Historia

Leśna ścieżka

kolorowywariot 2 6 lat temu 1 342 odsłon Czas czytania: ~6 minut

Nie mam zielonego pojęcia jak zacząć opisywać historie, która mi się przytrafiła. Może tak, znacie to uczucie, kiedy potrzebujecie zarobić trochę grosza, właśnie takie uczucie mnie dopadło. Mieszkałem w małej wsi praktycznie bez pracy dla kogoś takiego jak ja. No wiecie 19 lat, większość osób myśli, że w takim wieku tylko imprezy w głowie. No i w sumie ludzie, którzy tak myśleli nie mylili się zbytnio. Wracając zatrudniłem się w firmie produkującej krzesła. Właściwie nie trzeba było do tego niewiadomo jakiego wykształcenia, a zarobki jak na dziewiętnastolatka były niezłe. Poza godzinami pracy, musiałem być w firmie o 6 rano, więc żeby mieć czas na śniadanie i dojazd, musiałem wstawać około 5. Do firmy jechałem autem mojego dziadka. Pożyczył mi go, w tym wieku nie odwiedza się miejsc dalej niż sklep w pobliżu. Skoda Felicja o mocnej wiśniowej barwie, była przerobiona na gaz, tym lepiej dla mnie. By dojechać do pracy musiałem przejechać przez las. O tym miejscu krążyło tysiące plotek o dziewczynie w białej sukni czy małej dziewczynce która magicznie sprawiała ,że po spotkaniu jej w naszej rodzinie ginęło dziecko i tym podobne. Z tego co czytałem na jakiejś stronie, w lesie byli nawet poszukiwacze duchów. Nie przejmowałem się tym zbytnio, byłem już dorosły a historyjki o tej dziewczynie opowiadaliśmy sobie w gimnazjum. Zresztą kto wierzyłby w głupie bajki? Z tego co wiem, w czasie II wojny świadowej byli tam mordowani ludzie, którzy walczyli za Polskę. W tamtym okresie podobno mordowano ich masowo i chowano we wspólnych grobach. Jednak od dziecka jeździłem z rodzicami tą drogą do najbliższego miasta, była to najkrótsza trasa. Jedyne co kiedykolwiek przestraszyło mnie w tym lesie to dzik, który wyskoczył na drogę z fosy, gdy wracałem z mamą z miasta. W sumie często biegały tam jakieś dzikie zwierzaki od lisów i kun przez bażanty i sarny. Nie pamiętam jednak by choć jedno zwierze ucierpiało przez jazde moich rodziców. Jechałem do pracy jak co dzień. Pogoda była fatalna, a ja tylko marzyłem, aby z powrotem znaleźć się w swoim łożku. Nagle zobaczyłem postać wychodzącą z jakiejś leśnej ścieżki. Czarne włosy, które sięgały jej niżej ramion, bardzo krótkie dżinsy typowe dla nastolatek w tym wieku, miała jeszcze na sobie bluzkę ze stosunkowo dużym dekoltem, na moje oko dziewczyna mogła mieć 15-16 lat. Tak jak wspomniałem nie wierzyłem w zabobony krążące o tym lesie, dlatego się nie przestraszyłem. Jednak z perspektywy czasu dziwie się samemu sobie. Wyobraźcie sobie dziewczyna wychodzi z leśniej ścieżki, wychodzi na drogę i idzie praktycznie jej środkiem, a to wszystko ze spuszczoną głową i to na dodatek o godzinie 5:40 rano. Zatrzymałem się obok niej, była praktycznie biała, zapytałem czy gdzieś ją podwieźć. Nic jednak nie powiedziała, tylko wsiadła do samochodu. Usiadła na przenim fotelu pasażera, a zamiast mojej składanki w radiu leciał tylko szum, wyłączyłem je i zapytałem:

-Gdzie jedziesz.

Odpowiedziała mi tylko cisza, po paru sekundach z tylnej kieszeni spodni wyciągnęła wilgotną karteczkę z jakimś adresem. Z tego co wiedziałem, był to jakiś dom mniej więcej pół kilometra od miejsca gdzie pracuję.

-Zawiozę cię tam.

Powiedziałem, niestety nie odpowiedziała nic. Tylko ten jej wzrok na wycieraczkę samochodu dziadka, który przyprawiał mnie o dreszcze. Droga mijała w ciszy jej zachowanie trochę mnie martwiło, jednak pomyślałem, że to tylko dziecko, nie miało możliwości zrobić mi krzywdy. Po chwili zobaczyłem moją firmę i powiedziałem wesołym głosem:

-Jeszcze pół kilometra.

Popatrzyła na mnie swymi nieobecnymi oczami, po paru sekundach jej wzrok znów wrócił na wycieraczkę samochodu. Jej spojrzenie sprawiło, że po plecach przemknął mi dreszcz. Po czym powiedziała cichym głosem.

-Marzysz o czymś?

Jej pytanie trochę mnie zdziwiło, lecz odpowiedziałem, że trochę krucho i przydałoby się wygrać w lotka. Zaśmiałem się, chciałem na jej twarzy wywołać jakąkolwiek inną emocje niż obojętność i ten nijaki wyraz jej ust, jednak tak jak się pewnie domyślacie nic się nie zmieniło. Zatrzymałem się na podjedzie domu z podanym adresem. Wysiadła, zaczęła spokojnym i majestatycznym krokiem iść w stronę drzwi wejściowych. Zawołałem za nią –

-Może choć jakieś dziękuje?

Nawet się nie odwróciła. Głupia gówniara, to chodziło mi po głowie w tamtym momencie. W powrocie do pracy włączyłem radio, które już działało jak należy.

-Pewnie w lesie nie było sygnału.

Powiedziałem sam do siebie. Na tamten moment owa dziewczyna kompletnie nic nie zmieniła w moim życiu. Parę dni później jadąc do miasta w domu, przy którym ją wysadziłem drzwi wejsciowe były zaklejone taśmą policyjną, a na podjeździe stały 3 lub 4 radiowozy, już nie pamiętam. Zatrzymałem się i zapytałem jednego z policjantów co się stało. Powiedział, że w tym domu parę dni temu doszło do morderstawa oraz, że dowiedzieli się o nim dopiero teraz przez to, że mężczyzna mieszkał sam. Na końcu dodał, że więcej nie może mi powiedzieć. Bardzo się zmartwiłem, jeszcze tego samego dnia zadzwoniłem do mojego kuzyna, który pracuje w policji w komendzie wojewódzkiej. Umówiliśmy się na kawę tego samego dnia. Wytłumaczył mi, że tamten człowiek był podejrzanym w sprawie o zaginięcie nastolatki. Powiedział też, że to nie było zwykłe zabójstwo, to była rzeź i mało który policjant wytrzymał bez powstrzymania wymiotów. Ręce i nogi były oderwane z ogromną siłą i położone obok siebie w rzędzie. Genitalia również były wyrwane, a ich kawałki można było znaleść w większej części domu. Od reszty tułowia była jeszcze oderwana głowa, została zabezpieczona 3 metry za domem. Z krwi podobno była zrobiona linia aż do zamkniętego pokoju bez okien. Po wywarzeniu drzwi przez policjantów, ukazał im się pokój mordu. W pomieszczeniu było pełno noży, haków i wiele innych narzędzi mordu, z tego co powiedział mój kuzyn znajdowała się tam nawet piła łańcuchowa. Mówił też, że narazie nie mają nic prócz jednego świadka, który w godzinach porannych widział wychodzącą z tamtąd nastolatkę. Zapytałem o jej wygląd. Do głowy odrazu przyszła mi dziewczyna, którą podwoziłem tego dnia. W dodatku była ubrana dokładnie tak samo jak opisywał kuzyn. Dodał jeszcze, że cały dom był pełny błota, uświadomiłem sobie, że buty tamtej dziewczyny nie należały do najczystszych i musiałem po niej myć wycieraczki od strony pasażera. W tamtym momencie opowiedziałem mu o dziewczynie, którą podwoziłem w drodze do pracy, wspomniałem o tym, że wyszła z jakiejś leśniej ścieżki. Dopiliśmy kawę i pojechaliśmy tam. Wprowadziłem go do lasu ścieżką, z której wyszła nastolatka. Na jej końcu zamiast runa leśnego znajdowała się świeża ziemia, co nas dziwiło. Kuzyn natychmiast zadzwonił po swoich kolegów z pracy . Patrzyłem jak wykopują szczątki ludzkie, kończyny jakiejś dziewczyny niewielkiej postury. Po moim czole spłynęła kropla potu, wszystko było dokładnie tak samo jak w tamtym domu, o którym opowiadał kuzyn. Ręce, nogi jak i macica oraz głowa leżały osobno. Wtedy to zobaczyłem, charakterystyczny kawałek bluzki, bluzki dokładnie takiej jak miała ta dziewczyna, którą podwoziłem. Rozmawiałem z kuzynem jakiś tydzień później, mówił, że ten facet co zginął, zgwałcił, a następnie brutalnie zabił nastolatkę i zakopał ją w lesie. Ktoś jednak postanowił wymierzyć swoją karę na mężczyźnie, karę śmierci. Zapytałem go:

-Tylko jak do cholery mogłem ją wieźć, skoro ona była już dawno martwa.

Powiedział, żebym się nie przejmował, a najlepiej o tym zapomniał, sprawa była już zakończona, a ja pewnie wiozłem dziewczyne w podobnym ubraniu. Wróciłem do domu, a na łóżku leżała kartka z jakimiś cyframi oraz kupon do totka. Zszedłem na dół, zapytałem mamy czy wchodziła do mojego pokoju. Odpowiedziała, że u mnie nie była, a cały dzień w domu była sama. Zdziwiłem się, jednak postanowiłem. że nic nie zaszkodzi wypełnić kupon tymi liczbami. Nie zgadniecie, wygrałem, wygrałem główną nagrodę. Właśnie wtedy to do mnie dotarło, wspominałem tej dziewczynce o wygranej w lotki, a w domu było pełno błota, tak jak na butach tej dziewczyny, wyszła ze ścieżki, a na końcu było jej ciało.

-Wiozłem ducha, wiozłem jebanego trupa.

Przypomniałem sobie również jak pomyślałem, że to tylko dziecko i nie może mi nic zrobić. Zakrzyczałem. Jak to w ogóle możliwe. Wszystko złożyło się w całość i możecie powiedzieć, że to zbieg okoliczności może i tak było, choć zawsze jak myśle o tamtych wydarzeniach po plecach przechodzi mi dreszcz.

A ty, wierzysz w duchy?

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Powiedziałbym klasyk, ale nawet ujdzie.
Odpowiedz
Podobało mi się. 6/10
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje