzwonić gdyby to co zrobiliśmy spowodowało kłopoty."

Teraz nieco zmartwiony, powiedziałem, "Myślę że masz zły numer. Tutaj Seth, nie Jeff."

"NIE WYCHODŹ NA ZEWNĄTRZ!" Nieznajomy krzyknął. Kompletnie przestraszony, rozłączyłem się. To musiał być jakiś żartowniś, ale nie było mi do śmiechu. Trzęsąc się, odłożyłem sprawę.

Znacznie później, skończyłem oglądać filmy i wyłączyłem światła by wyjść. Było całkiem ciemno, ale znałem drogę. Tym razem jednakże, mrok wydawał się nieco bardziej uciążliwy. Zignorowałem uczucie i poszedłem na górę. Przechodząc przez salon, spojrzałem przez okno. Na zewnątrz byli ludzie, na spacerze czy coś. Sprawdziłem mój zegarek, była na nim pokazana 3:00 w nocy. "To dziwne", mruknąłem do siebie. Wszedłem do swojego pokoju i zasnąłem.

Tamtej pierwszej nocy byłem głupcem. Gdybym rozpoznał to co zobaczyłem, oszczędziłbym sobie strachu i wyszedł na zewnątrz.

Następnego ranka, wiadomości były włączone. To było dziwne, bo mój ojciec najczęściej zmieniał kanał na sportowy zanim wychodziliśmy do pracy. Nawet na to nie spojrzałem i wszedłem do łazienki. Poczułem niemiłe uczucie, kiedy robiłem swojąporanną rutynę. Najczęściej musiałem walczyć o miejsce w łazience, ale dzisiaj niczego takiego nie było. Spojrzałem z pokoju i zauważyłem że przednie drzwi były otwarte, ale szklane drzwi już nie. Nie było nawet jednego dźwięku. Patrząc na podwórze, zobaczyłem tych samych ludzi, których widziałem ostatniej nocy.

Otworzyłem drzwi.

Natychmiastowo, ich głowy poruszyły się do mnie. Odskoczyłem i wbiegłem do domu tak szybko jak tylko mogłem, czując jak coś łapie mnie za kostkę. Ich twarze były bez emocji, a ich usta były lekko otwarte i wyciekała z nich krew. Zobaczyłem jednego tuż przy ganku, wyciągającego swoją rękę do przodu; próbował mnie złapać. Z uczuciem strachu, rozpoznałem mojego młodszego brata.

Szczelnie zamknąłem drzwi i wszedłem z powrotem do salonu. Telewizja ogłaszała że choroba rozprzestrzeniała się na południe z Kanady poprzez USA. Wyłączyłem i wołałem, żeby zobaczyć czy ktokolwiek inny był w domu.

Bez odpowiedzi.

I tak zaczęło się moje samotne życie. Wiadomości były jeszcze przez kilka dni zanim ich dorwali. Cały czas robili najgłupszy błąd: Co noc wracali do domu. Elektryczność cały czas działała; zgaduję że ktoś zostawił elektryczność włączoną w elektrowni. Albo to po prostu północna Nowa Anglia została przejęta; nie mam pojęcia. Internet też padł, więc to wkurza.

Kiedy były jeszcze wiadomości, nazywali ich zombie, idąc do tamtej starej tradycji. Zgaduję że ta nazwa pasuje. Znaczy, nie robią za dużo i na pewno są martwi; chodzą dopóki ich nogi całkiem zgniją, wtedy czołgają się dopóki dosłownie rozpadają się na kawałki. Jednakże kiedy mają nogi, są szybkie. Zgaduję, że tak dorwali moją rodzinę. A policyjne auto które podjechało pod dom żeby zobaczyć czy ktoś jeszcze przeżył... to nie było miłym codziennym widokiem.

One wywróciły moje auto ścigając ich, więc utknąłem. Jeszcze raz gliny na ratunek. Nie potrzebują zbytnio jedzenia, więc nie dokończyły jeść biedaka. Jednakże rozczłonkowali go; dlatego nie mógł wstać i do nich dołączyć. Mimo tego, mogłem zobaczyć jak bezcelowo zgrzyta zębami.

Przez około tydzień, gość na radiu zaznaczył że rozpadają się na części, więc wystarczy ich przeczekać. Potem zniecierpliwił się i wyszedł na zewnątrz. Od dwóch tygodni nikogo nie ma na radio.

Ale jestem w kłopotach. Widzisz, w domu skończyło się jedzenie. Nie mogę poczekać na to żeby znowu upadli i ponownie zmarli. Kilka razy wyruszyłem do spożywczego. Na szczęście miałem tą kolekcję mieczy na górze.

Są zbyt powolni żeby mnie złapać gdy biegnę, ale jest ich tak wiele, że czasem panikuję. Ostatnim razem prawie mnie dorwali. Wyłamałem frontowe drzwi wchodząc z powrotem; teraz co noc wlatuje tu chłód, i mogę zobaczyć że jeden z nich właśnie teraz stoi na ganku, nawet nie 3 metry od miejsca gdzie to piszę.

Jesteś bezpieczny w domu. Nie pytaj mnie czemu odmawiają wchodzić do środka. [Notka tłumacza: Wampiry nie mogą wejść do czyjegoś domu bez zaproszenia. Prawdopodobnie to jest powodem.] Z jakiegokolwiek to powodu, było to moje koło ratunkowe. Niestety, chyba wiedzą że w domu jest ktoś żywy. Nie pytaj mnie jak; ten koleżka nie ma nawet oczu. Może mogą usłyszeć bicie serca, albo wyczuć pot... lub krew.

Spędziłem kilka dni nazywając ich. Rozpoznałem niektórych po twarzy i dałem im ich stare imiona. Ten sam stary gang sterczy tu przez ostatnie parę tygodni, powoli tracąc na sile liczebnej bo rozpadają się na kawałki. Mimo tego, nigdy nie odeszły. Jest tam 79 tych którzy byli kiedyś mężczyznami, i 63 tych, które były kobietami.

Raz, żeby zobaczyć co się stało, strzeliłem jednemu w głowę ze strzelby. Wiesz, żeby zobaczyć czy stara wiara "strzel w głowę i giną na dobre" była prawdą. Więc teraz mam 79 tych którzy byli mężczyznami, 62 tych które były kiedyś kobietami, i jedną która była kiedyś kobietą i postanowiła dalej tam stać nawet po utracie ok. 80% jej głowy. I poszła mi jedna loftka.

Więc czekają... a mi zaczyna odwalać. Ciągle do siebie gadam, a ostatniej nocy zjadłem pluszowego zwierzaka. Bawełna mocno zeszła, ale miłe było uczucie znowu posiadania czegoś w żołądku. Nie ma w pobliżu drzew owocowych i cóż, jest listopad. Zaczyna brakować mi wody. Woda kranowa nie leciała od ośmiu dni; na szczęście wypełniłem wannę i każdą butelkę jaką mogłem znaleźć zanim przestała.

No świetnie. Teraz lampa robi się jaśniejsza, i słyszę bzyczenie. Ciekawe czy pada moc.

Cóż, to nie było fajne. Kompletny brak elektryczności przez cztery dni. Kiedykolwiek próbowałeś spać po ciemku, wiedząc że na zewnątrz są istoty które cię zabiją i przemienią w jednego z nich przy pierwszej lepszej okazji jaka dostaną? Pewnie tak, bo z tego co wiem, te istoty są wszędzie. Szybka adnotacja: Mówiłem o Herschelu, tym gościu na moim ganku?

Odpadła jedna z jego nóg, więc siedzi i ją wącha. Dzięki Bogu, że tracą wszystkie wyższe funkcje mózgu. Jestem całkiem pewien że dusza nie utkwiła w tych istotach i to tylko zaraza (czy cokolwiek) próbuje się rozprzestrzenić tak daleko jak tylko może.

Nie wiem czy to zauważyłeś, drogi czytelniku, ale nie działa na zwierzętach. Jest to całkiem mała ulga. Oczywiście umierają, jeśli zjedzą mięso tych istot, ale nie podnoszą się po śmierci.

Dziwne, co? Robię się głodny i zdesperowany. Może mogę załadować stare naboje .22 i załatwić ze środka wiewiórkę. Tylko jak pójdę ją złapać?

Z jednej strony, jestem trochę bardziej optymistyczny teraz skoro wiem że jesteś tam, kimkolwiek jesteś. Moc nie mogłaby wrócić jeśli nie byłoby gdzieś tam ludzi pracujących nad przywróceniem początku. Czuję farta; wezmę miecz i wrzucę to do strumyka. Może to wszystko już prawie się skończyło.

Może. Z drugiej strony, jeśli to się prawie skończyło...

Czemu jest dziś na zewnątrz tyle świeżych twarzy?

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Mega:) 10/10
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje