Historia

Samotność

fanatyksmierci10 1 5 lat temu 1 066 odsłon Czas czytania: ~15 minut

Witam, chciałbym tylko powiedzieć, że jest to moje pierwsze opowiadanie i proszę o wyrozumiałość, ale także o sugestywną krytykę.

Godzina 2:45 znowu nie mogę zasnąć, praca na stacji paliw w dodatku nocna zamiana zawsze była moim marzeniem, próbuję oszukać sam siebie wypowiadając te słowa. Okiem kamery dostrzegam podjeżdżający samochód, Golf 3 w lekko mówiąc nie najlepszym stanie, z pojazdu wychodzi jakiś młody mężczyzna, być może w moim wieku może trochę starszy. Sądząc po jego stanie i godzinie pewnie wraca z imprezy razem ze swoimi jak sądzę kolegami, którzy jeden po drugim wychodzą z pojazdu żeby rozprostować kości. Jest ich chyba z 6, jakim cudem zmieścili się do tego trupa ? Pukanie do okienka rozlega się po całym budynku, wstaję z krzesła, otwieram okienko i zaczynam standardową gadkę:

- Dobry wieczór, co dla pana ? – mówię cichym i spokojnym głosem

- Daj mi pan yyy dwie paczki Marlboro light i jeszcze yyy półlitrowe pepsi – odpowiada.

Powoli bez pośpiechu kasuję jego zakupy i podaję mu cenę.

- Należy się 38 złotych 40 groszy – oznajmiam już mniej spokojnym tonem.

Daję mi do ręki sto złotych po czym mówi – Drobniej nie mam.

Wydaje mu resztę, podaję razem z zakupami przez okienko po czym mówię dobranoc, odchodzi bez słowa. Pieprzony burak, zero kultury, pełno tu takich mówię sam do siebie na głoś spoglądając za nim i jego towarzyszami jak pakują się jeden po drugim do samochodu co mnie bawi bo wyglądają jak banda klaunów nie mająca prawa zmieścić się w tak małym pojeździe. Patrzę w zegar na telefonie, który wskazuję godzinę 2:53, Klauny odjechały wątpię czy ktoś dzisiaj jeszcze przyjedzie więc może uda mi się zasnąć i chwilę zdrzemnąć. Kładę się wygodnie na fotelu, zamykam oczy po czym zaczynam toczyć burzę mózgów sam ze sobą co nie pozwala mi spać, trwa to może 10 minut po czym znów otwieram oczy i już wiem, że znowu nie uda mi się chociaż trochę pospać. W telewizji leci jakiś film z Bogusławem Lindą, chyba „Zabić Sekala” , i tak nie mam nic lepszego do roboty więc przynajmniej obejrzę sobie film z dobrym polskim aktorem. Mija może 10 minut filmu gdy na nagraniach z kamer dostrzegam jakąś postać w jasnym ubraniu poruszającą się wolny krokiem w stronę stacji, wygląda trochę jakby kulała. Zaczynam śledzić ją oczami kamery, jest coraz bliżej gdy mogę już dostrzec ją przez szybę dostaję ciarek na całym ciele. Stoi jakieś 10 metrów od okienka na wprost mnie, jej wyraz twarzy jest zarazem spokojny i zafascynowany moją osobą, nie potrafię określić czy jest to kobieta czy mężczyzna. Jej głowa praktycznie pozbawiona jest włosów, snuje się na niej tylko kilka długich kosmyków, ubranie wygląda na wyraźnie zbyt ciasne w dodatku jest całe poszarpane, możliwe, że przez jakieś dzikie psy w dodatku nie ma ona butów a jej stopy od razu skojarzyły mi się z Hobbitami. Jeszcze jedna rzecz którą dostrzegam jest to, że trzyma ona w ręce coś na kształt drewnianej figurki. Obydwoje stoimy w bezruchu wpatrując się w siebie przez kilkanaście sekund, przy czym ja jestem już bliski zawału serca z przerażenia, wmawiam sobie, że to pewnie ktoś bezdomny i potrzebuję pomocy, z drugiej strony co bezdomny robiłby na takim zadupiu jakim jest tak wioska – pewnie to jakiś psychol z zakładu dla obłąkanych – podpowiada mi moja zryta psychika. Biorę do ręki gruby kij znajdujący się pod ladą, nigdy nie wiadomo może akurat się przyda, otwieram okno i mówię trzęsącym się głosem – Dobry wieczór, pomóc w czymś ? – Nie odpowiada, wpatruję się we mnie dalej bez mrugnięcia okiem – Mogę w czymś pomóc ? Jeśli nie to proszę stąd odejść bo zadzwonię na policje – mówię lekko wkurwionym, ale wciąż trzęsącym się i przerażonym głosem, starając się grozić policją co brzmi trochę śmiesznie zwłaszcza w moich ustach. Mija chwila gdy następuję coś dziwnego, twarz tego czegoś wykrzywia się tak jakby chciało coś powiedzieć, ale nie potrafi po czym wskazującym palcem pokazuję na mnie i upuszcza na ziemię tę drewniana figurkę, którą trzymało w dłoni. Po chwili czuję na sobie przenikliwy wzrok jeszcze bardziej niż przedtem, gdy wolnym ruchem biorę do ręki telefon odwraca się i odchodzi w przeciwnym kierunku niż przyszło. Cały się trzęsę, ale nie spuszczam z niej wzroku, aż będę czuł się bezpieczny. Zniknęło – Japierdole, kurwa ! – krzyczę na cały budynek, bo nie wiem co w ogóle mam sądzić o tej całej sytuacji, teraz już na pewno nie zmrużę oka nawet nie będę próbował.

Reszta czasu w pracy mija mi na tym, że siedzę wgapiony w monitory i patroluję całą przestrzeń gdzie sięgają kamery i mój własny wzrok na zmianę z wszelakimi myślami o tym co tu zaszło. Gdy wstał już nowy dzień robię się już spokojny i czuję bezpiecznie po czym przypominam sobie o drewnianej figurce tego czegoś. Sprawdzam dla pewności jeszcze raz kamery po czym otwieram główne drzwi i wychodzę na zewnątrz by podnieść leżący kawałek drewna, podnoszę go po czym dokładnie się przyglądam i dostrzegam w nim zarys postaci a dokładnie jakiejś malej dziewczynki, widać, że jest już stary więc możliwe, że się mylę i jest to tylko kawałek jakiejś gałęzi lub pnia. Chowam to do kieszeni i udaję się z powrotem do bezpiecznej strefy jak nazwałem budynek stacji po tym przeżyciu.

W końcu 7:00 kumpel z pracy już mnie zmienił więc mogę jak najszybciej się stąd zmywać, najlepsze uczucie jakie może być zwłaszcza po dzisiejszej nocy. Mówię jeszcze tylko do kolegi, że gdy tylko będzie miał czas to żeby przejrzał nagrania z kamer między godziną 3:00 a 3:30 i dał mi znać. Po czym w mgnieniu oka jestem już w samochodzie i myślę o moim ulubionym miejscu jakim jest moje łóżko.

Dzwoni telefon, budzę się jakby ktoś oblał mnie wodą. Dzwoni mój zmiennik z pracy, właśnie wytrącił mnie z jednego z najlepszych snów jakim było bycie Hugh Hefnerem tylko, że we własnym ciele.

- No halo, spisz jeszcze ? – Słyszę w telefonie.

- Już nie – Odpowiadam.

- Dzwonie w sprawie tych nagrań co kazałeś mi przejrzeć.

- Co z nimi ? Widziałeś to ? – Pytam.

- Od godziny 3:00 do 3:22 nic nie widać, obraz jest czarny – oznajmia mi.

- Jak to czarny ? – pytam ze zdziwieniem po czym pojawia się mały dreszcz na karku.

- Nie wiem, po prostu jest czarny możliwe, że się zawiesił system wtedy lub coś. Sam nie wiem.

- Ok, to co teraz ? jak to sprawdzimy ? – pytam lekko zaniepokojony

- Nie wiem przyjdzie kierownik to mu pokaże, teraz muszę kończyć, na razie– rozłącza się.

Trochę dziwne mówię sam do siebie i wstaje z łóżka po czym sprawdzam godzinę na telefonie, zajebiście 18:32 przespałem cały dzień, w sumie to mogłem się nie budzić i spałbym do jutra. Brzuch daje znać, że domaga się jedzenia, jedyne na co mam siłę by sobie zrobić a raczej odgrzać to wczorajszy obiad, kotlet, ziemniaki i jakieś buraczki – kurwa znowu to samo na okrągło – mówię głośno i wyraźnie na cały dom tak jakbym chciał aby ktoś to usłyszał - Jestem sam w tym bardzo dużym domu … - nucę sobie piosenkę Rycha Peji pod nosem i wkładam talerz do mikrofalówki. Sam jak palec w sumie to bardziej jak Kevin tylko, że on był w dużym mieście a ja jestem no właśnie, gdzie ? Gdzieś na jakimś zadupiu w dużym domu obok którego znajduje się stara stodoła a w dodatku z prawie wszystkich stron otoczony jestem lasem. Jedyny sąsiad mieszka jakieś 300 metrów dalej w dodatku nie szczyci się on zbyt dobrą opinią, podobno zabił kochanka swojej żony po czym odsiedział swoje w pace i przeprowadził się akurat tutaj. Rodzice w pracy w delegacjach, rodzeństwo robi kariery, przynajmniej im się tak wydaję. Tylko ja tu zostałem i w sumie to nie żałuję – znów okłamujesz sam siebie – odzywa się głos w mojej głowie. W wielu rzeczach byłem i jestem dobry, może też kiedyś spróbuję z tą karierą, ale póki co to wiem, że jedyna rzecz w jakiej jestem mistrzem to użalanie się nad sobą i ciągłe narzekanie, tu nie mam sobie równych – kolejna myśl nie dająca mi spokoju. W myślach od razu pojawiają się scenariusze z horrorów pomimo tego, że prawie nigdy żadnego nie oglądałem, jedyne co zawsze powstrzymuje mnie od histerii to to, że żyje przecież w realnym świecie a nie w czyjejś książce lub filmie, chyba, że Bóg jest pisarzem lub reżyserem. Dynk ! sygnał oznajmiający, że posiłek jest już gotowy, mija chwila gdy siedzę już w pokoju obok i oglądam kolejny odcinek serialu który mi się spodobał. Nagle z serialowego transu wybudza mnie szczekanie psa – Reks ! – krzyczę na głos, zapomniałem biedaka nakarmić. Schodzę do piwnicy biorę suchą karmę dla psów, butelkę z wodą i udaję się w kierunku Reksa z jego obiadem niczym kelner obsługujący gości. Na mój widok szczeka i merda ogonem z zadowolenia, mój widok albo jedzenia, prędzej to drugie, ale to nic dziwnego skoro nie jadł nic od wczoraj. Pies nakarmiony mogę wracać do serialu, zwłaszcza, że przerwałem w momencie, w którym wszystko się wyjaśnia bo do tej pory nie za bardzo nadążałem. Koniec ! już wszystko kapuje, ale przeszedłem przez chwile grozy w końcówce gdy w pokoju obok coś nagle z mocnym impetem uderza o ziemię i słychać tylko dźwięk rozbijającej się porcelany, serce w jednym momencie podchodzi mi do gardła, wolnym krokiem udaję się do pokoju obok sprawdzić co to, w głowie milion scenariuszy – pewnie wiatr – słyszę jedną z tych przyjaznych myśli. Nie to nie wiatr, to kot mojej siostry, którego zostawiła. Opuściła gniazdo w poszukiwaniu lepszego życia – mówię sarkastycznie sam do siebie. Zwalił porcelanową doniczkę, na szczęście nie było w niej kwiatka, kot ma minę jakby rozkazywał mi posprzątać po swojej udanej zabawie po czym podbiega i łasi się do mojej nogi. Lekko go odpycham i olewam to miejsce zbrodni dokonanej przez puchatego czworonoga. Czas na chwilę relaksu, biorę fajki i wychodzę na balkon po czym oddaje się temu jakże przyjemnemu, ale niezdrowemu nałogowi, zawsze myślę w jaki sposób umrę, ale nigdy nie biorę na poważnie właśnie papierosów, sam nie wiem dlaczego. Moją myślową kontemplację przerywa jakiś szelest w głębi lasu niedaleko urwiska gdzie sąsiad wyrzuca śmieci, mój wzrok i słuch w jednej chwili się zaostrzają gdy dostrzegam tam zarys postaci, na ciele znów pojawiają się ciarki, po dłuższym skupieniu i czujnym obserwowaniu zza drzew wyłania się sąsiad nie robiący nic co przypadłoby obrońcom środowiska do gustu. Od razu się uspokajam i wchodzę z powrotem do domu, czas na ciepłą kąpiel, w komodzie szukam bielizny i zauważam na niej moje spodnie z pracy, których nie złożyłem ładnie tak jak mama uczyła tylko rzuciłem byle gdzie. Chowając je czuję w kieszeni jakąś rzecz, wyciągam i od razu wraca to samo uczucie co w nocy, to ta drewniana figurka, przyglądam się jej i wychodzę na balkon po czym rzucam ją w stronę Reksa bawiącego się piłką przy swojej budzie, o dziwo nie zwrócił na nią nawet uwagi.

Leże w wannie z telefonem w ręce już dobre pół godziny, nadrobiłem już wszystkie zaległości z całego dnia, mówiąc zaległości mam na myśli portale społecznościowe bez których mógłbym żyć a tak przynajmniej sobie wmawiam. Mam już wstawać z wanny gdy nagle światło gaśnie by po chwili się zapalić, leże bez ruchu i za chwilę dzieje się to samo. Bezruch to najczęstsza czynność jaką dzisiaj wykonywałem, o ile można to nazwać czynnością, teraz nie jest inaczej bo znów robię to samo z tym faktem, że leże w już chłodnej wodzie. Mija parę minut w ciszy gdy nagle odzywa się mój telefon z powiadomieniem, że zostało tylko 10% baterii. Obserwuje drzwi tak jakby ktoś miał zaraz wejść i powiedzieć „It's a prank bro” , ale wiem, że tak się nie stanie więc mówię sam do siebie - nie bądź cipą to pewnie tylko jakieś zwarcie, zawsze byłeś cykorem i tak zostało, ale teraz bądź choć przez chwilę mężczyzną, takim z jajami wielkości kokosów – motywuję sam siebie po czym powoli otwieram drzwi od łazienki i gdy mam już postawić pierwszy krok na wysokości moich kostek dostrzegam małe wredne oczy wgapione we mnie po czym niemal jestem już bliski zgonu – miauuu ! rozlega się głos po całym domu, a ja zbieram swoje kokosowe jaja z ziemi. Wszystko wraca na swoje miejsce, telefon podpięty do ładowarki, ja w kuchni wpatrzony ślepo w otwartą lodówkę. Chleb, masło, ser, szynka i można jeść, mógłbym przyrządzić coś lepszego, ale jestem zbyt leniwy i wybieram najłatwiejszą opcje. Gdy jestem przy trzeciej kanapce światło znów gaśnie, ale tym razem się już nie zapala. W głowie znów przewijają się najgorsze scenariusze, zachowuje spokój i idę do mojego pokoju po telefon. Wybieram numer i dzwonie do taty.

- Cześć, dzwonie bo prąd w domu wywaliło i nie wiem co robić – oznajmiam ojcu.

- Jak to wywaliło ? – mówi jakbym mu skasował jego auto.

- No wywaliło, nie ma prądu w całym domu i nie wiem co robić – powtarzam

- Jest burza ? może wyłączyli dla bezpieczeństwa – mówi to tak jakby chciał mi oznajmić, że jestem idiotą i o tym nie pomyślałem.

- Nie, nie ma burzy wszystko jest tak jak powinno tylko nie ma prądu, nie wiem dlaczego ! – krzyczę do telefonu.

- Ok, ok nie drzyj się, musisz zejść na parter otworzyć budkę z bezpiecznikami i przekręcić włącznik w dół

- Tylko tyle? - Bułka z masłem myślę i zaczynam się uspokajać gdy ojciec dodaje

- Potem musisz zrobić to samo w skrzynce, która jest na zewnątrz domu

Aha spoko, bułka z masłem mówię sam do siebie ironicznie.

- I tyle ?

- Nie, przekręć włącznik na zewnątrz i wróć do skrzynki w domu po czym przekręć włącznik z powrotem tak jak był. Gdy już to zrobisz wróć do tej na zewnątrz i zrób to samo. Powinno zadziałać

- Na pewno zadziała ? jak nie to co ? – pytam dla pewności.

- Powinno, jak nie to dzwoń do mnie, aha i weź jakieś narzędzia ze sobą bo inaczej nici z tego

- OK, dzięki na razie – kończę rozmowę

Super, scenariusz zupełnie jak z horroru, Bóg robi sobie ze mnie jaja. Biorę telefon który ma tylko 10% baterii, nic się nie załadował, z za łóżka wyciągam swoją pałkę basebollową, którą zrobiłem sobie sam i miałem nadzieje, że nigdy mi się nie przyda i oby tak zostało. Powoli schodzę schodami w dół, ok pierwsze schody już za mną, widzę skrzynkę, otwieram ją po czym wykonuję instrukcję ojca. Uff pierwsza skrzynka za mną, czuję się jak w jakiejś grze, w której ktoś mną steruję a skrzynki to punkty kontrolne. Muszę iść do garażu po narzędzia, stojąc przed frontowymi drzwiami mam wrażenie jakbym wyruszał w misję, z której mam nie wrócić. Ok delikatnie uchylam drzwi, na zewnątrz słyszę tylko szczekanie psa, dasz radę to tylko ciemność a ty masz latarkę, staram się motywować sam siebie i wytrącam wszystkie czarne myśli z głowy, jakoś od razu mi lepiej i trasę od garażu aż do skrzynki pokonuję bez większych objawów paniki. Jestem przy skrzynce, ojciec miał rację, że narzędzia się przydadzą zwłaszcza śrubokręt bo skrzynkę zamiast kluczykiem udało mi się otworzyć tylko nim. Zauważam otwarte drzwi do stodoły, są otwarte – hmm pewnie wiatr je otwarł – gdy mam już wrócić do misji jaką jest odzyskanie prądu Reks zaczyna warczeć i głośno szczekać w stronę ciemności jaka znajduję się po przekroczeniu wejścia. Wołam go lecz nie reaguje po czym nagle milknie, nagle z ciemności wydobywa się głoś, coś jakby syczenie, w tej chwili jedyne co mi przeszło przez głowę to mocno chwycić kij i być gotowym na wszystko. Nagle w jednej chwili ze stodoły wybiega czarny kot za którym Reks puszcza się w pościg, lecz nie długi bo powstrzymuje go łańcuch. Tylko kot, to tylko kot – mówię sam do siebie śmiejąc się. Po chwili wracam do szkrzynki, przekręcam pokrętło przy pomocy kombinerek zostawiam moje narzędzia na skrzynce i z powrotem wchodzę do domu by zrobić to co miałem zrobić aby odzyskać światło. Mija chwila gdy jestem już przy skrzynce na zewnątrz i orientuje się, że śrubokręt zniknął, pewnie spadł i leży gdzieś w trawie, przekręcam pokrętło i prąd wraca, cieszę się jakbym wygrał co najmniej milion w totka. Po chwili orientuje się, że na polu panuję nieprzerwana cisza, coś tu nie gra, Reks nie szczeka możliwe, że odpuścił sobie tego kota i poszedł spać, dla pewności gwiżdzę i wołam go lecz nie reaguje, świecę w jego stronę i dostrzegam łańcuch prowadzący w głąb ciemności. Z pałką w ręce powoli przybliżam się do wejścia. Jestem już przy wejściu gdy niedaleko za mną słyszę jakby ciche kroki prowadzące w stronę domu, chwytam mocno pałkę, odwracam się i jedynie co dostrzegam to czarnego kota przechadzającego się po moim podwórku. Reks ! Reks ! nawołuję cicho, powoli zagłębiam się w ciemność gdy nagle dostrzegam łapy psa. Znów nawołuję i cicho gwiżdzę, powoli zaczynam odczuwać niepokój i paraliż gdy powoli latarką posuwam się wzdłuż ciała psa, który leży bez ruchu co jeszcze bardziej mnie paraliżuje. W momencie gdy świecę latarką na jego łeb doznaję uczucia jakby ktoś wbił we mnie milion igieł naraz, śrubokręt który jak myślałem, że leży w trawie był wbity w jego głowę. Co jest kurwa ! – mówię sam do siebie, świece latarką po całym pomieszczeniu w obawie, że zaraz i ja tak skończę, ale zanim zdążę cokolwiek pomyśleć odwracam się i biegnę w stronę drzwi wejściowych. Zanim się zorientuję jestem już w środku i puszczam pawia obok szafki na buty, byłem szybszy niż Bolt na igrzyskach, nigdy nie sądziłem, że potrafię tak szybko biegać. Kompletnie zdezorientowany nie wiem co się dzieję, staram się to sobie jakoś wytłumaczyć , ale nie potrafię. Wychodzę na górne piętro po czym szybko wybieram numer do brata, dzwonie lecz nie odbiera, jestem tak spanikowany, że nawet nie zauważam kiedy mój telefon się wyłącza z braku baterii, szybko podpinam go do ładowania i czekam żeby chociaż trochę się załadował. Samotność nigdy mi nie przeszkadzała i czasami nawet lubiłem pobyć sam przez dłuższą chwile, ale czemu akurat dzisiaj ? Kurwa ! – mówię głośno. Chodzę z pałką w ręce po pokoju tam i z powrotem gdy nagle na komodzie dostrzegam ją, figurkę z drewna którą wyrzuciłem przez balkon, zanim cokolwiek zdążę pomyśleć światło znów gaśnie.

Już wiem, że nie jestem sam.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

No, no! Jak na pierwszą pastę to naprawdę dobre opowiadanie ^^
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje